HOME



Drogi Czytelniku,

Jeśli szczerze interesuje Cię to, co publikujemy, i uważasz, że warto udostępniać ten materiał w wersji polskojęzycznej, a znasz angielski i znajdziesz trochę czasu - zapraszamy do współpracy!

Poszukujemy osób chętnych do współpracy przy przekładzie książki "The Secret History of the World" i do kilku innych projektów.

UWAGA!
Przeczytaj, zanim napiszesz do nas, albo jeśli nie otrzymałeś odpowiedzi.


Napisz do nas...


Kasjopea

Wstęp: 0 - 1 - 2 - 3 - 4 - 5 - 6 - 7

Kim są Kasjopeanie?

Zakochana egzorcystka - Opowieść wielu możliwości - Thomas French,
St. Petersburg Times

Najgroźniejsza idea na świecie

Forum Cassiopaea (anglojęzyczne)


- Polska strona Éiriú Eolas


FALA

Część:
0 - 1 - 2 - 3 - 4 -
  - 5 - 6 - 7 - 8 - 9 -
  - 10a - 10b - 10c -
  - 11 - 11b - 11c -
  - 11d - 11e - 11f -
  - 11g - 11h - 11i - 11i
  - rozdział 22 - 22 b


Psychopatia

Fragmenty "Psychopatologii"
PSYCHOPATA – Maska zdrowia psychicznego
Czym jest psychopata?
Protokoły patokratów
Oficjalna kultura - naturalny stan psychopatii?

Na blogu PRACowniA:

Ponerologia polityczna

Psychopatia Schizoidalna (fragment Ponerologii politycznej)
Charakteropatie - paranoidalne i in.
Ponerologia polityczna (Time for change)
  - cz. 2: Rola ideologii w rozwoju złowrogich reżimów (patokracji)
Nuda albo ekscytacja - rzecz o psychopatach
Strukturalna teoria narcyzmu i psychopatii - Laura Knight-Jadczyk
O "Ponerologii politycznej" - Laura Knight-Jadczyk, cz.1


Ezoteryka

Kasjopeanie odpowiadają na pytania o "Wniebowstąpienie"

Kasjopeanie na temat centrów energetycznych i czakramów - Laura Knight-Jadczyk

Historia seksu i uwagi ogólne - Lama Sing

Okłamywanie się, czyli stan ludzkiej maszyny - Henry See

Pierwsze wtajemniczenie - Jeanne de Salzmann

Rola negatywnych emocji w pracy nad sobą - Laura Knight-Jadczyk

Uwagi na temat niewłaściwej pracy centrów - Maurice Nicoll

Umiejętność rozeznania - Świat wewnątrz diabła

Borys Murawiew - Gnoza - fragmenty

Komentarz na temat "Gnozy" Murawiewa
  - Część 1


9/11 i nie tylko


VIDEO - Atak na Pentagon

Komentarze na temat Ataku na Pentagon - Laura Knight-Jadczyk

Teorie konspiracyjne rozkwitają w Internecie - Carol Morello, The Washington Post

Jakiś potwór tu nadchodzi

Osama, Szwadrony Śmierci i Największe Kłamstwo Wszechczasów


Tajemna historia świata


VIDEO - Tajemna historia świata

książka dostępna w języku:
english - français - espanol

polskim:

* Przedmowa
* Wstęp
* Rozdział 1 (a) (b)
* Rozdział 2 (NOWOŚĆ!)
* Rozdział 3
* Rozdział 4



Wysoka dziwność

książka dostępna w języku:
english - français

* Rozdział 1
* Rozdział 2
* Rozdział 3


Arkadiusz Jadczyk


Nasz BLOG PRACowniA z uzupełniającymi materiałami:

PRACowniA


Sztuka iluzji


Korespondencja
z Czytelnikami


Transkrypty sesji:

Rok: 1994 - 1995 - 1996 - 1997 - 1998-2001

Rok: 2011

Rok: 2012

Rok: 2018

Stary Index i niezweryfikowane sesje z 1994-95

 



Napisz do nas...


