HOME
Drogi Czytelniku,
Jeśli szczerze interesuje Cię to, co publikujemy,
i uważasz,
że warto udostępniać ten materiał w wersji polskojęzycznej,
a znasz angielski i znajdziesz trochę czasu - zapraszamy do współpracy!
Poszukujemy osób chętnych do współpracy przy przekładzie
książki "The Secret History of the World"
i do kilku innych projektów.
UWAGA!
Przeczytaj, zanim napiszesz do nas, albo jeśli nie otrzymałeś odpowiedzi.
Napisz do nas...
Wstęp: 0 - 1 - 2 - 3 - 4 -
5 - 6 - 7
Kim są Kasjopeanie?
Zakochana egzorcystka - Opowieść wielu możliwości - Thomas French,
St. Petersburg Times
Najgroźniejsza idea na świecie
Forum Cassiopaea (anglojęzyczne)
Część:
0 -
1 -
2 -
3 -
4 -
-
5 -
6 -
7 -
8 -
9 -
-
10a -
10b -
10c -
-
11 -
11b -
11c -
-
11d -
11e -
11f -
-
11g -
11h -
11i - 11i
-
rozdział 22 - 22 b
Fragmenty "Psychopatologii"
PSYCHOPATA – Maska zdrowia psychicznego
Czym jest psychopata?
Protokoły patokratów
Oficjalna kultura - naturalny stan psychopatii?
Na blogu PRACowniA:
Ponerologia polityczna
Psychopatia Schizoidalna (fragment Ponerologii politycznej)
Charakteropatie - paranoidalne i in.
Ponerologia polityczna (Time for change)
- cz. 2: Rola ideologii w rozwoju złowrogich reżimów (patokracji)
Nuda albo ekscytacja - rzecz o psychopatach
Strukturalna teoria narcyzmu i psychopatii - Laura Knight-Jadczyk
O "Ponerologii politycznej" - Laura Knight-Jadczyk, cz.1
Kasjopeanie odpowiadają na pytania o "Wniebowstąpienie"
Kasjopeanie na temat centrów energetycznych i czakramów - Laura Knight-Jadczyk
Historia seksu i uwagi ogólne - Lama Sing
Okłamywanie się, czyli stan ludzkiej maszyny - Henry See
Pierwsze wtajemniczenie - Jeanne de Salzmann
Rola negatywnych emocji w pracy nad sobą - Laura Knight-Jadczyk
Uwagi na temat niewłaściwej pracy centrów - Maurice Nicoll
Umiejętność rozeznania - Świat wewnątrz diabła
Borys Murawiew - Gnoza - fragmenty
Komentarz na temat "Gnozy" Murawiewa
- Część 1
VIDEO - Atak na Pentagon
Komentarze na temat Ataku na Pentagon - Laura Knight-Jadczyk
Teorie konspiracyjne rozkwitają w Internecie - Carol Morello, The Washington Post
Jakiś potwór tu nadchodzi
Osama,
Szwadrony Śmierci i Największe Kłamstwo Wszechczasów
VIDEO - Tajemna historia świata
książka dostępna w języku:
english - français - espanol
polskim:
* Przedmowa
* Wstęp
* Rozdział 1 (a) (b)
* Rozdział 2 (NOWOŚĆ!)
* Rozdział 3
* Rozdział 4
książka dostępna w języku:
english - français
* Rozdział 1
* Rozdział 2
* Rozdział 3
Nasz BLOG PRACowniA z uzupełniającymi materiałami:
Sztuka iluzji
Korespondencja
z Czytelnikami
Transkrypty sesji:
Rok: 1994 - 1995 - 1996 - 1997 - 1998-2001
Rok: 2011
Rok: 2012
Rok: 2018
Stary Index i niezweryfikowane sesje z 1994-95
Napisz do nas...
"Nie bójcie się o ścieżkę prawdy, bójcie się o brak ludzi, którzy nią kroczą." Robert Francis Kennedy
"Przeczytałem dzisiaj wiadomości, o ludzie..." John Lennon
Tyrania, która osiągnęła największy sukces to nie ta, która używa siły do zapewnienia jednorodności, ale ta, która usuwa ze świadomości inne możliwości i sprawia, że wydaje się niewyobrażalne to, iż istnieją inne drogi, i która usuwa poczucie, że istnieje coś poza tym. Allan Bloom
Zamykając amerykanski umysł
"Niebezpiecznie jest mieć rację w sprawach, w których ustanowione władze się mylą." Voltaire
Wiara świadomości jest wolnością
Wiara uczuć jest słabością
Wiara ciała jest głupotą.
Miłość świadomości wywołuje taką samą reakcję
Miłość uczucia wywołuje przeciwną
Miłość ciała zależy jedynie od typu i biegunowości.
Nadzieja świadomości jest siłą
Nadzieja uczuć jest niewolnictwem
Nadzieja ciała jest chorobą.
Gurdżijew
Metoda nauki ezoterycznej jest taka sama jak nauki pozytywnej: obserwacja, krytyczna analiza tejże obserwacji i rygorystyczna dedukcja w oparciu o ustalone fakty. Murawiew, Gnoza vol.1
Zycie jest religią. Doświadczenia życiowe odzwierciedlają sposób, w jaki wchodzi się w interakcję z Bogiem. Ci, którzy są uśpieni, to ci, którzy prezentują małą wiarę w swych interakcjach z kreacją. Niektórzy myślą, że świat istnieje, by mogli go przezwyciężyć, zignorować lub wyłączyć. Dla tych jednostek światy przestaną istnieć. Staną się oni dokładnie tym, co sami wnoszą w życie. Staną się jedynie snem w 'przeszłości'. Ludzie, którzy zwracają dokładnie uwagę na rzeczywistość obiektywną, na prawo i lewo, staną się rzeczywistością 'Przyszłości'.
Kasjopeanie, 28-09-2002
Otrzymywanie informacji o nowościach na witrynie!
Kanał RSS Kasjopea
|
Tajemna historia świata
ROZDZIAŁ 1 (c.d.)
NATURA POSZUKIWAŃ
Rycerz wyrusza w drogę
Zanim przejdziemy do tematu, potrzebnych jest tu kilka drobnych wyjaśnień. W dzieciństwie byłam zafascynowana opowieściami o Królu Arturze i jego Rycerzach Okrągłego Stołu. Było to poniekąd naturalne, zważywszy na moje nazwisko [patronimiczne] - Knight (Rycerz). Toteż od wczesnego dzieciństwa czytałam i przyswajałam sobie wiele książek o tej tematyce. Jednak w miarę jak dorastałam zmieniała się moja ogólna opinia o nich. Przypisałam je do świata fantazji i dziecinnych bajek. Nie było żadnego "prawdziwego" graala, była to tylko piękna opowieść. Przyjemnie było czytać te książki w czasach beztroski, jednak czułam, że muszę odnaleźć PRAWDZIWĄ drogę "prowadzącą do Boga". Nie zdawałam sobie sprawy, że w bardzo dosłownym znaczeniu właśnie to jest prawdziwa natura poszukiwania Graala. W każdym razie, poświęciłam wiele lat na wspomniane "odnalezienie Boga". Było to dla mnie rzeczą tak niezbędną i konieczną, jak niezbędne i konieczne jest oddychanie.
Zaczęłam od całkiem podstawowych metod - niczemu nie wierzyć i sprawdzać wszystko, co możliwe. Z biegiem lat zaprowadziło mnie to z dziedziny nauk przyrodniczych do tych "mniej" ścisłych oraz do "paranauki". W trakcie swoich dociekań analizowałam i klasyfikowałam wszystko, aż na samym "końcu" tych badań stwierdziłam, że wiem całkiem sporo w tej materii. Moje koncepcje były bardziej urozmaicone i rozległe niż wielu innych badaczy, jednak były to nadal koncepcje - a dodatkowo, w pewnym stopniu pogodziłam się już z myślą, że będę mogła naprawdę poznać Boga tylko za pomocą "rozumu", który w końcu był - jak to pojmowałam - przyczyną i skutkiem wszystkiego. Cogito ergo sum. To był jedyny pewnik. Nie zadowalała mnie taka odpowiedź, lecz cóż innego pozostało?
Taki stan rzeczy trwał, dopóki nie nastąpiły wydarzenia opisane w mojej autobiografii Amazing Grace, które doprowadziły do zaistnienia przekazów kasjopeańskich. Od tego momentu Wyprawa rozpoczęła się na dobre.
Nowe dowody i nowa wiedza mogą całkowicie zmienić podstawy tego, o czym, jak sądziliśmy, mieliśmy pojęcie. Rzecz jasna, odnosi się to również do problemu Graala. Wszyscy tworzą hipotezy oparte na tym, co zwykle dostępne jest w ramach "standardowych badań", lub też hipotezy oparte na założeniach i przypuszczeniach odnośnie naszej rzeczywistości, będące częścią społecznego i kulturalnego środowiska, w jakim żyjemy. A z racji naszego, jakże usilnego, przywiązania do tych fundamentalnych przekonań dotyczących natury naszej rzeczywistości angażujemy się emocjonalnie w te hipotezy - to znaczy stajemy się do nich przywiązani emocjonalnie - a kiedy zostaje odkryta, czy też podsunięta nam pod nos, nowa informacja, to nie dość, że przeważnie nie CHCEMY jej usłyszeć czy ujrzeć, ale zwyczajnie nie jesteśmy w stanie tego uczynić.
Począwszy od mojego kryzysu psychicznego w 1984 roku Kasjopeanie przez dziesięć lat pozbawiali mnie złudzeń co do naszej rzeczywistości, jaką ją postrzegamy. Żarliwie modliłam się o odpowiedzi i Wszechświat zaczął mi ich udzielać, przekładając je na dynamikę mojego życia. W pewnym momencie, po wielu próbach, metoda komunikacji - w postaci kasjopeańskich przekazów - stała się bardziej bezpośrednia i świadoma i stało się jasne, że Poszukiwanie Graala jest w istocie ważne. Okazało się także, iż był to temat o wiele bardziej złożony, niż przypuszczałaby większość naukowych badaczy i amatorskich poszukiwaczy. A jeszcze bardziej interesujące było to, że Kasjopeanie doprowadzili mnie do odkrycia, iż poszukiwanie Graala i "poszukiwanie kamienia filozoficznego przez alchemików" są jednym i tym samym.
W trakcie owych początkowych lat inicjacji kierowana byłam ku ponownemu przejrzeniu tekstów, które za młodu niedbale odrzuciłam, i "czytania między wierszami" moimi "nowymi oczami". Kasjopeanie wskazali również na zakres badań, pominiętych wcześniej w mojej pracy. Pośród tekstów, na których przestudiowanie mnie naprowadzili, znalazły się dzieła alchemika Fulcanelliego. W tychże tekstach odnalazłam opis tego samego problemu, nad którym się głowiłam:
Ponadto, naszym zdaniem, nie wystarcza wiedzieć, jak dokładnie rozpoznawać i klasyfikować fakty - potrzebne jest ciągłe badanie natury, dzięki czemu dowiemy się z niej, w jaki sposób i pod wpływem czego dokonuje się jej wieloraka kreacja. Zaiste, filozoficzny umysł nie będzie kontent ze zwyczajnej możliwości rozpoznawania ciał. Domaga się on poznania tajemnicy ich kształtowania. Uchylić drzwi laboratorium, gdzie natura miesza pierwiastki, jest rzeczą dobrą; odkryć okultystyczną siłę, dzięki której dokonuje się jej dzieło - jest jeszcze lepszą. [...]
Alchemia jest niejasna tylko dlatego, że jest ukryta. Filozofowie, chcący przedstawić treści swych doktryn, jak i owoce swej pracy, przyszłym pokoleniom, zachowali wielką ostrożność, aby nie ujawnić tej sztuki w prostej formie, tak żeby laik nie mógł jej niewłaściwie wykorzystać. Dlatego też, z powodu trudności z jej zrozumieniem, z powodu tajemniczości niejednej jej enigmy i zawoalowanych paraboli doszło do tego, że nauka ta została uwięziona pośród mrzonek, iluzji i chimer. [...]
Poprzez ich niejasne teksty, okraszone kabalistycznymi zwrotami, książki te pozostają skutecznym i prawdziwym źródłem rażących błędów, na które wskazujemy. Albowiem pomimo ostrzeżeń... adepci obstają przy ich lekturze, odczytując zawarte w nich treści podług zwyczajnego języka. Nie wiedzą oni, że owe teksty przeznaczone są dla tych, którzy przeszli inicjację, i że dla ich zrozumienia niezbędne jest posiadanie sekretnego klucza. Trzeba najpierw włożyć wysiłek w odnalezienie tego klucza.
Z całą pewnością rozprawy te zawierają jeśli nie kompletną naukę, to przynajmniej jej filozofię, zasady oraz sztukę korzystania z nich w zgodzie z prawami natury. Lecz jeśli jesteśmy nieświadomi ukrytego znaczenia słów - na przykład słowa Ares, które różni się od Aries (Baran) - oraz ich dziwnych określeń, celowo wbudowanych w strukturę owych rozpraw, niczego nie zrozumiemy bądź też niechybnie zostaniemy wprowadzeni w błąd.
Nie wolno nam zapomnieć, że jest to nauka ezoteryczna. Przeto bystrość umysłu, doskonała pamięć, praca, jak i skupienie wspomagane silną wolą NIE wystarczą, by móc zyskać biegłość w tej dziedzinie. Nicolas Grosparmy pisze:
"Ci ludzie doprawdy okłamują się, sądząc, że dla nich tylko stworzyliśmy nasze książki, tymczasem napisaliśmy je, aby trzymać z dala wszystkich tych, co nie są w naszej sekcie."
Na początku swojej rozprawy Batsdorff życzliwie ostrzega czytelnika tymi słowy:
"Każdy roztropny umysł musi wpierw zdobyć Wiedzę, o ile potrafi, to znaczy, zasady i metody działania. W przeciwnym razie powinien zatrzymać się w tym miejscu, oszczędzając sobie trwonienia czasu i majątku. A zatem, błagam tych, którzy przeczytają tę małą książeczkę, by zawierzyli mym słowom. Powiem do nich raz jeszcze, iż NIGDY NIE POSIĄDĄ NAJWYŻSZEJ NAUKI, CZERPIĄC Z KSIĄG, ALBOWIEM MOŻNA JĄ POZNAĆ TYLKO DZIĘKI BOSKIEMU OBJAWIENIU, STĄD ZWANA JEST BOSKĄ SZTUKĄ, lub też za pośrednictwem dobrego i lojalnego mistrza. A jako że jest bardzo niewielu tych, których Bóg obdarował tą łaską, niewielu jej naucza."
W chwili, kiedy piszę tę niewielką monografię, mogę powiedzieć, że prawdą jest, iż tylko dzięki Objawieniu - wstępnej pracy Kasjopean, czyli mnie w przyszłości - jakaś część Tajemnicy została już ujawniona.
Ktoś może postawić pytanie, dlaczego ujawniam tajemnicę, skoro tradycja nakazuje ją skrywać? Ponieważ jestem jaka jestem i z mojego punktu widzenia wszystko, co jest mi dane, służy tylko mi samej, dopóki nie przekażę tego innym w odpowiedzi na ich prośby. A naprawdę wielu prosi.
