Zagadnienie "czannelingu" jako eksperymentu naukowego
- wykorzystywanie informacji uzyskiwanych tą metodą - jest,
delikatnie mówiąc, problematyczne. Chcielibyśmy powtórzyć,
że "Kasjopeańskie Źródło", wbrew powszechnemu rozumieniu,
NIE jest i nigdy nie było rozmową z tak zwanymi "kosmitami"
czy "bezcielesnymi" istotami.
Powtarzamy, że istnieje w dzisiejszych czasach spora
liczba jednostek, które bardzo zbliżają się do granicy
patologii, promując idee, wierzenia i całą masę
nonsensu, i zupełnie słusznie otrzymują etykietkę
"sekciarzy". Chcielibyśmy jeszcze raz podkreślić fakt,
że religie powszechnie uważane za "akceptowane" - judaizm,
chrześcijaństwo, islam - również powinny być sklasyfikowane
jako kulty, o ile zastosować do nich oraz do informacji, które
rzekomo się z nich wywodzą, naukowe kryteria. Jak w swoim
artykule o Laurze napisał Thomas French:
Miliony Amerykanów idą każdej
niedzieli do kościoła i kontemplują historię o człowieku,
który urodził się 2 000 lat temu jako syn boskiego ojca i
ludzkiej matki. Człowiek ten, według owej historii, żył,
by wskrzeszać umarłych i czynić inne cuda, aż do
chwili, gdy w wieku 33 lat przeszedł tortury i został zabity,
a następnie zmartwychwstał, by powrócić do ojca w niebie.
Od tego czasu jednym z najświętszych rytuałów wyznawców
tej historii jest symboliczne picie krwi i spożywanie ciała
tego syna Boga.
Nie mam zamiaru lekceważyć nikogo, kto wierzy
w tę konkretną historię. Sam dorastałem w tej wierze;
na lekcjach katechezy w moim katolickim dzieciństwie uczono mnie,
że Komunia wcale nie jest symboliczna, że co niedzielę
w czasie Mszy rzeczywiście jemy ciało Chrystusa.
Jakkolwiek by na to spojrzeć, mało cywilizowana
historia.
To nie tylko dzika historia, ona jest wręcz groźna.
Jak napisała Laura:
Pamiętam, jaki szok przeżyłam,
kiedy dowiedziałam się, że w czasie II Wojny Światowej
straciło życie około 60 milionów ludzi, a wszystko, co
wcześniej na ten temat słyszałam, to zagłada 6 milionów
Żydów. Jeszcze bardziej wstrząsające było uświadomienie
sobie, że Stalin, różnymi metodami, uśmiercił miliony
swoich obywateli. Ale w ogóle się o tym nie mówiło. Było
to dla mnie bardzo pouczające, kiedy pisałam "The Secret History of The World".
Reguły Rachunku Prawdopodobieństwa mówią
nam, że, bez najmniejszego udziału inteligencji, w 50% przypadków
zdarzenia w naszym świecie powinny prowadzić do powiększania
dobra oraz korzyści dla ludzkości. W czysto mechaniczny sposób
życie w naszym świecie powinno było przejawić coś
w rodzaju "równowagi". Uwzględniając dodatkowo czynnik inteligentnych
decyzji czynienia dobra, wynik powinien wzrosnąć do mniej
więcej 70%. Oznaczałoby to, że ludzkość posuwałaby
się przez stulecia naprzód, aż do stanu, gdzie dobro i pozytywne
rzeczy zdarzają się w naszym życiu dużo częściej
niż "negatywne" czy "złe". Tym samym wiele problemów ludzkości
znalazłoby efektywne rozwiązanie. Wojna i konflikty stałyby
się rzadkością, co najmniej 70 procent ziemskiej populacji
miałoby przyzwoitą opiekę medyczną, pewny dach nad
głową, wystarczającą ilość pożywnego
pokarmu, tak że prawie nie słyszałoby się o śmierci
z powodu choroby czy głodu.
Fakty są jednak zupełnie inne.
Ponad 840 000 000 ludzi na Ziemi cierpi z powodu głodu.
To ponad trzy razy tyle, ile liczy cała ludność USA.
Jest to ciągły, nieustający głód, który każdego
dnia zabija 24 000 osób, ponad 8 milionów każdego roku. Trzy z
czterech osób umierających z głodu to dzieci poniżej
piątego roku życia.
