HOME
Drogi Czytelniku,
Jeśli szczerze interesuje Cię to, co publikujemy,
i uważasz,
że warto udostępniać ten materiał w wersji polskojęzycznej,
a znasz angielski i znajdziesz trochę czasu - zapraszamy do współpracy!
Poszukujemy osób chętnych do współpracy przy przekładzie
książki "The Secret History of the World"
i do kilku innych projektów.
UWAGA!
Przeczytaj, zanim napiszesz do nas, albo jeśli nie otrzymałeś odpowiedzi.
Napisz do nas...
Wstęp: 0 - 1 - 2 - 3 - 4 -
5 - 6 - 7
Kim są Kasjopeanie?
Zakochana egzorcystka - Opowieść wielu możliwości - Thomas French,
St. Petersburg Times
Najgroźniejsza idea na świecie
Forum Cassiopaea (anglojęzyczne)
Część:
0 -
1 -
2 -
3 -
4 -
-
5 -
6 -
7 -
8 -
9 -
-
10a -
10b -
10c -
-
11 -
11b -
11c -
-
11d -
11e -
11f -
-
11g -
11h -
11i - 11i
-
rozdział 22 - 22 b
Fragmenty "Psychopatologii"
PSYCHOPATA – Maska zdrowia psychicznego
Czym jest psychopata?
Protokoły patokratów
Oficjalna kultura - naturalny stan psychopatii?
Na blogu PRACowniA:
Ponerologia polityczna
Psychopatia Schizoidalna (fragment Ponerologii politycznej)
Charakteropatie - paranoidalne i in.
Ponerologia polityczna (Time for change)
- cz. 2: Rola ideologii w rozwoju złowrogich reżimów (patokracji)
Nuda albo ekscytacja - rzecz o psychopatach
Strukturalna teoria narcyzmu i psychopatii - Laura Knight-Jadczyk
O "Ponerologii politycznej" - Laura Knight-Jadczyk, cz.1
Kasjopeanie odpowiadają na pytania o "Wniebowstąpienie"
Kasjopeanie na temat centrów energetycznych i czakramów - Laura Knight-Jadczyk
Historia seksu i uwagi ogólne - Lama Sing
Okłamywanie się, czyli stan ludzkiej maszyny - Henry See
Pierwsze wtajemniczenie - Jeanne de Salzmann
Rola negatywnych emocji w pracy nad sobą - Laura Knight-Jadczyk
Uwagi na temat niewłaściwej pracy centrów - Maurice Nicoll
Umiejętność rozeznania - Świat wewnątrz diabła
Borys Murawiew - Gnoza - fragmenty
Komentarz na temat "Gnozy" Murawiewa
- Część 1
VIDEO - Atak na Pentagon
Komentarze na temat Ataku na Pentagon - Laura Knight-Jadczyk
Teorie konspiracyjne rozkwitają w Internecie - Carol Morello, The Washington Post
Jakiś potwór tu nadchodzi
Osama,
Szwadrony Śmierci i Największe Kłamstwo Wszechczasów
VIDEO - Tajemna historia świata
książka dostępna w języku:
english - français - espanol
polskim:
* Przedmowa
* Wstęp
* Rozdział 1 (a) (b)
* Rozdział 2 (NOWOŚĆ!)
* Rozdział 3
* Rozdział 4
książka dostępna w języku:
english - français
* Rozdział 1
* Rozdział 2
* Rozdział 3
Nasz BLOG PRACowniA z uzupełniającymi materiałami:
Sztuka iluzji
Korespondencja
z Czytelnikami
Transkrypty sesji:
Rok: 1994 - 1995 - 1996 - 1997 - 1998-2001
Rok: 2011
Rok: 2012
Rok: 2018
Stary Index i niezweryfikowane sesje z 1994-95
Napisz do nas...
"Nie bójcie się o ścieżkę prawdy, bójcie się o brak ludzi, którzy nią kroczą." Robert Francis Kennedy
"Przeczytałem dzisiaj wiadomości, o ludzie..." John Lennon
Tyrania, która osiągnęła największy sukces to nie ta, która używa siły do zapewnienia jednorodności, ale ta, która usuwa ze świadomości inne możliwości i sprawia, że wydaje się niewyobrażalne to, iż istnieją inne drogi, i która usuwa poczucie, że istnieje coś poza tym. Allan Bloom
Zamykając amerykanski umysł
"Niebezpiecznie jest mieć rację w sprawach, w których ustanowione władze się mylą." Voltaire
Wiara świadomości jest wolnością
Wiara uczuć jest słabością
Wiara ciała jest głupotą.
Miłość świadomości wywołuje taką samą reakcję
Miłość uczucia wywołuje przeciwną
Miłość ciała zależy jedynie od typu i biegunowości.
Nadzieja świadomości jest siłą
Nadzieja uczuć jest niewolnictwem
Nadzieja ciała jest chorobą.
Gurdżijew
Metoda nauki ezoterycznej jest taka sama jak nauki pozytywnej: obserwacja, krytyczna analiza tejże obserwacji i rygorystyczna dedukcja w oparciu o ustalone fakty. Murawiew, Gnoza vol.1
Zycie jest religią. Doświadczenia życiowe odzwierciedlają sposób, w jaki wchodzi się w interakcję z Bogiem. Ci, którzy są uśpieni, to ci, którzy prezentują małą wiarę w swych interakcjach z kreacją. Niektórzy myślą, że świat istnieje, by mogli go przezwyciężyć, zignorować lub wyłączyć. Dla tych jednostek światy przestaną istnieć. Staną się oni dokładnie tym, co sami wnoszą w życie. Staną się jedynie snem w 'przeszłości'. Ludzie, którzy zwracają dokładnie uwagę na rzeczywistość obiektywną, na prawo i lewo, staną się rzeczywistością 'Przyszłości'.
Kasjopeanie, 28-09-2002
Otrzymywanie informacji o nowościach na witrynie!
Kanał RSS Kasjopea
|
Cykl Artykułów Pod Tytułem
FALA
Rozdział VIII
Gdziekolwiek
spojrzysz, tam Oblicze Boga
Autorka: Laura Knight-Jadczyk
Zanim
pójdziemy dalej z materiałem „Fali”, jest
kilka ważnych kwestii z ostatniej części, które
chcę przybliżyć. Według tego, co powiedzieli
Kasjopeanie, wydaje się, że nadejście
Fali równoległe jest do wzrostu świadomości
ludzi. Jest właściwie tak, że Fala zwiększa świadomość,
a następnie świadomość przyspiesza Falę –
coś w rodzaju sprzężenia zwrotnego.
I
nie tylko to. Wydaje się, że do czwartej gęstości
„zdadzą” jedynie ci ludzie, którzy zakończyli
pewne „lekcje”. Jak rozumiem, reszta znajdzie się na
na Ziemi trzeciej gęstości, która zostanie niemal
zniszczona w wyniku uderzenia komety, z wymiecionym z powierzchni
ziemi dobytkiem cywilizacyjnym i być może, chociaż nie
jestem tego pewna, pojęciowe możliwości wymagane do
odbudowania cywilizacji będą ograniczone z powodu nowego
„środowiska promieniowania kosmicznego”.
Nieprzyjemna perspektywa dla niektórych, ale dla innych
idea rozpoczęcia wszystkiego od nowa, od początku 3-ej
gęstości, i tysiące lat na przejście przez wiele
wcieleń i uczestniczenie w „rozkoszach ciała",
jest dość atrakcyjna. Oczywiście, z takim scenariuszem
przychodzi każde z tysiącleci wojny, głodu, choroby,
okrucieństwa i tak dalej, co jest nieodłączną
częścią egzystencji trzeciej gęstości. Dla
niektórych jednak jest to po prostu „cena”, którą
muszą zapłacić za swoje osobiste samokorzyści i
przyjemności. Model STS zawsze wybiera pobożne życzenia
typu: „TO mi się nie przydarzy! Jestem wyjątkiem!”
Inna
ważna kwestia dotycząca „grawitacji”.
Kasjopeanie powiedzieli, że tryb STS (Służenie Sobie)
jest odzwierciedleniem gromadzenia ciężkości, a STO
jest odzwierciedleniem rozpraszania ciężkości. Co to
może znaczyć i jakie następstwa się tu sugeruje?
Czy to koncepcja podobna do tej, której się domyślałam,
pisząc The Secret History of The World, gdzie mówiłam o
„Różnicy potencjałów kontaktowych”?
Czy to oznacza, że te siły na Ziemi, które pragną
kontrolować i które tak skutecznie oszukują
ludzkość, zamierzają rzeczywiście PRZYCZYNIĆ
SIĘ do „przyciągnięcia” fali do naszej
rzeczywistości, czyli do dokładnie tego, czego mogą
chcieć uniknąć?
I
co mogłoby oznaczać dla kogoś bycie w trybie
„gromadzenia ciężkości”, kiedy
„uderzy” fala? Czy wpłynie ona
na niego inaczej niż na kogoś, kto pozostaje w trybie
„rozpraszania ciężkości”?
Niemniej
jednak, mamy wielu innych ludzi, którzy chcą wiedzieć,
czego takiego musimy się nauczyć, by osiągnąć
„gotowość przejścia do następnej klasy”.
Wydaje się, że nie musimy BYĆ na wyższym
poziomie, by tam PÓJŚĆ… musimy jedynie
możliwie najgruntowniej przyswoić wiedzę o tym, co
jest TUTAJ. Rzuca to nieco inne światło na tę
sprawę, ponieważ zmniejsza ciężar winy, pod
którym ugina się większość ludzi
próbujących pracować nad awansem „duchowym”.
Uważają, że jeśli ciągle jeszcze „tego
nie robią” bądź nie są zdolni do działań
na wyższym poziomie, to w pewien sposób ponoszą za
to winę albo też są ułomni i zostaną w tyle.
Wydaje
się, że nie o to chodzi. Wydaje się raczej, że to
my sami mamy starać się poznać sposoby funkcjonowania
TEJ gęstości najdokładniej i najlepiej, jak to
możliwe. Cóż dobrego przyjdzie człowiekowi z
powiedzenia: „Och, nie mogę funkcjonować w tym
świecie, ponieważ naprawdę jestem na to wszystko ZBYT
uduchowiony!” A tak naprawdę, taka osoba nie ma pojęcia
o tej rzeczywistości i o tym, jak ona działa, nie może
więc w skuteczny i użyteczny dla siebie czy innych sposób
manewrować w tym środowisku. Pięknie i dobrze jest
chcieć pośredniczyć i pracować nad ulepszeniem
życia duszy i tego wszystkiego, co się z tym łączy,
ale jeśli nie daje to żadnego praktycznego rezultatu w
rzeczywistym świecie, czyż nie mamy prawa uważać,
że ta osoba ma jeszcze do wyuczenia parę lekcji związanych
z poruszaniem się po tym poziomie? Poniższe, zaczerpnięte
z poprzedniej części fragmenty, badają tę kwestię
w nowy i odmienny sposób.
O:
Widzisz, moja droga, kiedy przybędziesz do 4-ej gęstości,
wtedy zobaczysz.
P: (L) Jak u licha mam się tam dostać,
jeśli nie mogę tego „pojąć”?
O:
Kto mówi, że musisz to „pojąć”
zanim się tam dostaniesz?
P: (L) No cóż, to
prowadzi nas dokładnie z powrotem do: co zrobi Fala, by
poszerzyć tę świadomość. Jeśli bowiem
ta fala jest tym, co „tam cię zabierze”, co sprawia,
że tak jest?
O: Nie. To jest tak: gdzie pójdziesz po
zakończeniu wszystkich swoich lekcji w „trzeciej
klasie”?
P: (L) Więc, to jest kwestia tego…
O:
Odpowiedz, proszę.
P: Przechodzi się do czwartej
klasy.
O: W porządku, a teraz - czy musisz już być
w czwartej klasie, żeby pozwolono ci tam pójść?
Odpowiedz.
P: (L) Nie. Ale musisz znać te wszystkie sprawy
3-ej gęstości…
O: Tak. A nawet więcej, jeśli
o to chodzi: musisz
nauczyć się wszystkich tych lekcji.
P:
(L) O jakiego rodzaju lekcjach tu mówimy?
O: Karmicznych
i zwykłym zrozumieniu.
P:
(L) Jakie są kluczowe elementy tego zrozumienia i czy są
one uniwersalne?
O: Są
uniwersalne.
P:
(L) Czym one są?
O: Nie możemy ci tego powiedzieć.
P:
(L) Ekstra! Żadna noc z wami nie obyłaby się bez tego! Czy
te lekcje mają coś wspólnego z odkrywaniem ZNACZEŃ
symboliki egzystencji 3-ej gęstości, widzianej za zasłoną…
i reagowaniem zgodnie z prawdziwym wolnym wyborem? Oddanie
sprawiedliwości każdej rzeczy, osobie czy wydarzeniu, jak
uczą sufi?
O: W porządku. Ale nie można tej sprawy
przyspieszyć. Nauczysz się, kiedy się nauczysz!
Oto
dalsze wskazówki, jeśli chodzi o to, czym są te
lekcje:
O: Czy jest jakieś narzędzie, które sprawia, że
dziecko niekoniecznie musi się
uczyć
się jazdy na rowerze, po to, by wiedzieć jak na nim
jeździć?!?
P:
(MM) Czy
przyswajając wiedzę nie otrzymuje się więcej
wolnej woli?
O: Tak!!
Tak!!
P:
(L) Więc,
innymi słowy, wiedza i świadomość uświadamiają
posiadanie wolnej woli oraz czynią cię świadomym tego,
które działania rzeczywiście SĄ aktami wolnej
woli, a zatem, kiedy znasz albo domyślasz się różnicy
między kłamstwami i oszustwem a prawdą, wtedy jesteś
w stanie kierować swoim życiem?
O: Tak.
Wiele
osób pytało mnie o „pragnienie wiedzy”.
Wydaje im się, że zdobywanie i gromadzenie wiedzy jest
działaniem STS.
P:
(L) A jeśli twoją pasją jest wiedza?
O: To
nie jest pasja, to jest poszukiwanie duszy.
P:
(L) Co daje ludziom ów napęd, ten efekt walca drogowego,
że są oni zdecydowani zejść na samo dno
wszystkiego i obnażyć każde kłamstwo, aż nie
zostanie nic poza nagą prawdą? Co jest źródłem
tego pragnienia?
O: Błędna koncepcja. To
oznacza po prostu, że ktoś taki jest w tym punkcie cyklu
uczenia się. W tym punkcie żaden napęd nie jest
potrzebny.
Wtedy
pojawia się oczywiście pytanie o „skoki”, jak zostało to opisane powyżej – chęć
„przeskoczenia” trzeciej gęstości i powrotu
wprost tam, gdzie wszystko jest wspaniałe, szczęśliwe
i spokojne. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że
takiego rodzaju myślenie jest bardziej STS, niż mogłoby
się wydawać, ostatecznie bowiem tym, czego się
pragnie, jest ucieczka przed ciężką pracą
przerobienia lekcji z tej gęstości. Pragnie się
„beztroski i wygody” i - żadnej pracy. Tacy ludzie
chcą siedzieć w kręgach, kontemplować swoje
własne problemy czując się pępkiem świata i
śpiewać „ooommm”, bombardując planetę
swoją „bezwarunkową miłością i
światłem”, tak żeby wszyscy inni załapali się na ICH program, a my
możemy sobie iść do domu, i to JUŻ!
(Zauważcie, że „ich program” stoi w
sprzeczności z „bezwarunkową” naturą
miłości i światła, jakie wysyłają!)
Ale
musimy przecież porozmawiać o tym, co mamy tu ROBIĆ.
Jaki jest sens komunikowania się w tej kwestii z Kasjopeanami,
czy też z jakimkolwiek innym źródłem, jeśli
mamy tu tylko być, uczyć się i robić tak długo,
aż się nauczymy i wszystko to zrobimy?
P: (L) Więc
pewne wydarzenia i okoliczności mogłyby pomóc komuś
w 'skokach'?
O: Nie w „skokach”, w przyspieszeniu.
Fakt numer jeden: Wszystko co jest, to lekcje.
Fakt drugi: To
jest jedna wielka szkoła.
Fakt trzeci: Odmierzanie czasu jak
je postrzegacie, nigdy nie jest, NIGDY skończone.
Fakt
czwarty: To co ma się wydarzyć, jak to określacie,
jest błędne, i nie wystąpi, dopóki nie
osiągniecie tego punktu w cyklu uczenia się, i nie
jesteście jeszcze blisko.
Fakt piąty: Cykl uczenia się
jest zmienny, a postęp w nim jest ustalany poprzez wydarzenia i
okoliczności, kiedy te się odsłaniają.
Ta
idea „cyklu uczenia się” i postępu wyznaczanego
przez wydarzenia i okoliczności jest nieco rozjaśniona w
tym, co poniżej:
Pamiętajcie,
gęstość odnosi się jedynie do świadomej
uwagi. Kiedy ktoś jest świadomy, WSZYSTKO dostraja się do tej
świadomości.
To
wydaje się być kluczem do rozumienia wydarzeń i
manifestacji naszego życia. „Kiedy ktoś jest
świadomy, WSZYSTKO dostraja się do tej świadomości”.
Co to właściwie oznacza?
Colin Wilson napisał
wstęp do książki Lindy Moulton Howe Glimpses of Other Realities [Przebłyski
Innych Rzeczywistości], w którym zauważył:
Nigdy nie
czytałem książki, która wzbudziłaby we
mnie tak silne reakcje. Wciąż
jeszcze się zastanawiam:
„Jeśli to prawda, to znaczy, że wszyscy śpimy.
Dzieje się coś strasznego, coś, co prędzej czy
później dotknie każdego człowieka na tej
planecie, a my wciąż żyjemy tak, jakbyśmy mieli
do czynienia z komfortowym bezpieczeństwem wieku
wiktoriańskiego”.
Pytanie,
które wciąż do mnie powraca, brzmi: Jeśli to
wszystko prawda – czy choćby tylko półprawda –
dlaczego tak wielu ludzi potrafi to ignorować? Dlaczego
sceptycy, tacy jak pisarz Philip Klass i były astronauta Carl
Sagan, twierdzili, że UFO jest jedynie histerycznym
przywidzeniem?
