HOME



Drogi Czytelniku,

Jeśli szczerze interesuje Cię to, co publikujemy, i uważasz, że warto udostępniać ten materiał w wersji polskojęzycznej, a znasz angielski i znajdziesz trochę czasu - zapraszamy do współpracy!

Poszukujemy osób chętnych do współpracy przy przekładzie książki "The Secret History of the World" i do kilku innych projektów.

UWAGA!
Przeczytaj, zanim napiszesz do nas, albo jeśli nie otrzymałeś odpowiedzi.


Napisz do nas...


Kasjopea

Wstęp: 0 - 1 - 2 - 3 - 4 - 5 - 6 - 7

Kim są Kasjopeanie?

Zakochana egzorcystka - Opowieść wielu możliwości - Thomas French,
St. Petersburg Times

Najgroźniejsza idea na świecie

Forum Cassiopaea (anglojęzyczne)


- Polska strona Éiriú Eolas


FALA

Część:
0 - 1 - 2 - 3 - 4 -
  - 5 - 6 - 7 - 8 - 9 -
  - 10a - 10b - 10c -
  - 11 - 11b - 11c -
  - 11d - 11e - 11f -
  - 11g - 11h - 11i - 11i
  - rozdział 22 - 22 b


Psychopatia

Fragmenty "Psychopatologii"
PSYCHOPATA – Maska zdrowia psychicznego
Czym jest psychopata?
Protokoły patokratów
Oficjalna kultura - naturalny stan psychopatii?

Na blogu PRACowniA:

Ponerologia polityczna

Psychopatia Schizoidalna (fragment Ponerologii politycznej)
Charakteropatie - paranoidalne i in.
Ponerologia polityczna (Time for change)
  - cz. 2: Rola ideologii w rozwoju złowrogich reżimów (patokracji)
Nuda albo ekscytacja - rzecz o psychopatach
Strukturalna teoria narcyzmu i psychopatii - Laura Knight-Jadczyk
O "Ponerologii politycznej" - Laura Knight-Jadczyk, cz.1


Ezoteryka

Kasjopeanie odpowiadają na pytania o "Wniebowstąpienie"

Kasjopeanie na temat centrów energetycznych i czakramów - Laura Knight-Jadczyk

Historia seksu i uwagi ogólne - Lama Sing

Okłamywanie się, czyli stan ludzkiej maszyny - Henry See

Pierwsze wtajemniczenie - Jeanne de Salzmann

Rola negatywnych emocji w pracy nad sobą - Laura Knight-Jadczyk

Uwagi na temat niewłaściwej pracy centrów - Maurice Nicoll

Umiejętność rozeznania - Świat wewnątrz diabła

Borys Murawiew - Gnoza - fragmenty

Komentarz na temat "Gnozy" Murawiewa
  - Część 1


9/11 i nie tylko


VIDEO - Atak na Pentagon

Komentarze na temat Ataku na Pentagon - Laura Knight-Jadczyk

Teorie konspiracyjne rozkwitają w Internecie - Carol Morello, The Washington Post

Jakiś potwór tu nadchodzi

Osama, Szwadrony Śmierci i Największe Kłamstwo Wszechczasów


Tajemna historia świata


VIDEO - Tajemna historia świata

książka dostępna w języku:
english - français - espanol

polskim:

* Przedmowa
* Wstęp
* Rozdział 1 (a) (b)
* Rozdział 2 (NOWOŚĆ!)
* Rozdział 3
* Rozdział 4



Wysoka dziwność

książka dostępna w języku:
english - français

* Rozdział 1
* Rozdział 2
* Rozdział 3


Arkadiusz Jadczyk


Nasz BLOG PRACowniA z uzupełniającymi materiałami:

PRACowniA


Sztuka iluzji


Korespondencja
z Czytelnikami


Transkrypty sesji:

Rok: 1994 - 1995 - 1996 - 1997 - 1998-2001

Rok: 2011

Rok: 2012

Rok: 2018

Stary Index i niezweryfikowane sesje z 1994-95

 



Napisz do nas...


"Nie bójcie się o ścieżkę prawdy, bójcie się o brak ludzi, którzy nią kroczą."
Robert Francis Kennedy


"Przeczytałem dzisiaj wiadomości, o ludzie..."
John Lennon


Tyrania, która osiągnęła największy sukces to nie ta, która używa siły do zapewnienia jednorodności, ale ta, która usuwa ze świadomości inne możliwości i sprawia, że wydaje się niewyobrażalne to, iż istnieją inne drogi, i która usuwa poczucie, że istnieje coś poza tym.
Allan Bloom
Zamykając amerykanski umysł


"Niebezpiecznie jest mieć rację w sprawach, w których ustanowione władze się mylą."
Voltaire


Wiara świadomości jest wolnością
Wiara uczuć jest słabością
Wiara ciała jest głupotą.

Miłość świadomości wywołuje taką samą reakcję
Miłość uczucia wywołuje przeciwną
Miłość ciała zależy jedynie od typu i biegunowości.

Nadzieja świadomości jest siłą
Nadzieja uczuć jest niewolnictwem
Nadzieja ciała jest chorobą.
Gurdżijew


Metoda nauki ezoterycznej jest taka sama jak nauki pozytywnej: obserwacja, krytyczna analiza tejże obserwacji i rygorystyczna dedukcja w oparciu o ustalone fakty.
Murawiew, Gnoza vol.1


Zycie jest religią. Doświadczenia życiowe odzwierciedlają sposób, w jaki wchodzi się w interakcję z Bogiem. Ci, którzy są uśpieni, to ci, którzy prezentują małą wiarę w swych interakcjach z kreacją. Niektórzy myślą, że świat istnieje, by mogli go przezwyciężyć, zignorować lub wyłączyć. Dla tych jednostek światy przestaną istnieć. Staną się oni dokładnie tym, co sami wnoszą w życie. Staną się jedynie snem w 'przeszłości'. Ludzie, którzy zwracają dokładnie uwagę na rzeczywistość obiektywną, na prawo i lewo, staną się rzeczywistością 'Przyszłości'.
Kasjopeanie, 28-09-2002


Otrzymywanie informacji o nowościach na witrynie!

Kanał RSS Kasjopea




Cykl Artykułów Pod Tytułem

FALA

Rozdział XIII

Wszystko co jest, to lekcje...

Autorka: Laura Knight-Jadczyk


24-11-94
Wszystko co jest, to lekcje. To jedna, nieskończona szkoła. Nie ma innego powodu istnienia czegokolwiek. Nawet nieruchoma materia uczy się, że to wszystko jest "Iluzją". Każda jednostka ma w swoim umyśle całość stworzenia. Teraz pokontemplujcie przez chwilę. Każda dusza jest wszechmocna i może stworzyć lub zniszczyć całe istnienie, jeśli wie jak. Ty, my i wszyscy inni - jesteśmy wzajemnie ze sobą połączeni naszym wspólnym posiadaniem wszystkiego, co jest. Jeśli zechcecie, możecie stworzyć alternatywne wszechświaty i zamieszkać w nich. Wszyscy jesteście duplikatami wszechświata, który zamieszkujecie. Wasz umysł reprezentuje wszystko, co istnieje. To "zabawne" – zobaczyć, do czego możecie mieć dostęp.
P: (L) Dla kogo zobaczenie, do czego możemy mieć dostęp,
może być zabawne?
O: Dla wszystkich. Wyzwania są zabawne. Jak myślisz, gdzie jest granica twojego umysłu?
P: (L) Gdzie?
O: My spytaliśmy ciebie.
P: (L) Cóż, przypuszczam, że nie ma granicy.
O: Skoro nie ma granicy, to jaka jest różnica między twoim własnym umysłem, a wszystkim innym?
P: (L) Cóż, domyślam się, że nie ma różnicy, jeśli wszystko w ostateczności jest Jednym.
O: Dobrze. A kiedy każda z dwóch rzeczy nie ma absolutnie żadnych granic, to są one dokładnie tym samym.

Powyższe uwagi Kasjopean odzwierciedlają ogólny "rdzeń" wielu nauczań na przestrzeni wieków. Jaka jest więc różnica między tym, co mówią Kasjopeanie, a tym co już zostało powiedziane?

Być może potrafimy odpowiedzieć na to pytanie przy pomocy postawienia innego: jak dobrze jest znać wszystko inne, co powiedzieli nam Kasjopeanie? Jakiemu praktycznemu celowi to służy?

Jestem BARDZO praktyczną osobą. Dla mnie i dla mojego męża, Arka, liczą się REZULTATY. Przypuszczam, że moglibyście nazwać to "Agendą Owoców", co pochodzi od powiedzenia "Po owocach ich poznacie". Dobrze jest mieć filozoficzny pogląd na świat, który dopuszcza leżącą u podstaw wszystkiego jedność, ale z praktycznego punktu widzenia – pomimo twierdzeń licznych nauczycieli i guru na przestrzeni historii, włączając w to obfitość promotorów twierdzenia "Ty tworzysz swoją własną rzeczywistość" z ruchu New Age – widać, że jakoś nie całkiem da się to stosować w naszym świecie.

Jednak Kasjopeanie właśnie to powiedzieli. Ale powiedzieli coś jeszcze: "JEŚLI WIESZ, JAK".

Najwidoczniej w tym jest problem. Nie wiemy, jak. I to właśnie w "wiedzy - jak", w rozwijaniu narzędzi umysłu i psychiki, wydaje się tkwić różnica. Ujmując to w proste słowa: to, co Kasjopeanie mówią o naszej rzeczywistości, zastosowane w sposób, który staje się oczywisty, gdy jest się świadomym – DZIAŁA.


Zajmowaliśmy się tym problemem już z kilku różnych perspektyw, teraz chcę pójść w innym kierunku, żeby sprawdzić, czy nie możemy poradzić sobie z tym wszystkim lepiej.