Według "Atlasu historycznego dwudziestego wieku"
w ciągu ostatnich stu lat w przybliżeniu 2 miliardy ludzi
(włącznie z cywilami) zmarło w wyniku działań
wojennych, tyranii rządów i głodu wywołanego działaniem
człowieka. Kiedy podzielimy tę liczbę na ilość
zgonów spowodowanych odpowiednio przez komunizm i kapitalizm, okaże
się, że są one niemal równe, z niewielką przewagą
po stronie kapitalizmu, co może zdziwić tych, którzy wierzą,
że kapitalizm jest jedynym "słusznym" systemem.
"Po czynach poznacie ich".
Przeglądając statystyki umieralności
NIE związanej z wojną czy głodem, stwierdzamy, że
dość trudno jest podać rzeczywistą liczbę,
ponieważ statystyki prawie zawsze wyrażane są w procentach, a nie
w ścisłej liczebności populacji. Odnosi się
wrażenie, że rzeczywista ilość jest tak przerażająca,
że taki sposób wyrażania używany jest celowo, aby uniknąć
stanięcia twarzą w twarz z faktami. Jedyne, co wiemy, to że
- jak podają statystyki umieralności w wyniku chorób - dolegliwości
sercowo-naczyniowe oraz wylewy są
najczęstszymi przyczynami śmierci w 31 z 35 krajów półkuli
zachodniej. Najwyższa umieralność występuje w anglojęzycznej
części Karaibów, w USA, Kanadzie, Argentynie, Chile i Urugwaju.
Wskaźniki śmiertelności z tych powodów wzrastają
w regionach Ameryki Środkowej i hiszpańskojęzycznych
Karaibów, ponieważ są one pod coraz większymi wpływami
zachodniego kapitalizmu.
Mówiliśmy tu o "cichych" statystykach z naszej
obecnej rzeczywistości.
Nawet teraz łatwo jest zapomnieć, że
tylko w wyniku II Wojny Światowej straciło życie 65 milionów
ludzi, a choroby i głód kontynuują swoje żniwo rosnącej
umieralności jak ciche, miarowe uderzenia bębna, w cieniu
nagłaśnianych szkolnych strzelanin, sensacyjnych procesów
o morderstwo i małych kubańskich chłopców znajdujących
się w centrum międzynarodowych dysput o przyznanie nad nimi
opieki.
Nie przypuszczam, by ktokolwiek na tej planecie zaprzeczył,
że pragnie dla siebie i swoich dzieci lepszego życia; większość
doda, że nie ma obecnie możliwości urzeczywistnienia
tego. Nie sądzę, żeby ktokolwiek, z wyjątkiem niewielkiej
mniejszości bardzo chorych ludzi, lubił przyglądać
się nędzy i cierpieniu, chorobom, śmierci i rozpaczy
w jakimkolwiek kontekście. I znów musimy zapytać: jeśli
te rzeczy są tak ludziom obmierzłe, jeśli tylu ludzi
pracuje, myśli i modli się, by poprawić warunki na świecie,
to dlaczego tak się nie staje?
Poszukujący "Wzniesienia" - z których spora część to "inteligencja" - są zawsze tego świadomi
i pytają, "jakie jest źródło wszystkich tych nieszczęść
i cierpienia? Czy to się po prostu zdarza? Czy ludzie i tylko ludzie
powodują, że inni cierpią? Czy to możliwe, że
Bóg jest dobry, ale pozwala, by działo się zło?"
"Nie zapominajcie o potędze modlitwy" - mówią
nam przywódcy religijni, albo "o sile pozytywnego myślenia" - jak
mówią nam guru New Age.
Problem w tym, że nic nie wskazuje, aby modlitwy
czy pozytywne myślenie naprawiły świat, podczas gdy jest
pewne, że niemal wszyscy ludzie modlili się o taki rezultat.
Jezus obiecywał: "Jeśli dwaj z was na ziemi
zgodnie o coś prosić będą, ... stanie się"
(Mt 18, 19). To obietnica. Czego pragniecie lub potrzebujecie? Proście!
Ale to nie działa, i to widać!