... Są
rzeczy, które jest mi bardzo trudno zaakceptować. Na
przykład mniemanie, że obcy mogą podróżować wstecz w
czasie. Zawsze wydawało mi się, że podróż
w czasie jest niemożliwością. Pociągałoby to
za sobą oczywiste paradoksy, takie jak możliwość
powrotu do „siebie” sprzed pięciu minut – czy
nawet pięciu sekund – i przeniesienie tego „wcześniejszego
siebie” do teraźniejszości, tak, by było „was”
dwoje.
[Po idee
związane z Podróżą w Czasie, sięgnij do Physics and the Mysterious]
... Potem
uświadomiłem sobie, że jako autor piszący o
badaniach psychologicznych przez prawie trzy dekady akceptowałem realność
przewidywania przyszłości – ludzi, którzy z
pełną dokładnością widzą coś, co
jeszcze się nie wydarzyło. A jednak teoria chaosu mówi
nam, że nie istnieje żadna naukowa metoda przewidzenia, co
stanie się za kilka dni.
Podobnie jak
Linda Moulton Howe, Jacques Vallee i John Keel i każdy inny, kto
badał fenomen UFO, ja sam próbuję sformułować
ogólną teorię, która obejmie mnóstwo
wysoce zagmatwanych i wzajemnie sprzecznych informacji.
...Kiedy
próbuję spojrzeć na całość tego
zjawiska, wracam do swojej najbardziej podstawowej intuicji, która była sercem całej
mojej pracy od czasu Outsidera,
czyli od 1956 roku – że coś dziwnie złego dzieje
się z ludzką świadomością. Chociaż
wyewoluowaliśmy dalej niż jakiekolwiek inne zwierzę na
Ziemi, to stało się to za cenę absurdalnej ciasnoty,
co oznacza, że patrzymy na rzeczywistość przez silny
teleskop, nie potrafiąc zobaczyć lasu czy nawet liści,
ponieważ możemy się skupić jedynie na
pojedynczych drzewach... Widzimy świat tak, jak widzi go robak,
podczas gdy pilnie potrzebujemy widoku z lotu ptaka.
... Na
tym etapie ewolucji, naszą największą potrzebą jest zmiana naszego
intelektualnego punktu widzenia – uznanie, że nie jesteśmy
we wszechświecie sami i że powinniśmy robić
znacznie lepszy użytek z inteligencji, którą mamy.
Nasza ciasnota hipnotyzuje nas, wprowadzając nas w stan pasywności.
...Wydaje mi
się, że tym, co obecnie się narzuca, czy nam się
to podoba czy nie, jest bardziej uniwersalistyczny punkt widzenia. Nie wiem, czy próbują
nam to powiedzieć „obcy”, czy może to jest coś
większego. Z pewnością jednak mówi się
nam, że musimy się obudzić. Zjawisko UFO – czy
wiele pokrewnych zjawisk – stopniowo zmusza nas do akceptacji
tego, że istnieją „inne rzeczywistości i wymiary” i że nie możemy
dłużej żyć jak przeżuwające krowy na
polu.
...To, co
teraz się dzieje, z wytrwałością, która
nie może być ignorowana, wymaga naszej uwagi i stanie się jeszcze bardziej uporczywe, dopóki
nie zdobędzie całej naszej uwagi.
Podobnie jak
u Colina Wilsona, moje własne wprowadzenie do zjawiska UFO było
silnym doświadczeniem (opisanym w Amazing Grace).
Byłam nie tylko sceptykiem co do ludzi widzących ”małe
zielone ludziki” w dziwnym statku, który pojawiał
się i znikał – a nawet objawiał się jedynie
połowie danej grupy ludzi w tym samym samym czasie i miejscu –
ja to zupełnie lekceważyłam!
Nie chcę
jednak zbaczać teraz na te tematy. Chcę się zająć
przerabianiem lekcji z 3-ej gęstości, czy też „zwykłym
zrozumieniem”, które Kasjopeanie uznali za „warunek
wstępny” „zdania” do 4-ej gęstości.
Colin Wilson
zauważył powyżej, że „nasza ciasnota hipnotyzuje nas wprowadzając w stan pasywności”.
Czy naprawdę tak jest, czy też może nasza ciasnota
jest wynikiem jakiegoś rodzaju hipnozy? Kasjopeanie mówią,
że poprzez manipulację DNA zostaliśmy „zaprogramowani”
tak, by móc postrzegać jedynie ograniczone pasmo
rzeczywistości, w której żyjemy, poruszamy się
i istniejemy.
Jak
wspomniano w innym miejscu tej witryny, jest w hipnozie coś
zabawnego, co ilustruje tę kwestię:
Istnieje
pewien mało znany fakt dotyczący eksperymentalnej hipnozy
zilustrowany przez następującą historię:
Podmiot
hipnozy poddany został sugestii, że po obudzeniu nie będzie
widzieć trzeciej osoby obecnej w pokoju, która - jak
zostało zasugerowane - stała się niewidzialna.
Przekazane zostały właściwe dla tego celu sugestie,
coś w rodzaju "nie będziesz widział X" i tak
dalej - w różnych formach. Gdy podmiot hipnozy został
obudzony, sugestia NIE DZIAŁAŁA!
Dlaczego?
Ponieważ była ona sprzeczna z jego systemem wiary. On NIE
wierzył, że ktoś może stać się niewidzialny.
Spróbowano
więc innej taktyki. Podmiot ponownie został zahipnotyzowany
i powiedziano mu, że ta trzecia osoba wychodzi z pokoju... że została wezwana w ważnej sprawie i
opisano, jak zakłada płaszcz i kapelusz... i, żeby
dostarczyć „efektów dźwiękowych”,
drzwi zostały otwarte i zamknięte, a następnie –
wyprowadzono podmiot z transu.
Zgadnijcie,
co się stało? On NIE WIDZIAŁ tej Trzeciej Osoby.
Dlaczego?
Ponieważ jego system wierzeń
„aktywowany” został w sposób „akceptowalny”
dla jego instynktu
„przetrwania ego”. Przetrwanie
jaźni jest ustanawiane we wczesnej fazie naszego życia
przez rodziców i przez społeczne programowanie w zakresie
tego, co JEST, a co NIE JEST możliwe. Uczymy się tego przez obserwację, w co nasi rodzice i
społeczeństwo uznają za stosowne wierzyć. Gdy
dziecko widzi "wróżkę", całkiem
szybko uczy się NIE dostrzegać jej, ponieważ
mówi mu się, że to „bzdura” albo
„niemożliwe” i tak dalej, a widzenie takich rzeczy
wywołuje dezaprobatę. Aprobata
rodzica jest niezwykle sugestywna dla małego dziecka, które
czuje się całkowicie uzależnione od swoich
najważniejszych opiekunów.
Wróćmy
jednak do naszej historii. Trzecia Osoba zaczęła chodzić
po pokoju, podnosząc różne rzeczy i ustawiając
je. Wykonywała różne czynności mające na
celu zbadanie świadomości podmiotu co do jej obecności, a
ów podmiot widząc tę „odbiegającą od
normy” aktywność wpadł w kompletną
histerię! Widział obiekty poruszające się w powietrzu, drzwi
otwierające się i następnie zamykające - jednak
NIE MÓGŁ zobaczyć ŹRÓDŁA tych
wydarzeń, ponieważ nie wierzył, że w pokoju był
jeszcze ktoś inny.
Jakie
są zatem implikacje tego elementu ludzkiej świadomości?
(Nawiasem mówiąc, jest
to także powód, dla którego większość
terapii nałogowców nie odnosi skutku - próbują
one oddziaływać przeciwko "systemom wiary" wrytym
w podświadomość, które utrzymują człowieka
w przekonaniu, że nałóg jest niezbędny do
przetrwania).
Jedną
z pierwszych rzeczy, która przychodzi do głowy temu, kto
się nad tym zastanawia jest myśl, że każdy ma
inny zestaw przekonań i że przekonania te determinują,
jak wiele z OBIEKTYWNEJ rzeczywistości jest dostępne. Można
debatować, na ile naprawdę „obiektywna” jest ta
rzeczywistość, jednak
ten aspekt nie jest ściśle związany z aktualnym
tematem.
W
tej analogii obiektywna rzeczywistość JEST TYM, CZYM JEST, bez
względu na to,
czy jest ona naprawdę obiektywna, czy też jest jedynie
powszechnie uzgodnioną rzeczywistością – w
naszej historii spora część tej rzeczywistości
nie jest dostępna „podmiotowi” wskutek
zaprogramowania zgodnego z jego systemem wierzeń, a aktywowanego
przez chęć wyboru komu lub czemu wierzyć (w tym
wypadku uwierzył hipnotyzerowi).
Spotkałam
się z wieloma ciekawymi reakcjami na tę historię, na
przykład dla niektórych ludzi oznacza ona po prostu, że
nasze systemy wierzeń „ukrywają” przed nami „obecność
duchów” na świecie. Jak w wyżej cytowanym
komentarzu na temat zjawisk psychicznych pisał Colin Wilson,
jest to swego rodzaju „częściowe przebudzenie”
na „inne wymiary”. Implikacja jest jednak dużo
głębsza. Jeśli pominie się scenę, na której
rozgrywa się owa historia, pozostawiając jedynie „trzeciego
człowieka” i obserwatora, można – ekstrapolując
– przyjąć, że reprezentuje ona WSZYSTKIE
zjawiska naszego świata. Widzimy kwiat, ale jesteśmy zahipnotyzowani
w kwestii tego, jak go postrzegać.
Widzimy chmury, ale zahipnotyzowani jesteśmy co do tego, jak je
widzieć. Naprawdę NIE WIEMY, czym jest prawdziwa
rzeczywistość. Naprawdę nie wiemy, jak wygląda
„samoistny kwiat”. To, co widzimy, jest NASZĄ
interpretacją ciągu fal bądź fluktuacji OŚRODKA
naszej rzeczywistości, które interpretujemy zgodnie z
naszym „programem”.
Następną
ważną rzeczą w tej historii jest to, że – w
zależności od programu – różni ludzie mogą,
zgodnie ze swoim systemem wierzeń, przypisywać danemu
zjawisku różne „ukryte moce”. Czym jednak
jest OBIEKTYWNA rzeczywistość?
Teraz
inna historia, która przedstawia tę ideę nieco
głębiej. Pochodzi ona z napisanej przez Uspieńskiego
książki In Search of the Miraculous [Fragmenty nieznanego nauczania],
a przypisywana jest Gurdżijewowi:
„Jest
taka wschodnia bajka, która mówi o bardzo bogatym
czarodzieju, który posiadał olbrzymie stado owiec. Ale
jednocześnie czarodziej był bardzo skąpy. Nie chciał
zatrudnić pasterzy ani wybudować płotu wkoło
pastwiska, na którym pasły się owce. Z tego powodu
owce często gubiły się w lesie, wpadały w parowy,
a nade wszystko uciekały, ponieważ wiedziały, że
czarodziej chce ich mięsa i skóry, a to im się nie
podobało.
Czarodziej
znalazł w końcu na to lekarstwo. Zahipnotyzował owce
i zasugerował im, co następuje: po pierwsze, że są
nieśmiertelne, że obdzierając je ze skóry nie
czyni się im żadnej krzywdy, a przeciwnie, że jest to
dla nich dobre, a nawet przyjemne; po drugie, czarodziej zasugerował
im, że jest dobrym
pasterzem, który
tak bardzo kocha swoje stado, że jest gotów dla niego
zrobić wszystko na świecie; i po trzecie, zasugerował
im, że jeśli cokolwiek miałoby się im przydarzyć,
to nie przydarzy się to teraz, a w każdym razie nie tego
dnia, a zatem nie potrzebują o tym myśleć. Następnie
czarodziej zasugerował swoim owcom, że wcale nie są
owcami; niektórym z nich zasugerował, że są
lwami, innym, że
orłami, innym,
że są ludźmi, a
jeszcze innym, że
czarodziejami.
Na
tym skończyły się wszystkie jego troski i zmartwienia
dotyczące owiec. Owce nigdy już nie uciekały, ale
spokojnie oczekiwały chwili, kiedy czarodziej obedrze je z mięsa
i skór.”
Każdy
bez wyjątku człowiek postrzega Trzecią Osobę
zgodnie ze swoim programem, który aktywuje – lub jest
aktywowany przez – jego system wierzeń. To jest jego
„Stan Świadomości”. Może on być
świadomy jedynie tego, w co WIERZY, że może być
tego czegoś świadomy, wszystko inne staje się albo
„niewidzialne”, albo „anomalne” - i
ignorowane albo zakryte przez program przetrwania podświadomego umysłu.
Kiedy
ktoś dłużej myśli o tym problemie, zdaje sobie
sprawę, że być może istnieje OGROMNA przepaść
miedzy tym, co postrzegamy jako realne, a faktyczną obiektywną
rzeczywistością... i niezależnie od tego, jak
obiektywni próbujemy być, nigdy nie możemy być
pewni. Jedyną rzeczą, która wydaje się oferować
wyjście z tej sytuacji, jest po prostu obserwacja danego
zjawiska i porównywanie spostrzeżeń z mnóstwem
innych ludzi oraz próba precyzyjnego określenia „stałej”,
która obecna jest we wszystkich tych spostrzeżeniach. W
ten sposób możemy przybliżyć się do tego,
czym NAPRAWDĘ jest Trzecia Osoba i co ona NAPRAWDĘ robi, i
to właśnie powinno stanowić naszą najlepszą
odpowiedź. A „obserwowanie zjawiska”, w najbardziej
dosłownym tego znaczeniu, oznacza oczywiście pozyskiwanie i
gromadzenie wiedzy w każdej postaci i każdego rodzaju po
to, żeby mieć wystarczającą bazę danych do
wyciągania wniosków na temat obserwacji otoczenia.
Jest
to jednak trudne, przekonania są bowiem ściśle
związane z emocjami! Pamiętajcie: nasze przekonania
kształtują się w emocjonalnych sytuacjach interakcji z
naszymi rodzicami i innymi „autorytetami” z naszego
okresu niemowlęctwa i dzieciństwa! Nawet samo rozważanie
wyswobodzenia się z tego bezpiecznego, wewnętrznego
„środowiska”, jest już przerażające.
Właśnie
to musimy jednak robić.
W
przeciwnym razie znajdziemy się w rzeczywistości, gdzie
wokół będą się działy wszelkiego
rodzaju anomalie... obserwowalne w kategoriach klasycznych i
kwantowych... jednak obiektywna racja bytu będzie
niedostępna rozważaniom.
NIE BĘDZIE SIĘ W STANIE ZOBACZYĆ tej „Trzeciej
Osoby” i będzie się przez to podlegać kaprysom i
upodobaniom rzeczonej „postaci”, kimkolwiek lub
czymkolwiek ona NAPRAWDĘ JEST!
Wydaje
się więc, że prawdziwym problemem jest konflikt między
rzeczywistością SUBIEKTYWNĄ i OBIEKTYWNĄ. Przy
wielu okazjach Kasjopeanie wypowiadali się na temat natury
Służenia Sobie – tendencji do życia „Myśleniem
Życzeniowym”. W najbardziej interesujący sposób
dyskutuje się o tym w następującym fragmencie:
22-10-94
P:
(L) Czy ludzie uwięzieni są w materii fizycznej?
O: Z
wyboru.
P: (L) Dlaczego tak wybrali?
O: Żeby doświadczać
wrażeń fizycznych. Była to decyzja
umysłu grupowego.
P:
Kto kierował tą grupą?
O: Ta grupa.
P: (L) Czy
oddziaływanie między duchem/duszą i ciałem
fizycznym wytwarza jakiś produkt uboczny, pożądany
przez inne istoty?
O: No cóż, wszystko ma zarówno
pożądane jak i niepożądane konsekwencje, trzeba
tu jednak wspomnieć, że wszystko, co istnieje we wszystkich
rzeczywistościach wszechświata, może doświadczać
egzystencji tylko na jeden z dwóch sposobów. Można
by to określić jako cykl długofalowy i cykl
krótkofalowy. Wracając do twojego poprzedniego pytania o
to, dlaczego ludzie są „uwięzieni” w fizycznej
egzystencji, co jest oczywiście dobrowolne i wybrane, to stało
się tak z powodu pragnienia zmiany z długofalowego cyklu
doświadczania egzystencji całkowicie - jak byście ją
nazwali – eterycznej lub duchowej na cykl krótkofalowy
tego, co nazywacie egzystencją fizyczną. Różnica
polega na tym, że cykl długofalowy obejmuje jedynie bardzo stopniową zmianę
w ewolucji w sposób cykliczny, podczas gdy cykl krótkofalowy
pociąga za sobą dwoistość. I tak też jest z
duszami
w ciele fizycznym, jak doświadczane to jest na planie ziemskim,
ponieważ przez połowę cyklu dusza doświadcza
stanu eterycznego, a przez drugą połowę cyklu stanu
fizycznego. Chociaż połowy te nie są mierzone w czasie
w taki sposób, w jaki wy mierzycie czas, suma doświadczenia
jest w obu połowach taka sama. To natura doprowadziła do
konieczności stworzenia cyklu krótkofalowego, poprzez
naturalne
ograniczenia wszechświata, kiedy grupowy umysł dusz wybrał
doświadczanie fizyczności w miejsce egzystencji całkowicie
eterycznej.
P: (L) Czy to wzajemne oddziaływanie tworzy jakiś
produkt uboczny?
O: Tworzy tyle samo produktów ubocznych o
charakterze pozytywnym, co i negatywnym.
P: (L) Czym są te
produkty uboczne?
O: Który najpierw?
P: (L)
Pozytywny.