Oprócz mojego pomysłu "Agendy Owoców" jest też coś, co nazywam "czynnikiem Mumbo Jumbo". Mam tu w domu dwie półki z książkami, wysokie na dwa metry i szerokie na metr, wypełnione tym, co żartobliwie określam kategorią "Mumbo Jumbo". Nie jestem pewna, co system dziesiątkowy Dewey'a by z tym zrobił, ale kiedy czytam książkę, mogę zazwyczaj powiedzieć, czy idzie ona do tej konkretnej kategorii.
[przyp. tłum.: ang. mumbo jumbo - coś bardzo trudnego do zrozumienia, wieloznacznego, niedokładnego] 

Naprawdę nie lubię wieloznaczności. I wygląda na to, że wiele, jeśli nie większość, informacji, trafiających do nas z tak zwanych "wyższych źródeł", jest BARDZO wieloznacznych. Kiedyś Terry zadał pytanie, które pomogło mi to zrozumieć: 

26-11-94
P: (T) Jedno, ostatnie pytanie. Skąd mogę wiedzieć, czy mówicie mi prawdę?
O: Otwarte. Sam zdecyduj. Słuchajcie, teraz byłby odpowiedni dla was "czas", żeby wziąć się za ponowne zbadanie popularnych przepowiedni nt. "Zmian na Ziemi". Zapytacie, dlaczego. Dlatego że, pamiętajcie, jesteście istotami z trzeciej gęstości, więc prawdziwe przepowiednie są wam pokazywane przy użyciu określeń, które zrozumiecie, czyli ze sfery fizycznej, czyli dotyczących zmian na Ziemi. To "może" być symbolizm. Czy, gdyby przepowiednie przekazywano w kategoriach czwartej gęstości, większość studiujących ten temat zrozumiałaby cokolwiek?
P: (L) Czy można to porównać z moim pomysłem symbolizmu snów? Na przykład ten mój sen o wijącej się chmurze, którą widziałam w oddali, i wiedziałam, że jest śmiercionośna, i zinterpretowałam to jako tornado, ale tak naprawdę to był sen o katastrofie Challengera. Zrozumiałam go jako tornado, ale faktycznie dostałam to, co widziałam: śmiercionośną siłę na niebie, wir w oddali. Przypuszczam, że mój sen był reprezentacją czwartej gęstości, ale próbowałam go interpretować przy użyciu określeń, które były mi znane. Czy to macie na myśli?
O: Blisko. Ale większość, dosłownie interpretując przepowiednie, łatwo wpuszcza się w maliny.
P: (L) Jeśli chodzi o te Zmiany na Ziemi, to jednym z najsławniejszych jasnowidzów ostatnich czasów jest Edgar Cayce. Wydawałoby się, że spora liczba jego przepowiedni była błędna w sensie ich spełnienia się. Przepowiedział na przykład, że Atlantyda wynurzy się w 1969 roku, ale się nie wynurzyła, chociaż niedaleko wybrzeża Bimini odkryto pewne struktury, które mogą być pozostałościami po Atlantydzie. Rzeczywiście jakby wyłoniły się wtedy z piasku.
O: Przykład jednej z form symbolizmu.
P: (L) A co do tego symbolizmu, czy może być tak, że [kiedy mówicie nam coś o naszej rzeczywistości, to] odczytujecie sens trzeciogęstościowych zdarzeń w kategoriach szóstogęstościowych a następnie przenosicie to znaczenie z powrotem do trzeciej gęstości? A jeśli to wyobrażenie jest poprawne, to ścisłe określenia w kategoriach trzeciej gęstości mogą być nieco zniekształcone wskutek naszego postrzegania. Czy właśnie z tym mamy tu do czynienia?
O: 99.9 procent ludzi nie zrozumiałoby tej koncepcji. Większość zawsze szuka dosłownego znaczenia danych. Analogia jest taka: nowicjusz, który idzie do galerii sztuki, widzi abstrakcyjny obraz i mówi "Nie rozumiem tego".
P: (L) Cóż, nie oczerniajmy dosłownych tłumaczeń czy przynajmniej prób ubrania rzeczy w dosłowne znaczenia. Lubię sztukę realistyczną. W swoich preferencjach co do sztuki jestem realistką. Chcę, żeby drzewa wyglądały jak drzewa i żeby ludzie mieli tylko po dwie ręce i dwie nogi. Dlatego też lubię trochę dosłowności w swoich przepowiedniach.
O: Trochę jest ok, ale uważaj, bo w przeciwnym razie "Kalifornia zapada się w ocean" zawsze będzie interpretowane jako Kalifornia zapadająca się w ocean.
P: [Ogólne zamieszanie] (F) Poczekaj chwilę, jakie było pytanie? (L) Właśnie powiedziałam, że lubię dosłowność w swoich przepowiedniach. (F) Och, wiem, co oni mówią. Ludzie wierzą, że Kalifornia zrobi "plusk!" i Phoenix znajdzie się na wybrzeżu. Nieważne, że jest na wysokości 550 metrów npm., po prostu opadnie do poziomu morza, albo poziom morza się podniesie; ale nie dotknie to Plaży Virginia, chociaż znajduje się na poziomie morza! To znaczy... jakimś cudem Phoenix poprostu opadnie i żadne z budynków nie będą uszkodzone, chociaż opadnie o 550 metrów... (T) Powoli. Opadnie! (F) Powoli? To by musiało być tak powoli, musiałoby być niewiarygodnie powoli! (T) Opadało przez ostatnie pięć milionów lat, mamy kawałek do przejścia przez półtora roku! (F) Racja! O to mi chodzi! (T) Innymi słowy, kiedy ludzie tacy jak Scallion, Sun Bear i inni mówią że Kalifornia się zapadnie, nie mówią, że cały stan, wzdłuż granicy, zapadnie się w ocean - używają określenia "Kalifornia", żeby wskazać, że istnieje prawdopodobieństwo odłamania się wzdłuż linii uskoku i zatonięcia oceanicznej półki skalnej, bo to duże pęknięcie. Rozumiemy, że to nie jest dosłowne. Czy mówicie, że z tym, na ile dobrze słyszymy, co mówią te przepowiednie, kryje się coś więcej? 
O: Tak.
P: (T) Więc kiedy mówimy o Kaliforni zapadającej się w ocean, nie mówimy o całym stanie dosłownie zapadającym się w ocean?
O: W każdym razie, nawet jeśli się zapada, jak długo musiałoby to trwać?
P: (LM) To by mogło trwać trzy minuty albo trzysta lat. (T) Tak. To jest "otwarte", jak to mawiacie.
O: Tak. Większość waszych proroków myśli jednak, że to nie jest otwarte.
P: Dobrze. Więc oni widzą to tak, że w jednej minucie Kalifornia jest, a półtorej minuty później już jej nie ma. Czy o to właśnie wam chodzi?
O: Albo podobnie.
P: (T) Więc, kiedy mówimy: "Kalifornia zapadnie się w ocean", co jest tylko użytą przez nas analogią, mówimy o prawdopodobieństwie wielu zdarzeń sejsmicznych wzdłuż linii uskoku, których natężenia nikt tak naprawdę nie zna...
O: Albo to wszystko może być symbolem czegoś innego.
P: (L) Jak na przykład? Symbolem czego?
O: Dla ciebie do zbadania i nauczenia się.
P: (L) Zaraz, poczekajcie chwilę! To jest jak posyłanie nas do tłumaczenia książki po łacinie, nie dając nam nawet łacińskiego słownika.
O: Nie, nie jest. Poprosiliśmy cię, żebyś rozważyła ponowne zbadanie.
P: (L) Powiedzieliście nam, że istnieje gromada komet, połączona w jakiś interaktywny sposób z naszym układem słonecznym, i że ta gromada komet wchodzi w płaszczyznę ekliptyki co 3600 lat. Czy to prawidłowe?
O: Tak. Ale tym razem leci ona na fali granicy rzeczywistości na czwarty poziom, gdzie wszystkie rzeczywistości są inne.
P: (L) Dobrze, więc gromada komet jedzie na fali granicy rzeczywistości. Czy to znaczy, że kiedy dotrze do układu słonecznego, to efekt, jaki wywrze na układ słoneczny, albo na planety w układzie słonecznym, (Jan) Albo na nas... (L) ...może czy nie może być złagodzony przez fakt tego przejścia? Czy to czynnik łagodzący?
O: Będzie złagodzony.
P: (L) Czy to oznacza, że cała ta bieganina i skakanina, żeby iść tu i iść tam, zrobić to i zrobić tamto, jest...
O: To jest dokładnie myślenie kategoriami trzeciego poziomu.
P: (L) Więc jeśli to jest myślenie trzeciopoziomowe i jeśli wiele z tych rzeczy jest symbolicznych, to zakładam, że są symbolami ruchu albo zmian w energii.
O: Tak.
P: (L) Jeśli więc występują te zmiany w energii, to znaczy, że w tych opisach wydarzeń wielkiego kataklizmu populacja tej planety jest - być może w grupach albo w specjalnych zestawach grup - określona jako te zmieniające się energie? Czy to jest coś podobnego do kataklizmu duszy na zasadzie indywidualnej i/lub zbiorowej?
O: Blisko.
P: (L) Kiedy ta energia zmieni się na energię czwartej gęstości, powiedzieliście już, że ludzie przenoszący się do czwartej gęstości - kiedy nastąpi przejście, przeniosą się do czwartej gęstości - przejdą jakiś proces odmłodzenia, urosną im nowe zęby czy cokolwiek, ale co stanie się z tymi ludźmi, którzy nie poruszają się w kierunku czwartej gęstości i którzy są całkowicie tego nieświadomi? Czy będą zabrani na falę przez, mówiąc inaczej, wzięci na barana przez tych, którzy są świadomi i są już w trakcie zmieniania częstotliwości, czy może będą gdzieś indziej robili coś innego?
O: Krok po kroku.
P: (T) Innymi słowy patrzymy na fakt, że to co tym razem przychodzi, to fala, która pozwoli ludzkiej rasie przejść do czwartej gęstości?
O: Oraz planecie i całemu waszemu sektorowi przestrzeni/czasu.
P: (T) Jeśli o to właśnie chodzi w tym całym planie, to ośmielę się włączyć w to wszystkich tutaj. Moglibyśmy być istotami, które przyszły tu w ludzkiej postaci, żeby zakotwiczyć częstotliwość, czy po to właśnie ją zakotwiczamy, na okoliczność tej fali? tak że kiedy przyjdzie, wystarczająco dużo ludzi będzie gotowych, częstotliwość będzie ustawiona, tak żeby odbyła się zmiana na tej planecie, tak jak to było planowane?
O: Tak.
P: (T) Okej, kiedy ludzie mówią o zmianach na Ziemi, kiedy mówią dosłownie o ocalałych i tych, którzy nie ocaleją, i o zniszczeniu i tak dalej, w rzeczywistości trzeciego, czwartego i piątego poziomu nie mówimy o zniszczeniu planety w kategoriach fizycznych trzeciej gęstości, albo o utracie 90% populacji, dlatego że ludzie zginą, ale dlatego że przeniosą się na czwarty poziom?
O: Wow! "Rozgrzewasz" się.
P: (T) Okej. Więc zakotwiczamy to. Więc kiedy mówią o 90 procentach populacji, która nie przetrwa, nie chodzi o to, że ci ludzie umrą, ale że się przekształcą. Pójdziemy do góry o poziom. O to chodzi w tej całej sprawie ze światłem?
O: Inna możliwość jest taka że fizyczne kataklizmy zdarzą się tylko dla tych, którzy "zostaną w tyle", na pozostałej trzeciogęstościowej Ziemi.
P: (T) Dobra, mówicie więc, że zakotwiczamy częstotliwość po to, żeby kiedy przyjdzie fala, przenieść na czwarty poziom gęstości możliwie wielu ludzi, żeby złamać uścisk, w którym "Ciemne Koszulki" (jak nazywa ich Barbara Marciniak) trzymają tę planetę, a ci, którzy zostaną w tyle, nie będą mieli wystarczającej energii, żeby "Ciemne Koszulki" zawracały sobie dalej głowę tą planetą. Będzie ich mniej, więc planeta będzie mogła się odświeżyć, a oni będą mogli dalej przechodzić swoje lekcje bez zakłóceń?
O: Blisko.
P: (L) Niech to sobie rozjaśnię. W tym momencie przejścia wymiarów, czy to co robimy, zakotwiczając częstotliwość, czy tworzymy jakiś rodzaj sieci, która dosłownie stworzy w czwartej gęstości inną Ziemię, która będzie potem istnieć w czwartej gęstości, i starą, trzeciogęstościową Ziemię - prawie jak podział jednokomórkowego organizmu, tylko że w tym podziale jedna jej połowa przenosi się do innego wymiaru i jest energetyzowana i całkiem dosłownie stworzona przez zakotwiczającą częstotliwość, podczas gdy stara zostaje i doświadcza trzeciogęstościowej rzeczywistości?
O: Krok po kroku.
P: (L) Czy zakotwiczamy częstotliwość, żeby stworzyć podział?
O: Jeden rozwijający się kanał.
P: (L) Rozwijamy kanał?
O: Tak. Jeden.
P: (J) Ile kanałów potrzebujemy?
O: Otwarte.
P: (T) Czy tym, którzy zostaną w tyle, ten kanał pozwoli łatwiej przenieść się na czwartą gęstość, kiedy będą gotowi?
O: Nie.
P: (T) Czemu służy kanał?
O: Wam i tym, którzy za wami pójdą.
P: (L) Ten kanał. Czy to jest kanał, przez który przejdzie cała planeta?
O: Wy jesteście jednym. Są też inne.
P: (L) Więc na ten moment rozwijamy kanał?
O: Tak.
P: (T) Są inne grupy na tej planecie rozwijające swoje własne kanały?
O: Tak. Wiedza jest kluczem do rozwinięcia kanału.
P: (T) Pracuję przy założeniu, że wszyscy tutaj jesteśmy częścią rodziny światła, czy to prawda?
O: Tak.
P: (T) I zebraliśmy się, żeby rozwinąć kanał z miejsca, gdzie jesteśmy?
O: Tak.
P: (T) Czy są inni na tym obszarze?
O: Tak.
P: (T) Czy oni mają do nas dołączyć, czy pracują sami?
O: Otwarte.
P: (T) Okej, więc to czy my dołączamy do nich, czy oni dołączają do nas, czy pracujemy niezależnie - jest bez odpowiedzi. Rozwijamy kanał, żeby przenieść nas z trzeciej do czwartej gęstości. Kiedy już przejdziemy przez kanał, czy to znaczy, że zakończyliśmy to, co przyszliśmy tu zrobić, to jest zakotwiczyć częstotliwość?
O: Częściowo.
P: (T) Czy kanał jest dla nas jakby wyjściem bezpieczeństwa?
O: Blisko.
P: (L) Niech to sobie rozjaśnię. Kiedy przejdziemy przez ten kanał, to czy inni...
O: Będziecie na czwartogęstościowej zamiast na trzeciogęstoścowej Ziemi.
P: (L) Chcę zrozumieć, jeszcze raz, stara, praktyczna Laura próbuje zrozumieć to w kategoriach praktycznych. Czy to znaczy że czwartogęstościowa Ziemia i trzeciogęstościowa Ziemia będą współistnieć obok siebie...
O: Nie obok siebie, całkowicie inne rzeczywistości.
P: (L) Czy te rzeczywistości wzajemnie się przenikają, ale w innych wymiarach...
O: Blisko.
P: (L) Więc innymi słowy, istota z – powiedzmy – szóstej gęstości mogłaby patrzeć na tę planetę, którą nazywamy Ziemią, i widzieć ją obracającą się w przestrzeni, oraz widzieć wiele różnych wymiarów Ziemi, ale nadal punkt przestrzeni/czasu, w którym się znajduje, jest taki sam, mówiąc inaczej, jednoczesny. (J) Oni mogą patrzeć w dół, ale my nie możemy patrzeć w górę.
O: Tak.
P: Więc innymi słowy, podczas gdy na trzeciogęstościowej Ziemi dział się będzie cały ten kataklizm, my właśnie będziemy na naszej czwartogęstościowej Ziemi i nie będzie tam nic z tych rzeczy, i nie będziemy widzieli ludzi w trzeciej gęstości, a oni nie będą widzieli nas, bo będziemy w innych gęstościach, które nie są "en rapport" [we wzajemnym kontakcie], że tak powiem?
O: Rozumiesz koncepcję, teraz musisz zdecydować, czy jest rzeczowa.