Ponad sześćdziesiąt milionów ludzi
nie żyje, ponieważ Bóg nie zrobił tego, co zdaniem wszystkich
powinien był zrobić. C. S. Lewis pod koniec swojego życia
zmagał się z tym zagadnieniem. Wyraźnie zobaczył,
że przed II Wojną Światową praktycznie każda
ludzka istota na tej planecie modliła się - do Jezusa, Boga
Ojca, Marii Dziewicy, Allaha, Buddy i wielu innych, tak że wszystkie
możliwości zostały wyczerpane - żeby ta straszna
rzecz się nie stała. Pamięć poprzedniej "Wielkiej
Wojny" była wciąż świeża w umysłach ludzkości.
Pamiętano straszliwą rzeź i obiecywano - nigdy więcej!
W końcu, po najsilniejszym , jak sięga ludzka
pamięć, krzyku modlitw wznoszących się z ziemi,
prawie jedna trzecia świata nie nadawała się do zamieszkania,
a sześćdziesiąt pięć milionów ludzi zginęło.
Taka była odpowiedź Boga na modlitwę.
Taki był rezultat "siły pozytywnego myślenia".
POMYŚL O TYM.
Znajdujemy na przestrzeni historii jedną grupę
modlących się do swojego boga o uchronienie jej od ograbienia
przez inną grupę. Ta druga grupa modli się tak samo żarliwie,
żeby powiodły się jej grabieże. Kiedy jednej grupie
udaje się wymordować drugą, czy to dowodzi, że jej
bóg jest potężniejszy?
A co się dzieje, kiedy członkowie zwycięskiej
grupy odradzają się w grupie pokonanej? (Bazując na wynikach
badań zakładamy, że jakaś forma reinkarnacji jest
wysoce prawdopodobna).
Nie jest to czysta retoryka, ponieważ niezwykle
interesująca książka Rabbi Yonassana Gershoma "Beyond
the Ashes"([Poza Popioły] A.R.E. Press, Virginia Beach,
1992) mówi o dużej liczbie Żydów, którzy zginęli w wyniku
holokaustu i odrodzili się jako chrześcijanie. Znalazła
się w niej również sugestia, że wielu nazistów inkarnowało
jako Żydzi, co w pewien sposób tłumaczy faszystowski posmak
"syjonizmu".
Jak w takim razie taka idea ma się do koncepcji
"mój bóg jest jedynie słuszny"?
Na podstawie własnego doświadczenia hipnoterapeutki
mogę zapewnić czytelnika, że każdy poszczególny
przypadek, nad którym pracowałam w ramach "terapii poprzednich
wcieleń", ujawniał "łańcuch" "przeszłych żywotów"
w takiej różnorodności narodowości i religijnych orientacji,
że to dosłownie kpi z każdego, kto z absolutną pewnością
utrzymuje, że jego wiara czy aktualne przekonania religijne są
jedynie słuszne.
Zupełnie do przyjęcia jest założenie,
że reinkarnacja jest "rzeczywista", że ci, którzy żarliwie
potępiają jakąś grupę, najpewniej odnajdą
się w niej w następnej "rundzie" inkarnacji.
Bardzo irytują mnie ludzie, którzy "zaprzeczają
holokaustowi", kiedy usiłują twierdzić, że 6 milionów
Żydów nie było systematycznie mordowanych przez nazistowską
machinę wojenną. Ale dokładnie tak samo irytują
mnie ci, którzy zapominają o śmierci pozostałych 59 milionów
ludzi.
Faktycznie można powiedzieć, że o wiele
więcej milionów "chrześcijan" czy ludzi innych religii zostało
zabitych z powodu Żydów niż z jakiejkolwiek innej przyczyny.
Z powodu religii żydowskiej - monoteizmu - chrześcijaństwo
"narodziło" się jako "nowe przymierze" z domniemanym żydowskim
Bogiem.
Z powodu tego żydowskiego Boga, jak utrzymuje
chrześcijaństwo, toczone były w Europie niekończące
się wojny, odbywały się wyprawy krzyżowe, działała
Inkwizycja. A potem, zgodnie, rzecz jasna, z przekonaniami chrześcijan
i ich "misjonarskimi" wysiłkami sukcesywnie wymierały całe
kultury.
Można zatem ostatecznie powiedzieć, że
w minionych czterech tysiącleciach Jahwe/Jehowa był główną
przyczyną niemal całego cierpienia oraz śmierci, których
doświadczyła ludzkość.
Nienajlepszy to rezultat i z pewnością temat
do przemyśleń zastanawiając się nad stwierdzeniem:
"Po czynach poznacie ich".