O: Pozytywnym produktem ubocznym jest wzrost energii
względnej, która przyspiesza proces uczenia się
duszy i wszystkich jej jedno- i dwuwymiarowych wzajemnie z nią
oddziałujących partnerów. Innymi słowy - flory
i fauny, minerałów itd. Wzrost
całego doświadczenia i ruch w kierunku ponownego szybszego
połączenia się w cyklu poprzez ten fizyczno-eteryczny
transfer krótkofalowego cyklu. Ten o charakterze negatywnym również tworzy wiele negatywnych doświadczeń
dla tych samych istot, które inaczej by nie istniały,
ponieważ istota pierwszego i drugiego poziomu natury, flora i
fauna, normalnie doświadczałaby na planie ziemskim
długoterminowego lub długofalowego cyklu, w przeciwieństwie
do krótkofalowego cyklu fizycznego i eterycznego, jakiego
doświadcza teraz w wyniku wzajemnych oddziaływań z
gatunkiem ludzkim w jego krótkofalowym eteryczno-fizycznym
cyklu.
P: (L) W pewnym momencie zwrócono uwagę, że
pewne obce istoty porywają ludzi i poddają ich okrutnej i
pełnej cierpienia śmierć, żeby stworzyć „transfer
o maksymalnej energii”. Czym pod tym względem jest ów
transfer o maksymalnej energii, który pojawia się podczas
długiego, powolnego i niezwykle bolesnego procesu umierania?
O:
Ekstremalny lęk i trwoga zwiększają energię
lęku/trwogi o charakterze negatywnym, co napędza/ dostarcza
paliwa istoty, o których mówisz, w ten sposób,
że czerpią one z tego i produkują rodzaj energii
napędowej, która - jako jedna z ich form żywienia
się opartego na ich metabolicznej strukturze – utrzymuje
ich w ruchu.
P: (L) Jaka jest ich metaboliczna struktura?
O: To
bardzo złożone i bardzo trudno to opisać, ponieważ
odbywa się to na czwartym poziomie gęstości,
którego nie rozumiecie. Ale jedną z ich przesłanek
istnienia na czwartym poziomie jest ich zdolność do
odżywiania się zarówno metodami eterycznymi jak i
fizycznymi. A więc ów transfer energii reprezentowałby
eteryczną metodę odżywiania, a inne sposoby są
osiągane fizycznie.
P: (L) Jakie inne sposoby?
O: No cóż,
przykładem tego byłoby picie krwi oraz ubocznych produktów
krwi.
P: (L) Czy oni to robią?
O: Tak, ale sposób
pobierania jest inny, niż przypuszczlnie myślicie. Odbywa
się przez pory.
P: (L) W jaki sposób?
O: Kąpiąc
się i absorbując potrzebne produkty, a następnie
pozbywając się pozostałego produktu. [...]
P: (L)
Wracając do istot, które przez pory absorbują
składniki pokarmowe – jakiego typu to istoty?
O:
Zarówno te, które opisujecie jako Istoty Jaszczurze,
jak i te, które opisujecie jako Szaraki. W każdym
razie jest to konieczne dla ich przeżycia. Mimo że Szaraki
nie są naturalną częścią cyklu
krótkofalowego, są raczej sztucznym wytworem Jaszczurzych
Istot, to jednak naśladują funkcje żywieniowe.
P:(L)
Skoro są one sztucznie stworzone przez Istoty Jaszczurze, czy to
oznacza, że nie mają duszy?
O: Zgadza się.
P:
(L) Jak one funkcjonują? Czy są jak roboty?
O:
Funkcjonują poprzez interakcję z duszami Istot
Jaszczurzych. Technologia ta jest o wiele bardziej zaawansowana od
tej, którą znacie, ale Szaraki nie są jedynie
sztucznie zbudowanymi i zaprojektowanymi istotami, funkcjonują
też mentalnie i psychicznie jako projekcje Istot Jaszczurzych.
Są jak czterowymiarowe „sondy”.
P: (L) Jakie są
ich, jako czterowymiarowych sond, możliwości?
O: Mają
wszystkie te możliwości, jakie mają Istoty Jaszczurze,
z tą tylko różnicą, że ich wygląd
fizyczny jest zupełnie inny, nie mają też własnych
dusz, inna jest też ich wewnętrzna struktura biologiczna.
Ich funkcjonowanie jest jednak takie samo i żeby pozostać
jako projekcje, też muszą przyswajać składniki
pokarmowe w ten sam sposób - zarówno duchowo jak i
fizycznie - tak jak to robią Istoty Jaszczurze. Negatywna
energia jest paliwem koniecznym, dlatego że zarówno
Istoty Jaszczurze jak i Szaraki żyją na czwartym poziomie
gęstości, który jest najwyższym poziomem
gęstości, gdzie można istnieć służąc
jedynie sobie, tak jak czynią to te istoty. Dlatego więc
muszą one przyswajać energię negatywną, czwarty
poziom gęstości jest bowiem najwyższym przykładem
służby sobie, która jest wzorcem myśli
negatywnej. Czwarty poziom gęstości oznacza postęp w
stosunku do trzeciego poziomu gęstości. Z każdym
krokiem naprzód w poziomach gęstości, egzystencja
indywidualnej świadomej istoty staje się mniej trudna.
Dlatego też łatwiej jest istnieć na czwartym poziomie
gęstości niż na trzecim, trzeci jest mniej trudny niż
drugi i tak dalej. To w mniejszym stopniu nadweręża energię
duszy. Zatem istoty egzystujące na czwartym poziomie gęstości
mogą czerpać – w sensie absorbcji negatywnej energii
duszy – od istot egzystujących na trzecim poziomie
gęstości. Podobnie istoty z trzeciego poziomu gęstości
mogą czerpać od istot z drugiego poziomu gęstości,
chociaż ten rodzaj czerpania nie jest tak konieczny, jest jednak
dokonywany. Oto dlaczego egzystujące na trzecim poziomie istoty
ludzkie często sprawiają ból i cierpienie tym z
królestwa zwierząt, które egzystują na drugim
poziomie gęstości – ponieważ jako istoty, które
przede wszystkim służą sobie, tak jak wy, czerpią
negatywną energię duszy od tych z poziomu drugiego i z
pierwszego i tak dalej. Ponieważ posuwacie się w kierunku
czwartego poziomu gęstości, który się do was
zbliża, musicie teraz dokonać wyboru co do tego, czy
rozwijać się w kierunku służby innym, czy
pozostać na poziomie służby sobie. To będzie
decyzja, do której dostosowanie zajmie wam trochę czasu.
Do tego właśnie odnosi się ów „tysiącletni
okres czasu”. To okres, według miary waszego kalendarza,
który rozstrzygnie, czy poczynicie postępy w służbie
innym, czy pozostaniecie na poziomie służby sobie. Ci,
którzy opisywani są jako Jaszczury, wybrali zdecydowane
zamknięcie się w służbie sobie. A ponieważ
są oni na najwyższym z poziomów gęstości,
na którym jest to możliwe, muszą stale czerpać
duże ilości negatywnej energii od tych z poziomu trzeciego,
drugiego i tak dalej. Oto dlaczego robią to, co robią. To
również wyjaśnia dlaczego ich rasa umiera –
nie byli oni bowiem w stanie nauczyć się, jak przerzucić
się z tej szczególnej formy ekspresji do służby
innym. A ponieważ pozostają oni na tym poziomie przez tak –
jakbyście to ocenili – długi czas i rzeczywiście
mocno się w nim zakorzenili i faktycznie w nim się
umocnili, oto dlaczego umierają i rozpaczliwie próbują
wziąć od was możliwie najwięcej energii i
metabolicznie odtworzyć swoją rasę.
P: (L) Więc,
jeśli jesteśmy dla nich źródłem pożywienia
i siły roboczej, dlaczego po prostu nie hodują nas w
zagrodach na swojej własnej planecie?
O: Hodują.
P:
(L) Zatem, skoro jest nas tutaj tak wielu, dlaczego po prostu się
tu nie wprowadzą i nie przejmą wszystkiego?
O: Taki jest
ich zamiar. Od dość dawna mają taki zamiar. Jak wiesz,
podróżują tam i z powrotem w czasie, żeby
przygotować wszystko tak, żeby – przy pomocy
transferu z poziomu trzeciego na czwarty, którego ta planeta
doświadczy – móc przyswoić maksymalną
ilość negatywnej energii, w nadziei, że będą
mogli dopaść was na czwartym poziomie i w ten sposób
dokonać kilku rzeczy. 1: zachować swoją rasę
jako zdolny do życia gatunek; 2: zwiększyć swoją
liczebność; 3: umocnić swoją władzę; 4:
rozprzestrzenić swoją rasę w całym świecie
czwartej gęstości. By tego wszystkiego dokonać,
wpływali na wydarzenia przez – według waszych
kalendarzy – około 74 tysiące lat. I podczas tej pracy robili to w zupełnie nieruchomym stanie
czasoprzestrzeni, podróżując wedle woli w przód
i w tył. Jednak,
co ciekawe, spełznie to na niczym.
P:
(L) Jak możecie być tak pewni, że to się nie
uda?
O: Ponieważ to widzimy. Jesteśmy
w stanie zobaczyć wszystko, nie tylko to, co chcemy widzieć. Ich błąd polega na tym, że widzą oni jedynie to, co chcą zobaczyć. Innymi słowy, to najwyższy z możliwych przejawów
tego, co nazwalibyście myśleniem życzeniowym. A
przejawiane na czwartym poziomie gęstości myślenie
życzeniowe staje się rzeczywistością dla tego
poziomu. Czy wiecie, jak myślicie życzeniowo? No cóż,
nie jest to dla was zupełną rzeczywistością,
ponieważ jesteście na trzecim poziomie, ale gdybyście
byli na czwartym poziomie i mieli wykonać to samo działanie,
byłoby to faktycznie waszą świadomością
rzeczywistości. Zatem, nie mogą oni zobaczyć tego, co
my możemy zobaczyć, ponieważ my zamiast sobie -
służymy innym, a jako że jesteśmy na szóstym
poziomie, możemy
zobaczyć wszystko, w każdym calu, takie, jakie jest, a nie
takie, jakie chcielibyśmy, żeby było.
[...]
P:
(L) Czy jacykolwiek obcy, w szczególności Jaszczury,
kiedykolwiek żyli wśród ludzi i byli czczeni?
O:
Nie żyli wśród ludzi, ale w różnych
momentach w przeszłości bezpośrednio
współoddziaływali z ludźmi. Działo się
to wtedy, kiedy ludzie byli gotowi, skłonni i byli w
stanie zaakceptować pojawiające się wprost z
zewnętrznych źródeł bóstwa i czcić
je. Takie rzeczy nie zdarzały się w niedawnej przeszłości. Strzeżcie
się jednak, może się to wkrótce stać.
W
powyższym fragmencie zauważyliśmy bardzo wyraźne
rozróżnienie pomiędzy Służbą Sobie i
Służbą Innym w kategoriach WIDZENIA. To pierwsze jest
SUBIEKTYWNE i widzi jedynie to, co chce widzieć, to drugie jest
OBIEKTYWNE i widzi WSZYSTKO.
Co
tak naprawdę może to oznaczać? A co z tymi wszystkimi
dzisiejszymi naukami, mówiącymi że „to ty
tworzysz swoją własną rzeczywistość”?
Kasjopeanie właśnie powiedzieli, że:
„[Służenie
Sobie jest widzeniem jedynie tego, co CHCE się zobaczyć i
jest ] najwyższym z możliwych przejawów tego, co
nazwalibyście myśleniem życzeniowym. A przejawiane na
czwartym poziomie gęstości myślenie życzeniowe
staje się rzeczywistością dla tego poziomu. Czy
wiecie, jak myślicie życzeniowo? No cóż, nie
jest to dla was zupełną rzeczywistością, ponieważ
jesteście na trzecim poziomie, ale gdybyście byli na
czwartym poziomie i mieli wykonać to samo działanie, byłoby
to faktycznie waszą świadomością rzeczywistości.”
Próbowałam
wielu
ludziom opowiedzieć o zadziwiających zmianach
w moim życiu, będących
rezultatem zmiany w mojej świadomości, polegającej na
wypaleniu się tego, co przez tak wiele lat myślałam,
czy chciałam myśleć, o naszym świecie.
To,
co trudno mi było opisać, to zupełnie NOWE odczucie,
jakie wywołuje we mnie wszechświat. Naprawdę
jest tak, jakbym przybyła z zupełnie innego wszechświata
do tego, w którym obecnie przebywam, i inne są wszystkie
reguły – współmierne do mojej świadomości.
W miarę jak zdobywałam coraz więcej wiedzy na temat
funkcjonowania świata, zaczynałąm ją stosować
do wszystkiego, czego doświadczałam w codziennym życiu.
Spowodowało to wiele zmian, ponieważ wybory, których
dokonywałam, były inne od tych, których dokonywałam
wcześniej. Tak, wiele z tych wyborów opierało się
na „rzeczach niewidzialnych”, rzeczach, które były
sprzeczne z ogólnie obowiązującym, wpojonym
kulturowo światopoglądem, efektem prania mózgu
zafundowanego nam przez społeczeństwo; wiele z tych wyborów
było po prostu niezrozumiałych w zwykłych kategoriach.
Faktem jednak jest, że ich dokonałam, działałam
zgodnie z nimi, a rezultaty były niemalże zadziwiające!
Uczyłam się odczytywać „subtelne wskazówki”
na temat świata i wzajemnych relacji ludzi, które są
przed nami „zakryte”. A wskazówki te, zapewniam
was, wykraczały daleko poza zwykłe „wrażenia
psychiczne” standardowego, metafizycznego eksperta!
Chcę
tu przedstawić część tego materiału, który
pomógł mi zrozumieć „wskazówki” i
„znaki”, których dostarcza nam otoczenie;
„drogowskazy”, które wskazują różne
kierunki składające się na chwile naszych decyzji; i
nasze decyzje oparte na tym, co w danym momencie uznajemy za
prawdziwe; wszystkie te rzeczy, które pomogły mi „zmienić
moją rzeczywistość”, żebym mogła
naprawdę zrozumieć to, co mieli na myśli Kasjopeanie,
mówiąc:
Pamiętaj,
gęstość odnosi się jedynie do świadomej
uwagi. Kiedy jest się świadomym, WSZYSTKO dostraja się do tej świadomości.
Jedną
z pierwszych rzeczy, które przypadkowo naprowadziły mnie
na kilka z tych spraw było dziwne wydarzenie, które miało
miejsce, kiedy pewnego dnia czekałam, żeby odebrać ze
szkoły córkę.
Siedziałam w samochodzie na szkolnym parkingu i obserwowałam
wszystkie wychodzące z budynku dzieciaki i wszystko to, co
normalnie robią dzieci, wychodząc ze
szkoły. Obserwowałam ten program przez jakiś czas i
każdego dnia byłam świadkiem owych dziwnych ceremonii
i rytuałów amerykańskich nastolatków.
Po
tym, co o dzisiejszych dzieciakach opowiadała moja córka,
świadoma byłam jednej rzeczy – istnienia skrajnych
podziałów oraz klik, które tworzą się w
szkołach. W takim czy innym stopniu zdarzało się to
zawsze, jednak w dzisiejszym świecie wydaje się to
wyraźniejsze niż kiedykolwiek dotąd.
W
mojej szkole średniej był to mniej lub bardziej
„ekonomiczny” podział, prowadzący do
przejawienia się struktury społecznej, co następnie
prowadziło do „społecznej” nominacji. Było
to dość zrozumiałe i w pewnej mierze znajdowało
swoje odbicie w prawdziwym życiu.
Dziś
jednak wygląda to zupełnie inaczej. Nic nie jest tak
jednoznaczne (co nie znaczy, że „jednoznaczny”
system z przeszłości był wskazany!). Grupy i kliki,
które tworzą się w nowoczesnych szkołach
średnich są czymś zupełnie innym. Byłam
zafascynowana zmianami i ciekawa, dlaczego tak jest i jaka jest
zasadnicza, leżąca u podstaw, dynamika.
Moja
córka poinformowała mnie o gangach – „Crips”
czy jakoś tak – o „grupach związanych z jakimś
stylem”, takich jak Preps, Jocks, Loadies, Gothics, i tak
dalej. Jedno wydawało się dla mnie jasne – względy
finansowe mają z tym niewiele wspólnego. Członkiem
gangu czy „Gothic” mogło tak samo dobrze być
dziecko z rodziny zamożnej jak i z biednej. Narkotyki są
powszechne we WSZYSTKICH tych ugrupowaniach. Zachowanie dziewictwa
też nie wydaje się być jedną z tych rzeczy, które
sprawiają, że należysz do tej czy innej grupy, jak
było wtedy, kiedy ja chodziłam do szkoły średniej.
Wydaje się również, że ilość dzieci
dobrze sobie radzących w szkole spadła do rekordowo
niskiego poziomu.
Tak
więc obserwowałam te wylewające się wieloma
drzwiami dzieciaki, tworzące grupy i kliki, każde
przyciągane do swojego „typu”, żeby wspólnie
spędzić czas i wymienić – co?
Co
one NAPRAWDĘ robiły?
W
tygodniach przed tym wydarzeniem miałam trochę kontaktów
z ludźmi, którzy przedstawiali się jako
lightworkerzy, ale później, w wyniku zabawnych zbiegów
okoliczności, okazali się być zupełnym ich
przeciwieństwem. Doświadczenia te sprawiły, że
pomyślałam o idei „wyłączania dźwięku”
i po prostu PATRZENIA na dynamikę. Oni byli tak zaabsorbowani
mówieniem tego i owego oraz usiłowaniem sprawienia
dobrego wrażenia poprzez przekonywanie swoją
gadką mnie i innych o
swoich dobrych intencjach. Kiedy jednak patrzyło się na
wpływ, jaki mieli oni na życie innych ludzi, jak również
na dynamikę ich własnego życia, coś było po
prostu nie tak! Było tak, jak w tym powiedzeniu „dużo
mówią, ale nic nie robią”. Tyle, że dużo głębsze i bardziej subtelne.
Któregoś
dnia czytałam o jakiś badaniach ssaków naczelnych –
wiecie, Jane Goodall i te rzeczy – i uprzytomniłam sobie,
że metody obserwacji szympansów mogą być bardzo
przydatne w obserwacji ludzi. Obserwując i nie dając się
zwieść słowom, ma się dużo większą
szansę zrozumienia, co się dzieje.