Po ponad trzydziestu latach pracy jedna rzecz stała się dla mnie ewidentna - że energie Kreacji emanują "ku dołowi", a nasza indywidualność jako istot ludzkich jest zaledwie ekspresją "Teologicznych Dramatów", że tak powiem. Próba przeforsowania naszej woli albo skierowania naszego głosu "ku górze", przeciwnie do kierunku Kreacji, jest w istocie próbą pogwałcenia Wolnej Woli Kreacji, to jest, Pychą. Dlatego też modlitwy i rytuały mające na celu "zmianę" rzeczywistości, "pozytywne myślenie" z "intencją" zmiany czegoś "tam na górze", tak by zyskać korzyści "tu na dole" - wszystko to z konieczności wzbudza więcej konfliktów, nieszczęścia i cierpienia na skalę światową.
W miarę jak studiowałam literaturę z setek dziedzin, zasadniczą kwestią, jaka stała się dla mnie widoczna, było to, że ludzkość znajduje się w żelaznym uścisku obojętnego systemu kontroli, który z sobie tylko znanych powodów sprowadza nań raz pomyślność, raz niedolę. Żadna grupa, narodowość, tajne stowarzyszenie czy religia nie jest od tego wolna.
Potrzebowałam odpowiedzi. Nie mogłam żyć, zamartwiając się codziennie losem ludzkości i okropieństwami historii. Stało się to motywacją do rozpoczęcia kasjopeańskiego eksperymentu. Wszystko, czego jesteśmy uczeni przez społeczeństwo, czego uczymy się z naszej historii, religii, jak też ich odpowiedników w wydaniu New Age, jest niespójne logicznie i stanowi kpinę z samej idei Stwórcy - Ribbono Shel Olom - Władcy Wszechświata. Na Ziemi dzieje się coś dziwnego i tajemniczego i chciałam poznać odpowiedzi. Tak więc rozpoczęłam eksperyment z channelingiem, który po dwóch latach wytężonej pracy zaowocował tym, co znane jest jako przekazy kasjopeańskie.
Pomimo że zachowywaliśmy "krytyczny osąd" co do źródła tego materiału, odpowiedzi, jakie otrzymaliśmy od Kasjopean - nas w przyszłości - były co najmniej intrygujące. Najbliższą analogią dla spojrzenia na rzeczywistość okiem Kasjopean jest ta ukazana w filmie Matrix, gdzie nasza rzeczywistość przedstawiona jest jako program komputerowy, bądź też sen, "przechowujący" ludzi w "zbiornikach", by jako baterie dostarczali energię jakiejś ogromnej maszynie panującej nad światem. Określone zaprogramowane scenariusze poszczególnych żyć z olbrzymimi ładunkami emocji mają zapewnić dostarczanie owej maszynie jak największej ilości "energii". I wygląda na to, że ból i cierpienie są "najbogatsze", jeśli chodzi o "wartość odżywczą".
Inną ważną koncepcją ukazaną w Matriksie jest ta, że "prawdziwa teraźniejszość" to świat systemu kontroli, który wykreował "zaprogramowany obraz rzeczywistości", doświadczanego przez "uwięzionych w Matriksie". Świat Snu w Matriksie bazuje na minionych czasach, sprzed jakiejś tragedii prowadzącej do zagłady świata w jego ówczesnym kształcie, w następstwie czego dostał się on pod kontrolę komputerów. Te, stawszy się odczuwającymi istotami, potrzebowały ludzi jako "źródła energii", czy też "pożywienia".
Różnicę pomiędzy metaforą Matrixu a poglądem Kasjopean stanowi to, że Kasjopeanie sugerują istnienie parafizycznego świata, będącego kolejną warstwą struktury czasoprzestrzeni, z którego rzutowana jest nasza własna, zapętlająca się wciąż od nowa w nieskończonych wariacjach, rzeczywistość. Można powiedzieć, że ponadwymiarowe światy to "przyszłość" w dosłownym znaczeniu.
Ta parafizyczna rzeczywistość ponadwymiarowej przestrzeni - świat programistów Matriksa - jest według Kasjopean zamieszkana przez istoty o zarówno pozytywnej, jak i negatywnej polaryzacji, które "awansowały" z naszej rzeczywistości - co niekoniecznie oznacza "śmierć" - i przeniosły się do całkowicie eterycznego świata. To w istocie świat przyszłości, tworzący naszą teraźniejszość poprzez rzutowanie siebie na przeszłość. Trzeba przy tym zrozumieć, że jeśli myślimy o przyszłości w sensie jej wielorakich możliwości albo jako o rozszczepiających się wszechświatach, wtedy to, co robimy teraz - czy postanowimy obudzić się z Matrixu, czy też nie - determinuje rodzaj przyszłości, jakiej doświadczymy indywidualnie i zbiorowo.
Chociaż powyższa teoria wydaje się być bliższą fantastyce niż prawdziwej nauce, grono znanych fizyków przedstawiło modele i programy badawcze niczego nie ujmujące tej hipotezie. Może któregoś dnia przedstawią matematyczny dowód na jej prawdziwość.
Weźmy na przykład Paula Diraca, który napisał:
"Współczesna fizyka teoretyczna boryka się z fundamentalnymi problemami, których rozwiązanie może wymagać weryfikacji naszych podstawowych założeń, weryfikacji tak drastycznej, jak nigdy dotąd. Co niewykluczone, zmiany te okażą się tak ogromne, że ludzka inteligencja nie będzie w stanie uporać się z niezbędnymi nowymi ideami drogą bezpośrednich prób matematycznego ujęcia danych uzyskanych z wyniku eksperymentów. Dlatego też teoretyk przyszłości będzie musiał opracować bardziej bezpośrednie metody postępowania. Silniejszą metodą postępu, może okazać się użycie wszystkich zasobów czystej matematyki w celu udoskonalenia i uogólnienia matematycznego formalizmu, który tworzy obecnie podstawy fizyki teoretycznej, a następnie - po każdym sukcesie w tym kierunku - próby interpretacji nowych matematycznych właściwości w kategoriach bytów fizycznych."
Pewne ontologiczne problemy, a zwłaszcza te powiązane z teorią kwantową, sugerują, że powinniśmy włączyć do naszych rozważań także "obserwatora" ("Oko" J.A. Wheelera), który spogląda na wszechświat, aby go "stworzyć". Nasuwa to konieczność rozszerzenia zakresu tego, co obecnie uznajemy za "byty fizyczne". Rozwiązanie kwestii zdolności "postrzegania wszechświatów równoległych" może wymagać wzięcia pod uwagę takiego właśnie rozszerzenia.
Załóżmy, że istnieje kilka - a być może i nieskończenie wiele - możliwych przyszłych "nas", będących obserwatorami. Na powyższej ilustracji prezentowałoby się to jako wiele "oczu", przy czym wszystkie patrzyłyby w ten sam punkt na ogonie - postrzegany przez nas moment "teraz", będący momentem "wyboru". To właśnie z tych możliwych przyszłości pochodzących z nieskończonego potencjału - "centrów myślowych" - rzutowana jest rzeczywistość. Dzięki istotom ludzkim energie te są przetwarzane, po czym stają się "rzeczywiste".
"My" istniejący tu i teraz - u styku wszystkich możliwości prześcigających się w staniu się "tą rzeczywistą" - nie mamy jakby możliwości "oddolnego tworzenia" czegoś w tej rzeczywistości. Rzeczywistości - potencjały tworzenia - są projekcją z wyższych poziomów gęstości. Jesteśmy odbiorcą, przekaźnikiem, zwierciadłem, w którym ogląda NAS oko, niczym więcej.
Zjawiskiem, za którym powyższe idee przemawiają bardziej bezpośrednio, są ponadwymiarowe rzeczywistości, gdzie energie mentalne, czy też energie świadomości są wzmocnione i mogą współoddziaływać z otoczeniem: technika sugerująca nie tylko możliwość transportu, który jest częściowo fizyczny, a częściowo "eteryczny", oraz komunikacji, również po części fizycznej, a po części eterycznej, ale i zdolność "manifestacji", która wydaje nam się niemożliwa przy obecnym poziomie techniki. Wszystkie te własności należą do ponadwymiarowego świata, który przez tysiąclecia opisywano jako "świat bogów", zamieszkały przez chociażby Smoki oraz Węże, a także inne stworzenia wszelkiego rodzaju.
Jeżeli zdołamy opisać takie światy matematycznymi metodami i nadać im fizyczną postać, jak postuluje Dirac, będziemy mogli także rozważyć hipotezę, iż mogą być one zamieszkałe. Czy nasi "bogowie" mogą być mieszkańcami takiego świata?
Wielu fizyków powie nam, że wszystko, co istnieje, jest "formą falową", a my jesteśmy falowymi formami rzeczywistości, natomiast nasza świadomość jest czymś, co "odczytuje" te fale. "Odczytywanym" falom nadajemy formę i strukturę według pewnych przyjętych zasad.
I tak, niektórzy mieszkańcy ponadwymiarowej przestrzeni "odczytywani" są jako "reptilianie", ponieważ taka jest "esencja" ich bytu, częstotliwość ich "formy falowej". My nazywamy ich Panami Entropii. Niekoniecznie są oni fizyczni na sposób, w jaki rozumiemy to pojęcie, ani też nie są "obcymi" w naszych kategoriach. Podejrzewamy, że wyobrażenia tych poziomów rzeczywistości i ich "świadomych bytów" są tym, co kryje się pod pojęciami religijnymi oraz mitologicznym obrazem "bogów i bogiń" oraz wszelkich innych istot.
Zaczęłam więc śledzić interakcje i zjawiska w naszym świecie w kontekście Matriksa i ze świadomością, że najgłębsza mądrość licznych nauk tajemnych na przestrzeni wieków przedstawiała ten sam albo zbliżony pogląd. Taka perspektywa prowadzi rzecz jasna do "uwolnienia się" spod kontroli Matriksa, a rozpatrywana w kategoriach eksperymentu daje powtarzalne wyniki. Jednakże, jak to Morfeusz wyjaśnił Neo w filmie:
Matrix to system, Neo. Ten system jest naszym wrogiem. Lecz będąc w środku, rozejrzyj się: co widzisz? Biznesmenów, nauczycieli, prawników, cieśli. Umysły ludzi, których próbujemy ocalić. Dopóki jednak tego nie dokonamy, ci ludzie nadal są częścią systemu, co czyni ich naszymi wrogami. Zrozum to - większość z nich nie jest gotowa na odłączenie. Wielu tak przywykło do systemu i tak desperacko jest od niego uzależniona, że będą walczyć w jego obronie. Słuchasz mnie, czy może patrzysz na kobietę w czerwonej sukience? Będą walczyć w jego obronie...
Równie dobrze możemy to ująć w ten sposób: Będąc wewnątrz Matriksa rozglądasz się i widzisz chrześcijan, żydów, mahometan, zaratustrian, wiccan, magików... większość z nich nie jest gotowa na odłączenie... wielu tak przywykło do systemu, i tak desperacko jest od niego uzależniona, że będą walczyć w jego obronie. Słuchasz mnie, czy może słuchasz tego syjonistyczno-baptystycznego kaznodziei albo okult-magika i jego bełkotu?
Morfeusz wskazał również na to, że każdy, kto jest podłączony do systemu, może zostać wykorzystany jako "agent", przy pomocy czegoś w rodzaju załadowanego programu, przeznaczonego do aktywacji ofiary w określony sposób. Podobna sytuacja zdaje się faktycznie mieć miejsce w naszym świecie, gdzie Kontrolerzy działają z pewnej ponadwymiarowej przestrzeni, której istnienia posiadamy zaledwie ograniczoną świadomość, a możliwość dotarcia do niej jeszcze mniejszą.
Opcją, jaka rzeczywiście wydaje się być dla nas otwarta, jest wybór strony, po której staniemy, oraz dostrojenie się do oddziaływań emanujących "z góry", w celu lepszego ich odbioru. O to przede wszystkim chodzi Don Juanowi z książek Castanedy, kiedy mówi:
Jednym z największych osiągnięć widzących z czasów konkwisty było odkrycie schematu, który nazwał trójstopniową progresją. Dzięki zrozumieniu natury człowieka doszli oni do niepodważalnego wniosku, że jeśli widzący nie ugnie się w konfrontacji z małym tyranem, to na pewno uda mu się bezkarnie stanąć twarzą w twarz z nieznanym, a wówczas będzie potrafił znieść nawet obecność niepoznawalnego.
Przeciętny człowiek będzie uważał, że kolejność tego zdania powinna zostać odwrócona - ciągnął don Juan. - Widzący, który nie ustępuje przed nieznanym, z pewnością poradzi sobie także z małym tyranem. Ale tak nie jest. Właśnie to założenie zniszczyło niezwykłą wiedzę starożytnych widzących. Teraz już jesteśmy mądrzejsi. Wiemy, że nic nie utemperuje ducha wojownika lepiej niż konieczność zadawania się z niemożliwymi do zniesienia ludźmi obdarzonymi władzą. Tylko w takich warunkach wojownik potrafi wykształcić w sobie trzeźwość umysłu i spokój wewnętrzny, które pozwolą mu znieść napór nieznanego".
(Wewnętrzny ogień, przekł. Alina Patkowska)
Gdziekolwiek się obrócimy, widzimy skutki tego błędu: myśl, że możemy wytężyć wolę. wznieść głos i zmienić to, co jest "tam w górze" w celu zmiany naszej rzeczywistości. Pogląd ten leży u podstaw obrządków i rytuałów, pretensji, próśb, wizualizacji, technik emocjonalnego wyzwolenia, "warsztatów" i tym podobnych. Ludzie, którzy myślą, że "medytowanie nad współczuciem" albo "odczuwanie emocji wszystkich istot" doprowadzi do "wplecenia akustycznego zharmonizowania rytmu serca w bardziej złożony i spójny wzór", co miałoby umożliwić im "stworzenie diamentowego i niezniszczalnego ciała, by służyło jako narzędzie nauczania tu, na ziemi", zupełnie nic nie zrozumieli. Przyrównywanie takich idei do prawdziwej pracy Tego, który szuka Wniebowstąpienia, jest zwykłą ignorancją.
Wszystko wskazuje na to, że zanim poszukiwacz Wniebostąpienia osiągnie stan, w którym choć przez chwilę będzie mógł myśleć o "jedności wszystkich istot" czy "uczuciach wszystkich istot", czy też przypisywać sobie "superświadomość", musi najpierw przez wiele, wiele lat podejmować trud konfrontacji z "małymi tyranami" lub w pełni pojąć obiektywną rzeczywistość w drodze stopniowego i żmudnego procesu, obejmującego działanie zgodne z aktualnym zrozumieniem.
Taki człowiek nieustannie wystawia się na wszelkie możliwe "nieprzyjemne doświadczenia", dążąc jednocześnie do panowania nad emocjami, żądzami i fizycznością. Jest to praca nad uczynieniem fizycznego ciała, tego "tu na dole", wrażliwym na to "tam na górze", po czego stronie się zdecydujemy się opowiedzieć. Praca ta stanowi przeciwieństwo dążenia do dokonania na siłę zmiany czegoś "tam w górze", w celu sprowadzenia tego "tutaj, na dół". Proces ten jest ściśle związany z tzw. "zdolnością rozróżniania".