[Uwaga: nie zapominamy, że okrucieństwo i brutalne
zabójstwa ludności cywilnej pojawiały się również
w innych kulturach, aczkolwiek nie na taką skalę. I tak, według
pewnych źródeł, w grudniu 1937 w pojedynczym ataku, znanym
jako "gwałt w Nancing" japońscy
żołnierze zabili około 200 000 cywilów. Żołnierze
ci mieli się za bohaterów, służących swojemu "Jedynemu
Bogu" - Cesarzowi.]
Ludzkość jako całość powinna
odrzucić tego straszliwego Boga we WSZYSTKICH jego postaciach i
odmianach, poczynając od jego początków jako boga Żydów
do jego rzekomego ukazania się Mahometowi. Bardziej zła istota
- jak sądzę - nigdy nie pojawiła się na scenie historii.
Pytanie zatem brzmi: dlaczego ktokolwiek powinien
uznawać COKOLWIEK, co pochodzi z"czannelingu", za warte uwagi,
a tym bardziej za użyteczny wkład w badania naukowe nad podstawami
natury naszej rzeczywistości?
Jeśli postawimy tezę, że CAŁY
czanneling jest "kultem" czy "bzdurą", to jak będzie brzmiała
odpowiedź na to pytanie?
Komentarz Arkadiusza:
Nie potrafię tego stwierdzenia traktować poważnie.
Dlaczego?
Jestem naukowcem. Patrzę na rzeczy w nieco inny
sposób niż reszta ludzi. Jestem bardziej krytyczny. Jestem nawet
bardziej krytyczny, niż większość moich kolegów.
Kiedy więc widzę tego typu stwierdzenie: "Każda informacja
uzyskana drogą czannelingu to bzdura. To w 100% dezinformacja",
albo: "cały czanneling jest dezinformacją" oraz "czanneling
jest satelitarną transmisją", robię się bardzo podejrzliwy.
Czemu?
Natychmiast spostrzegam czysty nonsens w TYCH zdaniach.
I kiedy widzę, jak ktoś plecie bzdury w kilku kolejnych zdaniach,
i ten ktoś jest tak pewny, WTEDY nie mogę traktować go
poważnie, jeśli chodzi o całą resztę.
Jakie są fakty? Jakie są możliwości?
W porządku, istnieje możliwość, że
część (większość?) czannelingu pochodzi
DZIŚ z satelitów lub innych środków programowania. To JEST
możliwe. (Zobacz Quantum Future School Timeline)
Następne pytanie: DLACZEGO?
Ewidentna odpowiedź: by namotać, dezinformować,
przez naiwnych ludzi pokroju New Age.
Czy kasjopeański czanneling może przychodzić
tą samą drogą?
To nie takie proste. Nie jesteśmy naiwni. Jesteśmy
krytyczni. Myślimy, analizujemy. Sprawdzamy i badamy.
Czy NIEKTÓRE z naszych "rozmów" mogły zostać
zmanipulowane w taki sposób?
TAK. Jest taka możliwość.
Czy WSZYSTKIE, lub choćby 95% z nich mogło
do nas dotrzeć w ten sposób?
NIE. A to dlatego, że jest zbyt wiele przykładów,
w których Kasjopeańczycy "odpowiadali" na pytania, do których normalna
"satelitarna" inteligencja, nie będąca w stanie stale czytać
w umysłach wszystkich ludzi na tej planecie, nie mogła mieć
dostępu.
Dlatego też uważam, że twierdzenie, iż
CAŁY czanneling jest brednią i dezinformacją i że
95% przechodzi przez satelity, pokazuje, że
a) Każdy, kto to mówi albo świadomie
dezinformuje, albo nie myśli logicznie,
b) Każdy, kto to mówi, nie jest zainteresowany
odkrywaniem prawdy.
I to jest główna różnica pomiędzy naszym
podejściem, a podejściem wielu grup, które zasłużyły
sobie na miano "sekt".
Podczas gdy my jesteśmy gotowi podawać wszystko
w wątpliwość i ZAWSZE szukamy nowych faktów, inni deklarują:
"MY ZNAMY PRAWDĘ". Tu cię mam! I odkrywamy jedno czy drugie
łatwe do wyłapania bzdurne stwierdzenie, które rości sobie
prawo bycia prawdą absolutną, a to z miejsca dyskredytuje
wszystko inne, co mówią. [Uwaga Laury: to jest w dwójnasób prawdziwe
dla "standardowych religii"].