Siedziałam
więc obserwując te dzieciaki i pomyślałam o
zastosowaniu wobec nich wskazówek dotyczących badania
naczelnych. Zauważyłam kilka zabawnych rzeczy jeśli
chodzi o ich język ciała, kto kogo dotykał, jak i
gdzie, jaką we wzajemnych relacjach przyjmowali postawę i
nagle uświadomiłam sobie, że obserwuję, jak oni
nawzajem się sobą ŻYWIĄ! Była to jedna z
naprawdę najdziwaczniejszych intuicji, jakie kiedykolwiek
miałam. Rzeczywiście zobaczyłam swego rodzaju
„hierarchię” i przenoszenie energii z jednej osoby
na drugą i następną, a w każdej liczącej od
5 do 10 dzieciaków grupie, zawsze było ktoś jeden,
kto wydawał się być „dominujący”, w
tym znaczeniu, że tej właśnie osobie przekazywana była
w końcu cała ta energia.
Po
wielu minutach zauważyłam ponadto, że niektóre
dzieciaki w grupach, te wyglądające na małe i słabe,
były w pewnym sensie „odrzucane”, czy też nie
przyjmowane jako „źródła energii”, co
powodowało ich oklapnięcie, jakby wypłynął z
nich cały „sok”, i odchodziły wyglądając
na zmęczone i pokonane. I zauważyłam, że po kilku
minutach bycia dotykanym, adorowanym i tak dalej, „dominujący”
rzeczywiście wydawał się PUCHNĄĆ, rósł
i wyglądał na szerszego i pełniejszego. Były też
osoby „wybrane”, które „dominujący”
w taki czy inny sposób obmacywał, jakby rozładowując
baterię i czerpiąc z niej elektryczność. Ciemne okulary w filmie Matrix!
Tak,
było to dość ciekawe odkrycie. Zaczęłam więc
robić tego MNÓSTWO. Obserwowałam wzajemne relacje
ludzi, próbując ustalić rzeczywistą ich
dynamikę. Było znacznie lepiej, kiedy nie mogłam
słyszeć NICZEGO, co mówili, mogłam jedynie
obserwować ich z pewnej odległości, tak żeby nie
wiedzieli, że obserwuję. I z pewnością była
to dość typowa sprawa. W każdej sytuacji miało
miejsce coś w rodzaju „żywienia się”
przepływającą energią.
Potem
zaczęłam obserwować małżeństwa,
próbując określić kto jest „dominujący”,
nie w NASZYCH kategoriach, ale w kategoriach kto pobiera energię.
Ciekawe, że dość często był nim ten, o
którego można było wziąć za „słabszego”
czy bardziej z tych dwojga bezbronnego – ten, który
wzbudzał najwięcej współczucia! Zaczęłam
wtedy myśleć o współczuciu i litości w
zupełnie innych kategoriach. Widziałam, że tak naprawdę była to manipulacja, żeby zdobyć
więcej „paliwa”.
Czy
był to dowód na pewną hierarchię STS? Czy
dominujący dominują nad swoimi małymi „grupami”
i przyswajają energię uczestników, a potem są
porywani i „dojeni” z paliwa, jakie zgromadzili? To
ciekawe przypuszczenie, jak naprawdę może to działać.
W
każdym razie obserwacje te doprowadziły do kilku
interesujących pomysłów, którymi się
podzielę, pamiętajcie jednak, że oparte są one
jedynie na przypuszczeniu. Nigdy świadomie, na jawie, nie
widziałam kosmity – ani Szaraka, ani „Jaszczurki”.
WIDZIAŁAM UFO, czarny, szeroki na 300 stóp [ok. 900
metrów] bumerang, bezpośrednio nad moją głową,
kiedy razem z dziećmi - które również go
widziały - byłam w basenie. Niemal przez rok od zobaczenia
go CIERPIAŁAM z powodu dziwnych fizycznych symptomów,
które, jak mi później zasugerowano, były
zatruciem radioaktywnym, w tamtym jednak czasie byłam takim
sceptykiem, że przekonana byłam, że cierpię po
prostu z powodu przepracowania i poważnych alergii.
Wydaje
mi się, że większość ludzi niczego na temat
„głębszej rzeczywistości” nie wie, a nawet
nie podejrzewa; praktycznie rzecz
biorąc, są oni zahipnotyzowani. Przeżywają
życie w „cichej desperacji”, zapewniając innym
ludziom, a nawet „obcym”, „ucztę”.
Wydają
się posiadać „zaprogramowane
implanty pętli myślowych”, tak że - bez
względu na to, ile użyjesz logiki czy rozsądku, żeby
przekonać ich do otwarcia umysłu - mocno trzymają się
emocjonalnej, subiektywnej agendy oraz systemu przekonań. Do tej
kategorii zaliczają się „naukowi sceptycy” i
„artyści dezinformacji”. Nie zdają sobie nawet
sprawy z tego, że są „agentami” i byliby
kompletnie przerażeni, gdyby ktoś kiedyś mógł
ich o tym przekonać czy choćby wskazać sensowne dowody
poszlakowe, świadczące za tym. Faktem jest, że w
swoich systemach przekonań na temat „Trzeciej Osoby”
są „zaprogramowani” i że wierzą w to,
ponieważ CHCĄ wierzyć. I to „chcenie” jest
oczywiście ich wyborem.
Są
też inni ludzie, którzy mają potencjał i
wewnętrzną naturę potrzebne, by mogli stać się
świadomi. Obcy porywają prawdopodobnie i tych, jednak z
powodu pewnego „prawa”, które musi istnieć w
ich rzeczywistości, nie mogą tak po prostu ich zabić,
by wyeliminować ich jako zagrożenie. Wszczepiają im
więc implanty, przeznaczone do kierowania ich myśli ku
autodestrukcji albo na bezużyteczne ścieżki i
bezsensowne spekulacje oraz do manipulowania ich stanami
emocjonalnymi, po to, żeby - kiedy zaczną zbliżać
się do prawdy czy też wyrażania wiedzy – dawali
się zwieść własnym emocjom. Przełamanie tych
programów kontroli jest ogromnym zadaniem.
W
tych sytuacjach zdarzyć się może wiele rzeczy. Albo
taka osoba nauczy się przedostawać przez takie stany
zamroczenia, albo utknie w
nich i będzie stracona. Te stany emocjonalne mogą obejmować
sympatie i antypatie, pozytywne i negatywne spostrzeżenia
emocjonalnej natury,
nie mają one jednak nic wspólnego z jakąkolwiek
prawdziwą rzeczywistością.
Ludzie
mogą być emocjonalnie sterowani ku nieodpowiedniemu
małżeństwu, po to tylko, żeby partner stał
się kontrolerem i wampirem energetycznym; ludzie mogą być
emocjonalnie doprowadzeni do pragnienia czegoś tak bardzo, że
w tym swoim pragnieniu zupełnie się zatracą i stworzą
wszelkiego rodzaju mentalne racjonalizacje, których użyją
do przekonania samych siebie, że to, co robią, jest
właściwe i prowadzi ich ku wiedzy, podczas gdy naprawdę
jest to tylko jeszcze jedna iluzja.
Można
wykreować i przedstawić komuś pozornie
synchroniczne wydarzenia,
żeby przekonać go, że z tym, co robi czy myśli,
jest na właściwej drodze, ponieważ sam wszechświat
mu to „potwierdza”.
Niewiarygodnie
głębokie i niepojęcie przebiegłe manipulacje i
ich odmiany nie maja końca. I było czymś POTWORNYM
widzieć to. Zrozumiałam, że prawie cała
ludzkość jest niczym więcej, jak POKARMEM. Ludzie
są kontrolowani i manipulowani od narodzin aż po grób,
dokładnie tak jak przedstawiono to w filmie Matrix,
tyle że nie są „bateriami” dla kilku
komputerów, które wpadły w amok i przejęły
kontrolę nad światem – są dosłownie fizycznym i energetycznym pokarmem dla istot z wyższych
gęstości. A z powodu swojej ignorancji nie mogą
nic zrobić. Nie mają wolnej woli, ponieważ nie są
przebudzeni.
Co
więcej: wnioskuję, że nasza kultura, nasze religie,
nasze filozofie, nasza nauka, wszystko to ma w tym swój udział
i kontrolowane jest przez ten olbrzymi, złożony „mechanizm
żywieniowy” - hierarchię Służby Sobie.
Nawet większość „nowych” interpretacji
nurtu New Age jest jedynie jeszcze jedną warstwą cebuli
oszustw, żeby dalej pozbawiać nas wolnej woli.
Co
stało się z „miłością”? Co stało
się z „jednością”, dobrocią,
zjednoczeniem, Bogiem będącym w niebie i światem
będącym w porządku?
Co stało się z tym całym podnoszeniem świadomości,
które miało toczyć się na całej planecie?
Co stało się z poczuciem „bezpieczeństwa”,
jeśli tylko otoczysz się „miłością i
światłem” i pozytywnym myśleniem? Setki razy
pokazano mi, że te rzeczy były jedynie maskami „maszyny
żywieniowej”. Kolejne warstwy iluzji.
Oczywiście
rodzi się pytanie: czy nie badałam ciemności na tyle
długo, że sama w nią wpadłam? Czy mój
wysiłek, by wykorzenić kłamstwa i pomieszanie, był
w rzeczywistości przyznaniem im racji bytu, co doprowadziło
do zamanifestowania się ich w moim życiu? Czy widziałam
odbicie siebie? W tym miejscu w Doświadczeniu religijnym Williama Jamesa czytam:
„Na
naszym ostatnim spotkaniu rozpatrywaliśmy zdrową
umysłowo konstytucję psychiczną, konstytucję, o organicznej niezdolności do długotrwałego
cierpienia i tendencji do optymistycznego postrzegania rzeczywistości
będącej jak woda krystalizacyjna, w której tężeje
charakter jednostki. Widzieliśmy jak usposobienie takie może
stać się podstawą dla osobliwego rodzaju religii,
religii, gdzie za sprawę zasadniczą, której ma
służyć istota rozumna, uważa się dobro,
nawet dobro dotyczące życia na tym świecie. Religia ta
nakłania go do wyrównania rachunków z bardziej
złymi aspektami wszechświata poprzez systematyczne
odmawianie głębokiego ich odczuwania czy przywiązywania
do nich wielkiej wagi, poprzez ignorowanie ich w swoich rozważnych
kalkulacjach, czy nawet, gdy nadarzy się okazja, stanowcze im
zaprzeczanie. Zło jest chorobą, a martwienie się złem
jest chorobą samą w sobie. Nawet żal i wyrzuty
sumienia... mogą być jedynie chorymi impulsami.
Skierujmy
się teraz ... ku tym osobom, które nie potrafią tak
szybko zrzucić ciężaru świadomości zła, ale mają wrodzone
przeznaczenie, by z powodu jego obecności cierpieć. ... są
różne poziomy patologicznego umysłu... są
ludzie, dla których zło oznacza jedynie niewłaściwe
nastawienie do rzeczy, błędną odpowiedniość
między czyimś życiem a otoczeniem. Zło takie jak
to jest uleczalne... albo to przez zmianę siebie, albo rzeczy,
lub – jednego i drugiego jednocześnie. Są inni, dla
których zło jest... nieprawidłowością lub
wadą w [ich] podstawowej strukturze, której nie może
uleczyć żadna zmiana w otoczeniu czy też powierzchowne
przeorganizowanie wewnętrznej osobowości i które
wymaga lekarstwa nadprzyrodzonego. Ogólnie biorąc, rasy
łacińskie skłaniały się bardziej w
kierunku tego pierwszego sposobu pojmowania zła, ...podczas gdy
rasy germańskie miały tendencję do myślenia
raczej o Grzechu w liczbie pojedynczej i z wielkiej litery, jak o
czymś zakorzenionym w naszej naturalnej podmiotowości w
sposób nie dający się wykorzenić, czymś,
co nigdy nie będzie usunięte przez jakiekolwiek
powierzchowne i fragmentaryczne działania.
„...
mówimy generalnie o progu ludzkiej świadomości, żeby
wskazać na ilość hałasu, presji, czy
innych zewnętrznych bodźców, które ona znosi,
by w ogóle pobudzić swoją uwagę. Ten z wysokim
progiem będzie drzemać przy takiej ilości hałasu,
przy którym ktoś z niskim progiem obudziłby się
natychmiast. Podobnie, kiedy ktoś jest wrażliwy na małe
różnice w dowolnej klasie wrażeń, powiemy, że
ma niski „próg różnicy”. Jego umysł
z łatwością przekracza ten próg ze świadomością
wspomnianych różnic. Dokładnie tak moglibyśmy
mówić o „progu bólu”, „progu
lęku”, „progu nieszczęścia” i
odkryć, że przez świadomość niektórych
jednostek jest on szybko przekraczany, a u innych leży zbyt
wysoko, by ich świadomość mogła go dosięgnąć.
Jak
wyraził to Goethe: ”Nie powiem nic przeciwko mojemu życiu.
Ale w rzeczywistości było ono wyłącznie bólem i
ciężarem i mogę zapewnić, że podczas mojego
całego 75-letniego życia nie doświadczyłem ani
razu czterech tygodni prawdziwie dobrego samopoczucia. Tylko
nieustanne toczenie kamienia, który trzeba wciąż od
nowa podnosić”.
A
Martin Luther powiedział: „Jestem zupełnie znużony
życiem. Dlatego modlę się, żeby Bóg
bezzwłocznie przyszedł i zabrał mnie... wolałbym
poświęcić swoją szansę na Raj, niż żyć
czterdzieści lat dłużej”
Jedyną
ulgą, jaką może przynieść „zdrowe
nastawienie” jest: 'Stek bzdur! Wyjdź na powietrze! Głowa do góry, wszystko będzie
dobrze, jeśli tylko porzucisz swoją chorobliwość!'
Jednak przypisanie wartości duchowej zwykłemu
niefrasobliwemu zadowoleniu jest jedynie samym uświęceniem
słabej pamięci i powierzchowności. Naszym problemem
jest to, że MOŻEMY umrzeć, że MOŻEMY
zachorować, że... potrzebujemy życia niezależnego
od śmierci, zdrowia niepodatnego na choroby, dobra, które
nie ulegnie zgniciu... pewien przyjaciel powiedział: 'Mój
kłopot polega na tym, że za bardzo wierzę w szczęście
i dobro i nic nie ukoi mojego bólu spowodowanego ich
krótkotrwałością'.
„[A
więc ci, którzy doświadczają] małe
uspokojenie zwierzęcej pobudliwości i instynktu, drobna utrata zwierzęcego hartu, małe obniżenie
progu bólu, wyciąga na światło dzienne tego
robaka tkwiącego w rdzeniu naszych wszystkich typowych źródeł
rozkoszy i przemienia nas w melancholijnych metafizyków.
„Jeśli
to możliwe, wyobraź sobie siebie nagle obdartego z emocji,
którymi teraz napełnia
cię twój świat i
spróbuj wyobrazić go sobie takim, jaki istnieje czysto
samoistnie, bez twojego przychylnego, pełnego nadziei czy też
inteligentnego komentarza. Niemal niemożliwe okaże się
uświadomienie sobie takiego stanu negatywizmu i obojętności.
Jakakolwiek wartość, pożytek czy też znaczenie, w
jakie nasz świat wydaje się być wyposażony, są
czystym darem umysłu obserwatora. [Na przykład] miłość
zmienia ukochanego człowieka tak całkowicie, jak słońce
zmienia trupią siność Mont Blanc w różany
czar. [Więc dzięki naszym emocjom] - jeśli są -
zmienia się życie. [Już tylko to powinno nam
powiedzieć, jak łatwo wykorzystać nasze emocje do
kontroli lub hipnotyzowania nas!]
W przypadku Tołstoja poczucie, że życie ma w ogóle jakikolwiek sens, było przez pewien czas zupełnie odrzucane. W rezultacie zaszła transformacja całego wyrazu rzeczywistości. Kiedy przyjrzymy się temu fenomenowi odrodzenia, zobaczymy, że nierzadkim następstwem takiej zmiany było przeobrażenie oblicza natury w oczach [obserwatora]. (...) Pojawia się nagląca potrzeba zastanowienia się i kwestionowania oraz głęboka teoretyczna aktywność, aż w desperackim wysiłku nawiązania właściwej relacji z ową materią cierpiący człowiek jest często doprowadzany do rozwiązania....
Tołstoj pisze: "Nie byłem ani szalony, ani chory. Przeciwnie, posiadałem fizyczną i umysłową siłę, jaką rzadko widywałem u osób w moim wieku. Mogłem kosić jak chłop, mogłem pracować umysłowo osiem godzin dziennie bez przerwy i nie odczuwałem niepożądanych efektów. A jednak żadnemu działaniu w moim życiu nie potrafiłem nadać sensownego znaczenia. I dziwiłem się, że nie zrozumiałem tego od samego początku. Stan mojego umysłu wyglądał tak, jakbym był obiektem czyichś złośliwych i głupich dowcipów. Można żyć tylko tak długo jak długo jest się odurzonym, pijanym życiem, ale po wytrzeźwieniu nie da się nie dostrzec, że wszystko to jest trywialnym kantem. I naprawdę nie ma w tym nic komicznego ani niemądrego, to najzwyczajniej okrutne i głupie. Być może jednak - powiedziałem sobie - jest coś, czego nie udało mi się zauważyć lub zrozumieć.. Niemożliwe, żeby taki stan rozpaczy był dla rodzaju ludzkiego naturalny. Poszukiwałem wyjaśnienia we wszystkich zdobytych przez człowieka dziedzinach wiedzy. Pytałem długo, z mozołem i bez próżnej ciekawości. Szukałem dniami i nocami, nie opieszale lecz mozolnie i z uporem. Szukałem tak, jak szuka człowiek, który się zgubił i usiłuje się uratować i - nie znalazłem nic. Co więcej, przekonałem się, że wszyscy ci, którzy przede mną poszukiwali odpowiedzi w naukach przyrodniczych, również niczego nie znaleźli. I że uznali oni, że właśnie owa niezrozumiała absurdalność życia - która mnie doprowadza do rozpaczy - jest jedyną, niezaprzeczalną, dostępną człowiekowi wiedzą".
