HOME
Drogi Czytelniku,
Jeśli szczerze interesuje Cię to, co publikujemy,
i uważasz,
że warto udostępniać ten materiał w wersji polskojęzycznej,
a znasz angielski i znajdziesz trochę czasu - zapraszamy do współpracy!
Poszukujemy osób chętnych do współpracy przy przekładzie
książki "The Secret History of the World"
i do kilku innych projektów.
UWAGA!
Przeczytaj, zanim napiszesz do nas, albo jeśli nie otrzymałeś odpowiedzi.
Napisz do nas...
Wstęp: 0 - 1 - 2 - 3 - 4 -
5 - 6 - 7
Kim są Kasjopeanie?
Zakochana egzorcystka - Opowieść wielu możliwości - Thomas French,
St. Petersburg Times
Najgroźniejsza idea na świecie
Forum Cassiopaea (anglojęzyczne)
Część:
0 -
1 -
2 -
3 -
4 -
-
5 -
6 -
7 -
8 -
9 -
-
10a -
10b -
10c -
-
11 -
11b -
11c -
-
11d -
11e -
11f -
-
11g -
11h -
11i - 11i
-
rozdział 22 - 22 b
Fragmenty "Psychopatologii"
PSYCHOPATA – Maska zdrowia psychicznego
Czym jest psychopata?
Protokoły patokratów
Oficjalna kultura - naturalny stan psychopatii?
Na blogu PRACowniA:
Ponerologia polityczna
Psychopatia Schizoidalna (fragment Ponerologii politycznej)
Charakteropatie - paranoidalne i in.
Ponerologia polityczna (Time for change)
- cz. 2: Rola ideologii w rozwoju złowrogich reżimów (patokracji)
Nuda albo ekscytacja - rzecz o psychopatach
Strukturalna teoria narcyzmu i psychopatii - Laura Knight-Jadczyk
O "Ponerologii politycznej" - Laura Knight-Jadczyk, cz.1
Kasjopeanie odpowiadają na pytania o "Wniebowstąpienie"
Kasjopeanie na temat centrów energetycznych i czakramów - Laura Knight-Jadczyk
Historia seksu i uwagi ogólne - Lama Sing
Okłamywanie się, czyli stan ludzkiej maszyny - Henry See
Pierwsze wtajemniczenie - Jeanne de Salzmann
Rola negatywnych emocji w pracy nad sobą - Laura Knight-Jadczyk
Uwagi na temat niewłaściwej pracy centrów - Maurice Nicoll
Umiejętność rozeznania - Świat wewnątrz diabła
Borys Murawiew - Gnoza - fragmenty
Komentarz na temat "Gnozy" Murawiewa
- Część 1
VIDEO - Atak na Pentagon
Komentarze na temat Ataku na Pentagon - Laura Knight-Jadczyk
Teorie konspiracyjne rozkwitają w Internecie - Carol Morello, The Washington Post
Jakiś potwór tu nadchodzi
Osama,
Szwadrony Śmierci i Największe Kłamstwo Wszechczasów
VIDEO - Tajemna historia świata
książka dostępna w języku:
english - français - espanol
polskim:
* Przedmowa
* Wstęp
* Rozdział 1 (a) (b)
* Rozdział 2 (NOWOŚĆ!)
* Rozdział 3
* Rozdział 4
książka dostępna w języku:
english - français
* Rozdział 1
* Rozdział 2
* Rozdział 3
Nasz BLOG PRACowniA z uzupełniającymi materiałami:
Sztuka iluzji
Korespondencja
z Czytelnikami
Transkrypty sesji:
Rok: 1994 - 1995 - 1996 - 1997 - 1998-2001
Rok: 2011
Rok: 2012
Rok: 2018
Stary Index i niezweryfikowane sesje z 1994-95
Napisz do nas...
"Nie bójcie się o ścieżkę prawdy, bójcie się o brak ludzi, którzy nią kroczą." Robert Francis Kennedy
"Przeczytałem dzisiaj wiadomości, o ludzie..." John Lennon
Tyrania, która osiągnęła największy sukces to nie ta, która używa siły do zapewnienia jednorodności, ale ta, która usuwa ze świadomości inne możliwości i sprawia, że wydaje się niewyobrażalne to, iż istnieją inne drogi, i która usuwa poczucie, że istnieje coś poza tym. Allan Bloom
Zamykając amerykanski umysł
"Niebezpiecznie jest mieć rację w sprawach, w których ustanowione władze się mylą." Voltaire
Wiara świadomości jest wolnością
Wiara uczuć jest słabością
Wiara ciała jest głupotą.
Miłość świadomości wywołuje taką samą reakcję
Miłość uczucia wywołuje przeciwną
Miłość ciała zależy jedynie od typu i biegunowości.
Nadzieja świadomości jest siłą
Nadzieja uczuć jest niewolnictwem
Nadzieja ciała jest chorobą.
Gurdżijew
Metoda nauki ezoterycznej jest taka sama jak nauki pozytywnej: obserwacja, krytyczna analiza tejże obserwacji i rygorystyczna dedukcja w oparciu o ustalone fakty. Murawiew, Gnoza vol.1
Zycie jest religią. Doświadczenia życiowe odzwierciedlają sposób, w jaki wchodzi się w interakcję z Bogiem. Ci, którzy są uśpieni, to ci, którzy prezentują małą wiarę w swych interakcjach z kreacją. Niektórzy myślą, że świat istnieje, by mogli go przezwyciężyć, zignorować lub wyłączyć. Dla tych jednostek światy przestaną istnieć. Staną się oni dokładnie tym, co sami wnoszą w życie. Staną się jedynie snem w 'przeszłości'. Ludzie, którzy zwracają dokładnie uwagę na rzeczywistość obiektywną, na prawo i lewo, staną się rzeczywistością 'Przyszłości'.
Kasjopeanie, 28-09-2002
Otrzymywanie informacji o nowościach na witrynie!
Kanał RSS Kasjopea
|
Cykl Artykułów Pod Tytułem
FALA
Rozdział XIII
Wszystko
co jest, to lekcje...
Autorka: Laura Knight-Jadczyk
24-11-94
Wszystko
co jest, to lekcje. To jedna, nieskończona szkoła. Nie
ma innego powodu istnienia czegokolwiek. Nawet nieruchoma materia
uczy się, że to wszystko jest "Iluzją".
Każda jednostka ma w swoim umyśle całość
stworzenia. Teraz pokontemplujcie przez chwilę. Każda
dusza jest wszechmocna i może stworzyć lub zniszczyć
całe istnienie, jeśli wie jak. Ty, my i wszyscy inni -
jesteśmy wzajemnie ze sobą połączeni naszym
wspólnym posiadaniem wszystkiego, co jest. Jeśli
zechcecie, możecie stworzyć alternatywne wszechświaty
i zamieszkać w nich. Wszyscy jesteście duplikatami
wszechświata, który zamieszkujecie. Wasz umysł
reprezentuje wszystko, co istnieje. To "zabawne" –
zobaczyć, do czego możecie mieć dostęp.
P:
(L) Dla kogo zobaczenie, do czego możemy
mieć dostęp, może być zabawne?
O: Dla wszystkich. Wyzwania są
zabawne. Jak myślisz, gdzie jest granica twojego umysłu?
P:
(L) Gdzie?
O: My spytaliśmy ciebie.
P: (L) Cóż,
przypuszczam, że nie ma granicy.
O: Skoro nie ma granicy,
to jaka jest różnica między twoim własnym
umysłem, a wszystkim innym?
P: (L) Cóż,
domyślam się, że nie ma różnicy, jeśli
wszystko w ostateczności jest Jednym.
O: Dobrze. A kiedy
każda z dwóch rzeczy nie ma absolutnie żadnych
granic, to są one dokładnie tym samym. |
Powyższe uwagi
Kasjopean odzwierciedlają ogólny "rdzeń"
wielu nauczań na przestrzeni wieków. Jaka jest więc
różnica między tym, co mówią
Kasjopeanie, a tym co już zostało powiedziane?
Być
może potrafimy odpowiedzieć na to pytanie przy pomocy
postawienia innego: jak dobrze jest znać wszystko inne, co
powiedzieli nam Kasjopeanie? Jakiemu praktycznemu celowi to
służy?
Jestem BARDZO praktyczną osobą. Dla
mnie i dla mojego męża, Arka, liczą się
REZULTATY. Przypuszczam, że moglibyście nazwać to
"Agendą Owoców", co pochodzi od powiedzenia "Po
owocach ich poznacie". Dobrze jest mieć filozoficzny pogląd
na świat, który dopuszcza leżącą u podstaw
wszystkiego jedność, ale z praktycznego punktu widzenia –
pomimo twierdzeń licznych nauczycieli i guru na przestrzeni
historii, włączając w to obfitość promotorów
twierdzenia "Ty tworzysz swoją własną
rzeczywistość" z ruchu New Age – widać, że
jakoś nie całkiem da się to stosować w naszym
świecie.
Jednak Kasjopeanie właśnie to
powiedzieli. Ale powiedzieli coś jeszcze: "JEŚLI
WIESZ, JAK".
Najwidoczniej w tym jest problem. Nie wiemy,
jak. I to właśnie w "wiedzy - jak", w rozwijaniu
narzędzi umysłu i psychiki, wydaje się tkwić
różnica. Ujmując to w proste słowa: to, co
Kasjopeanie mówią o naszej rzeczywistości,
zastosowane w sposób, który staje się oczywisty,
gdy jest się świadomym – DZIAŁA.
Zajmowaliśmy
się tym problemem już z kilku różnych
perspektyw, teraz chcę pójść w innym kierunku,
żeby sprawdzić, czy nie możemy poradzić sobie z
tym wszystkim lepiej.
Oprócz mojego pomysłu
"Agendy Owoców" jest też coś, co nazywam
"czynnikiem Mumbo Jumbo". Mam tu w domu dwie półki
z książkami, wysokie na dwa metry i szerokie na metr,
wypełnione tym, co żartobliwie określam kategorią
"Mumbo Jumbo". Nie jestem pewna, co system dziesiątkowy
Dewey'a by z tym zrobił, ale kiedy czytam książkę,
mogę zazwyczaj powiedzieć, czy idzie ona do tej konkretnej
kategorii.
[przyp. tłum.: ang. mumbo jumbo - coś bardzo
trudnego do zrozumienia, wieloznacznego, niedokładnego]
Naprawdę
nie lubię wieloznaczności. I wygląda na to, że
wiele, jeśli nie większość, informacji,
trafiających do nas z tak zwanych "wyższych źródeł",
jest BARDZO wieloznacznych. Kiedyś Terry zadał pytanie,
które pomogło mi to zrozumieć:
26-11-94
P:
(T) Jedno, ostatnie pytanie. Skąd mogę wiedzieć,
czy mówicie mi prawdę?