Wielki suficki szajch ("mistrz") Ibn al-Arabi wyjaśnia, że w Kreacji dlatego występują "niedoskonałości", że "bez niedoskonałości doskonałość istnienia byłaby niedoskonała". Z punktu widzenia Czystego Bytu wszystko jest dobre. Jednak Nieskończony Potencjał BYTU obejmuje też - zgodnie z definicją słowa "nieskończony" - potencjał niebytu. I tak, Nieskończony Potencjał "rozszczepia się" na Centra Myślowe Kreacji oraz Centra Myślowe niebytu. Można by powiedzieć, że Nieskończony Potencjał ma naturę binarną: albo jest włączony, albo "wyłączony" - być albo nie być. Taki jest pierwszy "podział".
Jako że w kategoriach źródła Nieskończonego Potencjału BYTU [istnienie] absolutnego niebytu jest paradoksem, połowa świadomości Nieskończonego Potencjału, ustanawiająca IDEE niebytu (dla każdej idei przejawu istnienia istnieje oodpowiadająca jej idea NIEistnienia) "zapada w sen", z braku lepszego określenia. Jej "samoobserwacja" opiera się na świadomości, która jest w stanie jedynie "naśladować" śmierć. Taka naśladująca śmierć świadomość następnie "upada" i staje się Pierwotną Materią. Oznacza to, że na "samoobserwującą się jaźń" na poziomie Władcy Wszechświata składa się ów początkowy podział na Byt i Niebyt, który to, powtarzam, jest zaledwie podziałem wstępnym kreacji: aktywny-nieaktywny, tak-nie. Można to zobrazować jako otwarte oko obserwujące oko zamknięte. Obraz ten od tysiącleci widnieje w symbolu yin-yang, gdzie nawet na czarnej połowie, reprezentującej "drzemiącą świadomość, będącą materią" widnieje mała biała kropka "bytu" wskazująca, że absolutny niebyt jest niemożliwy. Istnieje tylko "względne" nieistnienie.
Myśli bytu i niebytu oddziałują na siebie wzajemnie - obserwator i obserwowany - niczym osoba patrząca w lustro. Kreacja manifestuje się pomiędzy patrzącym a lustrem. Jest ona zarazem prawdziwa, składa się bowiem z materii kierowanej świadomością, jak i nieprawdziwa, ponieważ ostatecznie składa się ze świadomości, która odziałuje na świadomość.
Na naszym poziomie rzeczywistości twierdzenie, że "nic nie jest realne", tak często głoszone przez guru i nauczycieli na przestrzeni dziejów, jest tyle samo warte co stwierdzenie "grawitacja nie jest realna". Tego typu rozważania są pomocne tylko dla poszerzania naszej percepcji. Nie nadają się do praktycznego zastosowania, ponieważ energie tworzenia najwyraźniej transdukują przez kilka "poziomów", zanim spotkają się w środku, czyli w naszym świecie trzeciej gęstości. Życie organiczne istnieje u "zbiegu" miriad idei, czy też centrów myślowych bytu i niebytu. Owe centra mogą transdukować energie "w górę" lub "w dół", w zależności od "zarządzających energią świadomości" danej jednostki. Po raz kolejny widzimy tu wyraźnie istnienie dwóch szerszych podziałów: skierowanego na istnienie-obserwowanie oraz na nieistnienie-odbijanie obrazu. Ten podział przejawia się we wszelkich formach życia organicznego, w tym również i ludzi. Istoty ludzkie istnieją, by transdukować kosmiczne energie stworzenia za pomocą życia organicznego. Nasze "wyższe ja" zarządzają transdukcją tych energii, których kierunek "przepływu" określany jest właśnie przez działania owych "wyższych ja". Energie świadomości przeciwne siłom dążącym do "uwięzienia" i narzucenia im "snu niebytu" - w pewnym sensie grawitacyjnego - usiłują "powiadomić" materię poprzez przebudzenie samoświadomości tych jednostek organicznych na ziemi, które będą zdolne stawić opór siłom grawitacji niebytu.
Jako świadome siebie "transdukujące jednostki", istoty ludzkie mają możliwość wyboru dowolnej drogi - prowadzącej do pełnego istnienia albo do pełnego nieistnienia. W tym sensie, ludzie pełnią rolę jakby soczewek, które można "regulować" jak teleskop. Można je dostroić do obserwacji widoku odległego, obejmującego rozleglejsze "czas i przestrzeń", lub też przybliżyć obraz i widzieć to, co jest nieopodal i jest widoczne w materialnym świecie. Innymi słowy, naszym pierwszym i zarazem najważniejszym wyborem jest wybór tego, co chcemy WIDZIEĆ.
Kiedy zdecydujemy, co chcemy WIDZIEĆ - i NIE chodzi tu bynajmniej o patrzenie fizycznymi oczami czy nawet postrzeganie psychiczne, a raczej o pojemniejsze znaczenia tego pojęcia, wskazujące na naszą zdolność do obiektywizmu albo subiektywizmu - zaczynamy odbierać określone wrażenia. Gdy są przyswojone, wrażenia te mogą stać się wiedzą. Wiedza z kolei prowadzi do świadomości. Następnie wiedza i świadomość kierują emocjami, które dostarczają energii działaniom w organicznym świecie. Na tym właśnie polega transdukowanie energii Kosmicznych Centrów Myślowych.
Ibn al-Arabi mówi nam, że Dobro jest Istnieniem, do którego przynależą wszystkie pozytywne i wspaniałe przymioty, czy też "imiona", Boga. Zło jest brakiem dobra, zatem jest "nieistnieniem". Innymi słowy, u samych podstaw Istnienie rezyduje w "nieistnieniu", które jest złem. I to właśnie jest kością niezgody, kwestią tak często pomijaną w większości "metod wniebowstąpienia". Istoty ludzkie z naszego poziomu rzeczywistości żyją u zbiegu Centrów Bytu i Niebytu - Dobra i Zła. Rodzaj ludzki jest stworzony na obraz wszystkich imion Boga - tak Istnienia, jak i Nieistnienia. Obranie przymiotów tych Imion równoznaczne jest z przejawianiem ich znaczeń. Drogą do Wstąpienia jest zdobycie głębokiej wiedzy o wszystkich Imionach i ich dokładnych znaczeniach, tych szlachetnych i tych przyziemnych, sympatycznych i straszliwych, światło i mrok, po to, abyśmy mogli WYBRAĆ, które z nich chcemy obrać. Jedynie dzięki pełnemu obrazowi możemy odkryć, czy to, co subiektywnie uważamy za dobre, rzeczywiście jest dobrem i wiedzie ku Istnieniu, czy też jest to kłamstwo zwodzące nas w stronę Nieistnienia.
Bóg jest źródłem WSZYSTKICH Imion, tak szlachetnych, jak i niegodziwych. Zadaniem osoby pragnącej wniebowstąpienia jest przywrócenie wzniosłych przymiotów z uśpienia do realnego świata, a także odkrycie pozytywnych zastosowań tych poślednich - nawet jeśli będzie to oznaczało ich "pokonanie" lub przemianę. Ibn al-Arabi mówi, że "szlachetne/wzniosłe cechy charakteru to tylko te, które wiążą się z kontaktami z innymi ludźmi". Innymi słowy, z CZYNIENIEM. Kiedy DOSTRZEGA się iluzję oddzielenia, zrobiony został pierwszy krok. Wraz z sugestią, że nic więcej nie jest potrzebne - że jeśli "dostrzegamy to", wszystko się dla nas "zmieni" - wślizguje się kłamstwo.
Bóg stwarza i dobro, i zło, brzydotę i piękno, uczciwość i kłamstwo, moralność i niemoralność. Pomiędzy tymi przymiotami kryją się wielorakie niebezpieczeństwa ścieżki poszukiwacza Prawdy. Wielu współczesnych "nauczycieli" i "guru" powiada: "Skoro istnieje tylko Jeden Byt, który przenika całość stworzenia, nam pozostaje widzieć wszystko jako światło", a to przemieni ciemność i "stworzymy własną rzeczywistość światłości". Takie stwierdzenie ignoruje fakt, że określenie "Bóg jest Jednością" dotyczy rzeczywistości wyższego poziomu niż ten, z którego manifestują się nasze własne "pomieszane bycie". Ten, kto przyjmuje, że wystarczy mu tylko o tym pomyśleć, a stanie się na tym poziomie podobnym Bogu, pomija kwestie Bytu jako opozycji Niebytu, która promieniuje od "Boga, który jest Jednością", co ma miejsce na poziomie istnienia o kilka stopni wyższym od naszego.
Zło jest REALNE na swym własnym poziomie, a zadaniem człowieka jest przebrnięcie przez Kosmiczny Labirynt, pozostając nieskalanym czającym się tam Złem. To jest źródło Wolnej Woli. Człowiek staje przed dylematem tak REALNYM jak on sam: musi wybrać - zrobić użytek ze swojej wiedzy - pomiędzy prostą drogą prowadzącą do Istnienia, a drogą krętą, prowadzącą do Nieistnienia. Od ludzi wymaga się, by potrafili odróżnić dobro od zła - siły ukierunkowujące energię świadomości - na każdym etapie swego istnienia w tej rzeczywistości. Tak naprawdę bowiem muszą oni zrozumieć, że Bóg jest świadomością i Bóg jest materią. Bóg jest dobry i Bóg jest zły. Kreacja przyjmuje wszelkie możliwe cechy licznych "Imion Boga". Wszechświat pełen jest Dawania i Odbierania życia, Przebaczenia i Odwetu, Wywyższenia i Poniżenia, Przewodnictwa i Zwodzenia. Usiłowanie obrania boskiego punktu widzenia i "splecenia ze sobą wszystkiego" na tym poziomie prowadzi jedynie do POZOSTANIA na nim. Dlatego też ludzie muszą zawsze oddzielać Boski punkt widzenia od własnego, a także pamiętać, że całe stworzenie obiera boskie Imiona i Przymioty.
I tak, pierwszym Boskim Przykazaniem jest "BĄDŹ!". Obejmuje to zarazem Bycie i Nie-bycie. Dlatego też, drugie prawo brzmi "podążaj drogą Istnienia lub Nieistnienia zgodnie ze swoim wyborem i wrodzoną naturą". Całe stworzenie jest wynikiem tego sprawczego polecenia. Tak więc w tym sensie Zło nie istnieje, jednakże drugie, nakazane prawo determinuje, do którego "Oblicza Boga" powrócimy - do Życia czy do Śmierci.
Jeśli rozważać samo tylko sprawcze polecenie, we wszechświecie nie ma niedoskonałości, jako że wszystkie stworzenia realizują boskie pragnienie. Pod tym względem to, co zwykle nazywamy "niedoskonałością", w istocie jest doskonałością, albowiem pozwala na zrealizowanie się rozmaitych poziomów istnienia oraz wiedzy. Innymi słowy, bez niedoskonałości - rozumianej jako ograniczenie, niedostatek czy brak - nie byłoby stworzenia. Bez stworzenia, Ukryty Skarb pozostawałby ukryty. Stąd Istnienie pod każdym względem byłoby niewidoczne. Nie byłoby samo-objawienia się boskiej rzeczywistości, blasku Światła, a sam Bóg byłby Nie-uzewnętrznionym miast Uzewnętrznionym. Jednak wszystko to stanowi absurd, albowiem wymaga niedoskonałości samego Istnienia, które ze swej natury jest nieograniczoną doskonałością. Doskonałość Istnienia wymaga przejawiania się jego właściwości. Treści Imion oraz Przymiotów muszą zostać wyrażone, ażeby Bóg był Bogiem. [...] Innymi słowy, Niedoskonałości wymaga samo istnienie. Bycie "innym niż Bóg" jest niedoskonałością. ... Lecz to właśnie ta "inność" umożliwia istnienie wszechświatu oraz wszelkiemu w nim stworzeniu. Jeśliby wszystko było doskonałe pod każdym względem, byłoby identyczne z samym Bogiem i nie istniałoby nic "odmiennego od Boga". A wtedy nie moglibyśmy nawet rozprawiać o wszechświecie, nie byłoby bowiem ani wszechświata, ani rozprawiających. ... Zatem niedoskonałość jest rodzajem doskonałości. [Chittick]
Na tym szczególnym etapie istnienia, na którym znajdujemy się my, ludzie, jesteśmy jednakowo "podatni" na dwa podstawowe Oblicza Boga: Byt i Niebyt. Ibn al-Arabi mówi nam, że to, jaką właściwość czy cechę człowiek ostatecznie "wybierze", zależy od tego, co pierwotnie posiadał w swoim naturalnym stanie niezmienności. Zadaniem Poszukiwacza jest odkrycie tego, co w nim niezmienne, i oczyszczenie tego oraz wzmocnienie. Na tym polega rozwój Woli. Wola jest relacją wynikającą z wiedzy, zaś wiedza wynika z przedmiotu wiedzy. W procesie "wstępowania" przedmiotem wiedzy jesteś TY. Wiedza sama w sobie nie przynosi skutków. To TY - poszukiwacz - możesz dać wiedzy to, czym naprawdę jesteś, a przez to objawić SIEBIE w wiedzy poprzez swoje działania współgrające z twoją wiedzą.
Jak zauważyliśmy, wiele Imion Boga woła nas w naszym aktualnym stanie istnienia. Lecz ty nie jesteś zobowiązany odpowiedzieć im wszystkim. Ludzie generalnie są ignorantami w kwestii swojej prawdziwej "esencji", co daje im iluzję wolności. Jedno jest pewne: wszystkie ścieżki pochodzą od Boga i wszystkie wiodą z powrotem do Niego, jednakże każda może prowadzić przez inne Jego Oblicze. Jak mówi shajch al-Arabi: "Allach jest domem wszystkich rzeczy i ku niemu wiedzie każda droga. Jednakże istotne jest, które z boskich imion dosięgniesz i do którego z nich dotrzesz, przybywając do domu".
Tak dochodzimy do tego, co al-Arabi nazywa "przenikliwością". Jest to szczególne wykształcenie "oka wglądu", czy też "widzenia tego, co niedostrzegalne", tak niezbędne dla Poszukiwacza. Podobnie jak fizyczne oko może dzięki załamaniu światła słonecznego odróżnić duże od małego, piękne od brzydkiego, poszczególne odcienie kolorów, ruch od statyczności, wysokie od niskiego, tak i zdolność wewnętrznego oka do widzenia niedostrzegalnego związana jest z "wewnętrznym światłem". Światło to ujawnia poszukiwaczowi cechy zewnętrznych obiektów NIEwidocznych dla pięciu zmysłów. Pozwala ono właścicielowi dostrzec, kiedy pozornie dobroczynna decyzja jest krokiem postawionym na ścieżce Zła. Ujawnia, kiedy decyzja, która w ludzkim rozumieniu może wydawać się negatywna, jest w istocie trudnym krokiem, prowadzącym do szczęścia wszystkich, których dotyczy. Mistrzowie suficcy mówią, że niektórzy ludzie osiągnęli tak wysoki poziom "widzenia", że - na podstawie śladów czyichś stóp, nawet ten ktoś jest nieobecny - potrafią stwierdzić, czy wiedzie on życie szczęśliwe, czy nędzne.
Światło przenikliwości zdaje się nie być powszechnym darem, a ci, którzy go mają, nie zawsze zdołali rozwinąć tę zdolność w jednakowym stopniu. Niewątpliwie jednak posiadają oni niezmienną naturę Bycia, przejawiającą się w możliwości "widzenia" tak dobra, jak i zła - nie postrzegają jedynie samego dobra. Potrafią zatem odróżnić "zew" Niebytu od Bytu, toteż mogą umocnić swoją Wolę podążając ścieżką prawdziwefo Bycia. Z kolei ci, którzy nie potrafią - albo nie chcą -widzieć i Dobra, i Zła, ukształtowani są według profilu subiektywizmu, co jest ludzkim wyrażeniem zewu Niebytu.