Cóż, próbowałam! Naprawdę się zbliżałam, a potem zrobili mi się wieloznaczni! Ale ważną rzeczą jest fakt, że Kasjopeanie próbowali przebić się do nas z koncepcją Symboli Rzeczywistości. Proponują nam koncepcję, że nasza rzeczywistość jest symboliczna.

Ale zapamiętajcie pierwszy cytat:

Każda dusza jest wszechmocna i może zarówno stworzyć, jak i zniszczyć całe stworzenie, jeśli wie, jak. Wy i my, oraz wszyscy inni - jesteśmy wzajemnie połączeni przez wspólne posiadanie wszystkiego, co jest. Jeśli chcecie, możecie stworzyć alternatywne wszechświaty i zamieszkać w nich. Wszyscy jesteście duplikatami wszechświata, który zamieszkujecie. Wasz umysł reprezentuje wszelkie istnienie. To "zabawne" - widzieć, jak szeroki macie dostęp.

Mówiliśmy już o rzeczywistości będącej rzeczywistością pseudosymboliczną. To znaczy, że nasz świat jest najprawdopodobniej "ograniczoną wersją" większej rzeczywistości, tak jak platońskie cienie na ścianie jaskinii były symbolami większej rzeczywistości. Ale nawet mówiąc o przestrzeni hiperwymiarowej i czwartej gęstości, nadal mówimy o niej w sensie materialnym. Pamiętacie tesserakt? No to teraz będziemy mówić o WSZYSTKIM, co jest symboliczne w innym sensie - o symbolach koncepcji i energii w sensie ściśle niematerialnym.

Następnie porozmawiamy o możliwych rzeczywistościach ukrytych za tymi symbolami trzeciej i czwartej gęstości i - co najważniejsze - o PRZYCZYNIE, dlaczego jest tak, jak jest. A to, jak zobaczymy, odnosi się bezpośrednio do "wieloznaczności" informacji z wyższych rzeczywistości. Michael Topper pisze o tej "wieloznaczności" – lub inaczej, o "czynniku Mumbo Jumbo" - następująco:

Zasadniczo konsultujemy się z kimś, kto praktykuje channelling, dlatego że jesteśmy zainteresowani - w sposób najzwyczajniej pojęciowy, jak każda osobowość z obawą/niepokojem utrzymująca równowagę na psychicznej linie rozciągającej się nad doczesną otchłanią egzystencji. (...) Zawsze byłoby och, jak bardzo pomocne, gdybyśmy mogli z góry widzieć przyszłość, mogli być powiadomieni o potencjalnych konsekwencjach naszych wyborów stając wobec aktualnego, niejasnego momentu decyzji. Chcielibyśmy, jeśli to możliwe, żeby poręczono nam nie tylko za nasze zaangażowanie finansowe, ale też psychiczne; byśmy byli z góry ubezpieczeni na okoliczność zwykłych nieprzewidzianych okoliczności. A osoba praktykująca channelling oferuje perspektywę właśnie tego wyższego potencjału/możliwości.

(...) Miriady głosów z channellingu, na które byliśmy otwarci ostatnimi laty, rzeczywiście prezentują lawinę przepowiedni, porad - co do ogólnych zasad i poszczególnych przypadków - oraz obszerny opis planów, stanów, poziomów i wymiarów rzeczywistości, nadających ostatecznym kwestiom przyczyny i skutku całkiem nowe
znaczenie. Przez niezliczone źródła channellingu byliśmy - w pewnym sensie - proszeni o powtórną analizę kwestii sukcesu, w kategoriach wybiegających poza konwencjonalne, tak żeby horyzont, na którym widnieje kielich zwycięstwa, niejako podniósł się, a spojrzenia wzniosły się ku perspektywie skupienia bardziej zrozumiałego, ważnego i naprawdę świętego.

Więc na "plus" możemy zaliczyć to, że fenomen channellingu dostarczył nam
chóralnego potwierdzenia, kolektywnie umieszczającego nasze zwyczajne pytania i zainteresowania w pozycji równoważonej przez odmienne rozważania Duszy. "Odpowiedzi" na nasze najbardziej przyziemne pytania dotyczące przyszłości, wyboru i skutku zostały wyposażone w cały dodatkowy wymiar znaczeniowy. Ktoś, kto szybko i powierzchownie czyta materiały z channellingu, nie zrobi nic poza dostrzeżeniem – przynajmniej pośrednio – wpływu, jaki każdy zwyczajny ego-wybór ma na dalszy los rozwoju duszy. Nieważne przy tym, że te empatyczne wskazówki są wynikiem zakłócenia bezpośredniej percepcji, towarzyszącej tym wysoce duchowym stanom, przedstawianym teraz w sposób przybliżony. Nieważne, że cały ten fenomen wydaje się, w pewnym świetle, wyrażać niecierpliwość inteligencji wyżejwymiarowej, długo oczekującej powolnego rozwoju osobistego, charakterystycznego dla tego "planu materialnego". A więc wdziera się ona po prostu z potrzebnymi pakietami informacji przy osiągnięciu jakiegoś minimalnego spokoju medytacyjnego.