O: Otwarte. Sam
zdecyduj. Słuchajcie, teraz byłby odpowiedni dla
was "czas", żeby wziąć się za
ponowne zbadanie popularnych przepowiedni nt. "Zmian na
Ziemi". Zapytacie, dlaczego. Dlatego że, pamiętajcie,
jesteście istotami z trzeciej gęstości, więc
prawdziwe przepowiednie są wam pokazywane przy użyciu
określeń, które zrozumiecie, czyli ze sfery
fizycznej, czyli dotyczących zmian na Ziemi. To "może"
być symbolizm. Czy, gdyby przepowiednie przekazywano
w kategoriach czwartej gęstości,
większość studiujących ten temat zrozumiałaby cokolwiek?
P: (L) Czy
można to porównać z moim pomysłem
symbolizmu snów? Na przykład ten mój sen o
wijącej się chmurze, którą widziałam w
oddali, i wiedziałam, że jest śmiercionośna,
i zinterpretowałam to jako tornado, ale tak naprawdę to
był sen o katastrofie Challengera. Zrozumiałam go jako
tornado, ale faktycznie dostałam to, co widziałam:
śmiercionośną siłę na niebie, wir w
oddali. Przypuszczam, że mój sen był
reprezentacją czwartej gęstości, ale próbowałam
go interpretować przy użyciu określeń, które
były mi znane. Czy to macie na myśli?
O: Blisko. Ale
większość, dosłownie interpretując
przepowiednie, łatwo wpuszcza się w maliny.
P: (L)
Jeśli chodzi o te Zmiany na Ziemi, to jednym z
najsławniejszych jasnowidzów ostatnich czasów
jest Edgar Cayce. Wydawałoby się, że spora liczba
jego przepowiedni była błędna w sensie ich
spełnienia się. Przepowiedział na przykład,
że Atlantyda wynurzy się w 1969 roku, ale się nie
wynurzyła, chociaż niedaleko wybrzeża Bimini
odkryto pewne struktury, które mogą być
pozostałościami po Atlantydzie. Rzeczywiście jakby
wyłoniły się wtedy z piasku.
O: Przykład
jednej z form symbolizmu.
P: (L) A co do tego symbolizmu, czy
może być tak, że [kiedy mówicie nam coś
o naszej rzeczywistości, to] odczytujecie sens
trzeciogęstościowych zdarzeń w kategoriach
szóstogęstościowych a następnie przenosicie
to znaczenie z powrotem do trzeciej gęstości? A jeśli
to wyobrażenie jest poprawne, to ścisłe określenia
w kategoriach trzeciej gęstości mogą być
nieco zniekształcone wskutek naszego postrzegania. Czy
właśnie z tym mamy tu do czynienia?
O: 99.9 procent
ludzi nie zrozumiałoby tej koncepcji. Większość
zawsze szuka dosłownego znaczenia danych. Analogia jest
taka: nowicjusz, który idzie do galerii sztuki, widzi
abstrakcyjny obraz i mówi "Nie rozumiem tego".
P:
(L) Cóż, nie oczerniajmy dosłownych tłumaczeń
czy przynajmniej prób ubrania rzeczy w dosłowne
znaczenia. Lubię sztukę realistyczną. W swoich
preferencjach co do sztuki jestem realistką. Chcę, żeby
drzewa wyglądały jak drzewa i żeby ludzie mieli
tylko po dwie ręce i dwie nogi. Dlatego też lubię
trochę dosłowności w swoich przepowiedniach.
O:
Trochę jest ok, ale uważaj, bo w przeciwnym razie
"Kalifornia zapada się w ocean" zawsze będzie
interpretowane jako Kalifornia zapadająca się w
ocean.
P: [Ogólne zamieszanie] (F) Poczekaj chwilę,
jakie było pytanie? (L) Właśnie powiedziałam,
że lubię dosłowność w swoich
przepowiedniach. (F) Och, wiem, co oni mówią. Ludzie
wierzą, że Kalifornia zrobi "plusk!" i
Phoenix znajdzie się na wybrzeżu. Nieważne, że
jest na wysokości 550 metrów npm., po prostu opadnie
do poziomu morza, albo poziom morza się podniesie; ale nie
dotknie to Plaży Virginia, chociaż znajduje się na
poziomie morza! To znaczy... jakimś cudem Phoenix poprostu
opadnie i żadne z budynków nie będą
uszkodzone, chociaż opadnie o 550 metrów... (T)
Powoli. Opadnie! (F) Powoli? To by musiało być tak
powoli, musiałoby być niewiarygodnie powoli! (T)
Opadało przez ostatnie pięć milionów lat,
mamy kawałek do przejścia przez półtora
roku! (F) Racja! O to mi chodzi! (T) Innymi słowy, kiedy
ludzie tacy jak Scallion, Sun Bear i inni mówią że
Kalifornia się zapadnie, nie mówią, że cały
stan, wzdłuż granicy, zapadnie się w ocean -
używają określenia "Kalifornia", żeby
wskazać, że istnieje prawdopodobieństwo odłamania się wzdłuż linii uskoku i
zatonięcia oceanicznej półki skalnej, bo to duże
pęknięcie. Rozumiemy, że to nie jest dosłowne. Czy mówicie, że z tym, na ile dobrze słyszymy,
co mówią te przepowiednie, kryje się coś
więcej?
O: Tak.
P: (T) Więc
kiedy mówimy o Kaliforni zapadającej się w
ocean, nie mówimy o całym stanie dosłownie
zapadającym się w ocean?
O: W każdym razie,
nawet jeśli się zapada, jak długo musiałoby
to trwać?
P: (LM) To by mogło trwać trzy minuty
albo trzysta lat. (T) Tak. To jest "otwarte", jak to
mawiacie.
O: Tak. Większość waszych proroków
myśli jednak, że to nie jest otwarte.
P: Dobrze.
Więc oni widzą to tak, że w jednej minucie
Kalifornia jest, a półtorej minuty później
już jej nie ma. Czy o to właśnie wam chodzi?
O:
Albo podobnie.
P: (T) Więc, kiedy mówimy:
"Kalifornia zapadnie się w ocean", co jest tylko
użytą przez nas analogią, mówimy o
prawdopodobieństwie wielu zdarzeń sejsmicznych wzdłuż
linii uskoku, których natężenia nikt tak
naprawdę nie zna...
O: Albo to wszystko może być
symbolem czegoś innego.
P: (L) Jak na przykład?
Symbolem czego?
O: Dla ciebie do zbadania i nauczenia
się.
P: (L) Zaraz, poczekajcie chwilę! To
jest jak posyłanie nas do tłumaczenia książki
po łacinie, nie dając nam nawet łacińskiego
słownika.
O: Nie, nie jest. Poprosiliśmy cię,
żebyś rozważyła ponowne zbadanie.
P: (L)
Powiedzieliście nam, że istnieje gromada komet,
połączona w jakiś interaktywny sposób z
naszym układem słonecznym, i że ta gromada komet
wchodzi w płaszczyznę ekliptyki co 3600 lat. Czy to
prawidłowe?
O: Tak. Ale tym razem leci ona na fali granicy rzeczywistości
na czwarty poziom, gdzie wszystkie rzeczywistości są
inne.
P: (L) Dobrze, więc gromada komet jedzie na
fali granicy rzeczywistości. Czy to znaczy, że kiedy
dotrze do układu słonecznego, to efekt, jaki wywrze na
układ słoneczny, albo na planety w układzie
słonecznym, (Jan) Albo na nas... (L) ...może czy nie
może być złagodzony przez fakt tego przejścia?
Czy to czynnik łagodzący?
O: Będzie
złagodzony.
P: (L) Czy to oznacza, że cała
ta bieganina i skakanina, żeby iść tu i iść
tam, zrobić to i zrobić tamto, jest...
O: To jest
dokładnie myślenie kategoriami trzeciego poziomu.
P:
(L) Więc jeśli to jest myślenie trzeciopoziomowe i
jeśli wiele z tych rzeczy jest symbolicznych, to zakładam,
że są symbolami ruchu albo zmian w energii.
O:
Tak.
P: (L) Jeśli więc występują te zmiany
w energii, to znaczy, że w tych opisach wydarzeń
wielkiego kataklizmu populacja tej planety jest - być może
w grupach albo w specjalnych zestawach grup - określona jako
te zmieniające się energie? Czy to jest coś
podobnego do kataklizmu duszy na zasadzie indywidualnej i/lub
zbiorowej?
O: Blisko.
P: (L) Kiedy ta energia zmieni się
na energię czwartej gęstości, powiedzieliście
już, że ludzie przenoszący się do czwartej
gęstości - kiedy nastąpi przejście, przeniosą
się do czwartej gęstości - przejdą jakiś
proces odmłodzenia, urosną im nowe zęby czy
cokolwiek, ale co stanie się z tymi ludźmi, którzy nie poruszają się w kierunku czwartej gęstości
i którzy są całkowicie tego nieświadomi?
Czy będą zabrani na falę przez, mówiąc
inaczej, wzięci na barana przez tych, którzy są
świadomi i są już w trakcie zmieniania
częstotliwości, czy może będą gdzieś
indziej robili coś innego?
O: Krok po kroku.
P: (T)
Innymi słowy patrzymy na fakt, że to co tym razem
przychodzi, to fala, która pozwoli ludzkiej rasie
przejść do czwartej gęstości?
O: Oraz
planecie i całemu waszemu sektorowi przestrzeni/czasu.
P:
(T) Jeśli o to właśnie chodzi w tym całym
planie, to ośmielę się włączyć w to
wszystkich tutaj. Moglibyśmy być istotami, które
przyszły tu w ludzkiej postaci, żeby zakotwiczyć
częstotliwość, czy po to właśnie ją
zakotwiczamy, na okoliczność tej fali? tak że
kiedy przyjdzie, wystarczająco dużo ludzi będzie
gotowych, częstotliwość będzie ustawiona, tak
żeby odbyła się zmiana na tej planecie, tak jak to
było planowane?
O: Tak.
P: (T) Okej, kiedy ludzie
mówią o zmianach na Ziemi, kiedy mówią
dosłownie o ocalałych i tych, którzy nie
ocaleją, i o zniszczeniu i tak dalej, w rzeczywistości
trzeciego, czwartego i piątego poziomu nie mówimy o
zniszczeniu planety w kategoriach fizycznych trzeciej gęstości,
albo o utracie 90% populacji, dlatego że ludzie zginą,
ale dlatego że przeniosą się na czwarty poziom?
O:
Wow! "Rozgrzewasz" się.
P: (T) Okej. Więc
zakotwiczamy to. Więc kiedy mówią o 90
procentach populacji, która nie przetrwa, nie chodzi o to,
że ci ludzie umrą, ale że się przekształcą.
Pójdziemy do góry o poziom. O to chodzi w tej całej
sprawie ze światłem?
O: Inna możliwość
jest taka że fizyczne kataklizmy zdarzą się
tylko dla tych, którzy "zostaną w tyle", na
pozostałej trzeciogęstościowej Ziemi.