Człowiek, którego niezmienna natura to natura Bytu, może wzmocnić swoje światło przenikliwości poprzez "obranie przymiotów" Imion Bytu. Nie oznacza to, że przyswaja sobie przymioty wcześniej nieposiadane. Chodzi o to, że przymioty te są wzmacniane i "kultywowane". Wiodąca właściwość człowieka determinowana jest przez to, które Oblicze Boga zostaje mu ujawnione, a to z kolei zależy od jego stopnia przygotowania. Szczęśliwość może ujawnić się dopiero wtedy, gdy odwrocimy się od Zła, odrzucimy je, co można osiągnąć jedynie w efekcie długiego okresu "prób", lub też będąc sprowokowanym do ZOBACZENIA, a następnie wybrania Istnienia nad Nieistnienie, aby dzięki pętli sprzężenia zwrotnego wypracować wzrastanie Woli czy też zestrojenia się z Bytem. Poszukiwacz podążający tą ścieżką nie może owych przymiotów uznać za swoje. Powinien raczej myśleć o sobie jako miejscu, gdzie Bóg manifestuje ontologiczne przymioty.
Ludziom wydaje się, że wierzą w Boga, podczas gdy w rzeczywistości obiekt ich wiary zawsze przyjmuje formę zbiornika. Stare przysłowie mówi, że woda przybiera kolor naczynia. Głębszą tego implikacją jest stan nierównowagi, w jaki popada człowiek, gdy jego świadome wierzenia nie są w zgodzie z jego niezmienną naturą. Inaczej mówiąc, komuś , kogo immanentna natura skierowana jest ku Bytowi, towarzyszyć będzie brak równowagi, wewnętrzna walka a nawet choroba, jeżeli będzie on usiłował obrać obce mu przymioty. Pod tym względem wnikliwa obserwacja stanu fizycznego - a nawet fizycznego środowiska - może służyć za wskaźnik, czy zestraja się całokształt jego bycia.
Tak więc, różne ścieżki mogą rożnym ludziom przynosić różne skutki, w zależności od ich wrodzonej niezmiennej natury. Ci, których niezmienna natura skierowana jest ku Istnieniu, podążają ścieżką wykształcenia umiejętności WIDZENIA i zdolności podjęcia decyzji zestrojenia się z nieskończonym potencjałem kreacji, a tym samym stania się przewodzącym kanałem dla Istnienia, kiedy BÓG zechce się przez nich objawić. Nie tylko są świadomi iluzji ograniczeń, ale i świadomie CZYNIĄ - wykorzystują tę wiedzę, by wygenerować energię oraz światło.
Ludzie, których wrodzona natura wiedzie ku Nieistnieniu, kroczą drogą ograniczania Nieskończonego Bytu, ponieważ w swojej ignorancji i subiektywizmie zakładają, że wiedzą lepiej od Boga, jak nażałoby poprawić Stworzenie. Modlą się o zmianę, odprawiają rytuały, intonują mantry i powtarzają niekończące się wizualizacje "form okultystyczno-magicznych", które mają "zmienić" rzeczywistość. Bombardują innych "miłością i światłem" (rzecz jasna, w ich subiektywnym rozumieniu tych słów) i próbują naprawić świat, projektując swój subiektywny obraz rzeczywistości na nieskończoną mądrość Stworzenia. Takie "ukierunkowywanie energii świadomości" obejmuje nawet założenie, że wystarczy wiedzieć, że wszelkie podziały są jedynie iluzją, a ich "Wstąpienie" stanie się faktem, co jest najbardziej podstępnym kłamstwem ze wszystkich.
Każde przyjęcie określonego nastawienia "zawiązuje węzeł" w sercu wyznawcy i osadza go na ścieżce, na końcu której znajduje się obiekt jego wiary. Wszystkie wierzenia mają jedną cechę wspólną: Bóg, taki czy inny, jest ostatecznym celem ich wędrówki. Natomiast różnią się między sobą tym, że każde wiedzie do innego Imienia Boga (czy też innego Centrum Myślowego). Nawet materialistyczny sceptycyzm jest jakąś "wiarą" i w konsekwencji prowadzi do "umaterializowania" świadomości. Co jest znacznie trudniej dostrzec to fakt, że mnogie namieszane "duchowe" ścieżki, które przekręcają i wypaczają koncepcje Bytu, aby sprowadzić poszukiwacza na drogę Niebytu.
Wróćmy do koncepcji człowieka jako jednostki przetwarzającej o możliwości "soczewkowania". Wygląda na to, że proces Wstąpienia rozpoczyna się od dostrojenia soczewek. Jeżeli ktoś zdecyduje się tak "ustawić pokrętło", by widzieć pełen zakres Centrów Myślowych wywierających wpływ na kreację, będzie mógł zacząć wybierać te, które wzmagają i ożywiają Kreację i Byt - Centra Myślowe Przebudzonej Świadomości - w ten sposob utworzona zostanie pętla sprzężenia zwrotnego, która wyselekcjonuje tę prawdopodobną przyszłość.
Człowiek może, przy użyciu dużego wysiłku, poszerzać swoje "pole widzenia" w kierunku coraz większej obiektywności. Wraz z poszerzaniem i pogłębianiem pola widzenia, wzrasta świadomość zjawisk emanujących z Centrów Myślowych. Kiedy przedmiotem skupienia stają się centra myślowe, wzmag się zdolność rozróżniania, czy wrażenia pochodzą od Centrów Myślowych bytu, czy od Centrów Myślowych niebytu. Na tym etapie człowiek potrafi w większym stopniu "ukształtowywać" swe emocje oraz kierować swymi działaniami tak, żeby stać się sprawnym przekaźnikiem kosmicznych energii Bytu do naszej rzeczywistości. Na tym polega pożytkowanie wiedzy, które generuje energię, a ta z kolei generuje światło.
Wraz z biegiem tego procesu, kiedy pomiędzy kosmicznym obserwatorem a przekazywaniem czy działaniami danej istoty uaktywni się sprzężenie zwrotne, jednostka organiczna, czy też -jak można by powiedzieć - organ przekaźnikowy, wzmacnia się, a obustronna wymiana między nimi przyspiesza i nasila się. Taki organ przekażnikowy zaczyna wówczas funkcjonować jako "radiolatarnia" dla wyższych poziomów energii wybranego Centrum Myślowego - czyli danego "obserwatora z przyszłości" albo "oka" będącego stwórcą.
W trakcie ewolucji takiego sprzężenia zwrotnego człowiek - jako kanał kreacji, naczynie - staje się aktywnym uczestnikiem tworzenia swojej własnej PRZYSZŁOŚCI w akcie podjęcia decyzji, jaką platformę obserwacji oraz jaki jej zakres uznać za "prawdziwe" - obiektywne czy subiektywne. Ponadto, gdy energia takiego człowieka ulegnie zmianie i wzmocnieniu przez przepływający przez niego "strumień kosmicznej energii"- podczas gdy on dostrzega coraz więcej twórczych przejawów Nieskończonego potencjału i świadomie decyduje, z którymi się zestroić - staje się on kolinearny z tymi pozostałymi przejawami Bytu, czyli innymi jednostkami organicznymi, które, mimo ewentualnych różnic zewnętrznych, są podobnie świadome Nieskończonego Potencjału. Tym samym może on z nimi współoddziaływać, tak że jeszcze bardziej rozszerza i przełącza energię przekazywania.
To z kolei może prowadzić do wykładniczego [gwałtownego] wzmacniania przesyłanych energii Bytu, czegu następstwem może być całkowita zmiana fizycznej natury danej jednostki organicznej. Podobnie jak rura wodociągowa robi się mokra od płynącej przez nią wody, tak i człowiek, który rozpoczął proces zestrajania się z Bytem, nasiąka wyższymi energiami manifestującymi się przez niego. Proces ten prowadzi do przenikania organicznej natury naczynia, co umożliwia jego transformację, w której "śpiąca materia" danej istoty zostaje "przebudzona" i zamiast być ciężarem i przeszkodą dla duszy, czyni ją pełnym uczestnikiem Bytu. Wówczas energia organicznego nośnika zostaje udostępniona zgodnie ze słynnym wzorem Einsteina, co może dostarczyć pewnych wskazówek co do potencjału takiej istoty.
Jak Czytelnik zdążył zauważyć, nauczania niezliczonych obecnie new age'owych guru propagują ideę, że posługując się naszą wolą i głosem, które istnieją "tu, na dole", możemy wywrzeć nacisk na "świat u góry", by się zmienił, ażeby w ten sposób zmienić rzeczywistość "tu na dole". Mówią nam, jak to możemy zmienić swoje życie i myślenie, wprowadzić umysł w stan harmonii albo pomóc "otworzyć się sercu", w wyniku czego osiągniemy "harmonię i równowagę", co z kolei "otworzy okno w naszym umyśle, sercu, duchu", i tak dalej. Podobno wystarczy przyjąć punkt widzenia Boga, że "wszystko jest jednią i miłością". Podaje się (po części słusznie, jako że dobra dezinformacja lubi otulać się kawałkami prawdy), że "bez Boskiej Jedności wewnątrz nas okno inspiracji nie będzie dostępne". Czego jednak NIE usłyszymy, to że dotarcie do Boskiej Jedności Bytu wymaga pełnej świadomości [istnienia] Bytu i Niebytu, co można osiągnąć jedynie poprzez uwolnienie się spod kontroli Niebytu. Owa kontrola jest wprawdzie częścią Bytu, ale usiłuje go pogrążyć się w paradoksalnym śnie o "Unifikacji", którego początkiem zwykle jest uwierzenie w kłamstwo, że aby "wiedza ochraniała" wystarczy ją mieć.
Istotnie, wiele "technik" sprzedawanych w ładnych opakowaniach pod nazwą "zestaw do wniebowstąpienia" wytwarza jedynie BARDZO przyjemne, acz tymczasowe zmiany chemiczne, podobnie jak pyszny posiłek zaspokaja na jakiś czas głód. Cóż to za świetne uczucie! Jednak podobnie jak z jedzeniem, gdy tylko stek i sałatka zostaną strawione i po kilku godzinach wydalone, i potrzeba kolejnego steku i sałatki, by znów napełnić żołądek, tak i te praktyki nadają się tylko do utrwalenia "łańcucha pokarmowego". Trzymając się tej analogii, niewiele "treści" z tych praktyk "pozostaje" w człowieku na stałe.
Potrzeba trochę czasu, by poszukiwacz uświadomił sobie, że techniki łagodzące stres czy tworzące "pozytywne uczucia" w żaden istotny sposób nie wpływają na jego życie ani na jego "wibracje". Nadal poznaje go pies sąsiadów, na jego skroni pojawia się kolejny siwy włos i jak wszystkim innym wciąż zdarza mu się chorować. Także tutaj problem tkwi w próbie wprowadzenia w życie idei typu "dół wpływa na górę", co powoduje trwanie w stanie "wymieszania" albo gorzej, dalsze pogrążanie się na drodze niebytu.
Powinnam tu coś uściślić. Dla tych, których niezmienną naturą jest Niebyt, takie podejście jest jak najbardziej naturalne i słuszne i będą się mieli świetnie, podążająjąc ścieżką niebytu. Lecz dla tych niezliczonych poszukiwaczy, których niezmienna natura wiedzie ku Bytowi, stanowi to śmiertelną pułapkę - grawitacyjny efekt Myślowego Centrum Niebytu. Ściąganie całej Kreacji w Niebyt odbije się na nich w taki sposób, że załamią się ich relacje międzyludzkie i zdrowie. Ludzie żyjący z uczuciem, jakby mieli "dziurę w sercu" to ci, którzy nie są zsynchronizowani ze swoją niezmienną naturą.
Naturalny zakres widzenia istoty, będącej jedynie jednostką organiczną, czyli niepołączonej ze swoim wyższym "ja", ograniczony jest do materialnej bądź mechanicznej interpretacji wszelkich zjawisk. Wpływy Centrum Myślowego Niebytu - źródła materii - nasilały się poprzez manifestację miliardów takich jednostek w konkretnym punkcie czasu: w teraźniejszości.
Centrum Myślowe niebytu ma specyficzną naturę - kurczliwy subiektywizm - posługuje się mianowicie siłą podobną przyciąganiu "grawitacyjnemu" - pragnieniem wchłaniania i asymilowania należącej do duszy energii Bytu, w celu zasilania swojej kurczliwej natury. Nawet jeśli z zasady zakłada pełny zakres świadomości, potrafi postrzegać Byt jedynie jako zdrajcę własnej potrzeby nieistnienia. Kończy się na tym, że jednostka, która może nawet mówić o powszechnej iluzji, poprzez swoje działania - czy raczej ich brak - zdradza swój prawdziwy niezmienny stan bycia. Ze względu na swoją immanentną naturę, Niebyt podejmuje potężne wysiłki, by zniszczyć i pozbyć się Bytu oraz Kreacji - jednocześnie nie będąc w stanie zyskać świadomości tego, że swoje istnienie zawdzięcza właśnie DZIAŁANIU Bytu i Kreacji!
Potężny wysiłek Centrum Myślowego niebytu, zmierzający do pochłonięcia całego stworzenia, napędzany własnym kurczliwym subiektywizmem, stwarza pewne problemy, zarówno sobie samemu, jak i Bytowi. Skoro fundamentem niebytu jest KŁAMSTWO - innymi słowy, stan absolutnego niebytu, na rzecz którego Centrum to działa, jest paradoksalną niemożliwością - a fundamentem Bytu jest obiektywny fakt, że Istnienie zwyczajnie JEST poprzez DZIAŁANIE - czy też pożytkowanie wiedzy, generujące światło - pomiędzy kłamstwem a prawdą występuje zasadniczy konflikt. Centrum Myślowe niebytu wmawia sobie największe możliwe kłamstwo - a mianowicie, że nie istnieje - i w tym w złudnym przeświadczeniu zapada w sen. Widzimy więc, że naturą subiektywizmu są kłamstwa. Kłamstwa, jak też wiara w nie - niezależnie od tego, czy ich wyznawcy są świadomi tego, że wierzą w kłamstwa, czy też nie - dzielą tę samą esencję: subiektywizm oraz nieistnienie.
Centrum Myślowe niebytu - wyrażając się w formie materii - niejako "odciśnięte" przez Kreatywną świadomość w DZIAŁANIU, które częściowo je przebudza i wciąga w kreację świata organicznego - owija się wokół tej przebudzonej świadomości. Jego nieodłączna natura roszczenia do nieistnienia oddziałuje na świadomość "grawitacyjnie", deformując i wypaczając ją w różne stopnie subiektywizmu. Dzięki temu oddziaływaniu energii wszechmożliwości, przefiltrowanemu przez subiektywizm materii, powstają miriady manifestacji materialnego wszechświata.
W świecie Centrum Myślowego niebytu istnieje wiele przejawów - czy sposobów - dążenia do anihilacji - są to owe "Poślednie Imiona Boga". Wszystkie te manifestacje działają drogą przyciągania, by objąć, zatrzymać i zniekształcić świadomość dla własnych celów. W efekcie, powstają twory świadomości o wielkiej sile i głębokiej przebiegłości - coś, co zupełnie przekracza możliwości naszej wyobraźni.