Moja mama rozmawiała z duchami używając
porcelanowego spodeczka. Duchy mówiły do niej. Była przerażona.
Nie była częścią"new age", miała już swoje
lata. Nie miało najmniejszego sensu, by satelity marnowały
swoją energię i moc obliczeniową na rozmowy z moją
mamą, analogicznie jest z wieloma podobnymi jej osobami w czasach,
zanim satelity zaczęły istnieć.
Rozumiesz, co mam na myśli? To jest RZECZYWISTE
zjawisko i zasługuje na zbadanie. A diabeł, jak zwykle, tkwi
w szczegółach.
Zawsze, kiedy ktoś twierdzi: "wszystko co białe
jest czarne", staję się podejrzliwy. I zamykam się na
wszystko inne, co mówi. Wcale nie dlatego, że "białe, które
jest czarne" jest niemożliwe, wiemy, że ISTNIEJĄ paradoksy,
ale DLATEGO, że ten ktoś użył słowa "wszystko".
Co do satelit próbujących, od czasu do czasu, swych
nikczemnych sztuczek - tak, to możliwe. Bierzemy to pod uwagę.
Ale ZAWSZE staramy się używać najlepszego logicznego
myślenia, najlepszego "osądu". I chociaż logika i osąd
jako sprawdzian rzeczywistości NIGDY NIE SĄ WYSTARCZAJĄCE,
kiedy mamy prawdopodobnie do czynienia z "siłami wyższymi",
to ZAWSZE SĄ POTRZEBNE. A to w praktyce oznacza:
1) ZAWSZE WYKORZYSTUJ JE DO MAKSIMUM
2) NIGDY NIE MYŚL, ŻE MOŻESZ
CAŁKOWICIE POLEGAĆ TYLKO NA NICH!
Chciałbym z całą mocą podkreślić:
ten "czanneling", Kasjopeański Eksperyment JEST inny od całej
reszty czannelingu.
Był inny od samego początku, jest w dalszym
ciągu i będzie inny. Możemy go nazwać: Krytyczna Komunikacja Nadświetlna. Taki jest z założenia, a nie przez przypadek.
Kasjopeański Eksperyment jest formą czannelingu,
w którym z założenia posłaniec jest tak samo ważny,
jak sama wiadomość. Są nierozłącznie splecieni
w kwantowy sposób; interferująca kwantowa fala. Tworzą jedność,
całość. Oddzielenie wiadomości od posłańca
w tym kasjopeańskim kwantowym eksperymencie byłoby jak zatkanie
jednego otworu w doświadczeniu z interferencją fali przechodzącej
przez dwie szczeliny. Zasłonisz jeden otwór, a zmieni się
cały wzór, nie tylko jego część.
Czym jest "Krytyczna Komunikacja Nadświetlna"? Czym różni się
od każdego innego czannelingu?
Dużo miejsca i czasu zajęłoby szczegółowe
opisanie różnic. Pewnego dnie to zrobimy. Na razie pozwól mi poczynić
takie oto spostrzeżenie: kasjopeańska Krytyczna Komunikacja Nadświetlna ma cechy
doświadczenia naukowego.
Pomyśl, kim rzeczywiście jesteśmy: naukowcy
w swoich laboratoriach, pracujący nad wielkimi prawami rządzącymi
wszechświatem. Przeprowadzający serie ważnych eksperymentów.
Szkoleni profesjonaliści, którzy znają swój fach, znają
wyposażenie swojego laboratorium i jego tajniki.
Ale są istotami ludzkimi. Raz na jakiś czas ktoś zrobi
głupi dowcip, raz na jakiś czas będą musieli odrzucić
serię danych, bo w nocy myszy zamieszały w ich sprzęcie.
Zastanów się teraz, jaki byłby pożytek,
gdyby w swoich sprawozdaniach zawarli ten głupi dowcip, włącznie
z danymi, w których zamieszały myszy, kleksami etc.
To nie jest droga nauki. A kasjopeański eksperyment
będzie kontynuowany jako naukowy. Z naukowymi standardami i nieustannie
krytycznym nastawieniem umysłu.
Kasjopeańska Krytyczna Komunikacja Nadświetlna tak naprawdę jest eksperymentem. To jest ten aspekt, który ODRÓZNIA ją od innych sposobów komunikacji. I tak pozostanie.