Żeby być fair, niektóre okoliczności "channellingowe" wydają się przyśpieszać rozwój osobisty osoby praktykującej channelling, dając bezpośredni dostęp do planów, stanów, fenomenów i stopni integracji umysłu-ciała, w innych przypadkach opisywanych tylko przez brzuchomówczy przekaz głosowy (patrz materiał
Seta oraz sporadyczne opisy rozwoju osobistego zmarłej już Jane Roberts co do rozumienia "planu wewnętrznego"). Na ogół jednak tryumfuje przedstawione już podejście Ryersona. Sprowadza się to do osobliwego oddzielenia osoby praktykującej channelling od treści przekazu – prowadzącego praktycznie do całkowitego zastąpienia opisem rzeczy opisywanej.

Bardziej bezpośrednio -
minusem tego fenomenu jest efekt, kończymy mianowicie (w tej lawinie opisów z różnych źródeł) na kolizji raczej niż na płynnym zejściu się materiałów. Na "wyższych" poziomach świadomości, nie ograniczonych strukturą czasoprzestrzenną na wpół ślepego channelującego, nadal wydaje się zachodzić spór czy rozbieżność pomiędzy poszczególnymi opisami Rzeczywistości; nadal wydają się istnieć różnice w tym, co postrzegane lub znane nawet w tych większych i rzekomo bardziej zrozumiałych Dziedzinach Wiedzy. Każdy, kto zbadał więcej niż jedno z opublikowanych drukiem źródeł lub porównał zapiski z sesjami "na żywo" – jeśli jest choć w minimalnym stopniu świadomy - musi zauważyć, że pod ogólną zgodą co do istnienia wyższych stanów i planów, innych dziedzin wiedzy i działania, różnych od tych przyjętych w kontekście ściśle fizycznej ekspresji, ukrywa się kipiel większych i mniejszych rozbieżności, poczynając od drobnych odstępstw aż po żenująco rażące sprzeczności.

W jednym z takich źródeł channelingowych, "
Cosmic Revelation" Virginii Essene i Ann Valentin, tłumaczy się to jako nieunikniony stan zamieszania, wynikający z nagłej/bezprecedensowej potrzeby, by wyższe wymiary rozpowszechniały zmieniające się wzorce informacji należące do "zreorganizowanych programów edukacyjnych", wywołany tym decydującym okresem przemiany, którą niepewnie przechodzimy. Takie zamieszanie, według tego źródła, wynika z wymogu transmisji wzdłuż duchowej hierarchii istot planu wewnętrznego, przez którą takie "informacje" - formułowane na najwyższych poziomach - muszą przejść. Zgodnie z tym, co można pozbierać z innych źródło-kanałów, różne poziomy, wzdłuż których nakazy inteligencji przesyłają dane "w dół", formułują wzorce informacji stosownie do zrozumienia swojej konkretnej płaszczyzny. Informacja, już zabarwiona przez ten warunek, może doznać wyraźnie widocznego zniekształcenia na poziomie osoby channelującej, gdzie – odpowiednio do zmian w danym "połączeniu" – może pojawić się większa lub mniejsza zależność od pamięci osobistej, matrycy pojęciowej lub słownictwa osoby wykonującej channelling. Wynikający z tego produkt werbalny jest, w każdym przypadku, oddalony o wiele poziomów wymiarowych od pierwotnego Zamysłu. Dodajmy do tego spostrzeżenie, że wiedza taka emanuje w swojej najwyższej formie z poziomów twórczej inteligencji, które zasadniczo są niewerbalne i przekazują wszystkie procesy poznania w abstrakcyjnych, duchowych kategoriach, niemożliwych do przetłumaczenia na kategorie odpowiadające strukturze fizycznej. Wydaje się więc, że na pozór mamy wygodne wytłumaczenie, dlaczego Set i Hilarion się nie zgadzają, dlaczego Ramtha i materiał "Chrystusa" Nowego Nauczania wyraźnie kłócą się ze sobą się na półkach. [Topper, wyróżnienia moje]

Cóż, to z pewnością wydaje się wyjaśniać problem: różne źródła mówią różne rzeczy wskutek "filtrowania w dół" z wyższych sfer. Naturalnie przekaz zostaje najbardziej "wykręcony", kiedy dociera do kanału, a to z powodu wiedzy, słownictwa oraz założeń tego konkretnego kanału. Oczywistym rozwiązaniem jest szukanie informacji z możliwie najwyższego źródła.

Ten właśnie problem spowodował, że Frank i ja podeszliśmy do "eksperymentu z channellingiem" w sposób, w jaki podeszliśmy. Nie mieliśmy zamiaru zadowalać się "martwymi kolesiami", którzy z reguły mają niewiele większy wgląd lub informacje niż my sami, w naszym stanie "kontroli" trzeciej gęstości. W rzeczywistości – czego nauczyłam się od wielu osób poddawanych przeze mnie hipnozie i z wielu rozmów z "martwymi kolesiami", ignorancja na tym "etapie" egzystencji jest często bezdenna! Zdecydowanie NIE chciałam marnować swojego czasu na "martwych kolesi", jest to bowiem pewna droga do umyślnego zaciemnienia, niewinnej dezinformacji albo do bezsensownych spekulacji. Jak powiedział Cayce: "Martwy Prezbiterianin jest dokładnie tym: martwym Prezbiterianinem". Tak naprawdę chodzi o to, że "martwi kolesie" są NADAL W WIĘZIENIU!


Ale wracając do Symboli Rzeczywistości, jak było wspomniane wyżej przez Kasjopean:

P: (T) Więc, kiedy mówimy: "Kalifornia zapadnie się w ocean", co jest tylko użytą przez nas analogią, mówimy o prawdopodobieństwie wielu zdarzeń sejsmicznych wzdłuż linii uskoku, których natężenia nikt tak naprawdę nie zna...
O: Albo to wszystko może być symbolem czegoś innego.
P: (L) Jak na przykład? Symbolem czego?
O: Dla ciebie do zbadania i nauczenia się.

Ta kwestia doprowadzała mnie do szału. Dlaczego na ŻADEN temat nie mogłam dostać prostej odpowiedzi?! Cóż, to nie całkiem w porządku. Kasjopeanie dali nam wiele prostych odpowiedzi na różne tematy, z rodzaju sprawdzalnych i NIEsprawdzalnych. Ale przy pewnych tematach wieloznaczność wisiała tam jak przysłowiowy Miecz Damoklesa. Wygląda na to, że miałam to rozwiązać samodzielnie.

Jak już wcześniej pisałam, w połowie lat osiemdziesiątych przeczytałam Fragmenty nieznanego nauczania Uspieńskiego i wiele rzeczy powiedzianych w tej książce tak mnie oburzyło, że dosłownie nią rzuciłam. W tamtych czasach byłam złożona chorobą i poza myśleniem nie miałam wiele więcej do roboty. Cisnęłam więc książką w ścianę naprzeciw i wściekałam się, oburzona tym, co powiedział Gurdżijew - podobnie jak Carlos Castaneda reagował na wiele rzeczy powiedzianych przez Don Juana Matusa - dopóki stopniowo się nie uspokoiłam, a cichutki wewnętrzny głosik podpowiedział, żebym przemyślała sprawę bez żaru emocji. Jeszcze chwilę się zastanawiałam, badając w myśli wiele swoich doświadczeń życiowych, i niedługo potem zdałam sobie sprawę, że to, co mówił Gurdżijew, jeśli nie w całym obrazie, z pewnością szło w dobrym kierunku.

Zawołałam więc kogoś, prosząc o podanie mi książki, i usadowiłam się, żeby przeczytać kolejnych kilka stron, aż - tak, raz za razem - poczułam oburzenie i zniewagę - i książka znowu poleciała! Ta sama książka leży teraz przede mną, posklejana taśmą.

Cóż takiego powiedział Gurdżijew, co było dla mnie tak oburzające?

Nie zdajesz sobie sprawy ze swojej własnej sytuacji. Jesteś w więzieniu. Jedyne, czego możesz pragnąć, jeśli jesteś człowiekiem wrażliwym, to uciec. Ale jak uciec? Trzeba wykopać pod murem tunel. Jeden człowiek nic nie jest w stanie zrobić. Ale przypuśćmy, że jest dziesięciu czy dwudziestu ludzi – jeśli pracują na zmianę i jeśli jeden ubezpiecza drugiego, to mogą ukończyć tunel i zbiec.

Co więcej, nikt nie może uciec z więzienia bez pomocy tych, którzy uciekli wcześniej. Tylko oni są w stanie powiedzieć, w jaki sposób ucieczka może się udać czy też dostarczyć narzędzia, pilniki i wszystko to, co może być potrzebne. Ale pojedynczy więzień nie jest w stanie znaleźć tych ludzi, nawiązać z nimi kontaktu. 

...Trzeba rozumieć, że bycie człowiecze, tak w życiu, jak i po śmierci, jeśli istnieje ono po śmierci, może być bardzo różnej jakości. “Człowiek – maszyna", u którego wszystko zależy od zewnętrznych wpływów, któremu wszystko się przydarza, który w jednej chwili jest kimś jednym, w drugiej drugim, w następnej zaś chwili kimś trzecim, nie ma żadnej przyszłości; zostaje pogrzebany i to wszystko. Pył obraca się w pył. To odnosi się do niego. By móc mówić o jakimkolwiek rodzaju przyszłego życia, musi wpierw zaistnieć pewna krystalizacja, pewna fuzja wewnętrznych jakości człowieka, pewna niezależność od zewnętrznych wpływów. Jeśli jest w człowieku cokolwiek, co może oprzeć się zewnętrznym wpływom, to wtedy to coś może oprzeć się śmierci fizycznego ciała...

Fuzję, wewnętrzną jedność, osiąga się poprzez “tarcie", dzięki walce w człowieku pomiędzy “tak" i “nie". Jeśli człowiek żyje bez wewnętrznej walki, jeśli wszystko zdarza się w nim bez sprzeciwu, jeśli idzie on zawsze tam, gdzie coś go przyciąga lub gdzie powieje wiatr, to pozostanie taki, jaki jest. Ale jeśli rozpocznie się w nim walka, a szczególnie jeśli istnieje określona linia tej walki, to zaczną formować się w nim trwałe cechy i zacznie się on “krystalizować" . Ale krystalizacja może opierać się zarówno na dobrych, jak i na złych podstawach. “Tarcie”, walka pomiędzy “tak" i “nie" często może opierać się na złych podstawach. Dla przykładu: “trwoga przed grzechem" czy też fanatyczna wiara w jakkolwiek ideę, mogą wywołać potwornie intensywne zmaganie pomiędzy “tak" i “nie", i człowiek może się krystalizować właśnie na takich podstawach. Ale byłaby to niewłaściwa, niepełna krystalizacja. Taki człowiek nie miałby możliwości dalszego rozwoju. By dalszy rozwój mógł być możliwy, musiałby on na nowo “stopić się" , a to można osiągnąć tylko poprzez potworne cierpienie.