Takie jednostki świadomości używają podstępów, by wchłonąć słabsze jednostki świadomości, tak żeby tym samym nagromadzić więcej kurczącej mocy. Naturalnie, im bardziej "gęsta" jest "konsumowana" jednostka świadomości, tym bardziej jest ona "pożywna". I tak to usiłują one, wykorzystując swoją wyjątkową przebiegłość, ostrożnie i z wielką cierpliwością manipulować upatrzonymi do wchłonięcia jednostkami świadomości. To istne łowy, trwające od wielu tysięcy lat.
Owe byty, nazwijmy je Panami Entropii, z racji swojej powłoki zintensyfikowanego subiektywizmu - będącej przejawem działania Centrum Myślowego niebytu - łączą się ze światem organicznym na płaszczyźnie "geograficznej". Ponieważ pozostają one, by tak to ująć, w bliskim związku z materią, ich kurczący typ świadomości wpływa na wybrany obszar dominacji podobnie jak "chmura", która przesłania cały horyzont, mając miliony nici łączących ją z obszarem znajdującym się pod jej wpływem. To samo dotyczy ciała człowieka. To właśnie dzięki owym eterycznym "włóknom" Panowie Entropii pobierają energię.
Byty te posiadają coś w rodzaju "organów". Tak jak Apostoł Paweł przyrównał grupę ludzi do "ciała Chrystusowego", tak i organy entropicznych władców jawią się jako indywidualne istoty, przy czym ich bezpośrednie połączenie z taką ogromną jednostką świadomości czyni ich bardziej "projekcjami" niż samodzielnymi istotami wyposażonymi w duszę.
Z powodu swej wielkiej żądzy zatrzymania i pochłonięcia energii, Panowie Entropii "skąpią wszystkiego" swoim istotom-organom. Wydają się nie "trwonić" energii na manifestowanie i podtrzymywanie struktur organicznych dla ich organów, przez co fizyczność w świecie organicznym przyjmuje kształt mało skomplikowanych stworzeń. Zamiast wchodzić w relacje z organicznymi strukturami w duchu współpracy i w sposób świadomy, wolą sprawować nad nimi kontrolę. Wykorzystywanie struktur organicznych, podtrzymanie istnienia których wymaga minimalnego wysiłku, oszczędza energię. W tym celu, energię dla swoich jednostek organicznych czerpią z banku archetypowych form królestwa zwierząt. Taka energia jest łatwiej dostępna i ma niższą częstotliwość, dzięki czemu jest bardziej podatna na kontrolę.
To prawdopodobnie stanowi powód, dla którego, z punktu widzenia istot ze świata trójwymiarowej samoświadomości - trzeciej gęstości - [Panowie Entropii] wyglądają dość przerażająco. Gadzi typ wyglądu wydaje się być najbardziej energooszczędny. Nie zapominajmy, że świadomość jest po prostu "odczytywaniem fal".
Z racji kurczliwej natury tej hierarchii oraz pochłaniania przez nią energii, istotom-organom znajdującym się pod kontrolą Panów Entropii niezwykle trudno jest swobodnie funkcjonować w naszej rzeczywistości przez jakiś okres czasu. Kiedy już wkroczą do naszego świata, przyjmując formę organiczną trzeciej gęstości, znajdują się w niekorzystnej dla siebie sytuacji. Zostają tymczasowo odłączone od źródła energii, co je osłabia, a dodatkowo cierpią jeszcze jedną niedogodność. Otóż, ponieważ nie są wewnętrznie połączone z rozszerzającą się, twórczą pętlą sprzężenia zwrotnego Twórczego Bytu, ich entropiczny władca stale je drenuje, jakby przyciągając je grawitacyjnie, w wyniku czego stają się słabsze nawet od naturalnych mieszkańców tego świata. Tacy właśnie są ci, zwani obcymi i "facetami w czerni". Ta utrata zasobów energii sprawia, że ich wygląd jest tak często zniekształcany przez zakłócenia. Skoro nie ma kreatywności, nie ma również możliwości ściągnięcia takiej intruzji do naszego świata z przekonująca skutecznością.
Dlatego też generalnie starają się one unikać bezpośrednich interakcji w świecie organicznym i wolą korzystać z innych metod tropienia i podbijania słabszych jednostek dla "nakarmienia" Centrum Myślowego nieistnienia. W tym celu Panowie Entropii usiłują ustanowić oraz utrzymywać "drenowanie twórczej energii" w obrębie świata trzeciej gęstości, przebiegle zmieniając tę gęstość - materialne interpretacje świata zjawisk.
W skrócie, takie byty, zajmujące ogromną przestrzeń geograficzną, aktywnie działają na obszarze swych wpływów starając się odciągnąć i zniechęcić te wszystkie istoty organiczne, które mają choćby znikome połączenie z kreatywną energią - ich wyższym "ja" - od podejmowania jakichkolwiek prób zrozumienia, które mogłyby doprowadzić do utworzenia pętli sprzężenia zwrotnego - wzajemniej komunikacji - z Centrami Myślowymi Bytu/Kreacji.
Jak zauważyliśmy, natura takich bytów, a także dynamika ich egzystencji, wymaga wkładu potężnej ilości energii, aby mogły kierować swoimi organicznymi obrazami na płaszczyźnie fizycznej i "kontrolować" je. Jest to możliwe na poziomie władcy/podjednostek Centrum Myślowego niebytu, dzięki ekstensywnej asymilacji innych jednostek świadomości, a najbardziej dzięki swojemu "geograficznemu" charakterowi, który umożliwia mu "podłączenie się" do tysięcy, jeśli nie milionów, istot organicznych świata organicznego. Tak w praktyce wygląda "Program Matriksa".
Połączenie to jest możliwe dzięki wspomnianej już immanentnej naturze jednostek organicznych, która powoduje ograniczenie postrzegania do świata organicznego. Inaczej mówiąc, mechaniczne i materialne pętle sprzężenia zwrotnego pomiędzy istotami organicznymi a podjednostkami Niebytu zdecydowanie łatwiej powstają drogą swego rodzaju "grawitacyjnego" przyciągania, jakie te podjednostki wywierają na naturalne skłonności bytów organicznych.
Tak powstają pętle "sprzężenia zwrotnego". Jednostka organiczna, "zainfekowana" materialnym czy mechanicznym zakresem percepcji, jak to opisano powyżej, staje się podległa woli danego Centrum Myślowego, co generuje u niej takież zachowania. Jako że każda podjednostka Centrum Myślowego niebytu potrafi podłączyć się do milionów istot organicznych w trzeciej gęstości, wszystkie te istoty, razem lub pojedynczo, mogą zostać aktywowane do zaspokajania żądz Panów Entropii - "większej" podjednostki Centrum Myślowego Niebytu.
Gurdżijew i Murawiew
Machiavelli zauważył, że religia, z jej naukami o wierze, nadziei, dobroci, miłości, skromności i cierpliwym znoszeniu cierpienia, czyni człowieka słabym i sprawia, że nie dba on o sprawy ziemskie ani o politykę, w związku z czym władza polityczna trafia w ręce ludzi niegodziwych, na których powyższe ideały nie robią wrażenia. Najlepszym podstępem jest przekonanie ludzi, że "życie pozagrobowe" to jedyna rzecz warta rozmyślania, i właśnie w takim celu sformułowano zasady chrześcijaństwa. W tym samym celu skonstruowane zostały liczne zasady New Age i "sformułowania" mające wyrażać prawdę o Wstąpieniu. Wszystko, czego nam potrzeba, to trwać w wierze - albo medytować i zdobywać wiedzę i świadomość - co pomoże nam kochać wszystkich i wszystko. Natomiast słowem nie wspomina się o zmaganiach dnia codziennego czy konieczności działania.
Wyrażę to po raz kolejny: gdyby Wiedza o PRAWDZIWYM procesie Wstąpienia nie była tak bardzo niebezpieczna dla planów Kontrolerów naszego świata - Matriksa - nie musieliby się tak trudzić z jej ukrywaniem. Kiedy w końcu połączymy ten fakt z faktem, że nasza ziemska elita rządząca działa zgodnie z instrukcjami Kontrolerów, zaczniemy rozumieć, że ten dramat dziejący się na scenie politycznej jest cieniem wyższych machinacji. Prowadzi nas to stwierdzenia, że operacje COINTELPRO wewnątrz ruchów New Age i Human Potential były tak naprawdę "pierwszym aktem".
W oparciu o badania i obserwacje widać wyraźnie, że ludzkość właśnie znalazła się na historycznym rozdrożu. Dotarliśmy do kresu trwającej dwa tysiące lat historii nietolerancji, okrucieństwa i głupoty, które objawiają się obecnym zbiorowym szaleństwem na całym świecie. Ludzkość - jako całość - zbliża się do stanu Duchowego Bankructwa, czy inaczej, swojej "śmierci". I bynajmniej nie jest to pozbawione sensu. Wszyscy ci, którzy znają prawa elektryczności, zrozumieją, gdy powiem, że obecny stan świata jest częścią naturalnego procesu i prowadzi do powstania Kontaktowej Różnicy Potencjałów, wystarczającej dla napływu energii Kosmicznego Światła. Jednak, podobnie jak w przypadku pojedynczej istoty, gdy ten punkt zostaje osiągnięty - kiedy wybija ta najczarniejsza Godzina Duszy - pojawia się wyraźna możliwość "wyboru": dusza może wybrać drogę "w górę" albo "w dół". Ażeby ów zbliżający się napływ energii mógł zadziałać w pozytywny sposób, żeby mógł stworzyć nową rzeczywistość Wolnej Woli i Równowagi, musi istnieć odpowiedni punkt styku, który umożliwi przewodzenie energii. Muszą istnieć ludzkie "mikro-chipy" albo "obwody" zdolne podtrzymać tę energię, w przeciwnym bowiem razie ludzkość przepadnie. Oznacza to, że jedynie dzięki rozwojowi ludzi określonego typu - tych z odpowiednim "uzwojeniem", że tak powiem - możliwe będzie przygotowanie świata na spotkanie z energiami Rozdroży.
Jedynym Punktem Zwrotnym w naszych dziejach, który można przyrównać do obecnego przełomu, jest czas "Wielkiego Potopu". I tak, dochodzimy do wniosku, że poszukiwanie Świętego Graala oraz alchemiczna praca nad wytworzeniem kamienia filozoficznego obejmuje TAKŻE "budowanie arki", która zabierze nas do Nowego Świata.
W związku z coraz "gorętszą atmosferą", jaka zaczyna panować na naszej planecie, otrzymujemy masę korespondencji z pytaniem "co mam robić?". Odżywa wiele dawnych lęków, przejawiając się myślach o "wyrwaniu korzeni" i bliższej czy dalszej przeprowadzce, mającej uchronić przed śmiercią, albo poszukaniem odpowiedniego nauczyciela "technik umożliwiających wstąpienie" czy sposobów "naprawy planety", dzięki którym wszyscy "przez to przebrniemy", ewentualnie możemy się wszyscy cieplutko opatulić i po kłopocie.
Czytelnik obeznany z materiałem zamieszczonym na naszej stronie internetowej z pewnością doszedł z nami do wniosku, że "nic nie jest i nigdy nie było takie, na jakie wygląda", co odnosi się również do wszelkich religii i "metod wstąpienia", głoszonych na przestrzeni wieków.
Jednak brakuje tu jasno określonej DROGI, która prowadziłaby poszukiwacza w jego wyprawie po osobiste "zbawienie", jakkolwiek by je zdefiniował. Starałam się ukazać DROGĘ w książkach z serii "Fala" (The Wave) i Adventures with the Cassiopaeans, dzieląc się własnymi doświadczeniami oraz wiedzą, jaką udało mi się zdobyć w trakcie licznych badań. Jednak niektórzy czytelnicy z niechęcią patrzą na materiał, który odsłania kłamstwa i oszustwa tego świata, chcąc w zamian przeczytać coś podnoszącego na duchu. Nie dociera do nich, że aby zostać podniesionym na duchu, trzeba najpierw wydostać się z ruchomych piasków, w których się grzęznie. Żyjemy w świecie kłamstw - rządzonym przez oszustwo i kradzież - w którym ludzie kłamią, bo nie są w stanie postępować inaczej. A dzieje się tak z powodu braku Drogi.
W rezultacie naszych własnych badań i poszukiwania odpowiedzi, uporczywego sprawdzania i testowania źródeł i materiałów, powoli zyskaliśmy wiedzę, czego NIE należy robić. Jednak, powtórzę, ciągle brakuje nam wiedzy o tym, co ROBIĆ.
Kasjopeanie wskazali na określone ścieżki, którymi należy podążać w [naszych] badaniach, ale jak zawsze, jesteśmy w gruncie rzeczy zdani na siebie, jeśli chodzi o zdobywanie wiedzy i robienie z niej użytku - i nie bez powodu. Nikt nie stanie się sobą w przyszłości, unikając działania, które uczyni przyszłość taką jaką jest. Można przyspieszyć albo usprawnić ten proces, jednak nie należy liczyć, że zostanie nam podany na tacy. Gdyby tak się stało, pominęłoby się wiele niezbędnych kroków, takich jak - być może - nawiązywanie kontaktów i połączeń "kształtujących przyszłość".
Wśród rezultatów poszukiwań w ramach naszego eksperymentu znalazły się nauki, które nie tylko pokrywają się z kasjopeańskimi przekazami, ale też rozwijają je do takiego stopnia, że nie można uznać tego za przypadek. Chodzi tu o pracę rosyjskiego banity, Borysa Murawiewa, przedstawioną w trzyczęścowym studium z komentarzami, zatytułowaną "Gnoza". Niewiele wiadomo o jej genezie, za to krąży na jej temat wiele dezinformacji, dlatego też zajmiemy się tą kwestią na samym początku.
Tak się złożyło, że w trakcie naszych badań nad Borysem M. odkryliśmy, że padł on ofiarą ostrej krytyki ze strony Williama Patricka Pattersona w książce Talking With the Left Hand, w której Patterson oskarżył Murawiewa o "kradzież" idei od Gurdżijewa. Patterson jest autorem czterech wysoko cenionych książek o rozwoju duchowym i jest długoletnim uczniem Johna Pentlanda, człowieka, którego Gurdżijew wybrał do przewodzenia ruchowi Gurdjieff Work w Ameryce, a także jest wydawcą Gurdjieff JournalC, jedynego międzynarodowego kwartalnika poświęconego odkrywaniu "starożytnych nauk Czwartej Drogi, ujawnionych i opracowanych przez G.I. Gurdżijewa".
Na wypadek, gdyby Czytelnik nie był zaznajomiony z postacią Gurdżijewa, przybliżę nieco jego historię. Począwszy od jego pierwszych wykładów w Moskwie i St. Petersburgu w 1912 roku, Georgij Iwanowicz Gurdżijew zwracał na siebie uwagę okultystów i wielu zachodnich arystokratów. Jego nauki (często określane jako "Praca Gurdżijewa" albo "Czwarta Droga") stały się szeroko znane dzięki pracom i wykładom jego ucznia, słynnego rosyjskiego matematyka i dziennikarza, Piotra D. Uspieńskiego, a następnie były upowszechniane przez Alfreda Orage'a, Johna G. Bennetta, Rodneya Collinsa oraz dra Maurice'a Nicolla.