"Nie bójcie się o ścieżkę prawdy, bójcie się o brak ludzi, którzy nią kroczą."
Robert Francis Kennedy


"Przeczytałem dzisiaj wiadomości, o ludzie..."
John Lennon


Tyrania, która osiągnęła największy sukces to nie ta, która używa siły do zapewnienia jednorodności, ale ta, która usuwa ze świadomości inne możliwości i sprawia, że wydaje się niewyobrażalne to, iż istnieją inne drogi, i która usuwa poczucie, że istnieje coś poza tym.
Allan Bloom
Zamykając amerykanski umysł


"Niebezpiecznie jest mieć rację w sprawach, w których ustanowione władze się mylą."
Voltaire


Wiara świadomości jest wolnością
Wiara uczuć jest słabością
Wiara ciała jest głupotą.

Miłość świadomości wywołuje taką samą reakcję
Miłość uczucia wywołuje przeciwną
Miłość ciała zależy jedynie od typu i biegunowości.

Nadzieja świadomości jest siłą
Nadzieja uczuć jest niewolnictwem
Nadzieja ciała jest chorobą.
Gurdżijew


Metoda nauki ezoterycznej jest taka sama jak nauki pozytywnej: obserwacja, krytyczna analiza tejże obserwacji i rygorystyczna dedukcja w oparciu o ustalone fakty.
Murawiew, Gnoza vol.1


Zycie jest religią. Doświadczenia życiowe odzwierciedlają sposób, w jaki wchodzi się w interakcję z Bogiem. Ci, którzy są uśpieni, to ci, którzy prezentują małą wiarę w swych interakcjach z kreacją. Niektórzy myślą, że świat istnieje, by mogli go przezwyciężyć, zignorować lub wyłączyć. Dla tych jednostek światy przestaną istnieć. Staną się oni dokładnie tym, co sami wnoszą w życie. Staną się jedynie snem w 'przeszłości'. Ludzie, którzy zwracają dokładnie uwagę na rzeczywistość obiektywną, na prawo i lewo, staną się rzeczywistością 'Przyszłości'.
Kasjopeanie, 28-09-2002


Otrzymywanie informacji o nowościach na witrynie!

Kanał RSS Kasjopea




Oficjalna kultura w Ameryce - naturalny stan psychopatii?

Laura Knight-Jadczyk

30 lipca, 2003, KAH (inicjały): Niedawno w pewnej rozmowie pojawił się temat niezwykle ograniczonego, w porównaniu do innych narodowości, światopoglądu większości Amerykanów. Tak się składa, że uczestniczyli w tej rozmowie głównie Amerykanie. Jeden z nich tłumaczył, że Amerykanie zostali do swojego punktu widzenia „zaprogramowani” przez prowadzoną od bardzo dawna propagandę mass mediów i że to po prostu jest - i w zasadzie zawsze była - zupełnie normalna część amerykańskiego życia. „Ktokolwiek temu zaprzecza – zakończył - albo jest ignorantem, albo ma jakiś plan”.

Może i tak. Może być prawdą, że ci „fleciści” zaprzeczania [pied pipers*] mają jakąś agendę. Ale co w takim razie powiedzieć o ignorancji ogromnej większości Amerykanów, co z nią począć? Jak to jest i dlaczego, że na własnych oczach wpadają w sidła faszyzmu i wszystko jedno, ile głosów wskazuje im to niebezpieczeństwo – a jest ich z każdym dniem więcej – oni po prostu wydają się tego nie rozumieć?