Jedyne, co powinno nas teraz interesować, to zjawisko absolutnego rozczarowania życiem codziennym... kiedy utrata złudzeń zaszła już tak daleko, kiedy zakosztowało się owocu z tego drzewa, a edeniczne szczęście już nigdy nie powróci... jedynym szczęściem, jakie może nadejść, jest coś znacznie bardziej złożonego, włącznie z naturalnym złem, jako jednym z elementów. Człowiek cierpiący rodzi się ponownie jako istota z głębszą - od dostępnej mu wcześniej - świadomością.
Dotarłszy do tego punktu, zobaczyć możemy antagonizm, jaki musi powstać między "zdrowym na umyśle" optymistą a tym o umyśle patologicznym, który doświadczenie dostrzegania zła uważa za konieczne. Dla tych ostatnich "zdrowa umysłowość" wydaje się niewymownie ślepea i płytka. Tym pierwszym drudzy wydają się słabi i chorzy. Przekonani są, że w tych dzieciach gniewu, błagających o ponowne narodziny - jest coś niemal nieprzyzwoitego. I jeśli brak tolerancji religijnej, wieszanie i palenie na stosie, byłyby wciąż w modzie, niemal pewne jest, że to raczej ci o "zdrowi na umyśle" poparliby zgładzenie tych o umyśle patologicznym, a nie odwrotnie.
Metoda odwracania uwagi od zła i życie jedynie w świetle dobra jest wspaniałe tak długo, jak długo działa... nie ma jednak wątpliwości, że "zdrowa umysłowość" jako doktryna filozoficzna jest niewystarczająca, ponieważ fakty dotyczące zła, których wyjaśnienia stanowczo odmawia, są naturalną częścią rzeczywistości. A to, co wiąże się ze złem, może mimo wszystko być najlepszym kluczem do sensu życia i najlepszym środkiem do otwarcia nam oczu na najgłębsze pokłady prawdy.
Szaleniec wszystkie swoje wizje horroru czerpie z materiału codziennej rzeczywistości. Nasza cywilizacja oparta jest na rzezi i każde pojedyncze istnienie kończy się samotnym spazmem bezradnej agonii. Nie starcza nam wyobraźni, byśmy uwierzyli w mięsożerne gady z geologicznej przeszłości - za bardzo przypominają gatunki muzealne, a w żadnej z tych muzealnych czaszek nie ma ani jednego zęba, który wbijałby się wściekle w jakąś rozpaczliwie walczącą, żywą, nieszczęsną ofiarę. Równie potworne dla ofiar formy horroru wypełniają dziś świat wokół nas. Tu, w samych naszych ogniskach domowych, przeklęty kot bawi się z tracącą oddech myszką albo trzyma w szczękach rozgorączkowanego, trzepoczącego ptaka. Krokodyle, pytony i grzechotniki są pojemnikami z życiem równie prawdziwymi jak my i zawsze kiedy one czy jakieś inne dzikie bestie mocno chwytają żywą zdobycz, śmiertelne przerażenie, które czują ci o patologicznym umyśle, jest absolutnie właściwą na tę sytuację reakcją.
...Ponieważ złe uczynki są równie prawdziwą częścią natury jak dobre, a nasze filozoficzne założenie powinno zapewnić im jakieś racjonalne znaczenie, systematyczne pozbawianie tych spraw czynnej uwagi stanowi więc metodę mniej pełną od tej, która stara się włączyć te elementy w swoje pole widzenia. Optymiści o zdrowym nastawieniu potrzebują jedynie jednokrotnego narodzenia, ale "dusze chore", by zaznać szczęścia, muszą narodzić się dwukrotnie.
[Uwaga Laury: Rezultatem są dwie różne koncepcje wszechświata: subiektywna i obiektywna.]
Przy jednokrotnym narodzeniu świat jest przedsięwzięciem jednopiętrowym, jego elementy mają tylko te wartości, jakie wydają się mieć...[dla urodzonych dwukrotnie] świat jest dwupiętrową tajemnicą. Naturalne dobro cechuje nie tylko jego niedostatek ilościowy oraz przemijalność, fałsz czai się w samej jego istocie. Trzyma nas on z dala od naszego prawdziwego dobra, a rezygnacja oraz utrata nadziei na nie są naszym pierwszym krokiem w kierunku prawdy. Są dwa życia, naturalne i duchowe, i musimy utracić jedno, zanim będziemy mogli uczestniczyć w drugim".
Pojawia się pytanie: czy nieoczekiwanie zobaczyłam trzeciogęstościowy świat TAKIM, JAKI NAPRAWDĘ JEST? Czy widziałam rzeczywistość OBIEKTYWNĄ?
Zapytałam o to Kasjopean, a miejcie na uwadze, że było to tuż przed sesjami dotyczącymi "fali grawitacyjnej":
09-06-96
P: (L) To ostatnie "przebudzenie" czy też okres widzenia rzeczy z taką jasnością, jakimi naprawdę są, i cały obraz interakcji między ludźmi i to, jakie bywają okropne... Pogrążyłam się w strasznej depresji. Po zobaczeniu tak wiele naraz, potrzebowałam odzyskać równowagę. Czy możecie mi wyjaśnić, o co chodziło?
O: Wzrost.
P: (L) Próbowałam podzielić się tym spostrzeżeniem z innymi i kiedy powiedziałam, że wreszcie widziałam rzeczy w ich prawdziwym stanie i NIE był to ładny obrazek, wszyscy - niemal bez wyjątku - powiedzieli "cóż, najwyraźniej widzisz to oczyma opętanej jakiąś znaczącą duszą!" Dlaczego tak powiedzieli?
O: Przede wszystkim, nie jest właściwym postrzeganie "wszystkiego w takiej ciemności i posępności, itd" To tylko skutek usunięcia kokonu fałszu. Celebruj równowagę. Nie opłakuj śmierci iluzji nierównowagi.
P: (L) Gdzie się udam? Gdzie udamy się wszyscy?
O: Wszędzie.
W poprzednim rozdziale wspomniałam o doświadczaniu jakichś dziwnych efektów - było to rok przed "widzeniem", o którym teraz mówię. Kasjopeanie uznali, że wiązały się one ze zmienianiem się mojego DNA. W tej poprzedniej sytuacji efekty były głównie mentalne i emocjonalne w sensie "przetwarzania" i przyswajania moich własnych problemów. Było to co najmniej traumatyczne i miało dodatkowo skutki fizyczne, między innymi fale gorąca i dreszczy, ból i cierpienie, i tak dalej. Ten "napór" był prawdziwym wyzwaniem, jednak przy pewnym wysiłku byłam w stanie zachować równowagę. Myślę, że byłam przygotowywana na to, co miało nadejść niemal dokładnie rok później.
Kiedy zaczęłam dostrzegać prawdziwą różnice między wolną wolą i jej brakiem, między STS i STO, subiektywnością i obiektywnością, "łańcuchem pokarmowym", jaki na tej planecie istnieje, i którego byłam częścią w niemal wszystkich swoich związkach (zazwyczaj stanowiąc pokarm), spostrzeżenie to spowodowało, że podjęłam określone działania w swoim życiu, a wśród nich rozwód z mężem i wykluczenie ze swojego otoczenia mnóstwa ludzi, wyraźnie bowiem widziałam, że wcale nie byli zainteresowani wiedzą, a jedynie myślą, że może będę mogła nauczyć ich kilku sposobów materialnej manifestacji albo "tworzenia" dla samolubnych pobudek. Oni się mną "żywili". Widząc mechanizm "żywieniowy" wybierałam to, co nie opierało się na byciu pokarmem ani na żywieniu się innymi. I żadnym sposobem nie mogłam tego nikomu wyjaśnić.
Na poziomie materialnym było to w stanie prowadzić do ogromnego i przytłaczającego cierpienia, zarówno fizycznego jak i emocjonalnego. Mnie oczywiście interesowało głównie cierpienie innych, ale jak się okazało, w rzeczywistości oni cierpieli nieznacznie! To ja przechodziłam przez ognie piekielne! Kiedy odmawiasz bycia "wymuszonym" pokarmem dla KOGOŚ, pójścia na najmniejsze nawet kompromisy i opierasz to na widzeniu czegoś Niewidzialnego, staje to w sprzeczności z całym twoim zaprogramowaniem. Zobaczyłeś coś, co jest inne, przerażające i okropne, i zdecydowanie NIE to zalecałby twój pastor czy psycholog jako "realistyczny" czy "pozytywny" obraz rzeczywistości. Działasz dosłownie wbrew wszystkiemu, czego cię uczono i o czym wcześniej byłeś przekonany - i działasz w wierze, która niewątpliwie jest mała jak ziarnko gorczycy... Co się z tobą dzieje, kiedy tym się kierujesz?
Ja - zachorowałam. W innych przypadkach, o których wiem - skutek był ten sam, więc wiem, że nie ma w tym nic niezwykłego. W wyniku poważnego zapalenia krtani przez kilka tygodni nie byłam w stanie mówić, miałam obrzęk oczu, który opierał się antybiotykom i każdej innej formie leczenia; stale dzwoniło mi w uszach i sączyła się z nich nieprzyjemna ciecz, miałam też trudności w oddychaniu i poruszaniu się. Każdy staw i mięsień mojego ciała bolał tak, jakby był rozbity i rozerwany. Czułam się jakbym była dosłownie miażdżona. Myślałam, że oszaleję z bólu i z żalu - widziałam bowiem, czym moje życie faktycznie było, i byłam zmuszona - z racji prawdziwości moich poszukiwań - wszystko zmienić. To naprawdę było jak umieranie. Te programy są niewątpliwie bardzo silne!
Mogłam wtedy, w imię spokoju i zachowania równowagi, wpaść z powrotem w zaprzeczanie, w stary system przekonań, miałam jednak sen, który wyraźnie powiedział mi, że - jeśli nie podejmę natychmiastowego działania - znajdę się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. To był typowy "sen o mrocznym człowieku", jak opisała to jungowska psycholog, Clarissa Pinkola Estes, która w swojej książce "Kobieta biegnąca z wilkami" do sporządzenia wykresu naszej podświadomej wiedzy używa jako map dawnych opowieści.
"Naturalnego drapieżnika psychiki znajduje się nie tylko w bajkach ale i w snach. Istnieje pewien uniwersalny sen inicjacyjny, tak powszechny, że godnym uwagi jest, jeśli ktoś przed ukończeniem 25 roku życia go nie miał. Sprawia on zwykle, że budzimy się gwałtownie, ogarnięci walką i niepokojem. W śnie tym jesteśmy w jakimś domu, na zewnątrz którego panuje ciemność albo czai się niebezpieczeństwo. Śniący jest przerażony i gorączkowo stara się otrzymać wsparcie. Nagle zdaje sobie sprawę, że niebezpieczeństwo jest właściwie na nim albo z nim, albo że nie można go pokonać ani uniknąć, albo że jest zgubiony. Budzi się więc natychmiast, z walącym sercem, ciężko oddychając.
Śnienie o drapieżniku ma silny fizyczny aspekt. Towarzyszy mu często pocenie się, szamotanie, chrapliwy oddech, łomotanie serca, czasami płacz i jęki przerażenia. Można powiedzieć, że sprawca snu subtelne komunikaty dla śniącego uznał za zbyteczne i teraz przesyła obrazy, które wstrząsają neurologicznym i autonomicznym systemem nerwowym śniącego, komunikując w ten sposób doniosłość tematu.
Przeciwnikami w tym "mrocznym śnie" są - jak mówią sami śniący - "terroryści, gwałciciele, chuligani, naziści z obozów koncentracyjnych, bandyci, kryminaliści, dziwacy, złoczyńcy, złodzieje". Istnieje kilka poziomów interpretacji takiego snu(...)
Taki sen jest często wiarygodnym wskaźnikiem tego, że świadomość danego człowieka zaczyna właśnie uzmysławiać sobie istnienie wrodzonego psychicznego drapieżnika (...)
Ów sen jest zwiastunem. Śniący właśnie odkrył - lub jest na etapie odkrywania - i zaczyna uwalniać zapomnianą i uwięzioną funkcję psychiki.
Sen o mrocznym człowieku mówi śniącemu o trudnej sytuacji, jakiej ten stawia czoła. Mówi o okrutnej postawie wobec śniącego. Jak żona Sinobrodego, śniący może świadomie pochwycić kluczowe w tej kwestii pytanie i uczciwie na nie odpowiedzieć, a wówczas może zostać uwolniony (...)
Mroczny człowiek pojawia się w snach, kiedy inicjacja - psychiczne przesunięcie z jednego poziomu wiedzy i zachowania na inny, bardziej energetyczny poziom wiedzy i działania - jest nieuchronna. Ta inicjacja tworzy bramę, którą człowiek przygotowuje, by przez nią przejść do nowego rodzaju wiedzy i bycia(...)
Sny są "portalami", wejściami, przygotowaniami i treningami do następnego stopnia świadomości.
Sny o mrocznym człowieku są wezwaniami do pobudki. Mówią: "Uważaj! Coś niewłaściwego dzieje się w zewnętrznym świecie". (...) Groźba ze "snów o mrocznym człowieku" służy za ostrzeżenie dla nas wszystkich - jeśli nie będziecie uważać, coś zostanie wam skradzione! Śniący musi być wtajemniczony, żeby to, co zostanie mu skradzione, mogło być rozpoznane, zrozumiane i by można było sobie z tym poradzić.
W historii o Sinobrodym widzimy, jak upadająca pod klątwą drapieżnika kobieta podnosi się i ucieka od niego, mądrzejsza o nowe doświadczenie. Jest to opowieść o transformacji poprzez wiedzę, intuicję, głos, zdecydowane działanie. Musimy ujawnić tajemnice i wykorzystać swoje zdolności, by znieść to, co widzimy. A potem musimy użyć głosu i rozumu, by z tym co widzimy, zrobić to co trzeba. Kiedy instynkty są silne, wrodzonego drapieżnika rozpoznajemy intuicyjnie - po zapachu, wyglądzie i odgłosach... przewidujemy jego nadejście, słyszymy, jak się zbliża i podejmujemy kroki, by go odprawić. Nad osobami o zranionych instynktach (tzn. przyziemnymi) drapieżnik panuje tak długo, jak długo nie zauważą jego obecności. Nauczono nas bycia miłymi, bycia grzecznymi, bycia ślepymi i tego, że można nas źle traktować. [Zostaliśmy zahipnotyzowani, by rezygnować z siebie całkowicie.]
Ani młodzi, ani zranieni nie są wtajemniczeni. Nie wiedzą też zbyt wiele na temat mrocznego drapieżnika i dlatego są łatwowierni. Na szczęście jednak, kiedy przychodzi kolej na ruch drapieżnika, pozostawia on za sobą nie budzące wątpliwości ślady. Doprowadzą one w końcu do jego odkrycia, schwytania i powstrzymania.
Pierwotność uczy ludzi, kiedy dla ochrony duszy nie działać "w miły sposób". Instynktowna natura wie, że bycie "słodkim" w takich przypadkach wywołuje uśmiech drapieżnika. Kiedy zagrożona jest dusza, ustalenie granic i pilnowanie ich jest nie tylko dopuszczalne - jest konieczne."
O tym samym pisał wielki sufi, Shaykh Ibn al-'Arabi, w książce The Sufi Path of Knowledge[Suficka ścieżka wiedzy], a William Chittick, nie tylko ją przetłumaczył, ale i skomentował w niej nauki sufich. Poniższe fragmenty są cytatami zarówno z Al-Arabiego jak i z Chitticksa i nie zamierzam obciążać tego tekstu ich rozróżnianiem (po prostu przeczytajcie tę książkę!):
W Koranie pada pytanie: "Czy równi sobie są ci którzy wiedzą i ci którzy nie wiedzą?" (39:9)
Poznanie jest boskim atrybutem wszech-obejmowalności, jest więc najwspanialszym darem Boga. (...) Dla człowieka, dla szukającego prawdy, zdobywanie wiedzy jest nieskończone, nieskończone są bowiem przedmioty poznania. Oto tajemnica ludzkiego szczęścia. Poznanie, największe dobro, jest zarazem największą radością i największą przyjemnością. Nigdy niekończący się tor ludzkiego życia w następnym świecie należy rozumieć w kategoriach nieustannego wzrastania człowieka w wiedzy.
Dla szczęśliwych wiedza ta w pełni zgadza się i harmonizuje z ich duszami, które w tym świecie ukształtowane zostały poprzez wiarę i praktykę, dlatego też wszelkie wzrastanie w wiedzy jest wzrostem w szczęściu. Dla nieszczęśliwych poznanie rzeczy takimi, jakimi one rzeczywiście są, jest palącym bólem, wiedza owa stoi w sprzeczności bowiem z ich przekonaniami i działaniami w tym świecie. Każde nowe poznanie, każde nowe odkrycie samego siebie, rozpoznane i przyjęte teraz takim, jakim jest - staje się nowym nieszczęściem.
Odkrywanie dostarcza wiedzy o rzeczywistej sytuacji.
I cóż widzimy?
Widzimy, że w tych formach, które tworzą zawartość kosmosu i treść naszych umysłów, Bóg rzeczywiście manifestuje Siebie. Bóg wszędzie "daje wyobrażenie siebie" - gdziekolwiek spoglądamy, dostrzegamy Jego "sen". Przeto we wszystkim co kochamy, kochamy Boga. Bóg objawia Siebie w każdej jednej formie, czyniąc nieuniknionym kochanie Go w KAŻDEJ formie, którą kochamy. Przeto cały kosmos jest pod względem swej substancji wspaniały. Nie ma w nim żadnego rankingu wspaniałości. Pod względem tej istoty Robak i Pierwszy Umysł są tak samo wspaniałe. Ranking wspaniałości ujawnia się jedynie w obrębie form będących rekwizytami poziomów.
Barzakh czy też Tchnienie Wszystkiego jest jednym bytem, który nie jest ani Istnieniem ani nicością; jest imaginacją, która jest / nie jest Nim. W tym pośrednim wymiarze każdy atrybut z konieczności powraca do Boga, będącego źródłem każdej rzeczywistości, nawet rzeczywistości "nieistnienia".