Sam Gurdżijew przyznawał, że korzystał ze "skradzionych" nauczań pochodzących od różnych grup, jakie napotkał w trakcie swoich podróży po świecie (na przykład: Jezydzi, rosyjski Kościół prawosławny, a także sufickie sekty "Bektaszi" i "Nakszbandi" z rejonu Hindukuszu i Pamiru). Wnikliwa analiza pracy Gurdżijewa ukazuje, że wyraźnie eksperymentował on z własnymi pomysłami na takie połączenie fragmentów nauczań, by stworzyć system, który umożliwi ludziom pokonanie wrodzonych "ułomności poznawczych", pomoże im stać się bardziej świadomymi i obudzi "Obiektywne Sumienie" Wyższego Ja.
Wydaje się, że w pewnym momencie Gurdżijew zdał sobie sprawę z niemożliwości wykonania podjętego przez siebie zadania, jako że niemal wszyscy jego uczniowie "słyszeli" tylko to, co chcieli usłyszeć. Zamknął swoją szkołę i skupił się na przełożeniu swoich poglądów na alegorie w książce Opowieści Belzebuba dla jego wnuka (1950), w której zawarł również i rozwinął dodatkowe ezoteryczne motywy, jakie włączył w swój system.
Wiele koncepcji Gurdżijewa odbiło się szerokim echem w naszej kulturze z racji tego, że część adeptów stanowili ludzie znani i bogaci, którzy mieli sposobność upowszechnienia tych idei wśród klas wyższych. Po śmierci Gurdżijewa w 1949 roku jego dziedzictwo rozproszyło się wśród wielu osób, a znaczna część jego pracy była fragmentarycznie przekazywana licznym stowarzyszeniom, podobnym do świeckich grup wyznaniowych. Jednym z największych niepowodzeń, jakie spotkały pracę Gurdżijewa, której czystym zamiarem była pomoc ludzkości, stało się wykształcenie kultu jednostki oraz identyfikacji z Gurdżijewem kosztem zatarcia jego nauk. Sam Gurdżijew pod koniec życia przeczuwał prawdopodobnie nadejście takiego stanu rzeczy.
Grupy-odłamy, wywodzące się z nauk Gurdżijewa, znane są ze stosowania wszelkich możliwych metod przeprogramowywania członków, takich jak izolacja, wyłączność grupowego myślenia, autorytarne struktury przywództwa oraz inne psychologiczne działania, mające odsłonić albo złamać indywidualne ego. Jednak zdecydowanie wygląda na to, że jeśli chodzi o nauki Gurdżijewa, żadna z grup nie może przypisać sobie posiadania całej wiedzy, bowiem Gurdżijew nader starannie wybierał, komu przekaże jaki jej fragment, i nawet ci, którzy byli najbliżej niego, zwyczajnie nie zrozumieli poprawnie tego, co chciał im przekazać. Wiemy o tym z jego uwag, jakie poczynił pod koniec swojego życia. Murawiew tak to komentuje:
Wszyscy zainteresowani ezoteryką czytali zapewne pośmiertnie wydaną książkę P.D. Uspieńskiego, zatytułowaną Fragmenty Nieznanego Nauczania. Poglądy zawarte w tej książce przedstawił Uspieńskiemu Georgij Gurdżijew. Gurdżijew wskazuje podstawę swojego nauczania: "na pożytek tym, którzy już wiedzą, powiem, że jest to, nazwijmy, ezoteryczne chrześcijaństwo".
Książka Uspieńskiego - na co trafnie wskazuje tytuł - zawiera jedynie fragmenty tradycji, która, aż do niedawna, była przekazywana jedynie ustnie. I tylko badanie pełnej tradycji umożliwia dostąpienie objawienia. System ujawniony we fragmentach w książce Uspieńskiego oraz pracy Gurdżijewa wywodzi się z objawień przekazanych przez Wielkie Bractwo Ezoteryczne, do którego nawiązywał Apostoł Paweł w liście do Rzymian:
Wiemy, że wszystko współpracuje w pomnażaniu dobra z tymi, którzy miłują Boga. Oni - według postanowienia Bożego - są wezwani. Bóg bowiem tych, których przed wiekami poznał, tych też wyznaczył, by byli ukształtowani na obraz Jego Syna - aby On był pierworodnym pośród WIELU braci. A których wyznaczył, tych także powołał. Których zaś powołał, tych też obdarzył sprawiedliwością. A których obdarzył sprawiedliwością, tych także opromienił chwałą. Cóż więc na to wszystko powiemy? Jeśli sam Bóg stoi za nami, to któż przeciwko nam? [8:28-31]
Borys Murawiew stawia takie pytanie: Jakie powinno być podejście uczniów do "zjawiska, jakim był Gurdżijew" i do "Fragmentów" Uspieńskiego?
Uważny Czytelnik łatwo sam znajdzie odpowiedź w tejże książce: pierwszym krokiem jest oddzielenie przekazu od osoby przekazującej i szukanie właściwego przekazu, ukrytego pod widocznymi informacjami. Tak wygląda sposób na odkrycie i wyeliminowanie błędu [polegającego na dosłownym odczytywaniu treści]. Robin Amis, wydawca angielskiego przekładu pracy Murawiewa, stwierdza:
Pewien mit szeroko znany w krajach Orientu opowiada o rasie "królewskich łabędzi". Głosi on, że gdy podamy takiemu łabędziowi wodę zmieszaną z mlekiem, ten oddzieli mleko i je wypije, zostawiając wodę. Tak właśnie powinno wyglądać podejście ucznia.
Dokładnie to samo powiedział Święty Grzegorz Palamas w pierwszej ze swoich Triad: "Co do tych, którzy nazywają ich czy , i myślą o sobie, że są w stanie zapożyczyć ich teologiczne terminy, czyż warto o nich w ogóle wspominać? Czy konieczne jest, żebyśmy trzymali się z dala od <światła, które oświetla każdego człowieka przychodzącego na świat> i czekali, aż straszliwe cienie ignorancji oświecą nas, pod pretekstem, że tak samo jak węże są pożyteczne, tak i to jest dla nas pożyteczne? Bowiem mięso węża jest użyteczne dla nas dopiero, kiedy się węża zabije i wypatroszy i użyje rozsądnie jako odtrutki przeciw jego własnemu jadowi. Ci, którzy zabijają węże w ten właśnie sposób, zwracają część tych węży przeciwko im samym [wężom], tak jakby własnym mieczem zabili nowego Goliata, który był uzbrojony, który wystąpił przeciwko nam, który przeklął armię żywego Boga - kogoś kształconego w boskich sprawach przez grzeszników i analfabetów".
Faktem jest, że Gurdżijew, usiłując eksperymentować z budzeniem ludzkości, stanął wobec ogromnych trudności. Jak zauważono powyżej, była to "Mission Impossible". Jednakże jemu i jego kontynuatorom udało się wyciąć szlak przez dżunglę kłamstw i dezinformacji. Nie znaczy to, że jego kontynuatorzy winni utrzymywać, że ta przecinka jest wszystkim, co istnieje, i nie ma niczego więcej. Przeciwnie, logiczne jest poszerzanie tego szlaku, przejście przez bramę, która pojawia się na jego końcu, i odkrycie, co leży po jej drugiej stronie. Uczeń Murawiewa pyta:
Dlaczego Gurdżijew nie wyjawił źródeł swojej wiedzy? Dlaczego wszystko to zbywał milczeniem, poza nielicznymi wyjątkami, jak spotkanie z Murawiewem w Cafe de la Paix: "Odkryłem, że twój system oparty jest na doktrynie chrześcijaństwa. Co powiesz na ten temat? [spytał Murawiew Gurdżijewa] - "Tto są podstawy - odpowiedział Gurdżijew. - Lecz oni tego nie rozumieją!" [A response to William Patrick Patterson's criticism in his book "Talking with the Left Hand" autorstwa ucznia Borysa Murawiewa, przetłumaczona z francuskiego na angielski przez Theodore J. Nottinghama]
Na pierwszych stronach swojej książki, Struggle of the Magicians (Pojedynek magów), Patterson umieścił takie oto cytaty:
Mag jest najwyższym szczeblem na drodze człowieka do Boga - G.I. Gurdżijew
Toast na cześć Gurdżijewa: Bóg daje ci siłę i męstwo, byś mógł wytrzymać swoją wyniosłą samotność - Rachmilewicz
Gurdżijew jest niczym chodzący Bóg - Bóg planetarny albo nawet słoneczny - A.R. Orage
W odpowiedzi na te idee, oczywiście drogie sercu licznych zwolenników Gurdżijewa, w tym Pattersonowi, pozwólcie mi tylko wskazać, że Gurdżijew nie dokonał jednak transmutacji. Umarł jak każdy inny człowiek.
Biorąc pod uwagę panujące przekonanie, że kilku innych "poszukiwaczy" jakoby dokonało przejścia nie spotykając śmierci -wśród nich Flamel i Fulcanelli - moglibyśmy pomyśleć, że praca Gurdżijewa powinna nas interesować jedynie w tym zakresie, w jakim objaśnia pracę uznanych Mistrzów. I prawdę powiedziawszy, Murawiew oferuje wiele wskazówek, które faktycznie wnoszą znaczący wkład w treści alchemicznej/hermetycznej wiedzy.
Praca Murawiewa jest niezwykła w swej przejrzystości, a także z tego względu, iż dopełnia przesłanie Gurdżijewa, wyjaśniając rzeczy, których on nigdy nie wytłumaczył, a jeśli nawet, to albo nikt tego nie zrozumiał, albo trzymano to w tajemnicy, by móc przekazywać małymi porcjami tym, którzy na to zasłużą (albo będą mieć wystarczającą ilość pieniędzy, by za to zapłacić).
Chciałabym tutaj zauważyć, że praca Murawiewa tworzy niezaprzeczalny pomost między nauczaniami Gurdżijewa, Ibn al-'Arabiego, Carlosa Castanedy, tym, co przypuszczalnie było ezoterycznym chrześcijaństwem, hermetyzmu/alchemii oraz przekazami Kasjopean. Należy pamiętać, że Kasjopeanie - czyli my w przyszłości - jak najbardziej potwierdzali istnienie oraz dzieło człowieka, który dał początek legendzie o Jezusie - aczkolwiek powiedzieli jednocześnie, że biblijny przekaz, uważany za historyczny, jest mitem - i to tu [w legendzie o Jezusie] odnajdujemy zbiór nauk, które leżą u podstaw tego poglądu [zawartego w pracy Murawiewa], wraz z uzupełniającymi informacjami, wyjaśniającymi wiele wskazówek podanych przez Kasjopean.
To prowadzi nas ponownie do pytania, co możemy ZROBIĆ dzisiaj, w czasach, które z każdą minutą stają się coraz bardziej przerażające. Kiedy sama byłam na tym etapie, pytając, gdzie powinniśmy działać i co robić, zupełnie zaskoczyła mnie odpowiedź K[asjopean], że całe to bieganie w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca jest po prostu "myśleniem trzeciogęstościowym" i że jedyne, co się liczy, to:
"Kim jesteś i co widzisz."
Widzenie = wnikliwość. A to, co widzisz, w połączeniu z tym, kim jesteś, determinuje twoje DZIAŁANIE. Prowadzi to nas do następnego ważnego punktu:
K: Strzeżcie się dezinformacji. Odwraca ona waszą uwagę od rzeczywistości, pozostawiając was otwartymi na zawładnięcie i podbicie, a może nawet i zgładzenie. Dezinformacja przychodzi ze zdawałoby się wiarygodnych źródeł. To niezmiernie ważne, żebyście nie gromadzili fałszywej wiedzy, jest ona bowiem bardziej szkodliwa niż brak wiedzy w ogóle. Pamiętajcie, wiedza ochrania, ignorancja naraża. [...] Pamiętajcie, dezinformacja jest bardzo skuteczna, kiedy jej dostarczycielami są doskonale wyszkolone źródła, ponieważ wykorzystują hipnotyczne i nadwymiarowe techniki, skutkiem czego powodują elektryczne anomalie skłaniające do poddania się sugestii, powodując pojawienie się i dostrzeżenie potwierdzenia.
W dalszej części będę obficie cytowała z książek Murawiewa, łącznie ze wstępami, często wstawiając "współczesne terminy" albo terminy, które uczynią cytaty bardziej zrozumiałymi dla tych, którzy nie zagłębiali się w tego typu studia. Mam nadzieję, że ten skrót zainspiruje Czytelników do przeczytania prac Gurdżijewa, Uspieńskiego i Murawiewa. Robin Amis dostarcza nam nieco podstawowych informacji o Tradycji:
Trylogia Borysa Murawiewa - "Gnoza" - jest próbą odnalezienia na nowo i opisania, w terminach zrozumiałych dla współczesnego człowieka, specyficznej Tradycji, podawanej przez stulecia w przerywanej chwilami linii przekazu, która jednak wciąż istnieje we wschodnim kościele prawosławnym. Można by powiedzieć, że tradycja ta jest chrześcijańskim odpowiednikiem jogi, zen i innych wewnętrznych tradycji religii Dalekiego Wschodu - dyscyplin, z których każda istniała jako wyspecjalizowany odłam w obrębie wielkich religii.
Nie jest to system czy wymysł jednego człowieka, ale bierze swój początek w odległej historii chrześcijaństwa, którego korzenie leżą w pewnych wypowiedziach Świętego Pawła, a być może nawet samego Chrystusa. Ich rozwój można prześledzić przede wszystkim poprzez postacie nadające kształt wczesnym kościołom, a to oczywiście wiąże się z doktrynami wyrażonymi w kluczowych tekstach wschodniej duchowości, takich jak Filokalia.
Owe teksty wyraźnie relacjonują ustny przekaz tradycji znanej jako Królewska Droga, która przetrwała po dziś dzień w głównych ośrodkach monastycyzmu w obrządku wschodnim. Nie rości sobie jednak pretensji do bycia dziełem z zakresu prawosławnej teologii ani do reinterpretowania prawosławnej doktryny.
Murawiew przyznaje, że tradycja zachowała się w obrębie kościoła jedynie w szczątkowej formie, że doktryna prawdopodobnie nie przetrwała w całości albo nie była nigdy zebrana w całość. Mnisi na górze Atos potwierdzają istnienie tradycji, ale mówią, że nigdy nie była w pełni spisana na papierze. O znaczeniu pracy Murawiewa stanowi wysiłek, jaki włożył on w zebranie tych rozproszonych informacji i udostępnienie ich w praktycznej formie.
Jakie są źródła wiedzy Murawiewa? Jest oczywiste, że jego tekst składa się z wiedzy wyższego rzędu.
Istnieje kilka sposobów na zweryfikowanie jakiegoś tekstu i dzieło Murawiewa wytrzymuje wszystkie te analizy. Przede wszytskim, dokładnie zgadza się z prawosławną tradycją wyrażoną przez tych, którzy wciąż są w posiadaniu Królewskiej Drogi. Przywołuje na potwierdzenie swojej prawdziwości źródło inspiracji opisane w siódmym liście Platona. Przepowiada, w czym wydaje się początkowo być zwykłą teorią, rzeczywiste wydarzenia w życiu studiujących Gnozę. Wytrzymuje test praktyczny, pozostając wewnętrznie spójne. Kiedy wprowadza idee z innych tradycji, jak choćby pojęcie karmy, robi to w taki sposób, że pojęcia te, właściwie zrozumiane, pozostają spójne z ogólnymi tezami doktryny, i to z precyzją równą precyzji daleko bardziej rozwiniętych nauk zewnętrznych.