Dalej w rozmowie ktoś podsunął, że trzeba wziąć pod uwagę, jak skuteczna jest obecnie „kultura oficjalna” w Stanach Zjednoczonych. To nie jest jedynie kwestia niewiedzy, ale kwestia całokształtu długofalowego uprawiania propagandy, które trwa od początku ubiegłego stulecia. Wspomniano, że propaganda ta jest tak zupełna, że nie tylko większość ludzi w Stanach Zjednoczonych nieświadoma jest tego, co dzieje się na politycznej scenie Stanów Zjednoczonych i - w bezpośrednim wyniku polityki USA – na świecie, ale też nieświadoma jest tego, że jest nieświadoma. Wpojono im pogląd, że ich stanowisko jest „jedynie słusznym” i „jedynym”, i w konsekwencji „nie znają żadnego lepszego”. Krótko mówiąc: „Co robisz, jeśli nie wiesz, że czegoś nie wiesz?”

Chodzi jednak o to, że jakkolwiek gruntowne by było to programowanie, w pewnym momencie większość ludzi i tak w końcu natrafi na odrobinę informacji niezupełnie „zgodnych” z „kulturą oficjalną”, nie „pasujących” do ich światopoglądu, do tego, czego zostali nauczeni, a to jest zwykle trochę niewygodne. A przynajmniej powinno być.

Moje pytanie zatem brzmi: dlaczego niektórzy, kiedy przedstawiane są im obiektywne fakty dotyczące rzeczywistości, idą w zaparte, a czasem nawet reagują agresją, podczas gdy inni odpowiadają zainteresowaniem i ciekawi są dodatkowych informacji?

Dlaczego niektórzy unikają wiedzy, a inni jej pragną?

Dlaczego jedni stawiają opór programowaniu, a inni ochoczo je przyjmują?

To tak, jakby niektórzy ludzie – ci, co najbardziej gorliwie przyjmują postawę „mamy rację” - mieli umysły od samego początku zamknięte i zupełnie nie byli w stanie ani na jotę ich otworzyć. Brak im ciekawości. W ich umysłach nie ma pytań. Nie ma żadnych „a co, jeśli”, żadnych „może”.

Wydaje mi się, że propaganda kultury oficjalnej, choć bardzo skuteczna, może nie być wyłączną przyczyną tego, że tak wielu Amerykanów jest obojętnych wobec tego, co robi ich rząd, zarówno w samym USA jak i za granicą. Wydaje się, że ludzie mogą się wyraźnie między sobą różnić, na bardzo podstawowym poziomie, i trzeba to wziąć tutaj pod uwagę.

Moim zdaniem (KAH), my wszyscy wychowani w USA zostaliśmy oszukani przez tę kontrolę umysłu Oficjalnej Kultury narzuconej przez system edukacyjny i mass media. A jednak są wśród nas tacy, którzy wydają się posiadać umiejętność zadawania pytań, zastanawiania się, otwarcia umysłu na inne możliwości, nawet z pozoru nieprawdopodobne. I niezmiennie takie otwarcie umysłu na inne opinie wzbogaca i przynosi pożytek na wielu poziomach, w tym - dostarczając humanitarnego spojrzenia na wszystkie narody i kultury.

Czy skłonność do otwarcia się i zadawania pytań jest jedynie kwestią „odwagi”? Czy zamknięty umysł jest po prostu oznaką tchórzostwa? Czy opór przed „kulturą oficjalną” jest konsekwencją z gruntu „buntowniczej natury”, a ci, którzy „podążają za tłumem” są z kolei „lepszymi graczami zespołowymi”, nawet jeśli ten zespół podąża wątpliwą moralnie drogą?

Czy ta różnica jest jedyną, jaka istnieje między ludźmi, którzy chcą stawiać czoło „terrorowi sytuacji”, a tymi, którzy po prostu nie mogą żyć w stanie napięcia wywołanego koniecznością samodzielnego podejmowania decyzji moralnych?

A może chodzi o coś głębszego? Jeśli tak, to co to jest? I, czymkolwiek to jest, dlaczego jest to tak „aktywne” w dzisiejszych czasach? Czym jest ta „mgła”, która spowija Amerykę i umysły jej obywateli?