P:
(T) Dobra, mówicie więc, że zakotwiczamy
częstotliwość po to, żeby kiedy przyjdzie
fala, przenieść na czwarty poziom gęstości
możliwie wielu ludzi, żeby złamać uścisk,
w którym "Ciemne Koszulki" (jak nazywa ich
Barbara Marciniak) trzymają tę planetę, a ci,
którzy zostaną w tyle, nie będą mieli
wystarczającej energii, żeby "Ciemne Koszulki"
zawracały sobie dalej głowę tą planetą.
Będzie ich mniej, więc planeta będzie mogła
się odświeżyć, a oni będą mogli
dalej przechodzić swoje lekcje bez zakłóceń?
O:
Blisko.
P: (L) Niech to sobie rozjaśnię. W tym
momencie przejścia wymiarów, czy to co robimy,
zakotwiczając częstotliwość, czy tworzymy
jakiś rodzaj sieci, która dosłownie stworzy w
czwartej gęstości inną Ziemię, która
będzie potem istnieć w czwartej gęstości, i
starą, trzeciogęstościową Ziemię -
prawie jak podział jednokomórkowego organizmu, tylko
że w tym podziale jedna jej połowa przenosi się do
innego wymiaru i jest energetyzowana i całkiem dosłownie
stworzona przez zakotwiczającą częstotliwość,
podczas gdy stara zostaje i doświadcza trzeciogęstościowej
rzeczywistości?
O: Krok po kroku.
P: (L) Czy
zakotwiczamy częstotliwość, żeby stworzyć
podział?
O: Jeden rozwijający się kanał.
P:
(L) Rozwijamy kanał?
O: Tak. Jeden.
P: (J) Ile kanałów
potrzebujemy?
O: Otwarte.
P: (T) Czy tym, którzy
zostaną w tyle, ten kanał pozwoli łatwiej
przenieść się na czwartą gęstość,
kiedy będą gotowi?
O: Nie.
P: (T) Czemu służy
kanał?
O: Wam i tym, którzy za wami pójdą.
P:
(L) Ten kanał. Czy to jest kanał, przez który
przejdzie cała planeta?
O: Wy jesteście jednym. Są
też inne.
P: (L) Więc na ten moment rozwijamy
kanał?
O: Tak.
P: (T) Są inne grupy na tej
planecie rozwijające swoje własne kanały?
O:
Tak. Wiedza jest kluczem do rozwinięcia kanału.
P:
(T) Pracuję przy założeniu, że wszyscy tutaj
jesteśmy częścią rodziny światła,
czy to prawda?
O: Tak.
P: (T) I zebraliśmy się,
żeby rozwinąć kanał z miejsca, gdzie
jesteśmy?
O: Tak.
P: (T) Czy są inni na tym
obszarze?
O: Tak.
P: (T) Czy oni mają do nas dołączyć,
czy pracują sami?
O: Otwarte.
P: (T) Okej, więc
to czy my dołączamy do nich, czy oni dołączają
do nas, czy pracujemy niezależnie - jest bez odpowiedzi.
Rozwijamy kanał, żeby przenieść nas z
trzeciej do czwartej gęstości. Kiedy już
przejdziemy przez kanał, czy to znaczy, że
zakończyliśmy to, co przyszliśmy tu zrobić,
to jest zakotwiczyć częstotliwość?
O:
Częściowo.
P: (T) Czy kanał jest dla nas jakby
wyjściem bezpieczeństwa?
O: Blisko.
P: (L) Niech
to sobie rozjaśnię. Kiedy przejdziemy przez ten kanał,
to czy inni...
O: Będziecie na czwartogęstościowej
zamiast na trzeciogęstoścowej Ziemi.
P: (L) Chcę
zrozumieć, jeszcze raz, stara, praktyczna Laura próbuje
zrozumieć to w kategoriach praktycznych. Czy to znaczy że czwartogęstościowa Ziemia i trzeciogęstościowa
Ziemia będą współistnieć obok
siebie...
O: Nie obok siebie, całkowicie inne
rzeczywistości.
P: (L) Czy te rzeczywistości
wzajemnie się przenikają, ale w innych wymiarach...
O:
Blisko.
P: (L) Więc innymi słowy, istota z –
powiedzmy – szóstej gęstości mogłaby
patrzeć na tę planetę, którą nazywamy
Ziemią, i widzieć ją obracającą się
w przestrzeni, oraz widzieć wiele różnych
wymiarów Ziemi, ale nadal punkt przestrzeni/czasu, w
którym się znajduje, jest taki sam, mówiąc
inaczej, jednoczesny. (J) Oni mogą patrzeć w dół,
ale my nie możemy patrzeć w górę.
O:
Tak.
P: Więc innymi słowy, podczas gdy na
trzeciogęstościowej Ziemi dział się będzie
cały ten kataklizm, my właśnie będziemy na
naszej czwartogęstościowej Ziemi i nie będzie tam
nic z tych rzeczy, i nie będziemy widzieli ludzi w trzeciej
gęstości, a oni nie będą widzieli nas, bo
będziemy w innych gęstościach, które nie są
"en rapport" [we wzajemnym kontakcie], że tak
powiem?
O: Rozumiesz koncepcję, teraz musisz zdecydować,
czy jest rzeczowa. |
Cóż,
próbowałam! Naprawdę się zbliżałam, a
potem zrobili mi się wieloznaczni! Ale ważną rzeczą
jest fakt, że Kasjopeanie próbowali przebić się
do nas z koncepcją Symboli Rzeczywistości. Proponują
nam koncepcję, że nasza rzeczywistość jest
symboliczna.
Ale zapamiętajcie pierwszy cytat:
Każda
dusza jest wszechmocna i może zarówno stworzyć,
jak i zniszczyć całe stworzenie, jeśli wie, jak. Wy i my, oraz wszyscy inni - jesteśmy wzajemnie połączeni
przez wspólne posiadanie wszystkiego, co jest. Jeśli
chcecie, możecie stworzyć alternatywne wszechświaty
i zamieszkać w nich. Wszyscy jesteście duplikatami
wszechświata, który zamieszkujecie. Wasz umysł
reprezentuje wszelkie istnienie. To "zabawne" -
widzieć, jak szeroki macie dostęp. |
Mówiliśmy
już o rzeczywistości będącej rzeczywistością
pseudosymboliczną. To znaczy, że nasz świat jest
najprawdopodobniej "ograniczoną wersją" większej
rzeczywistości, tak jak platońskie cienie na ścianie
jaskinii były symbolami większej rzeczywistości. Ale
nawet mówiąc o przestrzeni hiperwymiarowej i czwartej
gęstości, nadal mówimy o niej w sensie materialnym.
Pamiętacie tesserakt? No to teraz będziemy mówić
o WSZYSTKIM, co jest symboliczne w innym sensie - o symbolach
koncepcji i energii w sensie ściśle
niematerialnym.
Następnie porozmawiamy o możliwych
rzeczywistościach ukrytych za tymi symbolami trzeciej i czwartej
gęstości i - co najważniejsze - o PRZYCZYNIE, dlaczego
jest tak, jak jest. A to, jak zobaczymy, odnosi się bezpośrednio
do "wieloznaczności" informacji z wyższych
rzeczywistości. Michael Topper pisze o tej "wieloznaczności"
– lub inaczej, o "czynniku Mumbo Jumbo" -
następująco:
Zasadniczo
konsultujemy się z kimś, kto praktykuje channelling,
dlatego że jesteśmy zainteresowani - w sposób najzwyczajniej pojęciowy, jak każda
osobowość z obawą/niepokojem utrzymująca
równowagę na psychicznej linie rozciągającej
się nad doczesną otchłanią egzystencji. (...)
Zawsze byłoby och, jak bardzo pomocne, gdybyśmy mogli z
góry widzieć przyszłość, mogli być
powiadomieni o potencjalnych konsekwencjach naszych wyborów
stając wobec aktualnego, niejasnego momentu decyzji.
Chcielibyśmy, jeśli to możliwe, żeby
poręczono nam nie tylko za nasze zaangażowanie
finansowe, ale też psychiczne; byśmy byli z góry
ubezpieczeni na okoliczność zwykłych
nieprzewidzianych okoliczności. A osoba praktykująca
channelling oferuje perspektywę właśnie tego
wyższego potencjału/możliwości.
(...)
Miriady głosów z channellingu, na które
byliśmy otwarci ostatnimi laty, rzeczywiście prezentują
lawinę przepowiedni, porad - co do ogólnych zasad i
poszczególnych przypadków - oraz obszerny opis
planów, stanów, poziomów i wymiarów
rzeczywistości, nadających ostatecznym kwestiom
przyczyny i skutku całkiem nowe znaczenie.
Przez niezliczone źródła channellingu byliśmy
- w pewnym sensie - proszeni o powtórną analizę
kwestii sukcesu,
w kategoriach wybiegających poza konwencjonalne, tak żeby
horyzont, na którym widnieje kielich zwycięstwa,
niejako podniósł się, a spojrzenia wzniosły
się ku perspektywie skupienia bardziej zrozumiałego,
ważnego i naprawdę świętego.
Więc
na "plus" możemy zaliczyć to, że fenomen
channellingu dostarczył nam chóralnego potwierdzenia, kolektywnie umieszczającego nasze zwyczajne
pytania i zainteresowania w pozycji równoważonej
przez odmienne rozważania Duszy. "Odpowiedzi" na
nasze najbardziej przyziemne pytania dotyczące przyszłości,
wyboru i skutku zostały wyposażone w cały
dodatkowy wymiar znaczeniowy. Ktoś, kto szybko i powierzchownie czyta
materiały z channellingu, nie zrobi nic poza dostrzeżeniem
– przynajmniej pośrednio – wpływu, jaki
każdy zwyczajny ego-wybór ma na dalszy los rozwoju
duszy. Nieważne przy tym, że te empatyczne wskazówki
są wynikiem zakłócenia bezpośredniej
percepcji, towarzyszącej tym wysoce duchowym stanom,
przedstawianym teraz w sposób przybliżony. Nieważne,
że cały ten fenomen wydaje się, w pewnym świetle,
wyrażać niecierpliwość inteligencji wyżejwymiarowej, długo oczekującej
powolnego rozwoju osobistego, charakterystycznego dla tego "planu
materialnego". A więc wdziera się ona po prostu z
potrzebnymi pakietami informacji przy osiągnięciu
jakiegoś minimalnego spokoju medytacyjnego.
Żeby być fair, niektóre
okoliczności "channellingowe" wydają się
przyśpieszać rozwój osobisty osoby praktykującej
channelling, dając bezpośredni dostęp do planów,
stanów, fenomenów i stopni integracji umysłu-ciała,
w innych przypadkach opisywanych tylko przez brzuchomówczy
przekaz głosowy (patrz materiał Seta oraz sporadyczne opisy rozwoju osobistego zmarłej już
Jane Roberts co do rozumienia "planu wewnętrznego").
Na ogół jednak tryumfuje przedstawione już
podejście Ryersona. Sprowadza się to do osobliwego
oddzielenia osoby praktykującej channelling od treści
przekazu – prowadzącego praktycznie do całkowitego zastąpienia opisem
rzeczy opisywanej.