Ci, którzy potrafią dostrzec różnicę pomiędzy różnymi poziomami wiedzy, znajdą u Murawiewa niemal niewyczerpaną skarbnicę wiedzy, która prowadzić może do prawdziwej duchowej transformacji. Ale najpierw trzeba popracować nad umiejętnością rozróżniania. Bez tego nie tylko nie będziecie w stanie odróżnić gnozy od jej imitacji, ale nawet praca Murawiewa nie powierzy wam swojej gnozy.
Idea ezoteryki jest często błędnie rozumiana. Wskazówki należy szukać w ewangelii Świętego Jana: "Jam jest szczep winny, wyście latorośle. Kto pozostaje we mnie, a ja w nim, ten wiele owocu przynosi; bo beze mnie nic uczynić nie możecie". (Biblia ks. Wujka)
Słowo przetłumaczone jako "bez", greckie "choris", zdecydowanie oznacza "poza". Można więc wnioskować, że w tamtych czasach istniała wewnętrzna wiedza, oparta na akceptacji tradycyjnej wiedzy - gnozy - i potwierdzona doświadczalnie przez techniki wewnętrznej obserwacji, oraz czysto zewnętrzna wiedza, zdobywana przez zwykłe zmysły.
Constantine Cavarnos potwierdził, że istnieje egzoteryczne i ezoteryczne chrześcijaństwo:
"Pierwszy typ filozofii, filozofia zewnętrzna, obejmuje dla nich starożytną filozofię grecką i pogańską filozofię wczesnych wieków chrześcijaństwa. Drugi rodzaj, "filozofia wewnętrzna", jest identyczny z [prawdziwą] chrześcijańską religią." [The Hellenic Christian Philosophical Tradition, Institute for Byzantine and Modern Greek Studies, Belmont, MA, 1989.s. 109, cytowane we wstępie do II tomu "Gnozy" Murawiewa]
Z biegiem czasu ezoteryzm ten utworzył Tradycję - naukę czy też dyscyplinę wiedzy, która mogła istnieć przed czasami Chrystusa, ale która w międzyczasie została całkowicie wchłonięta przez owo wewnętrzne znaczenie chrześcijaństwa. Borys Murawiew mówi, że to jest "Ta Tradycja, która w starożytności była ujawniona jedynie w Misteriach i to z zastrzeżeniem zachowania jej w całkowitej tajemnicy."
Niestety Murawiew, pod wpływem samozwańczych wtajemniczonych w Tradycji, takich jak Guenon i Schwaller, umieścił w swoich "komentarzach społecznych", zawartych w trzech tomach "Gnozy", wiele fałszywych nauk. Pośród tych błędnych przekazów zawarł on pogląd, iż Tradycja ta przeszła z Egiptu do Judei i w ten sposób trafiła do chrześcijaństwa - a [nie przeszła], przynajmniej nie z Egiptu, jakim go rozumiemy dzisiaj. Jest jednakowoż oczywiste, że to Prawdziwa Tradycja misteriów eleuzyjskich kryje się za chrześcijaństwem, natomiast Tradycja egipska - popularyzowana później przez Schwallera i innych zachodnich okultystów - stanowiła bazę fałszywych nauk, które zanieczyściły i wypaczyły dzieło człowieka, znanego nam pod imieniem Jezus. Dopiero w ostatnich czasach, dzięki wielu dodatkowym pracom badawczym, m.in. The Stargate Conspiracy Picknett i Prince'a, byliśmy w stanie pooddzielać te wątki i zrozumieć ten problem. Krótko mówiąc, nawet w dziele Murawiewa trzeba "rozdzielić" mleko od wody.
Jeśli zaś chodzi o błędne rozumienie prawdziwego ezoterycznego chrześcijaństwa i jego związku z egipskimi wierzeniami, w wyczerpującym kompendium Manly Halla, The Secret Teachings of All Ages, natrafiamy na wzmiankę, jak to święty Ireneusz ubolewa nad próbami łączenia chrześcijaństwa z religią Egiptu, wskazując choćby na śmierć i zmartwychwstanie Ozyrysa/Horusa. Jak zaznacza Hall, Ireneusz ma jeszcze więcej do powiedzenia w tej sprawie:
Zgodnie z powszechnym przekonaniem Jezus został ukrzyżowany w trzydziestym trzecim roku życia, w trzecim roku swojego nauczania, rozpoczętego przyjęciem chrztu. Około roku 180 naszej ery św. Ireneusz, biskup Lyonu, jeden z najznamienitszych teologów żyjących przed soborem nicejskim, napisał dzieło Przeciw herezjom, skierowane przeciwko doktrynom gnostyków. W pracy tej, powołując się na świadectwo samych apostołów, oświadczył, że Jezus dożył podeszłego wieku. Cytuję:
Ci jednak, którzy głoszą fałszywe świadectwo przeciw słowu zapisanemu, utrzymują, że nauczał On rok ledwie, po czym dwunastego miesiąca doznał cierpienia. [Powiadając tak,] zapominają o własnej ułomności, niszcząc Jego całą pracę, a także zabierając Jemu te lata życia, które niezbędne są i zacne nad wszystkie inne, czyli późne lata, kiedy to jako nauczyciel przewyższał wszystkich innych. Albowiem skąd mógł On mieć swoich uczniów, jeśliby nie nauczał? I jakże mógł tedy nauczać, skoro nie dostąpił lat Mądrości?
Chrzest otrzymał, nie ukończywszy jeszcze trzydziestego roku, a zaledwie zbliżając się doń; i wedle tych ludzi, nauczał On jedynie rok od chrztu Swego. Ukończywszy trzydziesty rok, doznał cierpienia, będąc przecież jeszcze młodym, przez co żadną miarą nie mógł dotrwać podeszłych lat.
To, że pierwszy etap młodego żywota obejmuje trzydzieści lat, a dalej rozciąga się do roku czterdziestego, każdy potwierdzi; od czterdziestego i pięćdziesiątego zaś roku człowiek zmierza ku starości, którą Pan nasz osiągnął, wykonując posługę nauczyciela, nawet gdy Ewangelie i wszyscy ojcowie kościoła świadczą [inaczej]; ci, którzy byli w Azji razem z Janem, uczniem Pana, potwierdzają, że Jan mówił im o tym. I żył On wśród nich do czasów Trajana.
Na domiar tego, niektórzy z nich nie tylko Jana widzieli, ale też innych apostołów, i słyszeli to samo od nich, i złożyli świadectwo na prawdziwość tych twierdzeń. Komu zatem winniśmy zawierzyć? Takim ludziom jak Ptolemeusz, który nigdy nie widział apostołów i nigdy nie napotkał najmniejszego śladu żadnego z nich nawet w snach?
A rzeczona "Ewangelia", w której według Ireneusza powiedziane jest, że Jezus nie cierpiał i nie skonał na krzyżu, oczywiście zaginęła! Jednakże, omawiając powyższy fragment, teolog Godfrey Higgins zauważa, że księga szczęśliwie nie wpadła się w ręce tych barbarzyńców, którzy usiłowali ujednolicić treść Ewangelii, usuwając wszelkie tego rodzaju stwierdzenia. Odnotowuje on także, że jeszcze w drugim wieku n.e. kwestia ukrzyżowania stanowiła vexata quaestio (dręczące pytanie) w środowisku chrześcijan. "Dowodu Ireneusza - stwierdza - nie można podważyć. Zgodnie ze wszelkimi zasadami racjonalnego krytycyzmu oraz doktryny prawdopodobieństw, jest on nie do obalenia." [Anacalypsis, Godfrey Higgins, London, 1836, cytowany przez Manly P. Hall]
Jeśli chodzi o przytoczony komentarz Ireneusza, widać, że o wypaczenie dzieła Jezusa oskarżał on gnostyków. Biorąc pod uwagę treści wewnętrznej tradycji ezoterycznego chrześcijaństwa możliwe jest również, że Ireneusz - oraz inni - zupełnie nie zrozumiał przekazu zawartego w metaforze ukrzyżowania, która jest oczywwistą alchemiczną alegorią.
Tak czy owak, z upływem lat to "błędne zrozumienie" stało się fundamentem chrześcijaństwa, a ci, którzy zauważyli jego podobieństwo z egipską religią oraz innymi mitami o śmierci bogów, wyciągnęli wniosek, że chrześcijaństwo wywodzi się ze starożytnego Egiptu, w dzisiejszym jego rozumieniu.
Moda na wszystko, co "egipskie" towarzyszy nam już od dłuższego czasu. Schwaller de Lubicz - szerzyciel wielu z takich poglądów - zamieszkał w Egipcie w 1938 roku, po czym przez 15 lat studiował symbolizm świątyń, szczególnie Luksoru, odkrywając - w jego opinii - dowód na to, że starożytni Egipcjanie stanowili wzorcowy przykład synarchii, ponieważ rządziła tam elita wtajemniczonych. Nie wspomniał jednak o tym, że cywilizacja Egiptu była statyczna i ograniczona. Co więcej, nie dość, że doprowadziła do własnego upadku, to nie wytworzyła niczego na pożytek ludzkości, co dobitnie wykazał Otto Neugebauer w swojej książce The Exact Sciences in Atiquity, której fragmenty przytoczę w dalszej części książki.
Myślący i otwarty człowiek powinien rozpatrzyć te rzekome misteria egipskie w kontekście ewidentnej ignorancji Egipcjan, którzy tak wiele energii trwonili na "kult zmarłych". Cała ta błazenada skupiała się na konserwacji martwych ciał, tak by przygotować je na ożywienie w zaświatach. Sam fakt, że egiptolodzy odkopują tyle ciał, stanowi niezbity dowód, iż wierzenia te były czystym absurdem. Pod tym więc względem możemy z pewnością stwierdzić, że chrześcijaństwo, jakie znamy, przejęło egipskie wierzenia o fizycznym zmartwychwstaniu ciała.
Podstawą całej tej ekscytacji cywilizacją egipską jest wiara, że tamtejsi ludzie posiadali tajemnicze moce, ponieważ potrafili budować piramidy, a my nie. A czy nie przyszło nikomu do głowy, że istnienie piramid, w połączeniu z czcią oddawaną elitarnej grupie ludzi, mającej na usługi całe społeczeństwo, harujące półnago w upalnym słońcu, wskazuje na wzajemną zależność tych dwóch zjawisk? Tak naprawdę, cywilizacja egipska wydaje się być wzorcowym przykładem ogromnej przepaści między bogatymi a biednymi, który to stan zdołał tam przetrwać dłużej niż gdziekolwiek indziej.
Przestudiowana dogłębnie praca Schwallera dostarcza nam jednego z lepszych przykładów subtelnej metody, jaką posługują się negatywne społeczności okultystyczne, by atakować tych, którzy niosą światło poprzez wzajemne powiązania i kooptowanie ich prac. Taktyka polega na znalezieniu sposobu na subtelne upodobnienie własnego przekazu do tych, które zawierają prawdę, tak by zrodzić zamęt w niedoświadczonym umyśle, który skłonny będzie zadowolić się wątpliwymi dowodami i przyjąć te w istocie przeciwstawne treści jako zbieżne, przynajmniej w zamierzeniu.
Negatywni okultyści promujący nowy System Kontroli zapożyczają wiele prawdziwych przekazów, po czym rozwijają je metodą imitacji. Dosłownie małpują treści pozytywnego nauczania, a robią to tym uważniej, im bardziej im zależy, by - całkowicie błędnie - brać ich głosicieli prawdy, co z kolei pozwala im skuteccznie wypaczyć treść przekazów.
Tak też stało się z Murawiewem, który pod wpływem synarchistów wprowadził do swojej syntezy autentycznej Tradycji część ich nauk, łącznie z ideą, że dzięki Mojżeszowi Tradycja przywędrowała z Egiptu do Judei. W kwestii źródeł Murawiewa, Robin Amis stwierdza:
Borys Murawiew mówi nam, że chrześcijańska tradycja ezoteryczna istniała nieprzerwanie w pewnych monastyrach na terenie Grecji, Rosji oraz w innych zakątkach świata. Prawdą jest, że wiedza ta była hermetycznie ukryta, ale jednocześnie wiedziano o jej istnieniu i nigdy nie odmawiano dostępu do niej wszystkim tym, którzy przejawiali gorącą chęć poznania ezoterycznych prawd.
Murawiew twierdzi, że swe komentarze zaczerpnął bezpośrednio z tradycji wschodniego chrześcijaństwa - jej świętych tekstów, komentarzy, jakimi owe teksty opatrzono, a zwłaszcza z Filokaliów, będących - ponad wszystkim innym - tym samym nauczaniem i dyscypliną, przekazanymi przez w pełni do tego upoważnionych ludzi.
Wnikliwa analiza pracy Murawiewa oraz porównanie jej z pracami Uspieńskiego i Gurdżijewa wykaże niekompletny charakter nauczań tych dwóch ostatnich, jak również ich odstępstwo od starożytnej doktryny.
Chrystus wyraźnie podkreślał, że brama do Królestwa Bożego jest zamknięta dla tych, którzy nie urodzą się na nowo. Te ponowne narodziny stanowią cel pracy ezoterycznej.
Znaczna część Filokaliów była przeznaczona dla ludzi, którzy posiedli już pewną biegłość w naukach ezoterycznych. To samo można również powiedzieć o Ewangeliach, których treść niestety zniekształcono i ubarwiono. Biskup Teofan we wstępie do Filokaliów wyraża głębokie przekonanie, że bez pomocy nikt nie zdoła przeniknąć tej doktryny. Dlatego właśnie ezoteryczna nauka zachowuje i kultywuje ustną tradycję - aby wprowadzić słowo w życie. Ortodoksyjny kościół wschodni wiedział, jak poprzez zastosowanie reguły absolutnego hermetyzmu zachować pełną treść Tradycji. Z pokolenia na pokolenie, od czasów samych apostołów, prowadziła ona uczniów do mistycznego doświadczenia.
O ile hermetyzm chronił ją przez niemal dwadzieścia wieków, o tyle dziś należy stwierdzić, że sytuacja się zmieniła. W obecnym momencie historii, podobnie jak w czasie przyjścia Chrystusa, zasłona się częściowo rozsunęła. Dlatego też dla wszystkich pragnących zdobyć coś więcej niż tylko wiedzę książkową, która nigdy nie wykroczy poza dziedzinę informacji, dla tych, którzy usilnie poszukują prawdziwego sensu życia, którzy pragną zrozumieć znaczenie misji, jaką mają do spełnienia pracownicy winnicy Pana, kiedy nadejdzie czas Zbioru, otwarła się możliwość wtajemniczenia w tę boską Mądrość, tajemniczą i ukrytą.
Murawiew zauważa, że wszystkie poważne nauczania ezoteryczne, podobnie jak powszednia edukacja, są niemal jednolite.
Przyjęto powszechnie, że aby dostać się do szkoły ponadpodstawowej, trzeba najpierw zdobyć elementarne wykształcenie. Podobnie, nie można pójść na uniwersytet, nie mając średniego wykształcenia. Takie stopniowanie automatycznie "selekcjonuje" tych, którzy są w stanie stać się aktywnymi członkami kulturowej elity społeczeństwa.
Dokładnie to samo dotyczy ezoterycznej Tradycji.
Jednakże w naszym współczesnym świecie napotykamy osobliwe zjawisko. Nie bralibyśmy się na przykład za omawianie dwumianu Newtona, gdybyśmy wcześniej nie uczyli się algebry, ponieważ bez tego żadne nasze opinie na ten temat nie miałyby wartości.