Stany Wszystkiego podlegają fluktuacji, by doprowadzać do manifestowania się naszego bytu, tak jak liczba "jeden" podlega fluktuacji na poziomie liczb, żeby doprowadzić do zamanifestowania się ich istnienia.
Jaka ma być nasza odpowiedź na to WIDZENIE?
Sprawiedliwość to umieszczenie wszystkiego na właściwym mu miejscu, podczas gdy mądrość to postępować właściwie w każdej sytuacji. Właściwe działanie niemożliwe jest bez zdolności rozpoznania właściwych związków. "Mędrzec" czy też "posiadacz mądrości" jest Tym, który z właściwych pobudek właściwie czyni to, co właściwe.
Prorok powiedział: "Daj każdemu prawo do tego, do czego ma prawo". Tutaj termin ten można również przetłumaczyć jako "to, co się zgodnie z prawem należy". Prawem do osoby lub rzeczy jest to, na które się zasługuje z racji swej natury i zgodnie z literą Prawa.
Osoba, która każdą rzecz należnie traktuje, jest nie tylko mądra ale i uprzejma.
Boski pierwiastek uprzejmości oznacza, że Bóg tworzy świat, żeby objawić właściwości Swoich imion, a każde z imion wymaga swoistych sytuacji. Wśród imion tych są "przyczyny wtórne" czy też "rzeczy stworzone" Kosmosu. Bóg celowo ustanowił przyczyny wtórne, a ów człowiek uprzejmy każdą traktuje należycie. Oznacza to przyzwolenie, by każda rzeczywistość grała właściwą sobie rolę. Osoba, która chce "obalić" przyczyny wtórne, okazuje nieuprzejmość Bogu.
Boży, uprzejmy człowiek to ten, który utrzymuje w mocy to, co zatwierdził Bóg - tam, gdzie Bóg to zatwierdził i w sposób, w jaki On to zatwierdził.
Bóg nie bez celu ustanowił przyczyny wtórne. Chciał, żebyśmy stanęli w ich obronie i z bożą ufnością na nich polegali. Boska Mądrość pozwala to poznać... Zatem boskim i uprzejmym mędrcem jest ten, kto przyczyny wtórne umieszcza tam, gdzie Bóg wyznaczył im miejsce. Nie obala przyczyn wtórnych nikt poza tym, kto nieświadom, że umieścił je tam Bóg. Nikt przyczyn wtórnych nie utrzymuje w mocy poza wielkim uczonym mistrzem, człowiekiem cechującym się uprzejmością w poznaniu Boga.
Wśród Bożych sług mędrcem jest ten, który każdą rzecz umieszcza na właściwym jej miejscu i nie wynosi jej poza jej poziom. Każdej oddaje to, co jej się należy i żadnej nie osądza według własnych pragnień czy kaprysów. Mędrzec szanuje swoje miejsce zamieszkania, w którym na określony czas umieścił go Bóg, i szanuje, bez powiększania ani pomniejszania, pole działania w obrębie tego miejsca, które według Prawa Bóg dla niego urządził. Potem postępuje w sposób, jaki został mu wyjaśniony i nigdy nie wypuszcza z rąk Wagi, w tym miejscu dla niego przygotowanej.
Jak się dowiedzieć, czym coś naprawdę w swojej istocie JEST i co mu się słusznie należy?
Poznaje ten stan będąc świadkiem własnej egzystencji.
Innymi słowy, uczymy się "jeździć na rowerze" jeżdżąc na nim. Kiedy szczerze, bez uprzedzeń, założeń czy oczekiwań, pytamy o Wszechświat, nasze życie zaczyna "formować się" w odpowiedź.
To znaczy: wydarzenia, okoliczności, związki są w naszym życiu Odbiciem Obecności Rzeczywistego. Chodzi o to, by nauczyć się ODCZYTYWAĆ te znaki, symbole naszej rzeczywistości, byśmy umieli "każdej rzeczy oddać to, co się jej należy". Człowiek, którego dusza jest niewykrzywionym lustrem, jest prawdziwym człowiekiem szczęścia. Abu Bakr napisał:"Nigdy niczego nie widziałem, dopóki nie zobaczyłem przed tym Boga".
Ten, który posiadł odsłanianie, dowiaduje się, że jest wiecznie-tworzącym i - choć nie był tego świadom - zawsze takim był. Jednak nie o to chodzi, że jest on z własnej ograniczonej woli i życzenia "odwiecznie-tworzącym", ale raczej o to, że poznaje on, iż Wszystko jest odwiecznie-tworzącym POPRZEZ niego, chociaż może o tym wcześniej nie wiedział.
W tym właśnie sensie idea mówiąca, że "to ty tworzysz swoją własną rzeczywistość" została najbardziej zniekształcona i zdefraudowana, by ostatecznie oznaczać, że "wystarczy, jeśli masz przyjemne myśli, wyśpiewujesz lub wypowiadasz afirmacje, czy też nie widzisz niczego poza tym, czego sam w życiu chcesz - a tak się stanie!" Nic bardziej mylnego! To skorumpowane nauczanie prowadzi w rzeczywistości do najpoważniejszego błędu - nieuprzejmości w stosunku do Boga, a tym właśnie jest faktyczne POZBAWIANIE każdej z rzeczy należnych jej praw, co - jak możecie zobaczyć na przykładzie moich doświadczeń - generalnie prowadzi do mało sympatycznych następstw. Byłam takim niewzruszonym wyznawcą "dawania aż do bólu", "nadstawiania drugiego policzka" i "słania miłości i światła", że kiedy w końcu zaczęłam WIDZIEĆ, niemal mnie to zabiło!
Osobie, która takiego odsłonięcia dokonuje, Bóg nakazuje "oddać każdej rzeczy to, co się jej należy" w jej formie, tak jak Bóg "obdarzył każdą rzecz jej kreacją, w jej formie". Wtedy żadna ze stworzonych rzeczy nie będzie kierowała przeciw niemu roszczeń, tak jak żadna ze stworzonych rzeczy nie kieruje roszczeń przeciwko Wszystkiemu. Taka jest korzyść z tego odsłonięcia.
Co oznacza to z praktycznego punktu widzenia? Oznacza to, że w każdym wydarzeniu czy związku w naszym życiu, bez względu na subiektywne upodobania i niechęci, mamy nauczyć się wypełniać to, co "trafne" czy też obiektywne, a unikać wykonywania tego, co jest "zakazane" czy też subiektywne.
Nasze umysły, owinięte "zasłoną przyczyn wtórnych" czy "rzeczywistości materialnej", często nie znają podstawy rzeczy. Przeciwnie, rozum mówi nam często, że owa rzecz jest samą istotą. Jeśli spotykamy coś, co dla zmysłów jest piękne i przyjemne, możemy błędnie pomyśleć, że to jest piękne i przyjemne u podstaw. Przykładem jest kontrast między wspaniałymi, tuczącymi deserami a zdrowymi, odżywczymi warzywami. Te same zasady odnoszą się do wydarzeń i związków w naszym życiu. Sprawy i osobowości przenikają się, mieszają i łączą tak, że w kategoriach naszej percepcji i tego, co u podstaw - trudno jest je pooddzielać. Ale takie jest nasze zadanie.
Naszym zadaniem jest określenie cech wszystkich i wszystkiego, z czym się stykamy, by ujrzeć "światło tego, co niewidoczne", "światło wiedzy", które rozprasza ciemność niewiedzy spowijającą duszę.
Raz jeszcze zadać musimy pytanie: czym są te "proste karmiczne zrozumienia"? Co oznacza "obdarzać każdą rzecz tym, co jej się należy"?
Gdziekolwiek się zwrócisz, tam oblicze Boga.
Kiedy widziałam ciemność, horror rzeczywistości, w której żyjemy, widziałam Twarz Boga.
W języku arabskim "twarz" czy "oblicze" czegoś oznacza tego esencję lub rzeczywistość. Powiedzenie, że Bóg zwraca ku komuś Swe oblicze oznacza, że poprzez samo-objawienie manifestuje On tej osobie Swoją rzeczywistość. Jeśli jedyną Twarzą Boga, jaką DECYDUJESZ SIĘ widzieć, jest ta "Dobra i Kochająca" - wtedy pozostałe będą manifestować się w twoim życiu w inny sposób. To trochę tak, jak "być zakochanym" w kimś, kto ma pewne cechy, które decydujesz się spróbować zmienić albo "pogodzić się z nimi" (często zmieniając jakąś istotną rzecz w sobie samym). Ty NAPRAWDĘ NIE KOCHASZ TEJ OSOBY TAKĄ, JAKĄ ONA JEST. Tak samo przedstawia się sprawa z naszą "Miłością Boga". Jak możemy Go KOCHAĆ, skoro całkowicie zaprzeczamy POŁOWIE Jego istoty? Skoro ustawiamy się na pozycji sędziego i ławy przysięgłych co do tego, która część wszechświata, która część istnienia, która część BOGA jest akceptowalna i "w porządku"?
Wiedz, że miłość nie może przyswoić całych miłujących, chyba że ich ukochanym jest Bóg lub ktoś z ich własnego rodu. Żadna inna miłość nie może wchłonąć w siebie istoty ludzkiej w całości. (...) Kiedy kocha on tę osobę, nie ma w nim samym nic, co nie znalazłoby odpowiadającej sobie części u ukochanej. Nic nie będzie pozostawione samo. (...) Jego zewnętrzny wymiar jest oczarowany zewnętrznym wymiarem ukochanej, a jego wymiar wewnętrzny jej wymiarem wewnętrznym. Czyż nie widzisz, że Bóg nazywany jest zarówno Objawionym jak i Nieobjawionym? Stąd miłość do Boga i miłość do sobie podobnych przyjmuje człowieka w całości.
Bóg jest źródłem wszystkich "szlachetnych cech charakteru". Jest On również źródłem "niskich cech charakteru".
Będąc stworzonym w boskiej formie, człowiek przyjmuje wszystkie boskie imiona i zawiera w sobie wszystkie cechy boskiego charakteru. Zadaniem duchowego podróżnika jest przeniesienie tych imion i cech charakteru ze stanu uśpienia do rzeczywistości w doskonałej równowadze i harmonii. Wszystkie cechy charakteru, zarówno szlachetne jak i niskie, które będą przez człowieka przejawiane, leżą w jego wewnętrznym usposobieniu. Należą do niego realnie, nie metaforycznie ani jako zapożyczenie. W ten sam sposób Bóg posiada każde imię, którym sam Siebie nazwał - a wśród nich: kreacja, dający życie i uśmiercający, odmawiający i obdarowujący, tworzenie, oszustwo, zdrada, drwina, wyrok, nakaz, śmiech, radość, zdumienie, radośnie przyjmujący, upokarzający, przebaczający, mściwy, litościwy, gniewny itd., itd.
Życie w stanie, gdzie zaprzecza się prawu istnienia tak zwanych "niskich cech charakteru", uważanie ich za "błąd" czy "bunt", za "Szatańskie oszustwo" - jest zaprzeczeniem dokładnie połowy istnienia, dokładnie połowy Boga - odrzuceniem Go, NIE kochaniem Go, kochaniem jedynie tych części, które ograniczony ludzki umysł uważa za "akceptowalne", i "nienawidzeniem" tych części, które nie są "przyjemne" ani pożądane dla wygody ciała - a to oznacza subiektywne kochanie jedynie tej części jaźni/siebie, która jest "akceptowalna". I to jest punkt kluczowy: AKCEPTOWAĆ swoje własne "ja" we wszystkich jego częściach. NIE oznacza to, że "manifestuje się" każdą negatywną cechę charakteru, oznacza to, że akceptuje się, kocha i usiłuje się zawsze wybierać i przejawiawiać cechy szlachetne oraz produktywnie ukierunkowywać cechy niskie. Żeby kochać obiektywnie, bezwarunkowo, wszystko co JEST, zarówno światłość jak i ciemność, i NIGDY nie ingerować w cudzą Wolną Wolę wybierania bycia czy czynienia tak jak im pasuje, jest jednym z kluczy, jednym z elementów tego "prostego zrozumienia".
Jednocześnie oznacza to oczywiście nie zgadzanie się na pogwałcanie własnej Wolnej Woli. Nie trzeba działać "przeciwko" cudzej, po prostu działacie w takich sytuacjach "w imię swojego własnego przeznaczenia". Mamy tu jeszcze jedną małą ilustrację pochodzącą z The Gospel of Sri Ramakrishna [Ewangelii Sri Ramakryszny]:
Mówi mistrz do swoich uczniów: Pozwólcie, że opowiem pewną historię. Żył w lesie święty człowiek, który miał wielu uczniów. Pewnego dnia nauczał ich dostrzegać Boga we wszystkich istotach, a stąd przed nimi wszystkimi nisko się kłaniać.
Jeden z uczniów poszedł do lasu, by nazbierać drew na ofiarne ognisko. Nagle usłyszał krzyk: "Zejdź z drogi! Zbliża się szalony słoń!"
Wszyscy rzucili się do ucieczki z wyjątkiem owego ucznia świętego człowieka. Pomyślał bowiem, że słoń też jest jedną z postaci Boga. Dlaczego miałby przed nim uciekać? Stał zatem spokojnie, pokłonił się zwierzęciu i zaczął śpiewać na jego cześć pieśni wysławiające.
Kornak (opiekun słonia) krzyknął: "Uciekaj! Uciekaj!" Uczeń jednak nie ruszył się z miejsca.
Zwierzę chwyciło go swoją trąbą, odrzuciło na bok i poszło swoją drogą.
Ranny i posiniaczony uczeń leżał bez przytomności na ziemi. Kiedy nauczyciel i bratni uczniowie usłyszeli co się stało, przyszli po niego i zanieśli do pustelni. Wkrótce, z pomocą lekarstw, odzyskał świadomość. Ktoś zapytał: "Wiedziałeś, że nadchodzi słoń, dlaczego więc nie usunąłeś się z tego miejsca?" "Ależ", rzekł, "nasz nauczyciel powiedział, że Sam Bóg przyjął wszystkie te formy - zwierząt i ludzi. Dlatego też nie uciekałem myśląc, że oto nadchodzi jedynie Bóg słoń".
Na to nauczyciel odrzekł: "Tak, moje dziecko, prawdą jest, że nadchodził Bóg słoń. Jednak Bóg kornat zakazał ci tkwienia w tym miejscu. Skoro wszyscy są manifestacjami Boga, dlaczego nie posłuchałeś Boga w kornaku?
W ten sam sposób powiedziano w pismach świętych, że woda jest jedną z form Boga. Jednak jest woda, która nadaje się na przedmiot kultu, jest taka do mycia twarzy i taka do zmywania jedynie naczyń czy prania brudnej bielizny. Ten ostatni rodzaj nie może być używany do picia czy czczenia. W podobny sposób niewątpliwie Bóg zamieszkuje w sercach wszystkich - świętych i bezbożnych, dobrych i złych, sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Człowiek jednak nie powinien mieć kontaktu z bezbożnymi, niegodziwymi, nieczystymi. Nie powinien być z nimi w zażyłych stosunkach. Z niektórymi z nich może porozmawiać, ale z innymi nie powinien robić nawet tego. Powinien trzymać się z dala od takich ludzi.
Uczeń zapytał: "Panie, a jeśli jakaś złośliwa osoba ma zamiar wyrządzić krzywdę lub właśnie ją wyrządza, czy powinniśmy wtedy milczeć?"
Mistrz: Człowiek żyjący w społeczeństwie powinien okazać swój gniew, by ochronić się przed złośliwymi ludźmi. Nie powinien jednak nikogo krzywdzić, oczekując z góry krzywdy, jaka może być mu wyrządzona.
Bóg tworzy tych dobrych i tych złych, brzydkich i pięknych, uczciwych i nieuczciwych, moralnych i niemoralnych.
Teraz - JAK honorujemy to WSZYSTKO? Jak KOCHAMY BOGA we wszystkich jego licznych częściach? Jak oddajemy każdej z rzeczy to, co jej się należy?
Czy manifestujemy WSZYSTKIE te cechy? Odpowiedź brzmi: "tak i nie".
A pomiędzy tym "tak" i "nie" leżą wszystkie te niebezpieczeństwa, które spotykamy na swojej drodze.
Łatwo jest popełnić błąd myśląc, że "skoro jest tylko Jedna Istota, która przenika wszystkie rzeczy, Bóg obecny jest we wszystkim - tak samo w tym dobrym jak i tym złym - nie ma zatem różnicy między dobrem i złem, a więc wszystko jest dozwolone".
Musimy zobaczyć, że zło jest realne na swoim własnym poziomie i istnieje dokładnie tak, że człowiek staje w obliczu trudnego położenia tak realnego jak on sam - by z racji własnej natury zmuszony był wybrać między prostą drogą, która prowadzi do równowagi, harmonii i szczęścia, a drogami krętymi, które prowadzą do braku równowagi i nieszczęścia.
Z punktu widzenia Boga wszystkie drogi są "proste", ale to jest punkt widzenia Boga jako Istoty, która rozumie wszystkie nazwy i wszystkie możliwości. To NIE jest punkt widzenia Boga jako Przewodnika, który pragnie doskonałości i szczęścia ludzkości.
Z punktu widzenia Czystej Istoty istnieje tylko dobro. Ale kiedy tylko weźmie się pod uwagę istnienie, dobro jest z definicji wymieszane ze złem. Ludzie nie mieszkają z Czystą Istotą i stają przed wyborami między dobrem a złem. Ludzie umieszczeni są w kosmosie w kontekście innych istniejących rzeczy i zmuszeni są wybierać te dobre, te lepsze, złe i gorsze. Chociaż wszystkie - dobre i złe - ukazują Boga jako Czystą Istotę, w relacji do kryteriów ustalonych przez naturę rzeczy i według woli Boga, nie mogą jednak w analogiczny sposób odnosić się do ludzi. Dlatego w naszej faktycznej sytuacji nie możemy uciec przed rzeczywistością dobra i zła.