Możliwa jest krystalizacja na dowolnych podstawach. Za przykład weźmy górskiego zbójnika, naprawdę porządnego, autentycznego zbója. Znałem takich na Kaukazie. Przez osiem godzin stoi on bez ruchu ze strzelbą w ręce, ukryty za kamieniem przy drodze. Czy moglibyście to zrobić? Przez cały czas, pamiętajcie, toczy się w nim walka. Jest spragniony i jest mu gorąco, kąsają go muchy, ale on stoi bez ruchu. Inny przykład to mnich; on boi się diabła, przez cały noc bije głową o podłogę i modli się. Zatem dokonuje się w nim krystalizacja. Za pomocą takich sposobów ludzie mogą zebrać w sobie olbrzymią wewnętrzną siłę; mogą wytrzymać tortury, mogą dostać to, czego chcą. Znaczy to, że jest już teraz w nich coś solidnego, coś trwałego. Tacy ludzie mogą stać się nieśmiertelni. Ale co z tego? Człowiek tego rodzaju staje się “nieśmiertelną rzeczą", choć czasami zachowuje w sobie pewną ilość świadomości. Ale nawet to, trzeba pamiętać, zdarza się bardzo rzadko.

W jaki sposób można wywołać w sobie walkę pomiędzy “tak" i “nie"?

Konieczna jest ofiara. Jeśli niczego się nie poświęci, to niczego się nie osiągnie. Konieczne jest poświęcenie czegoś, co w danym momencie jest cenne, poświęcenie czegoś wielkiego i to na długi czas. Ale nie na zawsze. Należy to zrozumieć, ponieważ często się tego nie rozumie. Ofiara jest konieczna tylko wtedy, gdy ma miejsce proces krystalizacji. Kiedy krystalizacja już się dokona, to wyrzeczenia, poświęcenie i ofiary nie są już więcej potrzebne. Wtedy człowiek może mieć wszystko to, czego pragnie. Dla niego nie istnieje już żadne prawa, on jest prawem dla samego siebie. [Uśpieński, 1949, 1977]

Kiedy zaczęłam myśleć o tym "DLACZEGO" co do symboli rzeczywistości, przypomniałam sobie ten fragment. Z jakiegoś powodu czułam, że istnieje tu jakiś związek. W przeciwieństwie do wielu obecnych nauczań, ten fragment wydaje się mówić, że jako trzeciogęstościowe ludzkie istoty możemy nie być aż tak specjalni, wybrani i wspaniali, jak uczyła nas wierzyć większość światowych religii oraz ich odgałęzienia. Komentarze Gurdżijewa po prostu OTWARCIE PRZECIWSTAWIAJĄ SIĘ standardowemu dogmatowi ruchu New Age, który w większej części mówi, że jesteśmy "szczególnymi istotami", nawet jeśli popełniliśmy kilka paskudnych błędów – wszystko jest w porządku. Kilka żyć całkiem to wyprostuje i będziemy jak nowi. Jeśli będziemy po prostu myśleć o dobrych rzeczach, możemy stworzyć dobrą rzeczywistość, bo to, na czym się skupiamy, to to, co "tworzymy", więc musimy wszyscy razem zapomnieć o złych i negatywnych rzeczach, i "miłość to wszystko, czego potrzebujesz". La la la la la!

Gurdżijew jednak mówi, że jesteśmy w WIĘZIENIU i że
nie mamy szansy na ucieczkę z niego bez pewnej wiedzy, bez podstawowego zrozumienia, że JESTEŚMY w więzieniu. Dalej, że nie możemy uciec bez pomocy czy wysiłku grupy oraz że nie możemy dotrzeć do tej pomocy ani uzyskać jej bez pewnej "krystalizacji" czy wysiłku. Wydaje się też mówić, że nasze koncepcje zintegrowanych i spójnych "dusz" mogą być trochę egoistyczne, a możliwe, że w ogóle nieprawdziwe!

To straszne!

Pamiętacie, co Don Juan powiedział
Carlosowi Castanedzie, a co było cytowane w cyklu Abduction?

(...) – Mamy drapieżcę, który przybył z otchłani kosmosu i zawładnął naszym życiem. Ludzie są jego więźniami. Ten drapieżca jest naszym panem i władcą. Zrobił z nas potulne, bezradne baranki. Jeżeli chcemy się zbuntować, bunt zostaje zdławiony. Jeżeli chcemy działać niezależnie, rozkazuje nam, byśmy tego nie robili. Tylko dzięki samodzielnym staraniom dotarłeś do czegoś, co szamani starożytnego Meksyku nazywali kwestią nad kwestiami – rzekł don Juan. – Tym razem cały czas owijałem rzeczy w bawełnę, sugerując ci, że jesteśmy przez coś więzieni. I rzeczywiście, coś nas więzi! Dla czarowników starożytnego Meksyku był to fakt energetyczny.

– Dlaczego ten drapieżca zawładnął nami w sposób, o jakim mi mówiłeś, don Juanie? – zapytałem. – Musi istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie.

– Jest wytłumaczenie – odparł don Juan – i to najprostsze na świecie. Zawładnęli nami, ponieważ jesteśmy ich pożywieniem, i uciskają nas bezlitośnie, ponieważ utrzymujemy ich przy życiu. My hodujemy kurczęta na kurzych fermach, drapieżcy zaś hodują nas na ludzkich fermach. Dlatego zawsze mają co jeść.

Poczułem, że gwałtownie kręcę głową na boki. Nie potrafiłem wyrazić swego głębokiego zaniepokojenia i niezadowolenia, ale moje ciało zaczęło się poruszać, by dać upust tym uczuciom. Trząsłem się cały, od włosów na głowie po czubki palców stóp, zupełnie bezwolnie.

– Nie, nie, nie, nie – usłyszałem swój głos. – To absurd, don Juanie. To, co mówisz, jest potworne. To po prostu nie może być prawda, ani dla czarowników, ani dla przeciętnych ludzi, ani dla nikogo.

– Dlaczego nie? – zapytał chłodno don Juan. – Dlaczego nie? Bo cię to doprowadza do szału?

– Tak, doprowadza mnie to do szału – odparłem sucho. – Twoje sugestie są potworne!

– Chcę przemówić do twojego analitycznego umysłu – rzekł don Juan. – Zastanów się przez chwilę, a potem mi powiedz, jak byś wytłumaczył sprzeczność pomiędzy inteligencją człowieka-inżyniera i głupotą jego przekonań albo głupotą jego pełnego sprzeczności zachowania. Czarownicy są przekonani, że to drapieżcy dali nam przekonania, nasze pojęcia dobra i zła, nasze prawa społeczne. To oni stworzyli nasze nadzieje i oczekiwania, sny o powodzeniu i myśli o porażce. Dali nam pożądanie, chciwość i tchórzostwo. To przez drapieżców jesteśmy tak zadowoleni z siebie, schematyczni i egoistyczni.

– Ale jak można tego dokonać, don Juanie? – zapytałem, jakby bardziej jeszcze rozeźlony tym, co mówi. – Szepcą nam to wszystko do ucha, kiedy śpimy? 

– Nie, nie robią tego w ten sposób. To idiotyczny pomysł! – odparł z uśmiechem. – Są nieskończenie skuteczniejsi i bardziej zorganizowani, niż ci się zdaje. Aby zapewnić sobie nasze posłuszeństwo, uległość i słabość, drapieżcy wykonali fantastyczne posunięcie – fantastyczne, oczywiście, z punktu widzenia strategii wojennej, a przerażające z punktu widzenia tych, przeciwko którym zostało skierowane. Oddali nam swój umysł! Słyszysz, co mówię? Drapieżcy oddają nam swój umysł, który staje się naszym umysłem. Umysł drapieżców jest barokowy, pełen sprzeczności, posępny, przepełniony obawą przed zdemaskowaniem, które może nastąpić lada chwila.

Don Juan kontynuuje: 'Wiem, że choć nigdy nie cierpiałeś głodu – ciągnął – odczuwasz niepokój związany z jedzeniem, który nie jest niczym innym, jak niepokojem drapieżcy, że w każdej chwili jego posunięcie zostanie odkryte i zabraknie mu pożywienia. Poprzez umysł, który w końcu jest ich umysłem, drapieżcy wtłaczają w życie ludzi wszystko, co im pasuje. W ten sposób zapewniają sobie pewne bezpieczeństwo, które niczym bufor neutralizuje nieco ich strach.' [Castaneda, 1998, pp. 213-220]

Zwróćcie szczególną uwagę na stwierdzenie don Juana:

...to drapieżcy dali nam przekonania, nasze pojęcia dobra i zła, nasze prawa społeczne. To oni stworzyli nasze nadzieje i oczekiwania, sny o powodzeniu i myśli o porażce. Dali nam pożądanie, chciwość i tchórzostwo. To przez drapieżców jesteśmy tak zadowoleni z siebie, schematyczni i egoistyczni.

Zasadniczo mówi się tu, że "nic nie jest takie, na jakie wygląda, i NIGDY nie było"! Nie możemy wierzyć prawie niczemu - jeśli w ogóle czemukolwiek - o naszej rzeczywistości, jeśli próbujemy odczytywać ją przez soczewki naszych "przekonań, naszych pojęć dobra i zła, naszych praw społecznych". Gurdżijew, don Juan i Kasjopeanie informują nas, że nasi "klawisze" są tymi, którzy stworzyli nasze nadzieje, oczekiwania oraz sny o sukcesie lub porażce - i zwracamy uwagę, że te rzeczy - nasze wierzenia, nadzieje, marzenia i koncepcje dobra i zła - wszystkie wywodziły się, przez milenia, właśnie ze "źródeł channellingu". Konsultujemy się z kapłanami, kapłankami, pastorami, zaglądamy do Biblii, Koranu, Wed - a w dzisiejszych czasach do niezliczonych książek z channellingu, bo jesteśmy, jak wspomniał MT, "zainteresowani - w sposób najzwyczajniej pojęciowy. (...) Zawsze byłoby och, jak bardzo pomocne, gdybyśmy mogli z góry widzieć przyszłość, mogli być powiadomieni o potencjalnych konsekwencjach [naszych wyborów]..."

I wiele z tych źródeł, z którymi się konsultujemy, rzeczywiście oferuje nam "odpowiedzi". Jak wspomniał MT: 

(...) Miriady głosów z channellingu, na które byliśmy otwarci ostatnimi laty rzeczywiście prezentują lawinę przepowiedni, porad – co do ogólnych zasad i poszczególnych przypadków - oraz obszerny opis planów, stanów, poziomów i wymiarów rzeczywistości, nadających całkiem nowe znaczenie ostatecznym kwestiom przyczyny i skutku.