Spotkałam w przeszłości wielu ludzi, których uważałam za otwartych, w końcu jednak - kiedy kategorycznie odmawiali choćby dopuszczenia możliwości tego, co dla tak wielu inteligentnych i współczujących osób jest oczywiste – odkrywałam, że wcale nie są otwarci. Na przykład wyraźna psychopatia Busha i innych światowych przywódców ujawnia nam, że „terror sytuacji” manifestuje się na skalę większą, niż ktokolwiek z nas mógłby jeszcze kilka lat temu przypuszczać. Tak właśnie jest. Wszędzie wskazówki i znaki. To jasne jak słońce. Samo podsuwa się pod nos i wciska w uszy. Jednak większość Amerykanów raczej odmroziłaby sobie uszy, niż zechciała to usłyszeć.

Dostatecznie jest już przerażające uświadomienie sobie, że Rzesza Busha i inne elitarne grupy na całym globie sieją na tej planecie spustoszenie, nie zważając na życie pod żadną, poza ich własną, postacią, a sytuacja robi się jeszcze bardziej przerażająca, kiedy musimy również przyjąć do wiadomości fakt, że tak wielu ludzi – nawet w obliczu absolutnie pewnych faktów dotyczących tego globalnego zapalnika – albo nie może, albo NIE CHCE tego zobaczyć.

Wróćmy jednak do problemu, co z Amerykanami jest NIE TAK?

Wiemy już, że „Kraj Ludzi Wolnych” przepadł, ale co z „Domem Odważnych”? Popieranie tyrana nigdy nie wymaga odwagi, MNÓSTWO za to odwagi wymaga przeciwstawienie się takiemu. Czy Ameryka utraciła tę odwagę, która dała jej ów wewnętrzny hart ducha, potrzebny do przeciwstawienia się najpotężniejszej w tamtym czasie potędze militarnej na świecie – Anglii – i ogłoszenia swej niezależności od tyranów oraz opowiedzenia się za tym, co słuszne? Co stało się z hasłem „Wolność albo śmierć”? Albowiem zrzekając się swojej wolności, Ameryka z pewnością wybrała śmierć!

Kiedy dorastałam na Zachodzie, byliśmy wraz z braćmi wystawieni na bardzo silne „rasistowskie poglądy” naszej macochy i ojczyma. Żyliśmy w małej farmerskiej społeczności, gdzie takiego rodzaju system przekonań jest na ogół przekazywany z pokolenia na pokolenie i naprawdę nikt nigdy go nie kwestionuje.

Jednak już w bardzo młodym wieku instynktownie buntowałam się przeciwko takiemu światopoglądowi. Miałam chyba w sobie jakąś naturalną, wrodzoną miłość, szacunek i fascynację dla innych kultur i narodów. To oczywiście doprowadzało do SZAŁU moich przybranych rodziców i było z tego powodu sporo między nami napięć.

Moja miłość do innych kultur i zainteresowanie nimi sprawiły, że kiedy już dorosłam, wiele podróżowałam. Byłam ciekawa, chciałam zgłębiać, chciałam WIEDZIEĆ. Kiedy w końcu zawarłam związek małżeński z osobą spoza mojej własnej kultury, przekroczyłam pewną granicę i musiałam zerwać wszelki kontakt z rodziną. Cena, jaką za swoje rasistowskie przekonania byli skłonni zapłacić, była wysoka i moim zdaniem większa dla nich niż dla mnie, choć z pewnością odrzucenie było bolesne.

Chodzi mi o to, że stawiałam silny opór temu rasistowskiemu programowi. Był wszędzie dookoła mnie, w mieście, w szkołach, w kościele, do którego chodziliśmy. Ale ja nie chciałam w tym uczestniczyć. Było to chyba wbrew mojej naturze. Innym jednak jakoś zupełnie „naturalnie” przychodziło „przełknięcie” tego kulturowego programowania – dobrze się mieli w środowisku, które odmawiało człowieczeństwa niemal wszystkim innym ludziom.

Czy to tylko „ignorancja”? Czy Amerykanie są po prostu ignorantami i nie uświadamiają sobie swojej niewiedzy? Czy niewiedza ta spowodowana jest wyłącznie „programowaniem kultury oficjalnej” - programowaniem, które jakby planowo zachęcało do ignorancji?