Bardziej bezpośrednio - minusem tego fenomenu jest efekt, kończymy mianowicie (w tej lawinie
opisów z różnych źródeł) na kolizji
raczej niż na płynnym zejściu się materiałów.
Na "wyższych" poziomach świadomości, nie
ograniczonych strukturą czasoprzestrzenną na wpół
ślepego channelującego, nadal wydaje się zachodzić spór
czy rozbieżność pomiędzy poszczególnymi
opisami Rzeczywistości;
nadal wydają się istnieć różnice w
tym, co postrzegane lub znane nawet w tych większych i rzekomo bardziej zrozumiałych
Dziedzinach Wiedzy. Każdy, kto zbadał więcej niż
jedno z opublikowanych drukiem źródeł lub
porównał zapiski z sesjami "na żywo" –
jeśli jest choć w minimalnym stopniu świadomy -
musi zauważyć, że pod ogólną zgodą co do istnienia wyższych stanów i planów,
innych dziedzin wiedzy i działania, różnych od
tych przyjętych w kontekście ściśle fizycznej
ekspresji, ukrywa się kipiel
większych i mniejszych rozbieżności, poczynając
od drobnych odstępstw aż po żenująco rażące
sprzeczności.
W
jednym z takich źródeł channelingowych, "Cosmic
Revelation" Virginii
Essene i Ann Valentin, tłumaczy się to jako
nieunikniony stan zamieszania, wynikający z
nagłej/bezprecedensowej potrzeby, by wyższe wymiary
rozpowszechniały zmieniające się wzorce informacji
należące do "zreorganizowanych programów
edukacyjnych", wywołany tym decydującym
okresem przemiany,
którą niepewnie przechodzimy. Takie zamieszanie,
według tego źródła, wynika z wymogu
transmisji wzdłuż duchowej
hierarchii istot planu wewnętrznego, przez którą takie
"informacje" - formułowane na najwyższych
poziomach - muszą przejść. Zgodnie z tym, co można
pozbierać z innych źródło-kanałów,
różne poziomy, wzdłuż których nakazy
inteligencji przesyłają dane "w dół",
formułują wzorce informacji stosownie
do zrozumienia swojej konkretnej płaszczyzny. Informacja,
już zabarwiona przez ten warunek, może
doznać wyraźnie widocznego zniekształcenia na
poziomie osoby channelującej,
gdzie – odpowiednio do zmian w danym "połączeniu"
– może pojawić się większa lub mniejsza
zależność od pamięci osobistej, matrycy
pojęciowej lub słownictwa osoby wykonującej
channelling. Wynikający
z tego produkt werbalny jest, w każdym przypadku, oddalony o
wiele poziomów wymiarowych od pierwotnego Zamysłu.
Dodajmy do tego spostrzeżenie, że wiedza taka emanuje w
swojej najwyższej formie z poziomów twórczej
inteligencji, które zasadniczo są niewerbalne i
przekazują wszystkie procesy poznania w abstrakcyjnych,
duchowych kategoriach, niemożliwych do przetłumaczenia
na kategorie odpowiadające strukturze fizycznej. Wydaje się
więc, że na pozór mamy wygodne wytłumaczenie,
dlaczego Set i Hilarion się nie zgadzają, dlaczego Ramtha i materiał "Chrystusa" Nowego
Nauczania wyraźnie kłócą się ze sobą się
na półkach. [Topper, wyróżnienia moje] |
Cóż, to
z pewnością wydaje się wyjaśniać problem:
różne źródła mówią różne
rzeczy wskutek "filtrowania w dół" z wyższych
sfer. Naturalnie przekaz zostaje najbardziej "wykręcony",
kiedy dociera do kanału, a to z powodu wiedzy, słownictwa
oraz założeń tego konkretnego kanału. Oczywistym
rozwiązaniem jest szukanie informacji z możliwie
najwyższego źródła.
Ten właśnie
problem spowodował, że Frank i ja podeszliśmy do
"eksperymentu z channellingiem" w sposób, w jaki
podeszliśmy. Nie mieliśmy zamiaru zadowalać się
"martwymi kolesiami", którzy z reguły mają
niewiele większy wgląd lub informacje niż my sami, w
naszym stanie "kontroli" trzeciej gęstości. W
rzeczywistości – czego nauczyłam się od wielu
osób poddawanych przeze mnie hipnozie i z wielu rozmów
z "martwymi kolesiami", ignorancja na tym "etapie"
egzystencji jest często bezdenna! Zdecydowanie NIE chciałam
marnować swojego czasu na "martwych kolesi", jest to
bowiem pewna droga do umyślnego zaciemnienia, niewinnej
dezinformacji albo do bezsensownych spekulacji. Jak powiedział
Cayce: "Martwy Prezbiterianin jest dokładnie tym: martwym
Prezbiterianinem". Tak naprawdę chodzi o to, że
"martwi kolesie" są NADAL W WIĘZIENIU!
Ale
wracając do Symboli Rzeczywistości, jak było
wspomniane wyżej przez Kasjopean:
P:
(T) Więc, kiedy mówimy: "Kalifornia zapadnie się
w ocean", co jest tylko użytą przez nas analogią,
mówimy o prawdopodobieństwie wielu zdarzeń
sejsmicznych wzdłuż linii uskoku, których
natężenia nikt tak naprawdę nie zna...
O:
Albo to wszystko może być symbolem czegoś
innego.
P: (L) Jak na przykład? Symbolem czego?
O: Dla ciebie do zbadania i nauczenia się. |
Ta kwestia
doprowadzała mnie do szału. Dlaczego na ŻADEN temat
nie mogłam dostać prostej odpowiedzi?! Cóż, to
nie całkiem w porządku. Kasjopeanie dali nam wiele prostych
odpowiedzi na różne tematy, z rodzaju sprawdzalnych i
NIEsprawdzalnych. Ale przy pewnych tematach wieloznaczność
wisiała tam jak przysłowiowy Miecz Damoklesa. Wygląda
na to, że miałam to rozwiązać samodzielnie.
Jak
już wcześniej pisałam, w połowie lat
osiemdziesiątych przeczytałam Fragmenty nieznanego
nauczania Uspieńskiego i wiele rzeczy powiedzianych w
tej książce tak mnie oburzyło, że dosłownie
nią rzuciłam. W tamtych czasach byłam złożona
chorobą i poza myśleniem nie miałam wiele więcej
do roboty. Cisnęłam więc książką w
ścianę naprzeciw i wściekałam się, oburzona
tym, co powiedział Gurdżijew - podobnie jak Carlos
Castaneda reagował na wiele rzeczy powiedzianych przez Don Juana
Matusa - dopóki stopniowo się nie uspokoiłam, a
cichutki wewnętrzny głosik podpowiedział, żebym
przemyślała sprawę bez żaru emocji. Jeszcze
chwilę się zastanawiałam, badając w myśli
wiele swoich doświadczeń życiowych, i niedługo
potem zdałam sobie sprawę, że to, co mówił
Gurdżijew, jeśli nie w całym obrazie, z pewnością szło w dobrym
kierunku.
Zawołałam więc kogoś, prosząc
o podanie mi książki, i usadowiłam się, żeby
przeczytać kolejnych kilka stron, aż - tak, raz za razem -
poczułam oburzenie i zniewagę - i książka znowu
poleciała! Ta sama książka leży teraz przede mną,
posklejana taśmą.
Cóż takiego powiedział
Gurdżijew, co było dla mnie tak oburzające?
Nie
zdajesz sobie sprawy ze swojej własnej sytuacji. Jesteś
w więzieniu. Jedyne, czego możesz pragnąć,
jeśli jesteś człowiekiem wrażliwym, to uciec.
Ale jak uciec? Trzeba wykopać pod murem tunel. Jeden
człowiek nic nie jest w stanie zrobić. Ale przypuśćmy,
że jest dziesięciu czy dwudziestu ludzi – jeśli
pracują na zmianę i jeśli jeden ubezpiecza
drugiego, to mogą ukończyć tunel i zbiec.
Co
więcej, nikt nie może uciec z więzienia bez pomocy
tych, którzy uciekli wcześniej. Tylko oni są w
stanie powiedzieć, w jaki sposób ucieczka może
się udać czy też dostarczyć narzędzia,
pilniki i wszystko to, co może być potrzebne. Ale
pojedynczy więzień nie jest w stanie znaleźć
tych ludzi, nawiązać z nimi kontaktu.
...Trzeba
rozumieć, że bycie człowiecze, tak w życiu,
jak i po śmierci, jeśli istnieje ono po śmierci,
może być bardzo różnej jakości.
“Człowiek – maszyna", u którego
wszystko zależy od zewnętrznych wpływów,
któremu wszystko się przydarza, który w jednej
chwili jest kimś jednym, w drugiej drugim, w następnej
zaś chwili kimś trzecim, nie ma żadnej
przyszłości; zostaje pogrzebany i to wszystko. Pył
obraca się w pył. To odnosi się do niego. By móc
mówić o jakimkolwiek rodzaju przyszłego życia,
musi wpierw zaistnieć pewna krystalizacja, pewna fuzja
wewnętrznych jakości człowieka, pewna niezależność
od zewnętrznych wpływów. Jeśli jest w
człowieku cokolwiek, co może oprzeć się
zewnętrznym wpływom, to wtedy to coś może
oprzeć się śmierci fizycznego ciała...
Fuzję,
wewnętrzną jedność, osiąga się
poprzez “tarcie", dzięki walce w człowieku
pomiędzy “tak" i “nie". Jeśli
człowiek żyje bez wewnętrznej walki, jeśli
wszystko zdarza się w nim bez sprzeciwu, jeśli idzie on
zawsze tam, gdzie coś go przyciąga lub gdzie powieje
wiatr, to pozostanie taki, jaki jest. Ale jeśli rozpocznie
się w nim walka, a szczególnie jeśli istnieje
określona linia tej walki, to zaczną formować się
w nim trwałe cechy i zacznie się on “krystalizować"
. Ale krystalizacja może opierać się zarówno
na dobrych, jak i na złych podstawach. “Tarcie”,
walka pomiędzy “tak" i “nie" często
może opierać się na złych podstawach. Dla
przykładu: “trwoga przed grzechem" czy też
fanatyczna wiara w jakkolwiek ideę, mogą wywołać
potwornie intensywne zmaganie pomiędzy “tak" i
“nie", i człowiek może się
krystalizować właśnie na takich podstawach. Ale
byłaby to niewłaściwa, niepełna
krystalizacja. Taki człowiek nie miałby możliwości
dalszego rozwoju. By dalszy rozwój mógł być
możliwy, musiałby on na nowo “stopić się"
, a to można osiągnąć tylko poprzez potworne
cierpienie.
Możliwa jest krystalizacja na dowolnych
podstawach. Za przykład weźmy górskiego
zbójnika, naprawdę porządnego, autentycznego
zbója. Znałem takich na Kaukazie. Przez osiem godzin
stoi on bez ruchu ze strzelbą w ręce, ukryty za
kamieniem przy drodze. Czy moglibyście to zrobić? Przez
cały czas, pamiętajcie, toczy się w nim walka.