Więc co w tym złego? Czy to nie dobrze, że naprowadza się nas tak, byśmy rozpatrywali naszą rzeczywistość w kategoriach innych niż materialne? Czy generalnie nie jest dobrze uświadomić sobie, że nasze życie ma znaczenie w szerszym, kosmicznym wymiarze? Czyż nie jest dobrze mieć jakieś wskazówki i opisy wyższych poziomów rzeczywistości, na które możemy się wznieść, jeśli zastosujemy się do prezentowanych nam zasad duchowych? Czyż nie są one zasadzniczo zgodne ze sobą i czy ma znaczenie, pod którym konkretnie systemem ktoś się podpisuje? Czyż większość z nich nie mówi, że "wiele dróg prowadzi na szczyt góry"? Czyż nie zachęcają nas do "tworzenia naszej własnej rzeczywistości", żeby "zostać zbawionymi", i innych takich, w zależności od wersji?

Tymczasem Gurdżijew, don Juan i Kasjopeanie, w przeciwieństwie do ogromnej większości innych nauczań, mówią, że jesteśmy więźniami.

Kasjopeanie powiedzieli:

21-01-95
P: (L) [Czy rząd brał udział w fałszowaniu informacji na temat UFO, porwań i okaleczeń bydła], żeby ochronić się przed upublicznieniem tego, że był też zaangażowany w interakcje z obcymi?
O: Robią to, żeby uchronić ludzi przed wiedzą, która w razie odkrycia rozsadziłaby społeczeństwo.
P: (L) Co takiego chronili, żeby ludzie się o tym nie dowiedzieli? Co to za działania?
O: Ludzie jedzą bydło, obcy jedzą was. [...]
P: (T) [Mówicie, że] rząd, nasz rząd, rząd Stanów Zjednoczonych posiada 36 takich czy innych statków obcych, które jakimś sposobem dostali. Ile innych rządów posiada statki?
O: Wszystkie są jednym.
P: (L) Już mamy ogólnoświatowy rząd, to chcą powiedzieć. (T) Tak, tylko czekają, żeby jakoś to ujawnić.
O: Było tak przez długi czas, według waszej miary czasu.
P: (L) Jaki jest "ostateczny sekret", chroniony przez Konsorcjum?
O: Nie macie kontroli nad sobą, jesteście eksperymentem.

26-12-98
P: Czy "zakopany skarb" Templariuszy czy Katarów, czy kogokolwiek, manuskrypty z Biblioteki Aleksandryjskiej mówią o prawdziwym pochodzeniu i naturze człowieka?
O: Cóż, jeśli tak, może to tłumaczyłoby strukturę pod jaką żyjecie.
P: Pod jaką strukturą żyjemy?
O: Wymuszonych wyborów.

To na pewno NIE brzmi zbyt przyjaźnie! I jest jeszcze coś do rozważenia. O ile wiem, przybycie Ra było pierwszym przedstawieniem "gęstości" przez źródło channellingowe. Ale o koncepcji "oktaw rzeczywistości" jako SIEDMIU poziomach doświadczenia nauczali już Gurdżijew i późniejsze odgałęzienia jego drogi. Z tego, co wiadomo, Gurdżijew pobierał nauki w pewnych sekretnych centrach Sufi w Azji Mniejszej. Często wspominał, że człowiek stanowi "pożywienia dla księżyca". I to, co mówił, jest praktycznie równoznaczne z powiedzeniem, że "trzecia gęstość" jest więzieniem i że jedynym sposobem wydostania się jest "zdanie" do czwartej gęstości.

Miał on też inne ciekawe spostrzeżenie, które w pewnym momencie naprawdę mnie chwyciło. (Byłoby naprawdę dobrze, gdyby czytelnik zdobył egzemplarz "Fragmentów nieznanego nauczania" Uspieńskiego, żeby mieć w tych sprawach dobre zaplecze, ale spróbuję streścić tę koncepcję).

Gwoli wyjaśnienia – Gurdżijew opisywał inne światy - oczywiście chcąc zasugerować gęstości - jako: 1) Absolut, 2) Wszystkie Światy, 3) Wszystkie Słońca (Gwiazdy), 4) Słońce, 5) Wszystkie Planety, 6) Ziemia, 7) Księżyc. JAK mają się one do gęstości, można zrozumieć po przeczytaniu książki. Ale przechodząc do tego, co powiedział Gurdżijew, a co trochę mnie zaszokowało - Uspieński rozmawiał z Gurdżijewem - i napisał tak:

G. narysował mały wykres i próbował wyjaśnić to, co nazywał “korelacją sił w różnych światach". Odnosiło się to do poprzedniej rozmowy, to znaczy do wpływów oddziałujących na ludzkość. W przybliżeniu idea ta wyglądała tak: ludzkość lub bardziej poprawnie: życie organiczne na Ziemi, znajduje się jednocześnie pod wpływem oddziaływań, które pochodzą z różnych źródeł i różnych światów. (...) Wszystkie te wpływy kształtują się symultanicznie; w jednym momencie przeważa jeden wpływ, a w następnym drugi. Człowiek ma pewną możliwość wyboru wpływów; innymi słowy ma możliwość przejścia spod jednego wpływu pod drugi. (...) Niemożliwe jest uwolnienie się od jednego wpływu bez poddania się innemu. Cała sprawa, cała praca nad sobą polega na wybieraniu i faktycznym poddawaniu się temu wpływowi, któremu chce się podlegać. A do tego trzeba wiedzieć, który wpływ jest bardziej korzystny.

– Jak się ma inteligencja Ziemi do inteligencji Słońca? – zapytałem.

– Inteligencja Słońca jest boża – powiedział G. – Ale Ziemia może stać się taka sama; tylko, oczywiście, nie ma na to gwarancji; i Ziemia może umrzeć nie osiągnąwszy niczego.

– Od czego to zależy? – zapytałem.

Odpowiedź G. była mglista.

Istnieje określony czas – powiedział – na zrobienie pewnej rzeczy. Jeśli w pewnym momencie to, co powinno zostać zrobione, nie zostanie zrobione, to Ziemia może przepaść, nie osiągając tego, co mogłaby osiągnąć.

– Czy ten czas jest znany? – zapytałem.

Jest on znany – powiedział G. – Ale na nic by się to nie zdało, gdyby ludzie go znali. Mogłoby to być nawet dla nich niekorzystne. Niektórzy by w to wierzyli, inni nie, a jeszcze inni domagaliby się dowodów. W konsekwencji zaczęliby sobie nawzajem rozwalać głowy. U ludzi wszystko się na tym kończy. [Uśpieński, zaznaczenia moje]

Moim zdaniem Gurdżijew wyraźnie odnosi się tu do Fali i do możliwości przeniesienia się Ziemi do czwartej gęstości, oraz do "plonu" czy też "zdania" pewnych jednostek do stanu czwartej gęstości. Jak już zauważyliśmy, istnieje dowolna ilość możliwych przyszłości w każdym danym punkcie "rozgałęzień wszechświata". Wygląda na to, że te opcje mogą się "zawężać" w pobliżu momentu "osobliwości" - czy rozgałęzienia. Wygląda też na to, że kierunek, w którym zmierza Ziemia - sądząc po znakach, które obserwujemy w naszym środowisku - NIE jest tą przyszłością, którą chcemy objawić. I faktem może być to, że to właśnie nasze wierzenia i religie oraz wiele współczesnych "przekazów z channellingu" przywiodły nas do tego niebezpiecznego momentu i dalej pchają nas w tym kierunku, że się tak wyrażę.

Chcę więc powiedzieć, że skoro nauki Kasjopean spowodowały tak dramatycznej natury PRAWDZIWĄ zmianę w mojej osobistej rzeczywistości i wywarły podobny efekt w życiu innych ludzi, którzy zaczęli używać tego "Projektu Rzeczywistości" - to być może poprzez stanie się świadomymi mamy szansę wybrać inną przyszłość... I jest to także przedstawione w wykładzie Gurdżijewa o byciu w więzieniu. Najpierw trzeba sobie uświadomić, że jest się w więzieniu - żeby chociaż zacząć myśleć o tym, jak się wydostać. Na pewnym poziomie - tak - wybraliśmy to więzienie wchodząc w trzecią gęstość. Ale poprzez wejście zgodziliśmy się "zapomnieć" o swojej "prawdziwej naturze" i operować w tej rzeczywistości, którą dostaliśmy na potrzeby "nauki". Mówienie w kategoriach "kosmicznej jedności" oraz że "w swojej prawdziwej naturze jesteśmy wszechmocnymi istotami" nic dobrego nie daje, ponieważ nie mamy możliwości dostępu do tych rzeczywistości Z WŁASNEGO WYBORU. I widocznie trzeba podążać łańcuchem wydarzeń, łańcuchem wyborów według logicznych etapów dostępu. Możemy być w stanie "przyśpieszyć" nasz postęp, ale najwyraźniej patrzy się krzywo na próby "pominięcia" lekcji.

Tylko bardzo nieliczni potrafią medytować nad "Kosmiczną Jednością" i – PUF! - po prostu wskoczyć z powrotem w siódmą gęstość i skończyć z całym tym bajzlem. A w prawdziwych kategoriach - być może wcale nie jest to pożądane na głębszym poziomie. Kiedyś spytałam Kasjopean:

12-28-96
P: No dobra... Czy istnieją jakieś działania, które można by podjąć, żeby pobudzić swoje DNA tak, żeby stało się nadprzewodzące
O: Nie ma potrzeby. Chciałabyś znaleźć czynność, która pobudziłaby Twoje najmłodsze dziecko tak, żeby rosło szybciej?
P: Oczywiście że nie! Ona jest tylko DZIECKIEM! Ona potrzebuje się bawić! Aha, rozumiem.

Pamiętajcie też, co Kasjopeanie powiedzieli na początku tej części: "To 'zabawne' – zobaczyć, do czego możecie mieć dostęp". Więc myślę, że chodzi nie o to, żeby szukać "skrótu do siódmej gęstości". Chodzi o to, żeby "podążać Żółtą Brukowaną Drogą", zaangażować się w przygodę. I zadanie w tej chwili wydaje się polegać na tym, że jesteśmy w więzieniu i do nas należy zrozumienie, jak się z niego wydostać.