Poza tym wydaje się, że mogą istnieć dwa typy ludzi i dwa różne sposoby radzenia sobie z kwestią własnej niewiedzy.

Niektórzy ludzie postawieni przed faktem swojej niewiedzy gwałtownie zaprzeczają, że SĄ ignorantami i uciekają się do banałów i oklepanych frazesów, włącznie ze starą mądrością o różnicy między „nauką książkową” a „zdrowym rozsądkiem”. Inni, skonfrontowani z własną niewiedzą, natychmiast zabierają się za jej korygowanie, bez względu na to, jak bolesne może się to okazać.

Kiedy w wieku 21 lat po raz pierwszy przeprowadziłam się za granicę, szybko uświadomiłam sobie, że podobnie jak większość Amerykanów byłam głęboko nieświadoma, jeśli chodzi o politykę. Ku wielkiemu przerażeniu odkryłam, że w kraju, który mnie gościł, najbardziej przeciętni ludzie – sklepikarze, fryzjerki, taksówkarze – wiedzieli więcej niż ja o tym, co dzieje się w USA i na świecie, DUŻO więcej! Nie miałam POJĘCIA o tym, co się dzieje, a co innym ludziom na świecie było powszechnie wiadome. I nie chodziło jedynie o odmienną opinię. Chodziło o niemal zupełny brak INFORMACJI w tym samym kraju, który promuje demokrację jako rządy „poinformowanych obywateli”. Z uderzającą jasnością uświadomiłam sobie, jaką byłam wtedy ignorantką i przed samą sobą to przyznałam. Więcej, wstydziłam się za siebie i innych Amerykanów, którzy postrzegani byli (i słusznie) za równie nieświadomych i „ciemnych” w sprawach polityki i kultury. ALE z powodu tego zawstydzenia i uświadomienia sobie stopnia mojej niewiedzy, postanowiłam coś z tym zrobić.

Jest jednak mnóstwo Amerykanów, którzy znalazłszy się w podobnej sytuacji i stanąwszy twarzą w twarz z własną ignorancją, gwałtownie jej zaprzeczają. I na ogół ich „ostatnim słowem” jest: „On /ona nie wie, o czym, do diabła, mówi! Jest 'cudzoziemcem'”. I to jest klucz: „cudzoziemcy”.

Cudzoziemcy” nie mogą niczego wiedzieć, ponieważ nie są Amerykanami. A Amerykanie, z racji posiadania największej ilości bomb na tej planecie, zawsze „wiedzą”, co się dzieje. A przynajmniej wiedzą to ich przywódcy, a my po prostu nie musimy o takich sprawach myśleć. Czyż nie po to właśnie wybieramy naszych przywódców? No to zajmą się tymi wszystkimi nudnymi i męczącymi sprawami, a nam dadzą spokojnie oglądać programy takie jak „Survivor” i Super Bowl i pozwolą nam wypucować naszego nowego dżipa, żeby Dżonsonowie zzielenieli z zazdrości!

I na tym koniec. To ulubiony sposób radzenia sobie ze wszystkimi takimi pytaniami. Zapomnij o całej tej kwestii „poinformowanych obywateli” i o jakimkolwiek ewentualnym oburzeniu wobec faktu, że obywatele USA nie tylko NIE są informowani, ale są celowo DEZinformowani!

Nie zdają sobie nawet sprawy, że „Survivor” - poprzez normalizowanie pewnych standardów - programuje ich do przyjęcia tych samych postaw, jakie przejawiają ich przywódcy. No i w końcu sami w przerażający sposób prezentują te postawy w życiu. Przyszłość wielu ludziom w USA objawi się tak, że nie będzie już żadnych Super Bowl, a dżip z pewnością nie pomieści dość paliwa, żeby wywieźć ich dostatecznie daleko od tego terroru, w obliczu którego staną, kiedy w globalnej grze „Survivor” zostaną „w drodze głosowania usunięci z wyspy”.