Jest spragniony i jest mu gorąco, kąsają go muchy,
ale on stoi bez ruchu. Inny przykład to mnich; on boi się
diabła, przez cały noc bije głową o podłogę
i modli się. Zatem dokonuje się w nim krystalizacja. Za
pomocą takich sposobów ludzie mogą zebrać w
sobie olbrzymią wewnętrzną siłę; mogą
wytrzymać tortury, mogą dostać to, czego chcą.
Znaczy to, że jest już teraz w nich coś solidnego,
coś trwałego. Tacy ludzie mogą stać się
nieśmiertelni. Ale co z tego? Człowiek tego rodzaju
staje się “nieśmiertelną rzeczą",
choć czasami zachowuje w sobie pewną ilość
świadomości. Ale nawet to, trzeba pamiętać,
zdarza się bardzo rzadko.
W jaki sposób można
wywołać w sobie walkę pomiędzy “tak"
i “nie"?
Konieczna jest ofiara. Jeśli
niczego się nie poświęci, to niczego się nie
osiągnie. Konieczne jest poświęcenie czegoś,
co w danym momencie jest cenne, poświęcenie czegoś
wielkiego i to na długi czas. Ale nie na zawsze. Należy
to zrozumieć, ponieważ często się tego nie
rozumie. Ofiara jest konieczna tylko wtedy, gdy ma miejsce
proces krystalizacji. Kiedy krystalizacja już się
dokona, to wyrzeczenia, poświęcenie i ofiary nie są
już więcej potrzebne. Wtedy człowiek może
mieć wszystko to, czego pragnie. Dla niego nie istnieje już
żadne prawa, on jest prawem dla samego siebie. [Uśpieński,
1949, 1977] |
Kiedy
zaczęłam myśleć o tym "DLACZEGO" co do
symboli rzeczywistości, przypomniałam sobie ten fragment. Z
jakiegoś powodu czułam, że istnieje tu jakiś
związek. W przeciwieństwie do wielu obecnych nauczań,
ten fragment wydaje się mówić, że jako
trzeciogęstościowe ludzkie istoty możemy nie być
aż tak specjalni, wybrani i wspaniali, jak uczyła nas
wierzyć większość światowych religii oraz
ich odgałęzienia. Komentarze Gurdżijewa po prostu
OTWARCIE PRZECIWSTAWIAJĄ SIĘ standardowemu dogmatowi ruchu
New Age, który w większej części mówi,
że jesteśmy "szczególnymi istotami", nawet
jeśli popełniliśmy kilka paskudnych błędów
– wszystko jest w porządku. Kilka żyć całkiem
to wyprostuje i będziemy jak nowi. Jeśli będziemy po
prostu myśleć o dobrych rzeczach, możemy stworzyć
dobrą rzeczywistość, bo to, na czym się skupiamy,
to to, co "tworzymy", więc musimy wszyscy razem
zapomnieć o złych i negatywnych rzeczach, i "miłość
to wszystko, czego potrzebujesz". La la la la la!
Gurdżijew
jednak mówi, że jesteśmy w WIĘZIENIU i że nie
mamy szansy na ucieczkę z niego bez pewnej wiedzy, bez podstawowego
zrozumienia, że JESTEŚMY w więzieniu. Dalej, że nie możemy uciec bez pomocy czy wysiłku
grupy oraz że nie
możemy dotrzeć do tej pomocy ani uzyskać jej bez
pewnej "krystalizacji" czy wysiłku. Wydaje się też mówić, że
nasze koncepcje zintegrowanych i spójnych "dusz"
mogą być trochę egoistyczne, a możliwe, że w
ogóle nieprawdziwe!
To straszne!
Pamiętacie,
co Don Juan powiedział Carlosowi
Castanedzie,
a co było cytowane w cyklu Abduction?
(...)
– Mamy drapieżcę, który przybył z
otchłani kosmosu i zawładnął naszym życiem.
Ludzie są jego więźniami. Ten drapieżca jest
naszym panem i władcą. Zrobił z nas potulne,
bezradne baranki. Jeżeli chcemy się zbuntować,
bunt zostaje zdławiony. Jeżeli chcemy działać
niezależnie, rozkazuje nam, byśmy tego nie robili.
Tylko dzięki samodzielnym staraniom dotarłeś do
czegoś, co szamani starożytnego Meksyku nazywali kwestią nad kwestiami – rzekł don Juan. –
Tym razem cały czas owijałem rzeczy w bawełnę,
sugerując ci, że jesteśmy przez coś
więzieni. I rzeczywiście, coś nas więzi! Dla
czarowników starożytnego Meksyku był to fakt
energetyczny.
– Dlaczego ten drapieżca
zawładnął nami w sposób, o jakim mi
mówiłeś, don Juanie? – zapytałem. –
Musi istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie.
–
Jest wytłumaczenie – odparł don Juan – i to
najprostsze na świecie. Zawładnęli nami, ponieważ
jesteśmy ich pożywieniem, i uciskają nas
bezlitośnie, ponieważ utrzymujemy ich przy życiu.
My hodujemy kurczęta na kurzych fermach, drapieżcy zaś
hodują nas na ludzkich fermach. Dlatego zawsze mają co
jeść.
Poczułem, że gwałtownie
kręcę głową na boki. Nie potrafiłem
wyrazić swego głębokiego zaniepokojenia i
niezadowolenia, ale moje ciało zaczęło się
poruszać, by dać upust tym uczuciom. Trząsłem
się cały, od włosów na głowie po
czubki palców stóp, zupełnie bezwolnie.
–
Nie, nie, nie, nie – usłyszałem swój głos.
– To absurd, don Juanie. To, co mówisz, jest
potworne. To po prostu nie może być prawda, ani dla
czarowników, ani dla przeciętnych ludzi, ani dla
nikogo.
– Dlaczego nie? – zapytał chłodno
don Juan. – Dlaczego nie? Bo cię to doprowadza do
szału?
– Tak, doprowadza mnie to do szału
– odparłem sucho. – Twoje sugestie są
potworne!
– Chcę przemówić do
twojego analitycznego umysłu – rzekł don Juan. –
Zastanów się przez chwilę, a potem mi powiedz,
jak byś wytłumaczył sprzeczność pomiędzy
inteligencją człowieka-inżyniera i głupotą
jego przekonań albo głupotą jego pełnego
sprzeczności zachowania. Czarownicy są przekonani,
że to drapieżcy dali nam przekonania, nasze pojęcia
dobra i zła, nasze prawa społeczne. To oni stworzyli
nasze nadzieje i oczekiwania, sny o powodzeniu i myśli o
porażce. Dali nam pożądanie, chciwość i
tchórzostwo. To przez drapieżców jesteśmy
tak zadowoleni z siebie, schematyczni i egoistyczni.
–
Ale jak można tego dokonać, don Juanie? –
zapytałem, jakby bardziej jeszcze rozeźlony tym, co
mówi. – Szepcą nam to wszystko do ucha, kiedy
śpimy?
– Nie, nie robią tego w ten
sposób. To idiotyczny pomysł! – odparł z
uśmiechem. – Są nieskończenie skuteczniejsi
i bardziej zorganizowani, niż ci się zdaje. Aby
zapewnić sobie nasze posłuszeństwo, uległość
i słabość, drapieżcy wykonali fantastyczne
posunięcie – fantastyczne, oczywiście, z punktu
widzenia strategii wojennej, a przerażające z punktu
widzenia tych, przeciwko którym zostało skierowane. Oddali nam swój umysł! Słyszysz, co
mówię? Drapieżcy oddają nam swój
umysł, który staje się naszym umysłem. Umysł drapieżców jest barokowy, pełen
sprzeczności, posępny, przepełniony obawą
przed zdemaskowaniem, które może nastąpić
lada chwila.
Don Juan kontynuuje: 'Wiem, że choć
nigdy nie cierpiałeś głodu – ciągnął
– odczuwasz niepokój związany z jedzeniem,
który nie jest niczym innym, jak niepokojem drapieżcy,
że w każdej chwili jego posunięcie zostanie
odkryte i zabraknie mu pożywienia. Poprzez umysł, który
w końcu jest ich umysłem, drapieżcy wtłaczają
w życie ludzi wszystko, co im pasuje. W ten sposób
zapewniają sobie pewne bezpieczeństwo, które
niczym bufor neutralizuje nieco ich strach.' [Castaneda, 1998,
pp. 213-220] |
Zwróćcie
szczególną uwagę na stwierdzenie don Juana:
...to
drapieżcy dali nam przekonania, nasze pojęcia dobra i
zła, nasze prawa społeczne. To oni stworzyli nasze
nadzieje i oczekiwania, sny o powodzeniu i myśli o porażce.
Dali nam pożądanie, chciwość i tchórzostwo.
To przez drapieżców jesteśmy tak zadowoleni z
siebie, schematyczni i egoistyczni. |
Zasadniczo mówi
się tu, że "nic nie jest takie, na jakie wygląda,
i NIGDY nie było"! Nie możemy wierzyć prawie
niczemu - jeśli w ogóle czemukolwiek - o naszej
rzeczywistości, jeśli próbujemy odczytywać ją
przez soczewki naszych "przekonań, naszych pojęć
dobra i zła, naszych praw społecznych". Gurdżijew,
don Juan i Kasjopeanie informują nas, że nasi "klawisze"
są tymi, którzy stworzyli nasze nadzieje, oczekiwania
oraz sny o sukcesie lub porażce - i zwracamy uwagę, że
te rzeczy - nasze wierzenia, nadzieje, marzenia i koncepcje dobra i
zła - wszystkie wywodziły się, przez milenia, właśnie
ze "źródeł channellingu". Konsultujemy się
z kapłanami, kapłankami, pastorami, zaglądamy do Biblii, Koranu, Wed - a w
dzisiejszych czasach do niezliczonych książek z
channellingu, bo jesteśmy, jak wspomniał MT,
"zainteresowani - w sposób najzwyczajniej
pojęciowy. (...) Zawsze byłoby och, jak bardzo pomocne,
gdybyśmy mogli z góry widzieć przyszłość,
mogli być powiadomieni o potencjalnych konsekwencjach [naszych
wyborów]..."
I wiele z tych źródeł,
z którymi się konsultujemy, rzeczywiście oferuje nam
"odpowiedzi". Jak wspomniał MT:
(...)