Ale ze względu na lekcję, niepraktyczne jest myślenie, że więzienie "nie istnieje", bo go nie stworzyliśmy. Z pewnością zostało ono "skonstruowane" z poziomu rzeczywistości, do którego jeszcze nie możemy się dostać (znów, ponieważ - na o wiele wyższym poziomie – sami wybraliśmy ten dramat); bez sensu jest więc mówić "jeśli o nim nie będziesz myśleć albo nie będziesz się na nim skupiać, to więzienie nie będzie istnieć". Staje się to bezsensowne jeśli rozważymy ten problem z szerszej perspektywy. Jesteśmy W WIĘZIENIU. Ale NIE jesteśmy w nim dlatego, że myślimy o nim czy skupiamy sie na nim na TYM poziomie. Tak naprawdę, jeśli NIE będziemy o nim myśleć ani skupiać się na nim, nie dowiemy się o nim wszystkiego, czego możemy się dowiedzieć, nie poznamy dróg i sposobów ucieczki - będziemy domyślnie wybierać ciągłe życie za jego murami!

Jeśli widzimy swój obecny stan ograniczenia jako "więzienie" i podejmujemy wysiłki, żeby uciec, mamy nadzieję zrobienia tego - nauczenia się aktualnej lekcji. Jeśli decydujemy się siedzieć w swoim więzieniu, swoim obecnym stanie ograniczenia - który jest oczywisty - i "odmyślać" go poprzez NIE-widzenie go jako więzienia – zmieniliśmy jedynie "kolor ścian" czy coś w tym stylu. Zmieniliśmy "wygląd" więzienia na wygląd "parku" albo "luksusowego hotelu". Ale nie zrobiliśmy NIC, żeby wyłonić się w większym wszechświecie.

I wygląda na to, że jesteśmy dezinformowani przez źródła, które uczą nas, że możemy to zrobić... po prostu "skupić się" lub "myśleć" o czymś miłym... że macie dostęp do wszystkiego, że wszyscy jesteście "jednym" czy cokolwiek. Robić tak, to po prostu "wziąć niebieską pigułkę" z Matrixa, odmówić przebudzenia się, udostępnić się na karmienie swoją energią systemu, który działa po to, by utrzymać nas w ślepocie i niewoli. Tak, jeśli tylko myślisz miłe myśli i "otaczasz się miłością i światłem", możesz z pewnością wyrażać iluzję raju. Ale takie iluzje rozpadają się w nieprzyjemny sposób. Nie mówiąc o tym, że twórcy takich iluzji mają zdawałoby się nieustanne pragnienie łatania tych iluzji i rekonstruowania ich po każdym rozpadzie; i być może po wielu życiach takich doświadczeń dosięgają punktu ostatecznego od-iluzorycznienia, które sprawia, że zaczynają szukać PRAWDZIWEJ natury rzeczywistości, takiej, jaka JEST, a nie takiej, jaką ŻYCZYLIBY sobie, żeby była – i wtedy zaczynają rozumieć, że są w więzieniu.

Większość nauk i systemów "wierzeń" zaprojektowano tak, by podtrzymywać takie złudzenia. Systemy te są zbudowane niemal wyłącznie na "wierze". I w tym jest sęk, PRAWDZIWY powód nauczania, że "ty tworzysz swoją rzeczywistość poprzez to, o czym myślisz i na czym się skupiasz". Jest to MANEWR OBRONNY, by ukryć prawdziwą naturę Kosmosu!

W takich nauczaniach nic nie może stawić czoła systemowi. Powód jest taki: to delikatny świat i musi być chroniony za wszelką cenę. To teologiczne domino, jeśli pozwoli się mu upaść, niedługo potem cała zacznie upadać reszta kłamstw i złudzeń. W takim systemie każdy kawałek z życia musi "wpasować się na swoje miejsce". To znaczy - naprawdę zło nie istnieje, a jeśli jakieś zło jest widoczne, to tylko dlatego, że pozwoliłeś mu się uwidocznić poprzez myślenie o nim. Tutaj nie ma mowy o tolerowaniu jakiejkolwiek wieloznaczności. Tajemnica jest zabroniona, a wątpliwość wypędzana. Wszyscy, którzy mają inne przekonania, są zagrożeniem - i osoby takie muszą trzymać gardę, by uchronić się przed zanieczyszczeniem. Oczywiście najlepszym pomysłem jest "nawrócenie ich" poprzez bombardowanie miłością i światłem.

Wiara, w powszechnym rozumieniu, zawsze szuka porządku pośród nieporządku; buduje zamieszkiwalne światy pośród chaosu i absurdu. Lepiej jest żyć w Strachu przed TAJEMNICĄ, WYBRAĆ w obliczu zwątpienia - niż wierzyć w iluzję. Wątpliwość nie jest rywalką wiary. Jest jej siostrą. Przeciwieństwiem wiary jest obłuda.

Kiedy przyglądamy się takim zbudowanym na wierze systemom, co widzimy?

Widzimy, że systemy te powodują coś bardzo śmiesznego - dotkliwe poczucie winy u tych, którym nie udaje się "objawić" wszystkiego, czego potrzebują i pragną, co dotyczy generalnie każdego raz na jakiś czas i większości przez większość czasu. Następnie [systemy] "sprzedają lekarstwo na poczucie winy" w postaci większej ilości nauczań, warsztatów, seminariów, książek oraz gadaniny która ma "rozwiązać ten problem". W efekcie tworzą syndrom, który następnie "leczą". Tylko że nikt nie wydaje się zauważać tego drobnego faktu. Na początku, dla "tonącej" duszy, takie nauczania wydają się być kamizelką ratunkową - ale w końcu stają się kaftanem bezpieczeństwa.

Pomyślcie o tym: wielu ludzi, będących zwolennikami "pielgrzymki", czy to w postaci standardowych nauczań religijnych, czy New Age'owych wersji "ty tworzysz swoją rzeczywistość" (co sprowadza się do tego samego) - spotyka typowa lawina życiowych zawodów i załamań. Odpowiedzią jest z reguły obłudne założenie, że Bóg/Jaźń wysłał to doświadczenie w jakimś "celu". Kiedy pojawia/objawia się coś pozytywnego, to zapewne Bóg/Jaźń odpowiedział na "modlitwę/afirmację".

Jedyny w tym problem jest taki: kiedy zaczynasz szacować ilość zawodów i sukcesów, odkrywasz, że ich ilość jest równo rozdzielona BEZ WZGLĘDU NA WIARĘ. Zaczynasz rozumieć, że za kulisami dzieje się coś innego i że sukcesy i zawody są SYMBOLAMI czegoś innego.

Tak, ludzkie defekty i niedojrzałość są odpowiednim wytłumaczeniem dla niemal wszystkiego, i o to chodzi: żeby uczyć się o ludzkich defektach i niedojrzałości, uczyć się o pochodzeniu tychże, bo to jest to więzienie, opisane przez Don Juana:

"Zastanów się przez chwilę, a potem mi powiedz, jak byś wytłumaczył sprzeczność pomiędzy inteligencją człowieka-inżyniera i głupotą jego przekonań albo głupotą jego pełnego sprzeczności zachowania. Czarownicy są przekonani, że to drapieżcy dali nam przekonania, nasze pojęcia dobra i zła, nasze prawa społeczne. To oni stworzyli nasze nadzieje i oczekiwania, sny o powodzeniu i myśli o porażce. Dali nam pożądanie, chciwość i tchórzostwo. To przez drapieżców jesteśmy tak zadowoleni z siebie, schematyczni i egoistyczni."

I kiedy zaczynasz myśleć o tym w ten sposób, kiedy zaczynasz myśleć o trzeciej gęstości oraz dominacji bytów, które reprezentują "siły", to zaczynasz zdawać sobie sprawę, że to JEST więzienie - labirynt - który został wybrany po to, by się uczyć.

Pewien korespondent napisał:

Zaczynam widzieć coś, co najprościej mogę określić "kultem Jaszczurek", tj. przemożną koncentrację i fascynację tymiż, do momentu, w którym nieskończone rozmyślania, nieskończone "co jeśli", nieskończone spekulacje na temat przyczyn tego i skutków tamtego - zaczynają zastępować codzienne myśli. Jesteśmy tu jako odczuwające, świadome istoty, urodzone w fizycznym świecie, który dla pewnych z nas jest czasem frustrujący - ale którego jesteśmy częścią, i nie możemy oddzielić się od praw naszej natury i natury świata, jako że nie jest to odpowiedni czas. To bardzo proste i dla wszystkich powinno być oczywiste. Więc jeśli o mnie chodzi, to do diabła z Jaszczurkami, ale też nie ustanawiam Kasjopean kolejną namiastką guru czy bóstwa, czy wszechwiedzącym źródłem mądrości. Osobiście bardzo interesuje mnie to, co mają do powiedzenia - i nauczyłem się patrzeć wokół siebie z oczyma otwartymi szerzej niż przedtem, pamiętając jednak, czego mnie nauczyli, będę wciąż podejmować swoje własne decyzje i podążać za swoim własnym sumieniem oraz intuicją w sprawach życia, miłości i pogoni za szczęściem, dopóki się nie wzniosę - gdziekolwiek. Albo zostanę w tyle.

Poprawny wniosek jaki wysnuwa autor jest taki: tak samo niebezpiecznie jest używać "Jaszczurek" jako podpory czy wytłumaczenia braku sukcesu, jak mówić, że nie mieliśmy wystarczającej wiary w tę czy tamtą ekspozycję rzeczywistości.

Ale niebezpecznie jest też mówić "do diabła z Jaszczurkami", ponieważ jest to nie branie pod uwagę pełnego znaczenia "uwięzienia". Dopóki nie znamy całej natury "więzienia" i zwyczajów "strażników", nie mamy szansy na ucieczkę. I dla niektórych - to prawda - nie jest to odpowiedni czas. Nie pragną zobaczyć czy zbadać sytuację dogłębnie i szczegółowo, co jest konieczne do "uwolnienia się".