Dlaczego tak jest? Dlaczego tak wielu ludzi jest tak podatnych na „kulturę oficjalną” i propagandę mass mediów i tak skwapliwie pozostaje ich niewolnikami? I dlaczego niektórzy – kiedy pytania te zostają postawione – zaczynają szukać wiedzy, która ujawni im człowieka za kurtyną?

Być może oznacza to coś więcej, niż tylko kwestię bardzo zręcznego i intensywnego programowania. Być może chodzi również o naturę danego człowieka?

LKJ: Usiłując na to pytanie odpowiedzieć, rozważałam ostatnio wiele idei. Członkowie Quantum Future School już od około dwóch lat zajmują się studiowaniem psychopatii i pseudo-psychopatii. To z pewnością sprawiło, że większość z nas jest w stanie zobaczyć owego człowieka za kurtyną, czy raczej, w tym przypadku, pod „maską zdrowia psychicznego”. Wciąż jednak nie daje to odpowiedzi na pytanie, dlaczego zachowania psychopatyczne są tak powszechne w USA. (Co nie oznacza wcale, że nie występują wszędzie – bo występują).

Linda Mealey z Instytutu Psychologii Kolegium Św. Benedykta w St. Joseph, w stanie Minnesota, przedstawiła ostatnio pewne idee w swoim referacie „Socjobiologia socjopatii – zintegrowany model ewolucyjny”. Idee te odnoszą się do narastania psychopatii w kulturze amerykańskiej i wskazują, że w społeczeństwie opartym na konkurencji – na przykład w kapitalizmie – psychopatia jest zjawiskiem adaptacyjnym i łatwo narasta. Mealey pisze:

Jak dotąd, twierdzę, że niektóre jednostki wydają się posiadać genotyp, który usposabia ich do [psychopatii].

[Psychopatia opisuje] zależne od częstości występowania, genetycznie uwarunkowane, indywidualne różnice w stosowaniu strategii życiowych. [Psychopaci] pojawiają się w każdej kulturze, bez względu na uwarunkowania społeczno kulturowe. [...]

Rywalizacja przyczynia się do częstszego stosowania antyspołecznych i makiawelicznych strategii i może przeciwdziałać zachowaniu prospołecznemu...

Niektóre kultury bardziej niż inne wspierają konkurencyjność i te rozbieżności w wartościach społecznych zróżnicowane są zarówno czasowo jak i międzykulturowo [...] W obu aspektach, wysokiemu poziomowi współzawodnictwa towarzyszą wysokie wskaźniki przestępczości i makiawelizm.

Redukcja zachowań prospołecznych i wzrost zachowań antyspołecznych wiąże się również z wysoką gęstością zaludnienia i pośrednią formą współzawodnictwa. [...] [Mealey, w cytowanym tekście]

Wniosek z tego taki, że amerykański styl życia zoptymalizował zdolność przetrwania psychopatów, co miało te konsekwencje, że ta adaptacyjna „strategia życiowa”, która okazała się niezwykle skuteczna w społeczeństwie amerykańskim, rozprzestrzeniła się wśród populacji w ściśle genetycznym sensie. Co więcej, w społeczeństwie, które adaptuje się do psychopatii, w konsekwencji wielu ludzi, którzy NIE są genetycznymi psychopatami, przystosowuje się w podobny sposób, „działając jak” psychopaci, czyli stając się „wtórnymi socjopatami”.

(Wielu ekspertów wskazuje na różnicę pomiędzy socjopatą pierwotnym i wtórnym. Ten pierwszy jest socjopatą, ponieważ posiada takie „geny”, ten drugi z kolei został w pewnym stopniu „stworzony” przez swoje znęcające się środowisko. Inni eksperci przedstawiają te dwie kategorie jako „psychopatów” - w przypadku odmiany genetycznej - i „socjopatów” - w przypadku odmiany reaktywnej. My preferujemy tę drugą klasyfikację.)