Na każdym etapie swojego na tym świecie istnienia ludzie zmuszeni są odróżniać dobro od zła. Przyczyny wtórne przyjmują cechy Jego imion, a kosmos pełen jest dawania życia i zgładzania, pełen przebaczania i zemsty, chwały i poniżania, wskazówek i mylnych informacji - na wszelkiego rodzaju poziomie. W każdej sytuacji dotyczącej w jakiś sposób spraw człowieka, człowiek musi dostrzegać wtórne przyczyny jako dobre lub złe. Dlatego ludzie muszą ZAWSZE oddzielać boski punkt widzenia od własnego punktu widzenia. Mnóstwo ludzi traci w tym miejscu rozum.
Tak jak w istnieniu tkwi tylko dobro i wszystkie ścieżki prowadzą do Boga, tak też wszystkie cechy charakteru są szlachetne i żadna nie jest niska. Jednak wszystkie cechy charakteru są szlachetne jedynie w relacji do ich ontologicznych KORZENI. A kiedy tylko weźmie się pod uwagę cztery poziomy dobra i zła, niektóre są szlachetne, a niektóre niskie.
By wskazać różnicę między szlachetnym i niskim w tym, co dotyczy ostatecznego szczęścia, ludzie potrzebują Przenikliwości umysłu.
Przenikliwość umysłu jest boskim światłem, jakim Bóg obdarza oko wglądu człowieka wiary, podobnie jak zwykłe światło przynależne jest oku wzroku. Kiedy ktoś tę przenikliwość umysłu posiada, jej ślad jest jak światło Słońca, w którym pojawiają się przed oczyma przedmioty odbierane przez zmysły. Kiedy światło słoneczne nie jest zasłonięte, wzrok rozróżnia obiekty zmysłów. Odróżnia wielkie od małego, piękne od brzydkiego, białe od czarnego, czerwonego, żółtego, poruszające się od nieruchomego, odległe od bliskiego, a wysokie od niskiego. W ten sam sposób światło przenikliwości umysłu dzięki wierze rozróżnia to, co godne chwały od tego, co godne potępienia, poruszenia szczęśliwości odnoszące się do następnego miejsca pobytu i poruszenia niedoli.
Niektórzy z tych, którzy przenikliwość umysłu posiadają, osiągnęli punkt, gdzie na podstawie odcisku stopy człowieka na ziemi - choć on sam nie jest obecny - są w stanie powiedzieć, czy jest on osobą szczęśliwą, czy nieszczęśliwą. Przypomina to tropiciela podążającego za śladami.
Światło Przenikliwości Umysłu pochodzi bezpośrednio od Boga, można powiedzieć - ze źródła. Dlatego właśnie jest ona w stanie zobaczyć nie tylko to, co godne pochwały ale i to, co naganne.
Innymi słowy, światło przenikliwości umysłu JEST umiejętnością WIDZENIA OBIEKTYWNEGO.
A tę "przenikliwość umysłu" otrzymujemy najwyraźniej poprzez wiedzę.
P: (MM) Czy przyswajając wiedzę nie zyskuje się więcej wolnej woli?
O: Tak!! Tak!!
P: (L) Więc innymi słowy wiedza i świadomość sprawiają, że jest się świadomym posiadania wolnej woli, sprawiają również, że jest się świadomym, które działania rzeczywiście SĄ aktami wolnej woli, a zatem, kiedy zna się lub podejrzewa różnicę między kłamstwami i oszustwem a prawdą, wtedy jest się w stanie kontrolować swoje życie?
O: Tak.
W ten sposób zaczynamy mieć pojęcie, jak "oddać każdej rzeczy to, co jej się należy". Zaczyna się kształtować koncepcja mówiąca, że każdy powinien być w stanie "odczytać" ukryty podpis innych ludzi oraz wydarzeń w naszym życiu i zareagować w sposób, który ukierunkuje różne cechy zarówno nasze jak i cudze tak, by w sensie duchowym nasze działania były "chwalebne".
Jednak pomija to tę ważną kwestię, że przecież chodzi o WYBÓR. Wolna Wola jest, jak mówią Kasjopeanie, najważniejszym prawem całej Kreacji.
19-09-98
P: (L) No dobra, teraz Eddie: "Laura przedstawiła kilka komentarzy na temat Miłości, które mnie zdezorientowały. Nie rozumiem jak dawanie miłości, kiedy nie jest się o to proszonym, może szkodzić zamiast wzbogacać". Możecie to skomentować?
O: "Dawanie"miłości nie jest w tym wypadku dawaniem.
P: Czyli jeśli daje się miłość, kiedy nie jest się proszonym, NIE daje się?
O: Jak zwykle - bierze się.
P: Kiedy mówicie "bierze się", co się bierze?
O: Energię, a la STS.
P: Jak to jest, że dając komuś miłość, kiedy nie jest się proszonym, czerpie się od niego energię?
O: Ponieważ poprzez określanie potrzeb innych nośnik STS nie uczy się bycia kandydatem na STO.
P: Nie rozumiem, co to ma wspólnego z pobieraniem energii?
O: Ponieważ wtedy czyn ten jest samonagradzaniem. Kiedy "daje się" tam, gdzie nie ma prośby, a zatem i potrzeby, oznacza to pogwałcenie wolnej woli! A poza tym, jaka inna motywacja mogłaby powodować taką sytuację?!? Przemyślcie to uważnie i obiektywnie.
P: Pomyślałabym, że w takiej sytuacji, kiedy daje się miłość komuś, kto nie prosił ani nie wyrażał potrzeby, oznacza to chyba pragnienie zmiany innych, czyli chęć kontroli.
O: Zrozumiałaś!!
P: Dalej mówi: "Tak, wszystko to lekcje i jeśli ktoś wybrał konkretną drogę, powinno mu się pozwolić nią iść i uczyć się na własny sposób. Powiedzmy jednak, że zdarza się to komuś, kogo naprawdę kochamy. I powiedzmy, że osoba ta może być w takim okresie życia, że myśli prowadzą ją do popełnienia, powiedzmy, morderstwa. Czy nie uważacie, że jeśli wysyła się tej osobie miłość, nawet nieświadomie, może to dostarczyć potrzebnej energii (wpływu), żeby to morderstwo powstrzymać?" Skomentujcie, proszę.
O: Nie, nie, nie!!! W rzeczywistości, jeśli już, to przekazanie takiej energii mogłoby nawet wzmocnić efekt.
P: W jaki sposób?
O: Niezrównoważone fale mogłyby być wykorzystane przez odbiorcę.
P: Myślę, że wskazówką jest użyte przez niego słowo: "Czy nie uważasz, że jeśli przesyła się tej osobie miłość, może to dostarczyć tej osobie koniecznej energii" i, w nawiasie, używa słowa "wpływ", które implikuje kontrolę nad zachowaniem innej osoby, żeby "powstrzymać to morderstwo". Wydaje się więc, że występuje tu chęć kontroli działań drugiej osoby.
O: Tak.
P: Jednak jego intencja jest życzliwa, chce zapobiec morderstwu, a to znaczy uratowanie życia, jak również ochronę ukochanej przed pójściem do więzienia. Więc intencja WYDAJE SIĘ być dobra. Nie robi to różnicy?
O: Czy zapomnieliśmy o Karmie?
P: No cóż, obie z Sylwią wspomniałyśmy o fakcie, że nie zawsze możemy ocenić takie sytuacje, ponieważ nie wiemy. Nie możemy wiedzieć. Wszystko bowiem co wiemy, to że potencjalną ofiarą morderstwa jest typ Adolfa Hitlera lub potencjalny rodzic takiego, czy coś w tym stylu, i że to morderstwo, z poświęceniem życia tych dwojga, ocaliłoby życie wielu ludzi; albo że to morderstwo ma się wydarzyć z powodu pewnego istotnego wzajemnego karmicznego oddziaływania między mordercą a ofiarą i że my po prostu nie możemy o tych rzeczach WIEDZIEĆ, a więc i ich osądzać.
O: Tak.
P: Mówi on: "Jestem przekonany, że jeśli nie prześlemy światu energii miłości, ta egocentryczna energia STS będzie dominować".
O: Dlaczego ktoś miałby się zdecydować na wysłanie czegoś takiego? Jaka jest motywacja?
P: Żeby zmienić go na taki, jaki według ciebie ma być. Żeby kontrolować go, dopasować do swojego osądu, jak powinno być.
O: Dokładnie. Nie oczekuje się od studentów, żeby byli architektami szkoły.
P: Jeśli więc ktoś usiłuje coś narzucić albo wywrzeć jakikolwiek wpływ, w efekcie próbuje grać rolę Boga i brać na siebie decyzję, że ze światem jest coś nie tak i że do niego należy, żeby go naprawić, co równa się osądowi.
O: Tak, widzisz, można doradzać - to jest w porządku, nie próbuj jednak zmieniać lekcji.
P: Mówi również: "Jestem przekonany, że istota oświecona, gdziekolwiek jest, emanuje miłość i dzieje się tak nawet bez proszenia. Dzieje się tak, ponieważ ona po prostu tym jest - miłością". Proszę o komentarz.
O: Oświecona osoba nie jest miłością. A lodówka nie jest autostradą.
P: Co?! Porozmawiajmy o waszych zakręconych metaforach! Tej nie rozumiem!
O: Dlaczego nie?
P: One są zupełnie bez związku!
O: Dokładnie!!!
P: Czym JEST istota oświecona?
O: Istotą oświeconą.
P: Jakie jest kryterium bycia istotą oświeconą?
O: Bycie oświeconym!
P: Kiedy ktoś jest oświecony, jaki jest tego profil?
O: To prowadzi donikąd, jakbyś próbowała zatkać okrągłą dzirę kwadratowym kołkiem.
P: Próbuję tylko zrozumieć bycie oświeconym. Eddie i MNÓSTWO innych ludzi uważają, że istota oświecona JEST MIŁOŚCIĄ i to jest to, czym ona promieniuje i że jest to rezultat bycia oświeconym.
O: Nie, nie, nie, nie nie. "Oświecony" nie znaczy dobry. Tylko bystry.
P: W porządku, więc są istoty oświecone typu STS i STO?
O: Tak, sądzimy, że ogólne proporcje wynoszą 50:50.
P: W porządku, jaki jest profil istoty oświeconej STO?
O: Istota inteligentna, która tylko daje.
P: No dobrze, skoro jesteśmy przy idei nieobdarzania miłością tych, którzy nie proszą, co taka istota daje i komu to daje?
O: Wszystkim; tym, którzy proszą.
P: W porządku. Sylwia odpowiedziała: "Dziękuję ci Eddie za wskazanie paradoksu między koncepcją dotyczącą wyrażania miłości według Kasjpean a tą, którą - jak niektórzy z nas myślą - znamy, ale ZNAMY tylko to, czego doświadczamy. Czuję, że Kasjopeanom może być bardzo trudno przekazać naszej 3-ej gęstości, czy też naszemu wymiarowi, stosowne zrozumienie. [...] Mój pogląd na ten paradoks jest więc taki: jeśli ktoś w naturalny sposób emanuje miłością do Wszechświata, nie ogranicza tego świadomie ani nie kieruje, bo nie potrafi tego robić, przynajmniej ja nie potrafię - tacy są po prostu niektórzy z nas przez znaczną część "czasu". Wykluczenie grup czy jednostek przechodzi moje pojęcie i z pewnością naraziłoby moją praktykę przesyłania miłości. O ile nie jest się Bodisatwą, miłość prawdopodobnie tylko wtedy jest kierowana z większą intensywnością, kiedy skupia się na pojedynczej osobie. Skąd można wiedzieć, czy wybrany odbiorca jest gotowy / jest w stanie ją odebrać? [...] I owo "odebrać" jest, jak sądzę, kluczem: wybrany odbiorca może pozostać nieświadomy albo odpierać energię miłości - wolna droga.
O: Tak.
P: Jeśli to JEST "energia miłości", czy jest ona następnie korumpowana przez STS?
O: Być może.
P: "Obdarzanie Wszechświata miłością może być generalnie najlepszą drogą, ale jeśli koncentrowana jest ona na ukochanej osobie i MOŻE to być skuteczne, czy Wszechświat mógłby być RÓWNIE skuteczny"?
O: We Wszechświecie chodzi o równowagę. WYSTARCZY!
Czy zwróciliście szczególną uwagę na komentarze zaznaczone wytłuszczonym drukiem? Pierwszy z nich:
Ponieważ poprzez określanie potrzeb innych nośnik STS nie uczy się bycia kandydatem na STO.
I drugi:
W rzeczywistości, jeśli już, to przekazanie takiej energii mogłoby nawet wzmocnić efekt. (...) Niezrównoważone fale mogłyby być wykorzystane przez odbiorcę.
Myślę, że dochodzimy do czegoś. "Przez określanie potrzeb innych nośnik STS NIE uczy się bycia kandydatem na STO". A to w istocie oznacza OSĄD. Posiadanie zdania na pewien temat, rozróżnianie, wybór z kim się będzie czy nie będzie współpracowało, kogo się lubi czy nie lubi i wszystkie te różne pseudo-wyrokujące wybory, których dzień po dniu dokonujemy, czując się winnymi, że dokonując wyboru jesteśmy "osądzającymi" - NIE mają w rzeczywistości tej natury.
Czym jest osądzenie? Określeniem potrzeb drugiej osoby, a następnie DZIAŁANIEM w oparciu o to określenie. A to prowadzi do "wysyłania" pewnego rodzaju energii - czy to "miłości i światła", czy "nadstawiania drugiego policzka", "zrobienia czegoś ekstra", bycie przy kimś, żeby go "uratować" - to wszystko jest "określaniem potrzeb drugiej osoby" i robieniem czegoś, nie będąc o to naprawdę - na poziomie duszy - proszonym.
A więc wielu ludzi manipuluje, by zdobyć "energię". To nie jest proszenie. Żebranie, błaganie, wzbudzanie litości, bycie bezradnym, niezdarnym albo partaczem - wszystko to są sposoby czerpania energii. A jaki jest tego efekt?
... jeśli już, to przekazanie takiej energii mogłoby nawet wzmocnić efekt. (...) Niezrównoważone fale mogłyby być wykorzystane przez odbiorcę.
Oznacza to - w rzeczywistym znaczeniu - że duża część działań na tej planecie, które uchodzą za "działania dobroczynne", polega na ŻYWIENIU hierarchii STS. Jest to raczej coś w rodzaju "współzależności". Ten, kto traktuje cię źle, nie może cię źle traktować bez twojej zgody. Ponadto cała ta działalność, by "uratować" tę czy tamtą grupę, by "zbombardować ziemię i jej mieszkańców miłością i światłem" może jedynie służyć powiększaniu się negatywności, ciemności i systemu kontroli, ponieważ - nie będąc proszonymi lub działając przeciwko tym, których wyborem jest oszukiwanie, kontrolowanie, dezinformowanie - działając "przeciwko" nim pogwałcamy ich wolną wolę nawet jeśli nasze intencje są "dobre". W ten sposób karmią się oni tą energią, pomnażając swoją energię w Służbie Sobie.
Wszyscy chcemy "uchronić" naszych ukochanych przed błędnymi osądami czy działaniami. Wszyscy trochę w środku zamieramy, kiedy widzimy swoje dzieci kroczące drogą, która, w niektórych przypadkach, może zakończyć się ich śmiercią, Jednak w rzeczywistości, jeśli są "pełnoletnie", możemy jedynie udzielić im rady, nie możemy DZIAŁAĆ wbrew ich wyborom. Ale wielu z nas wylatuje na zakręcie, bo nie udaje nam się zrozumieć, jak często jest to "zasłanianie się" bezradnością i odwoływanie się do naszego poczucia litości i współczucia.
Ilu z was ofiarowało swój czas, energię, schronienie, żywność, ubranie czy udzieliło innej pomocy osobie "wzbudzającej litość" tylko po to, by zostać przez tę osobę "wykiwanym" czy "dostać nożem w plecy"? Wielokrotnie, mówicie? Tak. Co więcej, oni posuwają się jeszcze dalej - wykorzystując coraz więcej ludzi zyskują coraz więcej siły dzięki cudzym pieniądzom i energii. Ciekawe, prawda? A czego naucza nas nasza religia? Żeby "przebaczyć i zapomnieć" i "nadstawić drugi policzek" i "zrobić coś ekstra" i od nowa, coraz więcej! Pozostajemy w związkach czy pewnych sytuacjach, ponieważ kogoś nam "żal". Kiedy próbujemy się wyswobodzić, odkrywamy, że "poziom żalu" rośnie dramatycznie, a płacz i żebranie są po prostu straszne!
03-05-97
P: Zauważyłam też, że kilkoro z nas było związanych z osobami, które wydawały się mieć za zadanie unieszkodliwić, a inaczej, wypaczyć nasze uczenie się jak również wydrenować nas z energii. Zasadniczo utrzymanie nas w takim stresie, żebyśmy nie mogli spożytkować swoich możliwości. Czy ta obserwacja ma jakieś znaczenie?
O: To podstawa, moja droga Knight!
P: Jedną z rzeczy, których się nauczyłam jest, że osoby te wydają się przyczepiać przy pomocy swego rodzaju psychicznego haka, mocującego się dzięki naszej litości. Możecie coś powiedzieć o naturze tej litości?
O: Godni litości ci, którzy się litują.
P: Ale ci, których się żałuje, którzy wzbudzają uczucie litości, sami naprawdę nie użalają się nad nikim poza sobą.
O: Tak...?
P: W takim razie czy prawdą jest to, co powiedział mój syn, że kiedy okazujesz litość, kiedy wysyłasz miłość i światło przebywającym w ciemności czy tym, którzy się skarżą i chcą być "zbawieni" bez żadnego wysiłku z ich strony, kiedy jesteś układny w obliczu nadużycia i manipulacji - faktycznie wzmacniasz tym ich dalszą dezintegrację czy też zacieśnianie się ich w swoim egoizmie? Że umacniasz ich zstępowanie w kierunku STS?
O: Znasz odpowiedź!
P: Tak. Widziałam to całe mnóstwo razy. Czy te osoby z naszego życia zostały wybrane ze względu na ich ogromnie subtelną zdolność wzbudzania litości, czy też jesteśmy zaprogramowani, żeby na ten żal reagować po to, by pozostać ślepymi na coś, co dla innych ludzi jest oczywiste?