Miriady głosów z channellingu, na które
byliśmy otwarci ostatnimi laty rzeczywiście prezentują lawinę przepowiedni, porad – co do ogólnych
zasad i poszczególnych przypadków - oraz obszerny
opis planów, stanów, poziomów i wymiarów
rzeczywistości, nadających całkiem
nowe znaczenie ostatecznym kwestiom
przyczyny i skutku. |
Więc co w tym
złego? Czy to nie dobrze, że naprowadza się nas tak,
byśmy rozpatrywali naszą rzeczywistość w
kategoriach innych niż materialne? Czy generalnie nie jest
dobrze uświadomić sobie, że nasze życie ma
znaczenie w szerszym, kosmicznym wymiarze? Czyż nie jest dobrze
mieć jakieś wskazówki i opisy wyższych poziomów
rzeczywistości, na które możemy się wznieść,
jeśli zastosujemy się do prezentowanych
nam zasad duchowych? Czyż nie są one
zasadzniczo zgodne ze sobą i czy ma znaczenie, pod którym
konkretnie systemem ktoś się podpisuje? Czyż większość
z nich nie mówi, że "wiele dróg prowadzi na
szczyt góry"? Czyż nie zachęcają nas do
"tworzenia naszej własnej rzeczywistości", żeby
"zostać zbawionymi", i innych takich, w zależności
od wersji?
Tymczasem Gurdżijew, don Juan i Kasjopeanie, w
przeciwieństwie do ogromnej większości innych nauczań, mówią,
że jesteśmy więźniami.
Kasjopeanie
powiedzieli:
21-01-95
P:
(L) [Czy rząd brał udział w fałszowaniu
informacji na temat UFO, porwań i okaleczeń bydła],
żeby ochronić się przed upublicznieniem tego, że
był też zaangażowany w interakcje z obcymi?
O:
Robią to, żeby uchronić ludzi przed wiedzą,
która w razie odkrycia rozsadziłaby społeczeństwo.
P:
(L) Co takiego chronili, żeby ludzie się
o tym nie dowiedzieli? Co to za
działania?
O: Ludzie jedzą bydło, obcy jedzą
was. [...]
P: (T) [Mówicie, że] rząd,
nasz rząd, rząd Stanów Zjednoczonych posiada 36
takich czy innych statków obcych, które jakimś
sposobem dostali. Ile innych rządów posiada
statki?
O: Wszystkie są jednym.
P: (L) Już mamy
ogólnoświatowy rząd, to chcą powiedzieć.
(T) Tak, tylko czekają, żeby jakoś to ujawnić.
O:
Było tak przez długi czas, według waszej miary
czasu.
P: (L) Jaki jest "ostateczny sekret",
chroniony przez Konsorcjum?
O: Nie macie kontroli nad sobą,
jesteście eksperymentem.
26-12-98
P: Czy
"zakopany skarb" Templariuszy czy Katarów, czy
kogokolwiek, manuskrypty z Biblioteki Aleksandryjskiej mówią
o prawdziwym pochodzeniu i naturze człowieka?
O: Cóż,
jeśli tak, może to tłumaczyłoby strukturę
pod jaką żyjecie.
P: Pod jaką strukturą
żyjemy?
O: Wymuszonych wyborów. |
To na pewno NIE
brzmi zbyt przyjaźnie! I jest jeszcze coś do rozważenia.
O ile wiem, przybycie Ra było pierwszym przedstawieniem
"gęstości" przez źródło channellingowe. Ale o koncepcji "oktaw rzeczywistości"
jako SIEDMIU poziomach doświadczenia nauczali już Gurdżijew
i późniejsze odgałęzienia jego drogi. Z tego,
co wiadomo, Gurdżijew pobierał nauki w pewnych sekretnych
centrach Sufi w Azji Mniejszej. Często wspominał, że
człowiek stanowi "pożywienia dla księżyca".
I to, co mówił, jest praktycznie równoznaczne z
powiedzeniem, że "trzecia gęstość" jest
więzieniem i że jedynym sposobem wydostania się jest
"zdanie" do czwartej gęstości.
Miał
on też inne ciekawe spostrzeżenie, które w pewnym
momencie naprawdę mnie chwyciło. (Byłoby naprawdę
dobrze, gdyby czytelnik zdobył egzemplarz "Fragmentów
nieznanego nauczania" Uspieńskiego, żeby mieć w
tych sprawach dobre zaplecze, ale spróbuję streścić
tę koncepcję).
Gwoli wyjaśnienia –
Gurdżijew opisywał inne światy - oczywiście chcąc
zasugerować gęstości - jako: 1) Absolut, 2) Wszystkie
Światy, 3) Wszystkie Słońca (Gwiazdy), 4) Słońce,
5) Wszystkie Planety, 6) Ziemia, 7) Księżyc. JAK mają
się one do gęstości, można zrozumieć po
przeczytaniu książki. Ale przechodząc do tego, co
powiedział Gurdżijew, a co trochę mnie zaszokowało
- Uspieński rozmawiał z Gurdżijewem - i napisał
tak:
G.
narysował mały wykres i próbował wyjaśnić
to, co nazywał “korelacją sił w różnych
światach". Odnosiło się to do poprzedniej
rozmowy, to znaczy do wpływów oddziałujących
na ludzkość. W przybliżeniu idea ta wyglądała
tak: ludzkość lub bardziej poprawnie: życie
organiczne na Ziemi, znajduje się jednocześnie pod
wpływem oddziaływań, które pochodzą z
różnych źródeł i różnych
światów. (...) Wszystkie te wpływy kształtują
się symultanicznie; w jednym momencie przeważa jeden
wpływ, a w następnym drugi. Człowiek ma pewną
możliwość wyboru wpływów; innymi słowy
ma możliwość przejścia spod jednego wpływu
pod drugi. (...) Niemożliwe jest uwolnienie się od
jednego wpływu bez poddania się innemu. Cała
sprawa, cała praca nad sobą polega na wybieraniu i
faktycznym poddawaniu się temu wpływowi, któremu
chce się podlegać. A do tego trzeba wiedzieć,
który wpływ jest bardziej korzystny.
–
Jak się ma inteligencja Ziemi do inteligencji Słońca?
– zapytałem.
– Inteligencja Słońca
jest boża – powiedział G. – Ale Ziemia może
stać się taka sama; tylko, oczywiście, nie ma na
to gwarancji; i Ziemia może umrzeć nie osiągnąwszy
niczego.
– Od czego to zależy? –
zapytałem.
Odpowiedź G. była mglista.
– Istnieje określony czas – powiedział –
na zrobienie pewnej rzeczy. Jeśli w pewnym momencie to, co
powinno zostać zrobione, nie zostanie zrobione, to Ziemia
może przepaść, nie osiągając tego, co
mogłaby osiągnąć.
– Czy ten
czas jest znany? – zapytałem.
– Jest
on znany – powiedział G. – Ale na nic by
się to nie zdało, gdyby ludzie go znali. Mogłoby
to być nawet dla nich niekorzystne. Niektórzy by w to
wierzyli, inni nie, a jeszcze inni domagaliby się dowodów.
W konsekwencji zaczęliby sobie nawzajem rozwalać głowy.
U ludzi wszystko się na tym kończy. [Uśpieński,
zaznaczenia moje] |
Moim zdaniem
Gurdżijew wyraźnie odnosi się tu do Fali i do
możliwości przeniesienia się Ziemi do czwartej
gęstości, oraz do "plonu" czy też "zdania"
pewnych jednostek do stanu czwartej gęstości. Jak już
zauważyliśmy, istnieje dowolna ilość możliwych
przyszłości w każdym danym punkcie "rozgałęzień
wszechświata". Wygląda na to, że te opcje mogą
się "zawężać" w pobliżu momentu
"osobliwości" - czy rozgałęzienia. Wygląda
też na to, że kierunek, w którym zmierza
Ziemia - sądząc po znakach, które obserwujemy w
naszym środowisku - NIE jest tą przyszłością,
którą chcemy objawić. I faktem może być
to, że to właśnie nasze wierzenia i religie oraz wiele
współczesnych "przekazów z channellingu"
przywiodły nas do tego niebezpiecznego momentu i dalej pchają
nas w tym kierunku, że się tak wyrażę.
Chcę
więc powiedzieć, że skoro nauki Kasjopean spowodowały
tak dramatycznej natury PRAWDZIWĄ zmianę w mojej osobistej
rzeczywistości i wywarły podobny efekt w życiu innych
ludzi, którzy zaczęli używać tego "Projektu
Rzeczywistości" - to być może poprzez
stanie się świadomymi mamy
szansę wybrać inną przyszłość... I
jest to także przedstawione w wykładzie Gurdżijewa o
byciu w więzieniu. Najpierw trzeba sobie uświadomić,
że jest się w więzieniu - żeby chociaż
zacząć myśleć o tym, jak się wydostać.
Na pewnym poziomie - tak - wybraliśmy to więzienie wchodząc
w trzecią gęstość. Ale poprzez wejście
zgodziliśmy się "zapomnieć" o swojej
"prawdziwej naturze" i operować w tej
rzeczywistości, którą dostaliśmy na potrzeby
"nauki". Mówienie w kategoriach "kosmicznej
jedności" oraz że "w swojej prawdziwej naturze
jesteśmy wszechmocnymi istotami" nic
dobrego nie daje, ponieważ nie mamy
możliwości dostępu do tych rzeczywistości Z
WŁASNEGO WYBORU. I widocznie trzeba podążać
łańcuchem wydarzeń, łańcuchem wyborów
według logicznych etapów dostępu. Możemy być
w stanie "przyśpieszyć" nasz postęp, ale
najwyraźniej patrzy się krzywo na próby "pominięcia"
lekcji.
Tylko bardzo nieliczni potrafią medytować
nad "Kosmiczną Jednością" i – PUF! -
po prostu wskoczyć z powrotem w siódmą gęstość
i skończyć z całym tym bajzlem. A w prawdziwych
kategoriach - być może wcale nie jest to pożądane
na głębszym poziomie. Kiedyś spytałam Kasjopean:
12-28-96
P:
No dobra... Czy istnieją jakieś działania, które
można by podjąć, żeby pobudzić swoje DNA
tak, żeby stało się nadprzewodzące
O: Nie
ma potrzeby. Chciałabyś znaleźć czynność,
która pobudziłaby Twoje najmłodsze dziecko tak,
żeby rosło szybciej?
P: Oczywiście że nie!
Ona jest tylko DZIECKIEM! Ona potrzebuje się bawić!
Aha, rozumiem. |
Pamiętajcie
też, co Kasjopeanie powiedzieli na początku tej części:
"To
'zabawne' – zobaczyć, do czego możecie mieć
dostęp". Więc myślę, że
chodzi nie o to, żeby szukać "skrótu do siódmej
gęstości". Chodzi o to, żeby "podążać
Żółtą Brukowaną Drogą",
zaangażować się w przygodę. I zadanie w tej
chwili wydaje się polegać na tym, że jesteśmy w
więzieniu i do nas należy zrozumienie, jak się z niego
wydostać.
Ale ze względu na lekcję,
niepraktyczne jest myślenie, że więzienie "nie
istnieje", bo go nie stworzyliśmy. Z pewnością
zostało ono "skonstruowane" z poziomu rzeczywistości,
do którego jeszcze nie możemy się dostać (znów,
ponieważ - na
o wiele wyższym poziomie – sami wybraliśmy
ten dramat); bez sensu jest więc mówić "jeśli
o nim nie będziesz myśleć albo nie będziesz się
na nim skupiać, to więzienie nie będzie istnieć".