Osoby te [psychopaci], jako że nie są upośledzone intelektualnie, będą oczywiście robić normalne postępy pod względem rozwoju kognitywnego i przyswoją sobie teorię umysłu. Ich teorie jednak formułowane będą w czysto instrumentalnych kategoriach [„co mogę ZYSKAĆ twierdząc to lub tamto?”], bez dostępu do rozumienia empatycznego, na którym większość z nas tak często polega.

Wolni od „natręctwa” emocji, zamiast bazować na przeczuciach i emocjach, swoje działania podejmują – jak profesjonalni hazardziści – opierając się wyłącznie na nomotetycznych** prawach i aktuarialnych danych, mogąc jednocześnie znakomicie przewidywać zachowania innych ludzi.

Rozstrzygając o tym, jak „grać” w relacjach społecznych codziennego życia, szacować będą koszty i zyski, czyli używać podejścia czysto bilansowego, opartego na natychmiastowych osobistych korzyściach, bez „uwzględniania” emocjonalnych reakcji innych ludzi, z którymi mają do czynienia.

Bez choćby odrobiny prawdziwej miłości, która „wciągnęłaby” ich do współpracy, bez najmniejszego niepokoju o pojawienie się chęci „dezercji”, bez poczucia winy mogącego wzbudzać żal, mogą oni nieustannie grać o krótkoterminowe korzyści.

Ponieważ zmiany w częstotliwości występowania genów w populacji nie byłyby w stanie nadążyć za szybko zmieniającymi się parametrami społecznych interakcji, rezultatem powinien być jednocześnie dodatkowy, wahający się odsetek socjopatii, ponieważ w społeczeństwie [skażonym psychopatią] warunki środowiskowe czynią antyspołeczną strategię życia korzystniejszą od prospołecznej. [Mealey]

Innymi słowy, w świecie psychopatów jednostki nie będące genetycznymi psychopatami, jeśli chcą po prostu przeżyć, prowokowane są do zachowań psychopatycznych. Kiedy zasady są tak wymyślone, żeby społeczeństwo „przystosować” do psychopatii, z wszystkich robi to psychopatów.

Nie dajcie się jednak zwieść słowu „psychopata”. Wiele osób utożsamia ten termin z masowymi mordercami albo „pieniącymi się ze złości” szaleńcami. Jakkolwiek je zwać, to niebezpieczne zaburzenie osobowości przedstawia trzy niepokojące realia: jego występowanie wydaje się wzrastać, jest dużo powszechniejsze niż wcześniej uważano i – jest nieuleczalne.

Tym, co czyni psychopatów tak przerażającymi i niebezpiecznymi jest to, że noszą doskonale przekonującą „maskę zdrowia psychicznego”. Zdaniem psychiatry Harveya Cleckley'a z tego właśnie powodu taka osoba może być początkowo niezwykle przekonująca i nieodparcie sprawiać wrażenie zdrowej. Dr Cleckley jako pierwszy opisał kluczowe symptomy tego zaburzenia.

Psychopaci – mimo że pod swoją „maską” są antyspołeczni w tym sensie, że ich „emocje” są zupełnym oszustwem – mogą być całkiem towarzyscy. Są mistrzami w manipulowaniu innymi dla swoich osobistych celów. Ich urok osobisty jest faktycznie legendarny. Psycholog Melvin Sinder, współautor książki „Złe wybory mądrych ludzi”, wyjaśnia: „Jako terapeuta, nieustannie spotykasz się z tym, jak ludzie w tajemniczy sposób kontrolowani są przez socjopatów”.

Psychopaci są ekspertami w wykorzystywaniu innych. Bez skrępowania mogą prosić kogokolwiek o cokolwiek, a ich wylewna, uwodząca życzliwość, ich „ja biedy i niewinny! Jestem taki DOBRY, a zostałem tak ŹLE potraktowany!” - sprawiają, że ofiara niezmiennie daje się naciągnąć i - bez względu na to, jak wygórowana jest prośba – daje psychopacie to, o co ten prosi.