A jednak w dziedzinie ezoteryzmu widzimy wielu "ekspertów", głoszących swoje poglądy bez jakiejkolwiek uprzedniej wiedzy, czy choćby tylko jej podstaw.
Jednocześnie niektórzy z nich żądają od nauk ezoterycznych "prostoty", według ogólnie przyjętej reguły, że Prawda sama w sobie musi być prosta. W związku z tym wychodzą z założenia, iż dostęp do Prawdy powinien być równie łatwy. Następnie domagają się, żeby metody umożliwiające dostęp do Prawdy były łatwo przyswajalne.
Powyższy argument byłby zupełnie poprawny, gdyby istoty ludzkie, oraz problemy, na jakie się napotykają, były proste i sprawiedliwe. Tak jednak nie jest. Naszemu stanowi zaburzonego porządku wewnętrznego daleko do jakiejkolwiek "pierwotnej prostoty".
W praktyce, doktryna "prostoty" - gdy brać ją za aksjomat - w istocie odwraca adepta od ciasnej bramy i wąskiej ścieżki prowadzących do Życia. Wiedziony przez tę anty-prawdę, wierzy on, że stoi na progu właściwych drzwi, podczas gdy w rzeczywistości - chociaż w zupełnie dobrej wierze - podąża szeroką drogą ku potępieniu, ad majorem Diaboli gloriam, rzecz jasna.
Doktryna prostoty, prawdziwa w swej istocie, lecz niewłaściwie interpretowana, staje się pułapką dla serc i umysłów, które już wcześniej były wystarczająco zepsute; to niebezpieczeństwo, które należy rozpoznać, by móc go uniknąć.
Niektórzy narzekają, że podstawowe zasady ezoteryki nie są proste. Inni powiedzieli, że ezoteryka prowadzi do niezwykłej jasności. Tę pozorną sprzeczność wyjaśnia fakt, że ezoteryka przeznaczona jest dla uczniów, mających predyspozycje ku ezoterycznej kulturze z racji swej natury, ukształtowania czy osobistego doświadczenia.
Jezus powiedział: "Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczych skórach, a w środku są drapieżnymi wilkami". Po czym dodaje: "Po owocach ich poznacie".
Jest to trudne, jeśli nie wręcz niemożliwe, by ktoś nierozwinięty ezoterycznie potrafił samorzutnie rozpoznać fałszywych proroków. Łatwiej odróżni ich po "owocach", po dosrzegalnych efektach ich pracy, służących za znaki. Tradycja posiada całą dziedzinę zajmującą się znakami i naucza jej.
Jezus powiedział dalej: "Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia, lecz biada temu, który je szerzy. Lepiej, aby mu zawieszono kamień młyński na szyi i wrzucono do morza, niż żeby miał doprowadzić do złego jednego z tych maluczkich..."
To ostrzeżenie, choć brzmi złowrogo, ma prawdziwą wartość. Złodziej może skraść nasze bogactwo, a "drapieżny wilk" odebrać nam zbawienie.
O "drapieżnych wilkach" w owczej skórze dowiemy się nieco z poniższego ustępu, tak doskonale sformułowanego, że faktycznie wzbudza trwogę:
"W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż w Twoim imieniu nie prorokowaliśmy? I w Twoim imieniu nie wyrzucaliśmy czartów? I w Twoim imieniu nie dokonywaliśmy cudów? Wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie, zło czyniący!"
Wniosek z tego taki, że ani spełnione proroctwa, ani uczynione cuda, nie gwarantują nam pewności, że nie mamy do czynienia z "drapieżnymi wilkami".
A odnośnie naszych czasów: "Pojawią się bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy, i będą czynić znaki tak wielkie, że zwiedliby, gdyby to było możliwe, i wybranych."
Nasz czas jest czasem Przejścia. Żyjemy w jego kluczowym momencie i jest on relatywnie krótki. Wszystkie znaki wskazują na to, że Koniec dopełnia się na naszych oczach.
Jak to ukazuje Borys Murawiew w swojej prezentacji starożytnej nauki Wstąpienia, jedynie ludzie o niezłomnej woli, prowadzeni przez wyższą świadomość - czy Noë?- dostąpią Nowego Nieba i Nowej Ziemi, w dosłownym znaczeniu. Nadchodzący czas ma dwa oblicza: jedno, Odzyskanego Raju, i drugie, Powodzi Ognia. Możemy wybrać, które oblicze ujrzymy.
Według Murawiewa, kierunek, jaki obierze ludzkość, będzie zależeć od postawy współczesnego człowieka. Nie wystarczy powtarzać "Panie, Panie!", aby wejść do Arki i dostać się do Nowego Świata. Wszystko zależy od pracy człowieka, od świadomych wysiłków, podjętych w tym właśnie czasie. I nie chodzi tu o wysiłki w dowolnym kierunku, ale raczej o bardzo konkretne wysiłki, prowadzące do osiągnięcia stanu "żywego zaczynu".
"Zaczyn" reprezentuje nieliczną, czy nawet znikomą grupę, skrytą przed powszechnym widokiem, istniejącą pośród nieprzebranej populacji świata, której wpływ i oddziaływania mimo wszystko sięgną najodleglejszych jego zakątków. Boskie Objawienie nie jest statyczne. Nadszedł czas, kiedy w dziedzinie ezoteryki poszukiwanie na własną rękę i dążenie do indywidualnego zbawienia muszą się skończyć.
Jak stwierdza Murawiew, każda era ma swojego "ducha czasów", który zawiera w sobie rozwiązanie właściwych tej erze problemów. Własną odpowiedź człowiek może wybrać stosownie do własnego stopnia rozumienia oraz Bycia. I tak, charakter obecnych czasów, u schyłku epoki, otwiera nam możliwości na wszelkich płaszczyznach. Jednocześnie eliminuje możliwości przynależne erze poprzedniej.
W obecnym momencie historii jesteśmy świadkami wzmożonego zainteresowania ezoteryką, co przejawia się - jak zwykle w takich okresach - jako szerzenie fałszywych nauk i podstępnej dezinformacji. Jednak równocześnie Poszukiwaczowi ukazane zostają treści umożliwiające przekroczenie "ciasnej bramy". Od każdego z osobna zależy to, czy pojmie wagę prezentowanych nauk i czy zabierze się do pracy. W takim czasie istnieje zapotrzebowanie na ludzi, którzy podejmą pracę, podobnie jak niezbędni są lekarze na polu bitwy. W końcu, nikt nie potrzebowałby lekarzy, gdyby wszystkim dopisywało końskie zdrowie.
Obecnie oraz w niezbyt odległej przyszłości, w każdej dziedzinie ludzkiej aktywności wzrasta i będzie wzrastać zapotrzebowanie na ezoteryczmie zaawansowanych nauczycieli. Zadaniem Szkoły Kwantowej Przyszłości (The Quantum Future School) jest udział w zaspokojeniu tego zapotrzebowania na nauczycieli, którzy wspomogą jednostki w ich duchowym rozwoju, a także przygotują tych ludzi na nadejście czasu, gdy będą oni potrzebni i zostaną poproszeni o pełnienie służby Duchowych Lekarzy.
Wracając do procesu, z pomocą przekazów kasjopeańskich ode "mnie w przyszłości", by nie wpaść w pułapkę emocjonalnej amnezji, zaczęłam od pozbierania otrzymanych informacje. Nie miałam pojęcia, które informacje okażą się istotne, ale Kasjopeanie od początku zwracali uwagę na to, że lepiej nie zakładać NICZEGO, a jedynie zbierać informacje, porządkować je i obserwować, co z tego wyniknie. Było to coś w rodzaju przygotowań do złożenia dużego, skomplikowanego kompletu puzzli. Najpierw segreguje się elementy według kolorów.
Jednocześnie, jeśli zauważymy fragment "brzegowy", odkładamy go na osobny stosik. Od czasu do czasu, w trakcie segregowania, jakimś szczęśliwym trafem udaje się połączyć dwa elementy, które trafiają na osobne pod-stosy. Kiedy czynność ta dobiegnie końca, ponownie segregujemy wszystkie fragmenty, tym razem dokładniej i precyzyjniej.
Kwestia Graala niesie jednak ze sobą pewne komplikacje. Można to przyrównać do sytuacji, gdzie ktoś ukrył połowę lub więcej elementów układanki. Nie dosyć, że trudno będzie otrzymać pełen jej obraz, to nawet jeśli zdołamy prawidłowo ułożyć wszystkie fragmenty, może się okazać, że nie będziemy w stanie odkryć, co ten obraz naprawdę przedstawia. Dodajmy jeszcze do tego, że ktoś może wtargnąć do naszego pokoju i dorzucić kilka fragmentów z zupełnie innej układanki!
Tak, jest aż tak źle, a być może jeszcze gorzej.
Jak Czytelnik może się domyślić, proces "składania elementów układanki", zbierania i segregowania zarówno ich, jak i szczegółów dokonanych odkryć, był długi i żmudny, ale wnioski, jakie nasunęły się wtedy autorce tej pracy, były zupełni porażające. Bo gdy ktoś potrafi przedstawić WSZYSTKIE kroki podjęte w celu rozwiązania tak złożonego problemu, jak zagadka Graala, oznacza to, że najprawdopodobniej nie ma o niczym pojęcia!
Oczywiście, w najszerszym znaczeniu, poszukiwanie Graala jest zawsze osobistym przeżyciem dla każdego, kto podjął się tego zadania. W moim jednak przypadku, nie było to poszukiwanie "Świętego Graala" per se. Poszukiwałam jedynie prawdy - najczystszej i najbardziej obiektywnej, jaką mogłam odnaleźć. Po latach zbierania fragmentów układanki oraz ich porządkowania, zaczęłam dostrzegać, że wszystko staje się spoiste, łącząc się w całość wokół problemu Graala. Nie jest to jedynie symbol w historii o wyprawach i śmiałych czynach rycerzy! W pewnym momencie zrozumiałam, że jest to Sekret nad Sekrety, Wielkie Przeznaczenie, gnoza sposobu połączenia nauki, filozofii i religii, jak również umysłu, materii i czasu.
Dojście do tego wniosku zajęło mi sporo czasu, a to dlatego że z natury jestem zatwardziałym sceptykiem. Nie potrafię przyjąć czegoś na słowo - muszę najpierw "zobaczyć to na własne oczy". Jeżeli zobaczę cytowany fragment w jakiejś książce, muszę dotrzeć do źródła tego cytatu. Jeśli źródło to przytacza pracę jeszcze innego autora, szukam oryginału. A gdy wreszcie dotrę do pierwszego autora danej myśli, chcę zbadać jego życiorys i metody, jakimi się posługiwał, a jeśli to możliwe, odszukać przesłanki, które doprowadziły go do takiego a nie innego wniosku. Jest to, bez dwóch zdań, czasochłonne i żmudne. Jednak to jedyne zadowalające mnie podejście i z całą pewnością w dłuższej perspektywie przyniosło znaczące rezultaty. Liczne poglądy i nauczania, które inni przyjęli na wiarę, ja już dawno odrzuciłam jako bezużyteczne po ich dogłębnym zbadaniu, kiedy okazało się, że opierają się na kłamstwach i dezinformacji.
Sceptycyzm, umiejętność oparcia się oszustwu, to wielce pożądane cechy. Ale sceptycyzm może też być "niewart grosza". Łatwo jest wszystkiemu zaprzeczać, a taką postawę zdaje się przybierać część badaczy. Lepszym podejściem jest nieuznawać niczego za absurd z założenia i poświęcenie dostatecznej ilości czasu na zbadanie wszystkiego z bliska i powoli. Jeżeli będziesz na oślep odrzucać elementy układanki, możesz nigdy nie ukończyć dzieła. Jednakże, kiedy odnajdziemy jakąś, choćby niewielką, ale zdecydowanie potwierdzoną skazę, musimy być gotowi bezlitośnie uśmiercić naszą teorię i zabrać się za następną.
Naukowa praktyka bynajmniej nie powstrzyma naszych zmysłów przed zwodzeniem nas, ale dobry naukowiec nie akceptuje wrażeń przez nie dostarczanych. Traktuje je jako punkt wyjścia, a następnie bada je, a potem jeszcze raz bada.Szuka dodatkowych dowodów i zgodności w swych pomiarach. Naukowca różni od innych ludzi to, że wie on, jak łatwo daje się zwieść, więc trzyma się procedur, żeby to zrekompensować. - Richard Muller, Nemesis, University of Arizona Press 1988.
I tak, mając przed sobą te niewielkie stosy fragmentów układanki, wykładamy element, który wydaje się być początkowym, i próbujemy dopasować do niego pozostałe, jeden po drugim. Jednak, jak już wspomniałam, może się zdarzyć, że nasz "początkowy element" został celowo podrzucony do zbioru, żeby nas sprowadzić na manowce, i nigdy NIE będzie pasował do układanki. Może upłynąć wiele czasu, nim do tego dojdziemy. Wielu ludzi nigdy tego nie odkryje. Przycinają to jeden, to drugi kawałek, na siłę próbując je dopasować. Po czym, rzecz jasna, pojawiają się kolejne pasujące fragmenty i człowiek wyje z zachwytu, że udało mu się złożyć układankę. Nie przypuszcza nawet, że ułożył ją wokół fałszywego "elementu początkowego", przez co uzyskał błędny obraz... Tymczasem PRAWDZIWY centralny fragment odłożony został na bok jako niepasujący.
Właściciele oraz wydawcy
niniejszych stron pragną oświadczyć, że materiał tu prezentowany jest wynikiem
ich badań i eksperymentu w Komunikacji Nadświetlnej. Zapraszamy
czytelnika by przyłączył się do naszego poszukiwania Prawdy poprzez czytanie z otwartym, ale sceptycznym
umysłem. Nie zachęcamy tu do "dewotyzmu"
ani też do "Prawdziwej Wiary". Zachęcamy STANOWCZO do poszukiwania Wiedzy oraz świadomości we
wszystkich obszarach działania jako najlepszego sposobu, by być w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy.
Jedno co możemy powiedzieć czytelnikowi: pracujemy bardzo ciężko, wiele godzin na dobę, i czynimy tak od wielu lat, by odkryć "sedno" naszej
egzystencji na Ziemi. Jest to nasze zajęcie, nasze poszukiwanie, nasza praca. W sposób ciągły szukamy potwierdzenia
oraz/lub pogłębiamy zrozumienie tego, co uważamy albo za możliwe, albo za prawdopodobne lub za jedno i drugie. Czynimy tak ze szczerą nadzieją,
że ludzkość jako całość skorzysta z naszej pracy, jeśli nie teraz , to przynajmniej w jakimś punkcie w jednej z naszych prawdopodobnych przyszłości.
Skontaktuj się z administratorem serwera pod adresem cassiopaea.com
Prawa Autorskie (c) 1997-2005 Arkadiusz Jadczyk oraz Laura Knight-Jadczyk. Wszystkie prawa
zastrzeżone. "Cassiopaea, Cassiopaean, Cassiopaeans," są zastrzeżonym
znakiem handlowym Arkadiusza Jadczyka oraz Laury Knight-Jadczyk.
Listy adresowane do Kasjopei, szkoły QFS, Arkadiusza lub Laury, stają się
własnością Arkadiusza Jadczyka i Laury Knight-Jadczyk
Wtórne publikacje oraz wtórne rozpowszechnianie zawartości niniejszego ekranu lub dowolnej części niniejszej witryny
w dowolnej formie jest stanowczo zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autorów.
Jesteś gościem o numerze
.
|