Staje się to bezsensowne jeśli rozważymy ten problem z
szerszej perspektywy. Jesteśmy W WIĘZIENIU. Ale NIE
jesteśmy w nim dlatego, że myślimy o nim czy skupiamy
sie na nim na TYM poziomie. Tak naprawdę, jeśli NIE
będziemy o nim myśleć ani skupiać się na
nim, nie dowiemy się o nim wszystkiego, czego możemy się
dowiedzieć, nie poznamy dróg i sposobów ucieczki -
będziemy domyślnie wybierać ciągłe życie
za jego murami!
Jeśli widzimy swój obecny stan
ograniczenia jako "więzienie" i podejmujemy wysiłki,
żeby uciec, mamy nadzieję zrobienia tego - nauczenia się
aktualnej lekcji. Jeśli decydujemy się siedzieć w
swoim więzieniu, swoim obecnym stanie ograniczenia - który
jest oczywisty - i "odmyślać" go poprzez
NIE-widzenie go jako więzienia – zmieniliśmy jedynie
"kolor ścian" czy coś w tym stylu. Zmieniliśmy
"wygląd" więzienia na wygląd "parku"
albo "luksusowego hotelu". Ale nie zrobiliśmy NIC,
żeby wyłonić się w większym
wszechświecie.
I wygląda na to, że jesteśmy
dezinformowani przez źródła, które uczą
nas, że możemy to zrobić... po prostu "skupić
się" lub "myśleć" o czymś miłym...
że macie dostęp do wszystkiego, że wszyscy jesteście
"jednym" czy cokolwiek. Robić tak, to po prostu "wziąć
niebieską pigułkę" z Matrixa, odmówić
przebudzenia się, udostępnić się na karmienie
swoją energią systemu, który działa po to, by
utrzymać nas w ślepocie i niewoli. Tak, jeśli tylko
myślisz miłe myśli i "otaczasz się miłością
i światłem", możesz z pewnością wyrażać
iluzję raju. Ale takie iluzje rozpadają się w
nieprzyjemny sposób. Nie mówiąc o tym, że
twórcy takich iluzji mają zdawałoby się
nieustanne pragnienie łatania tych iluzji i rekonstruowania ich
po każdym rozpadzie; i być może po wielu życiach
takich doświadczeń dosięgają punktu ostatecznego
od-iluzorycznienia, które sprawia, że zaczynają
szukać PRAWDZIWEJ natury rzeczywistości, takiej, jaka JEST,
a nie takiej, jaką ŻYCZYLIBY sobie, żeby była –
i wtedy zaczynają rozumieć, że są w
więzieniu.
Większość nauk i systemów
"wierzeń" zaprojektowano tak, by podtrzymywać
takie złudzenia. Systemy te są zbudowane niemal wyłącznie
na "wierze". I w tym jest sęk, PRAWDZIWY powód
nauczania, że "ty tworzysz swoją rzeczywistość
poprzez to, o czym myślisz i na czym się skupiasz".
Jest to MANEWR OBRONNY, by ukryć prawdziwą naturę
Kosmosu!
W takich nauczaniach nic nie może stawić
czoła systemowi. Powód jest taki: to delikatny świat
i musi być chroniony za wszelką cenę. To teologiczne
domino, jeśli pozwoli się mu upaść, niedługo
potem cała zacznie
upadać reszta kłamstw i złudzeń.
W takim systemie każdy kawałek z życia musi "wpasować
się na swoje miejsce". To znaczy - naprawdę zło
nie istnieje, a jeśli jakieś zło jest widoczne, to
tylko dlatego, że pozwoliłeś mu się uwidocznić
poprzez myślenie o nim. Tutaj nie ma mowy o tolerowaniu
jakiejkolwiek wieloznaczności. Tajemnica jest zabroniona, a
wątpliwość wypędzana. Wszyscy, którzy mają
inne przekonania, są zagrożeniem - i osoby takie muszą
trzymać gardę, by uchronić się przed
zanieczyszczeniem. Oczywiście najlepszym pomysłem jest
"nawrócenie ich" poprzez bombardowanie miłością
i światłem.
Wiara, w powszechnym rozumieniu, zawsze
szuka porządku pośród nieporządku; buduje
zamieszkiwalne światy pośród chaosu i absurdu.
Lepiej jest żyć w Strachu przed TAJEMNICĄ, WYBRAĆ
w obliczu zwątpienia - niż wierzyć w iluzję.
Wątpliwość nie jest rywalką wiary. Jest jej
siostrą. Przeciwieństwiem wiary jest obłuda.
Kiedy
przyglądamy się takim zbudowanym na wierze systemom,
co widzimy?
Widzimy, że systemy te powodują coś
bardzo śmiesznego - dotkliwe poczucie winy u tych, którym
nie udaje się "objawić" wszystkiego, czego
potrzebują i pragną, co dotyczy generalnie każdego raz
na jakiś czas i większości przez większość
czasu. Następnie [systemy] "sprzedają lekarstwo na
poczucie winy" w postaci większej ilości nauczań,
warsztatów, seminariów, książek oraz gadaniny
która ma "rozwiązać ten problem". W
efekcie tworzą syndrom, który następnie "leczą".
Tylko że nikt nie wydaje się zauważać tego
drobnego faktu. Na początku, dla "tonącej" duszy,
takie nauczania wydają się być kamizelką
ratunkową - ale w końcu stają się kaftanem
bezpieczeństwa.
Pomyślcie o tym: wielu ludzi,
będących zwolennikami "pielgrzymki", czy to w
postaci standardowych nauczań religijnych, czy New Age'owych
wersji "ty tworzysz swoją rzeczywistość" (co
sprowadza się do tego samego) - spotyka typowa lawina życiowych
zawodów i załamań. Odpowiedzią jest z reguły
obłudne założenie, że Bóg/Jaźń
wysłał to doświadczenie w jakimś "celu".
Kiedy pojawia/objawia się coś
pozytywnego, to zapewne Bóg/Jaźń
odpowiedział na "modlitwę/afirmację".
Jedyny
w tym problem jest taki: kiedy zaczynasz szacować ilość
zawodów i sukcesów, odkrywasz, że ich ilość
jest równo rozdzielona BEZ WZGLĘDU NA WIARĘ.
Zaczynasz rozumieć, że za kulisami dzieje się coś
innego i że sukcesy i zawody są SYMBOLAMI czegoś
innego.
Tak, ludzkie defekty i niedojrzałość są
odpowiednim wytłumaczeniem dla niemal wszystkiego, i o to
chodzi: żeby uczyć się o ludzkich defektach i
niedojrzałości, uczyć się o pochodzeniu tychże,
bo to jest to więzienie, opisane przez Don Juana:
"Zastanów
się przez chwilę, a potem mi powiedz, jak byś
wytłumaczył sprzeczność pomiędzy
inteligencją człowieka-inżyniera i głupotą
jego przekonań albo głupotą jego pełnego
sprzeczności zachowania. Czarownicy są przekonani,
że to drapieżcy dali nam przekonania, nasze pojęcia
dobra i zła, nasze prawa społeczne. To oni stworzyli
nasze nadzieje i oczekiwania, sny o powodzeniu i myśli o
porażce. Dali nam pożądanie, chciwość i
tchórzostwo. To przez drapieżców jesteśmy
tak zadowoleni z siebie, schematyczni i egoistyczni." |
I kiedy zaczynasz
myśleć o tym w ten sposób, kiedy zaczynasz myśleć
o trzeciej gęstości oraz dominacji bytów, które
reprezentują "siły", to zaczynasz zdawać
sobie sprawę, że to JEST więzienie - labirynt - który
został wybrany po to, by się uczyć.
Pewien
korespondent napisał:
Zaczynam
widzieć coś, co najprościej mogę określić
"kultem Jaszczurek", tj. przemożną
koncentrację i fascynację tymiż, do momentu, w
którym nieskończone rozmyślania, nieskończone
"co jeśli", nieskończone spekulacje na temat
przyczyn tego i skutków tamtego - zaczynają
zastępować codzienne myśli. Jesteśmy tu
jako odczuwające, świadome istoty, urodzone w fizycznym
świecie, który dla pewnych z nas jest czasem
frustrujący - ale którego jesteśmy częścią,
i nie możemy oddzielić się od praw naszej natury i
natury świata, jako że nie jest to odpowiedni czas. To
bardzo proste i dla wszystkich powinno być oczywiste. Więc
jeśli o mnie chodzi, to do diabła z Jaszczurkami, ale
też nie ustanawiam Kasjopean kolejną namiastką
guru czy bóstwa, czy wszechwiedzącym źródłem
mądrości. Osobiście bardzo interesuje mnie to, co
mają do powiedzenia - i nauczyłem się patrzeć
wokół siebie z oczyma otwartymi szerzej niż
przedtem, pamiętając jednak, czego mnie nauczyli, będę
wciąż podejmować swoje własne decyzje i
podążać za swoim własnym sumieniem oraz
intuicją w sprawach życia, miłości i pogoni
za szczęściem, dopóki się nie wzniosę
- gdziekolwiek. Albo zostanę w tyle. |
Poprawny
wniosek jaki wysnuwa autor jest taki: tak samo niebezpiecznie jest
używać "Jaszczurek" jako podpory czy
wytłumaczenia braku sukcesu, jak mówić, że nie
mieliśmy wystarczającej wiary w tę czy tamtą
ekspozycję rzeczywistości.
Ale niebezpecznie jest
też mówić "do diabła z Jaszczurkami",
ponieważ jest to nie branie pod uwagę pełnego
znaczenia "uwięzienia". Dopóki nie znamy całej
natury "więzienia" i zwyczajów "strażników",
nie mamy szansy na ucieczkę. I dla niektórych - to prawda
- nie jest to odpowiedni czas. Nie pragną zobaczyć czy
zbadać sytuację dogłębnie i szczegółowo,
co jest konieczne do "uwolnienia się".
Badanie
sytuacji musi jednakże do
czegoś prowadzić,
w przeciwnym razie nie ma sensu. I to jest sedno sprawy - "agenda
owoców". W książce Uspieńskiego, The
Fourth Way,
temat ten jest w interesujący sposób przedyskutowany,
powinno więc sprawić wam przyjemność zapoznanie
się z poniższym fragmentem. Z tego, co w oczywisty sposób
dawał do zrozumienia, jasno wynika wniosek, że do pewnego
stopnia Gurdżijew wiedział o "Jaszczurkach", ale
może nie był to ten system "Symboli", z którymi
pracował. Gurdżijew był nauczycielem Uspieńskiego
i z różnych badań oraz wskazówek danych przez
samego Gurdżijewa jasno wynika, że w pewnym stopniu po
swojemu prezentował daleko starsze, pradawne nauczania. W
poniższym dialogu to Uspieński odpowiada na pytania
zadawane przez słuchaczy na jednym ze spotkań, w dekadzie
poprzedzającej jego śmierć w 1947 r.:
P:
Czy te liczne prawa, pod których wpływem jesteśmy,
tworzą w nas różne "ja"?