Różnica kryje się w sposobie podejścia.
My szukamy prawdy. Wielu innych - włączając
w to dostawców "tradycji" - jest pewnych, że znają "prawdę"
i chcieliby narzucić ją innym ludziom, manipulować nimi
tak, by uwierzyli w to co oni mówią, bez krytycznego myślenia,
badań czy w ogóle bez eksperymentów.
Tradycyjne religie utrzymują, że ich prawda
pochodzi od "Boga", obcych, czy "skądś spoza". Lecz kiedy
ktokolwiek ośmiela się mieć inny sposób szukania prawdy,
to bezwzględnie jest to "w 100% dezinformacja", "brednia", czy
"kult".
Próbujemy dzielić się swoimi myślami,
a kiedy to konieczne, jesteśmy gotowi uczyć się i ZMIENIAĆ.
I to jest najważniejsze: ta postawa bycia otwartym.
A jeśli słuszność mają "tradycyjne
religie" bądź twierdzenie, że eksperymenty z czannelingiem
są wprowadzaniem w błąd? A jeśli jest to prawda,
mimo że uważam to za bardzo mało prawdopodobne? Czy to
może być prawda?
Oczywiście będąc naukowcem i używając
do osądu umysłu, musiałem rozważyć również
i tę ewentualność, jakkolwiek wydawałaby mi się
nieprawdopodobna. I doszedłem do wniosku, że to nie może
być prawda.
Moje rozumowanie przebiegało tak: użyłem
"reductio ad absurdum", metodę często wykorzystywaną
w logice i w dowodach matematycznych. Zakładasz, że coś
jest prawdą, a następnie przez łańcuch logicznych
dedukcji dochodzisz do wniosku, że twoje założenie nie
mogło być prawdziwe. Taka sztuczka, ale jakże użyteczna.
Zastosujmy tę metodę do twierdzenia, że
"cały czanneling jest 100% dezinformacją, ponieważ przychodzi
za pośrednictwem satelity". Załóżmy, że to prawda.
Żeby tak było, konieczna jest możliwość czytania
w myślach i kontrolowania umysłów WSZYSTKICH przez CAŁY
czas.
Ale jeśli tak, to dlaczego ktokolwiek miałby
być spod tej kontroli wyłączony?
A zatem, logicznie, każdy, kto jest autorem takiego
twierdzenia, pozostaje również pod wpływem programowania i
satelitów (jeśli każdy jest, to i ten, kto twierdzi). Jeśli
tak, to to, co mówi, jest skrzywione. I, ponieważ ktoś ten
jest tak krzykliwy i tak pewny w tej sprawie, w dodatku z żadnego
ważnego powodu, to logiczny wniosek, że to, co on mówi, NIE
jest prawdą, że jest to wprowadzanie w błąd.
Widzimy więc, że wychodząc z założenia,
że każdy, kto tak twierdzi, ma rację (satelity mają
wpływ na każdego), dochodzimy do wniosku, że takie twierdzenie
jest fałszywe (ponieważ twierdzący po prostu powtarza
dezinformacje satelity).
Mamy zatem reductio ad absurdum.
Ale możemy pójść jeszcze dalej. Czy możemy
zrozumieć, dlaczego ktoś mówił tak ewidentną bzdurę?
Dlaczego?
Na to również mamy pewną hipotezę.
Jeśli, jak wiemy z powyższej analizy, NIE CAŁY
czanneling pochodzi z satelitów, więc JAKIŚ czanneling może
dostarczać nam prawdziwej informacji od "życzliwych, wyższych
istot", od "nas w przyszłości", od "boskiego natchnienia"
albo od "Umysłu Boga i Wyższego Ducha", nazywaj to jak chcesz,
a wtedy jest zupełnie naturalne, że znajdą się siły,
które będą próbowały zdyskredytować Krytyczne, Naukowe
Eksperymenty z takiego typu komunikacją.
Jeden problem mamy więc tutaj rozwiązany: tych jednostek, które utrzymują, że CAŁY czanneling jest dezinformacją
czy symptomem jakiejś "sekciarskiej agendy". Mamy więc powód
przypuszczać, że każdy promotor takiego poglądu
jest oczywiście agentem tychże sił.
Przychodzi mi do głowy jeszcze jedno ćwiczenie
w logicznym rozumowaniu i krytycznym myśleniu.