O: Ani jedno ani drugie. Zostaliście tak dobrani, żeby oddziaływać wzajemnie z tymi, którzy wyzwolą hipnotyczną reakcję, a ta ostatecznie doprowadzi do odpływu energii.
P: (L) Jaki jest cel tego drenowania energii?
O: A jak sądzisz?
P: (T) Żeby nie można było się skoncentrować ani zrobić czegokolwiek. Z niczym do niczego nie dojdziesz.
O: Albo przynajmniej nie z tym, co ważne. Macie do czynienia z sytuacją, gdzie nie ma wygranej!! Jak sami wiecie.
P: (L) Dlaczego jednym z podstawowych czynników, który powstrzymuje nas przed przeciwstawieniem się takim sytuacjom, wydaje się być nasza obawa zranienia drugiej osoby? To był główny element, który przez tak długi czas utrzymywał mnie w moim małżeństwie. I dopiero kiedy dowiedziałam się, że trwanie w nim dodatkowo rani dzieci, miałam siłę, żeby odejść. Dlaczego tak obawiamy się zranić uczucia kogoś, kto nas rani?
O: Niewłaściwa koncepcja. Wcale nie musicie "działać przeciwko nim", macie wspierać swoje przeznaczenie.
P: Ale kiedy to robisz, te osoby powodują, że czujesz się tak kompletnie nieszczęśliwy, iż wydaje się, że nie ma innego wyjścia jak tylko rozstanie się.
O: Tak, ale nie jest to "działanie przeciwko". Wręcz przeciwnie. W rzeczywistości, pamiętaj, do tanga trzeba dwojga i jeśli oboje tańczycie tango, a sala balowa staje w ogniu, oboje spłoniecie!!!
P: (L) Dlaczego jest tak, że kiedy ktoś próbuje się wyswobodzić z takiego "tanga", rodzi się taki gwałtowny sprzeciw wobec twojego odejścia, podczas gdy jest oczywiste, wyraźnie oczywiste, że oni nie mają dla ciebie jako istoty ludzkiej żadnych uczuć?
O: To nie "oni". Mówimy o kanałach ataku. Wszyscy STS są kandydatami do tego. Chociaż jest was jedynie około 6 miliardów.
P: W porządku, wszyscy ludzie mogą być kanałami ataku. Co może pomóc w odzyskaniu energii i koncentracji?
O: Pomogłoby dokonanie koniecznych zmian.
P: Czy to prawda, że przebywanie w obecności takich ludzi - kiedy jest się pod wpływem pewnej energii, czegoś wydzielającego sie z nich fizycznie - zaciemnia umysł i sprawia, że niemal niemożliwe jest myślenie o sposobie wyjścia z tej sytuacji?
O: To drenowanie z energii zaciemnia umysł.
P: Dokąd jest ta energia kierowana?
O: Do STS 4-ej gęstości.
P: Drenują z nas naszą energię, a STS 4-ej gęstości zbiera ją od nich?
O: "Oni" niczego nie robią!!!! Wszystko to robią poprzez nich STS 4-ej gęstości!
P: (L) Innymi słowy, jeśli jesteśmy związani z ludźmi, którzy nie są świadomi tej sytuacji, nie rozumieją jej, tej kontroli i manipulacji z innych gęstości, co więcej, jeśli oni NIE CHCĄ się dowiedzieć, jesteśmy w sytuacji "bez dobrego wyjścia" i jedyną realną opcją jest wyplątać się, bo inaczej jest to, że się tak wyrażę, "tańcowanie z diabłem". (T) Dobra, ja chciałbym wiedzieć, co takiego w sobie mamy, ża ciągnie nas do takich ludzi.
O: Taki był zamysł STS-ów 4-ej gęstości.
P: Oznacza to, że mogą ci kontrolować myśli i emocje, pakować ci do głowy jakieś pomysły, a ty uważasz, że "wybawienie" kogoś to słuszna idea. Nie wiesz. Tak naucza się w naszych religiach i kulturze: dawać aż do bólu a tak naprawdę - dawać, ponieważ boli. Cała ta sytuacja jest zaprojektowana i kontrolowana z innego poziomu. Jakiś dodatkowy komentarz na ten temat?
O: Kiedy naprawdę nauczycie się programu, po prostu podłączcie go.
P: Zdaje mi się, że kiedy ktoś naprawdę nauczy się tego, co zostało tu powiedziane, po prostu podłączy to... Wszystko, co trzeba zrobić, to nauczyć się schematów zachowań, subtelnych znaków, a zawsze będzie się miało możliwość uniknięcia tego. Zarówno swojego własnych jak i cudzych.
O: Więc kiedy nauczycie się programu na jednej osobie, będziecie mogli uniknąć wpadnięcia w inny, podobny.
P: (T) Jednak, powinienem był nauczyć sie tego od H. Dwukrotnie zrobiłem te samą rzecz.
O: Znaki były obecne, ale ty ich nie odczytałeś. Jeszcze nie znałeś tego programu. Bez antycypacji!
P: Oznacza to chyba, że kiedy myślisz, że możesz zmienić drugą osobę albo że pomoże jej zmiana czegoś, co robisz w naturalny sposób, wtedy antycypujesz.
O: Albo że będzie inaczej niż okazało się być. Lekcja nr 1: zawsze spodziewaj się ataku. Lekcja nr 2: poznaj, jak niektóre z nich przebiegają. Lekcja nr 3: Wiedz, jak niektórym przeciwdziałać.
P: Wydaje mi się być prawdą, że wszystko co przyczynia się do spowodowania zakłócenia w robieniu tego, co ktoś ma tu do zrobienia, może być uważane za atak. Choćby to miała być choroba twojej matki czy jak ci dziecko spadnie z roweru i złamie sobie rękę. To wszystko związane jest z brakiem czujności u tego, kto jest kanałem ataku.
O: Kiedy jesteś atakowany, spodziewaj się niespodziewanego, jeśli może ono wywołać problemy...
P: Jeśli więc jest coś, co może spowodować problemy, oczekuj, że to się wydarzy.
O: Jednak jeśli tego się spodziewasz, uczysz się jak "to zażegnać", a zatem zneutralizować. Nazywa się to czujnością, która zakorzeniona jest w wiedzy. A co robi wiedza?
P: Ochrania! Wydaje mi się, że trzeba po prostu dojść do pełnego uświadomienia sobie, że praktycznie wszystko, co dzieje się na tej planecie jest - bez wyjątku - symbolem pewnej przebiegającej na wyższych poziomach interakcji energii STS kontra STO.
O: Tak, i wielu jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Musi się to stać częścią naturalnego procesu uczenia się.
P: No cóż, wydaje mi się, że wszyscy mamy skłonność do podtrzymywania takich czy innych świętości i myślenia, że nie są one przedmiotem ataku, albo że możemy użyć logiki i myślenia trzeciogęstościowego, żeby to wyjaśnić lub "naprawić". Dopóki ktoś nie uświadomi sobie, że atak może nadejść nawet poprzez niego samego, przez żony i mężów, dzieci i rodziców, przyjaciół, praktycznie poprzez KAŻDEGO - NIKT nie jest tu wyjątkiem.
O: Przeszkodą jest brak wiary w tę koncepcję. Pamiętaj, kiedy ktoś został indoktrynowany przez religię, kulturę i / albo naukę, predysponowany jest, by oglądać wszystkie rzeczy wyłącznie w sensie mierzalnej fizycznej rzeczywistości. Trzeba wyleczyć ludzi z braku wiary w rzeczywistość ataku nie-fizycznego.
Przy wielu okazjach pytaliśmy, czy możemy coś "zrobić", żeby "przygotować się" do 4-ej gęstości, a odpowiedź zawsze brzmiała, mniej więcej tak samo - "niech się dzieje". Oto jeden szczególnie interesujący fragment to potwierdzający, który moim zdaniem stosuje się do każdego człowieka:
17-6-95
O: Widzicie, mówiąc to zwracamy się do was wszystkich. Teraz jest czas, żebyście wszyscy, każdy z osobna, na ile to tylko możliwe, spróbowali odsunąć się, nie zmuszali się oczywiście ale w miarę możliwości, we własnym tempie, próbowali odsunąć się od ograniczeń trzeciej gęstości. Wyuczyliście się wszystkich lekcji do takiego stopnia, że jesteście absolutnie gotowi rozpocząć przygotowania do czwartej gęstości. Trzecia gęstość wiąże się z jakimś poziomem fizyczności, ograniczeń i skrępowania, i wszystkiego, co się z tym wiąże, a czego już nie potrzebujecie. A zatem - chciaż rozumiemy, że trzymanie się tego może być czasem wygodne - czas na was - i znowu to słowo: - czas, byście pomyśleli o pójściu do przodu i przygotowaniu się na czwartą gęstość i nie zawracali sobie głowy takimi rzeczami jak czas, czy też jak uwolnić się od iluzji czasu. To naprawdę nie jest ważne. To tak jakby uczeń trzeciej klasy zagłębiający się w matematykę przerwał wszystko, by cofnąć się do rozważania dlaczego jest ABC, a nie CBA albo BAC. To naprawdę nie ma sensu. Jest jak jest. Są tym, czym są.
P: (L) To właśnie chcę wiedzieć - co to jest?
O: Dlaczego musisz to wiedzieć?
P: (L) Ponieważ jestem ciekawa. Czym jest czas?
O: Już ci powiedzieliśmy, że on jest nieistniejącym, sztucznym tworem iluzji, powstał po to, byście uczyli się na tym poziomie, na którym jesteście czy byliście, a kiedy ten poziom opuścicie, nie będziecie go już potrzebować.
P: (T) Może jedną z tych lekcji jest nauczyć się nie przejmowania się czasem. Już kiedyś się dowiedziałaś, że czas nie jest realny...
O: Jeśli coś nie jest realne, czy warto zawracać sobie głowę, czym to jest? Wyobraź sobie rozmowę dwóch osób: Billy i Gene. Billy mówi do Gene: "Nie ma czegoś takiego jak czas". Gene na to: "Naprawdę? Ale ja chcę wiedzieć, co to jest". Billy: "Ale właśnie powiedziałem ci, że czegoś takiego nie ma. Czas nie istnieje. Nie jest realny w żadnej formie, z jakiegokolwiek punktu widzenia, w jakiejkolwiek formie rzeczywistości, na jakimkolwiek poziomie gęstości. On po prostu nie istnieje". A Gene na to "To interesujące. Ale, raz jeszcze, czym jest ten czas?"
P: (L) Przyjęte. (T) Nosisz zegarek? (L) Nie. (SV) Ja muszę z powodu mojego rozkładu zajęć. (T) Ale nosisz zegarek, ponieważ inni ludzie wierzą w czas? (SV) Tak. (T) Więc to z grzeczności dla ich przekonań, nie z racji twoich.
O: Dokładnie tak. Póki jeszcze jesteście w tej trzeciej gęstości, wciąż musicie w pewnym stopniu dostosowywać się do zwyczajów innych, którym wygodniej jest w obrębie trzecio-gęstościowej. Ale jak oświadczyliśmy wcześniej, być może oto jest "czas", żebyście zaczęli przygotowywać się do czwartej gęstości i nie troszczyli się - bardziej niż jest to absolutnie konieczne - o te wszystkie "gdzie, dlaczego i po co" z rzeczywistości trzeciej gęstości. Naprawdę jest to już poza wami, a wiemy to, bo możemy widzieć ze wszystkich poziomów od szóstego do pierwszego i z powrotem, w pełnym cyklu.
P: (L) Idźmy dalej. Nie tak dawno temu zadałam pytanie o cel tej grupy, a odpowiedź brzmiała, że gdybyśmy wiedzieli albo, dokładniej, gdybym ja wiedziała, zostałabym "odklejona" Czy mam rozumieć to dosłownie?
O: Oczywiście. Każda jedna kość w twoim ciele odklei się od pozostałych.
P: (L) Ponieważ mówicie, że przyszedł czas, byśmy zaczęli przygotowywać się do czwartej gęstości, może nadszedł czas, by zająć się tą kwestią?
O: No cóż, chyba próbujecie nami teraz kierować. To zabawne, ponieważ oczywiście szukaliście naszej pomocy, a teraz zamierzacie zamienić się z nami miejscami. Ale faktycznie w pewien sposób to właśnie się dzieje, ponieważ raz jeszcze musimy przypomnieć, że jesteśmy wami w przyszłości i doświadczyliśmy już tego wszystkiego, czego wy teraz doświadczacie. I oczywiście doświadczamy, bo zawsze się tego doświadcza. Jednak ważne jest, żeby zauważyć, że mimo naszych okazjonalnych besztań poczyniliście postęp i z postępu, jaki robicie, jesteśmy bardzo dumni. Chcemy też przypomnieć wam raz jeszcze, żebyście nie niepokoili się o stopień postępu czy kierunek, jaki on przyjmuje. Po prostu niech się dzieje. Cała wiedza, którą - żeby ów postęp zachować - absolutnie koniecznie musicie zdobyć, uzyskana będzie we właściwym punkcie ... [chórem] CZASU. Zatem, nie martwcie się, ponieważ, jak wam powiedzieliśmy, wszystko znajdzie swoje miejsce. Na razie nie czujemy, byście byli gotowi poznać, jaki jest wasz ostateczny cel, ale nie musicie tego wiedzieć i z pewnością w żaden sposób by wam to nie pomogło, więc raz jeszcze prosimy, nie przejmujcie się tym, bo kiedy nadejdzie "czas" żebyście to wiedzieli, będziecie wiedzieć.
Podzieliwszy się z wami kilkoma "prostymi zrozumieniami", których w tym procesie sie uczymy, chciałabym, raz jeszcze, zostawić was z myślą:
Ponieważ poprzez określanie potrzeb innych nośnik STS nie uczy się bycia kandydatem na STO.
Musimy to solidnie przemyśleć. Ile grup, religii, kultur i systemów politycznych na przestrzeni tysiącleci działało w taki właśnie sposób? Przychodzą mi na myśl oczywiście głównie religie monoteistyczne i wszystkie inne przez nie wykorzystywane, przerażające taktyki i hipnotyczne wysiłki, by "ocalić" ludzkość. Kiedy się o tym myśli - to naprawdę straszne.
Tu w 3-ej gęstości WSZYSCY jesteśmy Służącymi Sobie, inaczej nie byłoby nas tutaj. Walka z tym nie pomoże. Zdecydowanym plusem jest jednak nauka dokonywania takich wyborów, które czynią nas NAJMNIEJ dostępnym "pokarmem" dla innych istot (działając "w służbie" swojego przeznaczenia) i zaprzestanie karmienia się energią i zasobami innych. SĄ związki, gdzie zgodzono się, że członkowie będą się nawzajem karmić wiedzą, wsparciem i energią emocjonalną, czasem, pieniędzmi i wszystkimi innymi rzeczami. I jeśli zrobiono to uczciwie, bez ukrytych agend, ponieważ każdy chce i potrzebuje tego, co inny chce i potrzebuje ofiarować, wtedy oznacza to symbiozę i jest Służbą Innym.
Zasadniczo więc różnica między byciem STS ale przemieszczaniem się w kierunku STO (kandydat STO), a byciem STS, który jest naprawdę "zły", wydaje się polegać na celowym WYBIERANIU STS. Większość ludzi została oszukana i wrobiona w taki wybór. Kiedy zaczynają rozumieć, czym jest to, co naprawdę robią, zaczynają się "budzić". A kiedy się obudzą, wtedy dokonają wyboru - dawać czy brać. I WSZYSTKOŚĆ nie mruga ani na Ciemność, ani na Światło.
Pamiętajcie, gęstość odnosi się jedynie do świadomej uwagi. Kiedy ktoś jest świadomy, WSZYSTKO dostraja się do tej świadomości.
Gdziekolwiek spojrzysz tam Oblicze Boga.
A teraz możemy wrócić do Fali.
Fala część IX
Właściciele oraz wydawcy
niniejszych stron pragną oświadczyć, że materiał tu prezentowany jest wynikiem
ich badań i eksperymentu w Komunikacji Nadświetlnej. Zapraszamy
czytelnika by przyłączył się do naszego poszukiwania Prawdy poprzez czytanie z otwartym, ale sceptycznym
umysłem. Nie zachęcamy tu do "dewotyzmu"
ani też do "Prawdziwej Wiary". Zachęcamy STANOWCZO do poszukiwania Wiedzy oraz świadomości we
wszystkich obszarach działania jako najlepszego sposobu, by być w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy.
Jedno co możemy powiedzieć czytelnikowi: pracujemy bardzo ciężko, wiele godzin na dobę, i czynimy tak od wielu lat, by odkryć "sedno" naszej
egzystencji na Ziemi. Jest to nasze zajęcie, nasze poszukiwanie, nasza praca. W sposób ciągły szukamy potwierdzenia
oraz/lub pogłębiamy zrozumienie tego, co uważamy albo za możliwe, albo za prawdopodobne lub za jedno i drugie. Czynimy tak ze szczerą nadzieją,
że ludzkość jako całość skorzysta z naszej pracy, jeśli nie teraz , to przynajmniej w jakimś punkcie w jednej z naszych prawdopodobnych przyszłości.
Skontaktuj się z administratorem serwera pod adresem cassiopaea.com
Prawa Autorskie (c) 1997-2005 Arkadiusz Jadczyk oraz Laura Knight-Jadczyk. Wszystkie prawa
zastrzeżone. "Cassiopaea, Cassiopaean, Cassiopaeans," są zastrzeżonym
znakiem handlowym Arkadiusza Jadczyka oraz Laury Knight-Jadczyk.
Listy adresowane do Kasjopei, szkoły QFS, Arkadiusza lub Laury, stają się
własnością Arkadiusza Jadczyka i Laury Knight-Jadczyk
Wtórne publikacje oraz wtórne rozpowszechnianie zawartości niniejszego ekranu lub dowolnej części niniejszej witryny
w dowolnej formie jest stanowczo zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autorów.
Jesteś gościem o numerze
.
|