O: Tak,
bardzo wiele z nich. Przez człowieka przepływają
pewne siły, a on odbiera je jako własne
pragnienia, sympatie, upodobania. Ale to tylko jakieś siły
przepływające przez niego ze wszystkich stron.
P:
Powiedziałeś, że podlegamy prawu przypadku. Z
jakiego źródła wpływów pochodzi to
prawo? Czy możemy się od niego uwolnić?
O:
Przypadek ma wiele różnych manifestacji. Najprostsze
jego formy zaczynają znikać bardzo szybko, kiedy
stajemy się bardziej przebudzeni. Ale nie możesz
brać tego dosłownie: prawo to jest bardzo rozległe
i posiada wiele stron. To kwestia stopnia. Tylko w Absolucie
istnieją rzeczy absolutne. Dla nas są to długie
schody, i z każdym kolejnym stopniem jest się bardziej
wolnym. Jeśli jesteś niżej, nie możesz mówić
o tym, co będzie się działo, gdy będziesz na
szczycie. Możesz tylko powiedzieć: "jeśli
zacznę pracować tak, żeby się uwolnić od
prawa przypadku, to czy moje życie będzie mniej
chaotyczne?" Z pewnością, jeśli masz trwały
cel, będziesz wolny od celów przypadkowych.
P: Jak
można się wyplątać spod złych
wpływów?
O: Zanim zaczniemy choćbymyśleć
o "czynieniu", musimy spróbować zrozumieć,
czym te wpływy są. Jest to stały błąd,
który popełniają wszyscy, myśląc, że
mogą "czynić". Nie możemy "czynić",
ale jeśli o tym wiemy, możemy coś zmienić. [I możemy zacząć wiedzieć, kiedy otwieramy
się na wyższe siły] (...) Wyższe siły
lub wyższe wpływy są normalne, kosmiczne; ale
możemy otworzyć się na ich odbiór albo się
od nich odciąć. Jeśli śpimy, jesteśmy na
nie bardziej zamknięci, im bardziej jesteśmy we śnie,
tym bardziej jesteśmy zamknięci. Jeśli się
przebudzamy, otwieramy się na wyższe wpływy.
P:
Jako że nie rozwinęliśmy swoich wyższych
centrów, jak odbieramy wpływy przychodzące z
wyższych światów?
O: Nasz zwykły stan
jest względny; w swoich najlepszych momentach jesteśmy
w stanie odbierać wyższe wpływy. Dosięgają
nas poprzez centra. Chociaż nie jesteśmy stale
połączeni z wyższymi centrami, wpływają
na nas, o ile nie są zbyt głęboko "zagrzebane" i coś zdoła nas poprzez nie dosięgnąć.
P:
Jaki jest cel ludzkiej egzystencji?
O: Człowiek, a nawet
ludzkość, nie istnieją osobno, ale jako część
całego życia organicznego. Ziemia potrzebuje życia
organicznego w całości - ludzi, zwierząt, roślin.
Promień Stworzenia jest rosnącą gałęzią
i połączenie to jest potrzebne, żeby gałąź
mogła dalej rosnąć. Wszystko jest połączone,
nic nie jest oddzielne, i mniejsze rzeczy, jeśli istnieją,
służą czemuś większemu. (...) Życie
organiczne jest konkretną jednostką kosmiczną, a
człowiek jest jednostką w tej wielkiej masie życia
organicznego. Ma on możliwość dalszego rozwoju,
ale rozwój ten zależy od wysiłku i zrozumienia
danego człowieka. Nawiązuje to do kosmicznego celu, że
pewna liczba ludzi powinna się rozwinąć - ale nie
wszyscy - bo zaprzeczałoby to innemu kosmicznemu celowi.
Ludzkość zdecydowanie musi być na Ziemi, wieść
to życie i cierpieć. Ale pewna liczba ludzi może
uciec, to również nawiązuje do celu kosmicznego.
(...)
P: Czy powiedziałeś właśnie, że
to, iż niektórzy z nas się rozwiną, jest
zamierzone?
O: Z tego co widzimy, podlega to temu samemu
prawu, co na przykład wypadki drogowe. Powszechnie wiadomo,
że w każdym dużym mieście pewna ilość
ludzi zostanie zabita w ruchu ulicznym. Nie jest określone,
kto będzie zabity, niekoniecznie musi być to ta czy
inna osoba, ale pewna ilość. W ten sam sposób
pewna ilość ludzi MOŻE mieć szansę
ucieczki - ale w tym przypadku nie ma przymusu. To jest
różnica.
P: Czy mamy tę możliwość
daną, czy też musimy ją stworzyć niezależnie
od okoliczności?
O: Możliwość jest dana.
Każdy normalny człowiek ma tę możliwość.
Reszta zależy od nas.
P: Jak wielu prawom podlega
człowiek?
O: Nie wiemy. (...) To nie kwestia
katalogowania, ale zrozumienia, co znaczy ta koncepcja. Człowiek
nie podlega jednemu typowi praw, ale wielu różnym. Po
pierwsze - człowiek, życie, każde stworzenie na
Ziemi, podlegają prawom fizycznym, co znaczy, że możemy
żyć tylko w określonym zakresie temperatur.
Następnie, powietrze musi mieć określony stopień
wilgotności i specjalny skład chemiczny, żeby
człowiek mógł oddychać. Człowiek jest
też ograniczony pod względem rodzaju pożywienia,
które jest dla niego strawne. Wszystko to stanowi prawa
dla człowieka. Dalej, przechodząc do całkiem
prostych praw, istnieje na przykład nasza ignorancja. Nie
znamy siebie - to jest prawo. Jeśli zaczynamy znać
siebie, pozbywamy się prawa. Wiemy, że wszyscy
ludzie podlegają prawu identyfikacji. (...) Ci, którzy
zaczynają pamiętać siebie, zaczynają pozbywać
się prawa identyfikacji. Więc aby uwolnić się
od praw, najpierw trzeba znaleźć jedno prawo, od
którego można się uwolnć - i uwolnić
się od niego. Potem, kiedy już się uwolnimy od
tego prawa, możemy znaleźć kolejne. Ponownie się
uwalniamy i tak dalej. To jest praktyczny sposób
studiowania praw. (...) Istnieją prawa, które
przeszkadzają nam na wszelkie sposoby,żeby utrzymać
nas w podporządkowaniu. (...)
P: Czy możemy się
uwolnić?
O: Możemy, pod pewnymi warunkami. Tutaj
włączają się Drogi. Cztery Drogi są
sposobami uwolnienia się od niepotrzebnych praw. Można
Ci pokazać Drogę... ale pracować musisz sam. Większość praw, którym
musimy być posłuszni, jest rezultatem naszego snu i
nieświadomości. Każdy krok, który robimy w
stawaniu się bardziej świadomymi, zwiększa naszą
wolność. Załóżmy, że człowiek
jest zadowolony z życia mechanicznego; odcina się więc
od wyższych wpływów [mogłoby go to nauczyć,
jak się przebudzić] i odbiera wpływy tylko [z
niższych poziomów, włącznie z jego własnymi
upodobaniami]. Z pewnością jest on w gorszej sytuacji
niż człowiek, który odbiera wpływy z
wyższych światów. Wiele wpływów
można odbierać mechanicznie, ale wiele innych wymaga
wysiłku. (...) [Uspieński, podkreślenia moje]. |
Zwróćcie
szczególną uwagę na następujące zdania z
powyższego fragmentu:
Najprostsze
jego [wypadku lub ataku] formy zaczynają znikać bardzo
szybko, kiedy stajemy się bardziej przebudzeni.
...jeśli
o tym wiemy, możemy coś zmienić.
Każdy
krok, który robimy w stawaniu się bardziej
świadomymi, zwiększa naszą wolność.
Więc
aby uwolnić się od praw, najpierw trzeba znaleźć
jedno prawo, od którego można się uwolnć -
i uwolnić się od niego. Potem, kiedy już
się uwolnimy od tego prawa, możemy znaleźć
kolejne. Ponownie się uwalniamy i tak dalej. To jest
praktyczny sposób studiowania praw. |
A zatem wiedza o
"siłach/prawach", tj. "Jaszczurkach",
działającym przeciwko nam w tym wielkim Kosmicznym
Dramacie, jest KLUCZOWYM krokiem w stawaniu się Wolnym. I
zabierzemy się za niektóre z tych przykładów
w bardzo praktyczny sposób.
Pamiętacie, że powiedziałam, iż jestem osobą
praktyczną. Nie lubię "Mumbo Jumbo" i mglistych,
wieloznacznych twierdzeń, które nie dają użytecznego
efektu - mam więc zamiar podzielić się z wami pewnymi
rzeczami, których nauczyliśmy się na drodze stania
się świadomym.
Fala część 14
Właściciele oraz wydawcy
niniejszych stron pragną oświadczyć, że materiał tu prezentowany jest wynikiem
ich badań i eksperymentu w Komunikacji Nadświetlnej. Zapraszamy
czytelnika by przyłączył się do naszego poszukiwania Prawdy poprzez czytanie z otwartym, ale sceptycznym
umysłem. Nie zachęcamy tu do "dewotyzmu"
ani też do "Prawdziwej Wiary". Zachęcamy STANOWCZO do poszukiwania Wiedzy oraz świadomości we
wszystkich obszarach działania jako najlepszego sposobu, by być w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy.
Jedno co możemy powiedzieć czytelnikowi: pracujemy bardzo ciężko, wiele godzin na dobę, i czynimy tak od wielu lat, by odkryć "sedno" naszej
egzystencji na Ziemi. Jest to nasze zajęcie, nasze poszukiwanie, nasza praca. W sposób ciągły szukamy potwierdzenia
oraz/lub pogłębiamy zrozumienie tego, co uważamy albo za możliwe, albo za prawdopodobne lub za jedno i drugie. Czynimy tak ze szczerą nadzieją,
że ludzkość jako całość skorzysta z naszej pracy, jeśli nie teraz , to przynajmniej w jakimś punkcie w jednej z naszych prawdopodobnych przyszłości.
Skontaktuj się z administratorem serwera pod adresem cassiopaea.com
Prawa Autorskie (c) 1997-2005 Arkadiusz Jadczyk oraz Laura Knight-Jadczyk. Wszystkie prawa
zastrzeżone. "Cassiopaea, Cassiopaean, Cassiopaeans," są zastrzeżonym
znakiem handlowym Arkadiusza Jadczyka oraz Laury Knight-Jadczyk.
Listy adresowane do Kasjopei, szkoły QFS, Arkadiusza lub Laury, stają się
własnością Arkadiusza Jadczyka i Laury Knight-Jadczyk
Wtórne publikacje oraz wtórne rozpowszechnianie zawartości niniejszego ekranu lub dowolnej części niniejszej witryny
w dowolnej formie jest stanowczo zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autorów.
Jesteś gościem o numerze
.
|