Wielu ludzi nie ma jasności co do tego, czym jest
czanneling, weźmy więc sobie jako szczególny przypadek użycie
tablicy Ouija, jak to opisaliśmy na naszych stronach.
Dlaczego używamy właśnie tablicy Ouija?
Przyczyna jest zupełnie prosta: używamy narzędzia,
żeby wykluczyć zewnętrzne zakłócenia, "szum". W
szczególności, użycie instrumentu w rodzaju tablicy utrudnia
wpływanie na przekaz satelitom czy innym sygnałom programującym,
pochodzącym z ludzkich i hybrydowych technologii, kiedy, i o ile w ogóle, takie sygnały przychodzą.
Kiedy używa się tablicy, do jej działania
potrzebne są co najmniej dwie osoby. Nie ma rytuałów, żadnej
wiary. Tak jak ma to miejsce z poprawnymi naukowymi protokołami,
jest pełna świadomość, wykorzystanie krytycznego
myślenia, czasem żarty, często kawa, świeże
umysły, głośne dyskusje i tablica - pytania i odpowiedzi,
a po nich badanie i analiza.
Myśląc w kategoriach możliwego zaangażowania
fizyki kwantowej w interakcje umysł-materia, jest dla mnie oczywiste,
że metody, których używamy, w stopniu bardziej prawdopodobnym
są odporne i osłaniają przed celowym atakiem z zewnątrz
dokonywanym z użyciem sygnałów do kontroli umysłu. Z
drugiej strony bezpośrednia rozmowa z "Umysłem Boga", co podobno
niektórzy robią, jest bardziej podatna na zakłócenia.
Na przykład bezpośrednio do malutkiego implantu
w naszych zębach może być skierowany słaby zewnętrzny
sygnał EM, a my możemy wziąć go za naszą "Nadduszę".....
Albo, jak zauważyła Laura: Kiedy Jahwe przemawiał
przez swoje kanały, było to "boskie natchnienie". Kiedy robił
to ktokolwiek inny, była to nekromancja, demoniczne opętanie
albo wręcz kompletne oszustwo. Było tak dlatego, że Jehowa/Jahwe,
jak sam twierdzi, jest jedynym bogiem, i jest to prawda tylko z tego
powodu, że Jehowa/Jahwe powiedział tak w bezpośrednim
przekazie - co według definicji Jehowy/Jahwe jest nekromancją,
demonicznym opętaniem albo kompletnym oszustwem.
Stosując ponownie reductio ad absurdum do
standardowych religii, dojdziemy do wniosku, że przeważające
dziś na ziemi monoteistyczne kulty mogły być "stworzone"
w wyraźnym celu "demonizowania" naukowego, Krytycznego czannelingu.
I tak, drogą logicznego myślenia i analizy
krytycznej dochodzimy do roboczej hipotezy.
Ale nie wyciągaj, proszę, od razu wniosku,
że rozwiązaliśmy wszystkie problemy. Ważne problemy
ciągle czekają na rozwiązanie. Powyższa analiza
nie mówi nam wcale, KTÓRY czanneling (o ile w ogóle któryś) jest
poprawny. Daje tylko wskazówkę. Żeby odpowiedzieć na
to pytanie, potrzebna jest pełna analiza, biorąca pod uwagę
nie jeden, ale wiele aspektów. Musi zostać użyta zupełnie
inna metoda. Jeśli A jest przeciwstawne B, a my wiemy, że
A nie jest prawdziwe, to wcale jeszcze nie oznacza, że prawdziwe
jest B! Stwierdzenie, czy B jest prawdziwe, czy nie, to odrębny
problem.
Chciałbym zauważyć, że wiele razy
na tych stronach, a także z innymi grupami dyskutowaliśmy na
temat chanellingu K'n, i nawet nasi "napastnicy" musieli otwarcie przyznać,
że K'nie mają zadziwiający zapis.
Najważniejsze jest, żeby pamiętać, iż nasze rozmowy nie są rozmowami z "Bogiem", "Duchami", "Obcymi", czy inną tego typu brednią. Jak na ten temat Laura teoretyzowała od samego początku, komunikacja ta może być połączeniem z nadwymiarowymi rzeczywistościami, jak i królewstwem symboli, obrazów, dynamik, i nie będziemy promować ani tolerować żadnego "mumbo-jumbo". Nigdy.