Badanie sytuacji musi jednakże
do czegoś prowadzić, w przeciwnym razie nie ma sensu. I to jest sedno sprawy - "agenda owoców". W książce Uspieńskiego, The Fourth Way, temat ten jest w interesujący sposób przedyskutowany, powinno więc sprawić wam przyjemność zapoznanie się z poniższym fragmentem. Z tego, co w oczywisty sposób dawał do zrozumienia, jasno wynika wniosek, że do pewnego stopnia Gurdżijew wiedział o "Jaszczurkach", ale może nie był to ten system "Symboli", z którymi pracował. Gurdżijew był nauczycielem Uspieńskiego i z różnych badań oraz wskazówek danych przez samego Gurdżijewa jasno wynika, że w pewnym stopniu po swojemu prezentował daleko starsze, pradawne nauczania. W poniższym dialogu to Uspieński odpowiada na pytania zadawane przez słuchaczy na jednym ze spotkań, w dekadzie poprzedzającej jego śmierć w 1947 r.:

P: Czy te liczne prawa, pod których wpływem jesteśmy, tworzą w nas różne "ja"?
O: Tak, bardzo wiele z nich. Przez człowieka przepływają pewne siły, a on odbiera je jako własne pragnienia, sympatie, upodobania. Ale to tylko jakieś siły przepływające przez niego ze wszystkich stron.
P: Powiedziałeś, że podlegamy prawu przypadku. Z jakiego źródła wpływów pochodzi to prawo? Czy możemy się od niego uwolnić?
O: Przypadek ma wiele różnych manifestacji. Najprostsze jego formy zaczynają znikać bardzo szybko, kiedy stajemy się bardziej przebudzeni. Ale nie możesz brać tego dosłownie: prawo to jest bardzo rozległe i posiada wiele stron. To kwestia stopnia. Tylko w Absolucie istnieją rzeczy absolutne. Dla nas są to długie schody, i z każdym kolejnym stopniem jest się bardziej wolnym. Jeśli jesteś niżej, nie możesz mówić o tym, co będzie się działo, gdy będziesz na szczycie. Możesz tylko powiedzieć: "jeśli zacznę pracować tak, żeby się uwolnić od prawa przypadku, to czy moje życie będzie mniej chaotyczne?" Z pewnością, jeśli masz trwały cel, będziesz wolny od celów przypadkowych.
P: Jak można się wyplątać spod złych wpływów?
O: Zanim zaczniemy choćbymyśleć o "czynieniu", musimy spróbować zrozumieć, czym te wpływy są. Jest to stały błąd, który popełniają wszyscy, myśląc, że mogą "czynić". Nie możemy "czynić", ale jeśli o tym wiemy, możemy coś zmienić. [I możemy zacząć wiedzieć, kiedy otwieramy się na wyższe siły] (...) Wyższe siły lub wyższe wpływy są normalne, kosmiczne; ale możemy otworzyć się na ich odbiór albo się od nich odciąć. Jeśli śpimy, jesteśmy na nie bardziej zamknięci, im bardziej jesteśmy we śnie, tym bardziej jesteśmy zamknięci. Jeśli się przebudzamy, otwieramy się na wyższe wpływy.
P: Jako że nie rozwinęliśmy swoich wyższych centrów, jak odbieramy wpływy przychodzące z wyższych światów?
O: Nasz zwykły stan jest względny; w swoich najlepszych momentach jesteśmy w stanie odbierać wyższe wpływy. Dosięgają nas poprzez centra. Chociaż nie jesteśmy stale połączeni z wyższymi centrami, wpływają na nas, o ile nie są zbyt głęboko "zagrzebane" i coś zdoła nas poprzez nie dosięgnąć.
P: Jaki jest cel ludzkiej egzystencji?
O: Człowiek, a nawet ludzkość, nie istnieją osobno, ale jako część całego życia organicznego. Ziemia potrzebuje życia organicznego w całości - ludzi, zwierząt, roślin. Promień Stworzenia jest rosnącą gałęzią i połączenie to jest potrzebne, żeby gałąź mogła dalej rosnąć. Wszystko jest połączone, nic nie jest oddzielne, i mniejsze rzeczy, jeśli istnieją, służą czemuś większemu. (...) Życie organiczne jest konkretną jednostką kosmiczną, a człowiek jest jednostką w tej wielkiej masie życia organicznego. Ma on możliwość dalszego rozwoju, ale rozwój ten zależy od wysiłku i zrozumienia danego człowieka. Nawiązuje to do kosmicznego celu, że pewna liczba ludzi powinna się rozwinąć - ale nie wszyscy - bo zaprzeczałoby to innemu kosmicznemu celowi. Ludzkość zdecydowanie musi być na Ziemi, wieść to życie i cierpieć. Ale pewna liczba ludzi może uciec, to również nawiązuje do celu kosmicznego. (...)
P: Czy powiedziałeś właśnie, że to, iż niektórzy z nas się rozwiną, jest zamierzone?
O: Z tego co widzimy, podlega to temu samemu prawu, co na przykład wypadki drogowe. Powszechnie wiadomo, że w każdym dużym mieście pewna ilość ludzi zostanie zabita w ruchu ulicznym. Nie jest określone, kto będzie zabity, niekoniecznie musi być to ta czy inna osoba, ale pewna ilość. W ten sam sposób pewna ilość ludzi MOŻE mieć szansę ucieczki - ale w tym przypadku nie ma przymusu. To jest różnica.
P: Czy mamy tę możliwość daną, czy też musimy ją stworzyć niezależnie od okoliczności?
O: Możliwość jest dana. Każdy normalny człowiek ma tę możliwość. Reszta zależy od nas.
P: Jak wielu prawom podlega człowiek?
O: Nie wiemy. (...) To nie kwestia katalogowania, ale zrozumienia, co znaczy ta koncepcja. Człowiek nie podlega jednemu typowi praw, ale wielu różnym. Po pierwsze - człowiek, życie, każde stworzenie na Ziemi, podlegają prawom fizycznym, co znaczy, że możemy żyć tylko w określonym zakresie temperatur. Następnie, powietrze musi mieć określony stopień wilgotności i specjalny skład chemiczny, żeby człowiek mógł oddychać. Człowiek jest też ograniczony pod względem rodzaju pożywienia, które jest dla niego strawne. Wszystko to stanowi prawa dla człowieka. Dalej, przechodząc do całkiem prostych praw, istnieje na przykład nasza ignorancja. Nie znamy siebie - to jest prawo. Jeśli zaczynamy znać siebie, pozbywamy się prawa. Wiemy, że wszyscy ludzie podlegają prawu identyfikacji. (...) Ci, którzy zaczynają pamiętać siebie, zaczynają pozbywać się prawa identyfikacji. Więc aby uwolnić się od praw, najpierw trzeba znaleźć jedno prawo, od którego można się uwolnć - i uwolnić się od niego. Potem, kiedy już się uwolnimy od tego prawa, możemy znaleźć kolejne. Ponownie się uwalniamy i tak dalej. To jest praktyczny sposób studiowania praw. (...) Istnieją prawa, które przeszkadzają nam na wszelkie sposoby,żeby utrzymać nas w podporządkowaniu. (...)
P: Czy możemy się uwolnić?
O: Możemy, pod pewnymi warunkami. Tutaj włączają się Drogi. Cztery Drogi są sposobami uwolnienia się od niepotrzebnych praw. Można Ci pokazać Drogę... ale pracować musisz sam. Większość praw, którym musimy być posłuszni, jest rezultatem naszego snu i nieświadomości. Każdy krok, który robimy w stawaniu się bardziej świadomymi, zwiększa naszą wolność. Załóżmy, że człowiek jest zadowolony z życia mechanicznego; odcina się więc od wyższych wpływów [mogłoby go to nauczyć, jak się przebudzić] i odbiera wpływy tylko [z niższych poziomów, włącznie z jego własnymi upodobaniami]. Z pewnością jest on w gorszej sytuacji niż człowiek, który odbiera wpływy z wyższych światów. Wiele wpływów można odbierać mechanicznie, ale wiele innych wymaga wysiłku. (...) [Uspieński, podkreślenia moje].

Zwróćcie szczególną uwagę na następujące zdania z powyższego fragmentu:

Najprostsze jego [wypadku lub ataku] formy zaczynają znikać bardzo szybko, kiedy stajemy się bardziej przebudzeni.

...jeśli o tym wiemy, możemy coś zmienić.

Każdy krok, który robimy w stawaniu się bardziej świadomymi, zwiększa naszą wolność.

Więc aby uwolnić się od praw, najpierw trzeba znaleźć jedno prawo, od którego można się uwolnć - i uwolnić się od niego. Potem, kiedy już się uwolnimy od tego prawa, możemy znaleźć kolejne. Ponownie się uwalniamy i tak dalej. To jest praktyczny sposób studiowania praw.

A zatem wiedza o "siłach/prawach", tj. "Jaszczurkach", działającym przeciwko nam w tym wielkim Kosmicznym Dramacie, jest KLUCZOWYM krokiem w stawaniu się Wolnym. I zabierzemy się za niektóre z tych przykładów w bardzo praktyczny sposób. Pamiętacie, że powiedziałam, iż jestem osobą praktyczną. Nie lubię "Mumbo Jumbo" i mglistych, wieloznacznych twierdzeń, które nie dają użytecznego efektu - mam więc zamiar podzielić się z wami pewnymi rzeczami, których nauczyliśmy się na drodze stania się świadomym.


Fala część 14

 


Właściciele oraz wydawcy niniejszych stron pragną oświadczyć, że materiał tu prezentowany jest wynikiem ich badań i eksperymentu w Komunikacji Nadświetlnej. Zapraszamy czytelnika by przyłączył się do naszego poszukiwania Prawdy poprzez czytanie z otwartym, ale sceptycznym umysłem. Nie zachęcamy tu do "dewotyzmu" ani też do "Prawdziwej Wiary". Zachęcamy STANOWCZO do poszukiwania Wiedzy oraz świadomości we wszystkich obszarach działania jako najlepszego sposobu, by być w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy. Jedno co możemy powiedzieć czytelnikowi: pracujemy bardzo ciężko, wiele godzin na dobę, i czynimy tak od wielu lat, by odkryć "sedno" naszej egzystencji na Ziemi. Jest to nasze zajęcie, nasze poszukiwanie, nasza praca. W sposób ciągły szukamy potwierdzenia oraz/lub pogłębiamy zrozumienie tego, co uważamy albo za możliwe, albo za prawdopodobne lub za jedno i drugie. Czynimy tak ze szczerą nadzieją, że ludzkość jako całość skorzysta z naszej pracy, jeśli nie teraz , to przynajmniej w jakimś punkcie w jednej z naszych prawdopodobnych przyszłości.

Skontaktuj się z administratorem serwera pod adresem cassiopaea.com
Prawa Autorskie (c) 1997-2005 Arkadiusz Jadczyk oraz Laura Knight-Jadczyk. Wszystkie prawa zastrzeżone. "Cassiopaea, Cassiopaean, Cassiopaeans," są zastrzeżonym znakiem handlowym Arkadiusza Jadczyka oraz Laury Knight-Jadczyk.
Listy adresowane do Kasjopei, szkoły QFS, Arkadiusza lub Laury, stają się własnością Arkadiusza Jadczyka i Laury Knight-Jadczyk
Wtórne publikacje oraz wtórne rozpowszechnianie zawartości niniejszego ekranu lub dowolnej części niniejszej witryny w dowolnej formie jest stanowczo zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autorów.

Jesteś gościem o numerze .