Psychopaci są mistrzami w udawaniu emocji w celu manipulowania bliźnimi. Jeden z psychologów odnotował, że nawet jeśli przyłapie się ich na popełnianiu przestępstwa albo kłamaniu, „zaczynają natychmiast usprawiedliwiać swoje działania poprzez użalanie się nad sobą i obwinianie innych, przez tworzenie żałosnej sceny fałszywych poruszających uczuć”. Jak dostrzeże uważny obserwator, te udawane emocje mają jedynie zrobić wrażenie. Psychopata uważa, że postawienie na swoim albo wydostanie się z opresji dzięki fałszywym emocjom to jego zwycięstwo nad drugą osobą.

Psychopaci niezdolni są do przejmowania się czy odczuwania wyrzutów sumienia z powodu konsekwencji swoich działań. Spokojnie racjonalizują swoje nieczułe i dziwaczne zachowanie, jednocześnie przypisując złośliwość każdemu, tylko nie sobie. Złapani na kłamstwie, bez lęku przed ujawnieniem będą dla własnej korzyści manipulować innymi ludźmi lub wydarzeniami – nawet jeśli dla wszystkich dokoła jest oczywiste, że ZOSTANĄ zdemaskowani.

Psychopaci nie potrafią bać się o siebie, a tym bardziej współczuć innym. Większość normalnych ludzi, przed zrobieniem czegoś niebezpiecznego, nielegalnego albo niemoralnego, czuje przypływ niepokoju, zdenerwowania lub strachu. Poczucie winy może ich przygnieść, a nawet powstrzymać od popełnienia takiego czynu.

Psychopata nie czuje zupełnie nic.

W rezultacie groźba kary, nawet dotkliwej, jest dla psychopaty śmiechu warta. Bez drżenia serca może on powtarzać te same destrukcyjne działania, jak również, nie bacząc na ewentualne ryzyko, poszukiwać mocnych i niebezpiecznych wrażeń. Nazywa się to „wysokim progiem pobudzenia” [hypoarousal]. Oznacza to, że tak naprawdę bardzo niewiele – jeśli cokolwiek – jest w stanie ich poruszyć; bardziej przypominają maszyny niż ludzi.

Psychopata wydaje się być przepełniony czymś na kształt głębokiej zachłanności. Ów wewnętrzny stan manifestuje on na wiele sposobów. Jednym z najbardziej powszechnych jest kradzież czegoś dla ofiary cennego (kosztowności) albo sprawienie bólu ofierze lub oczernianie czegoś albo kogoś przez ofiarę ukochanego. W umyśle psychopaty jest to usprawiedliwione, ponieważ ofiara go rozgniewała, nie dała mu tego, czego chciał, albo go (czy też ją) odrzuciła.

Psychopaci kłamią dla samego kłamania. Potrafią przekazać najserdeczniejszą wiadomość nie traktując poważnie ani jednego słowa. Mogą oni także opowiadać najbardziej szokujące historie jedynie po to, by znaleźć się w centrum uwagi i dostać to, czego chcą.

Badacz psychopatii podał taki oto przykład: Melissa była bardzo atrakcyjną i towarzyską dziewczyną. Spotkała się z pewnym prawnikiem w sprawie swojego rozwodu z mężem i przekonała go, że mąż rujnuje jej życie.

Ponieważ opowiadała o swoim cierpieniu spowodowanym znęcaniem się nad nią, prawnikowi zrobiło się jej bardzo żal. Była tak przekonująca, że ten osobiście chciał jej pomóc. Za sprawą jej uwodzicielskiej charyzmy beznadziejnie się zadurzył i zaczął się z Melissą umawiać. W pewnym momencie odmówił jednak podjęcia nielegalnych i niemoralnych kroków, o które prosiła, przeciwko jej pozostającemu w separacji mężowi.

Wtedy, próbując zmusić go do zrobienia tego, czego chciała, wniosła przeciwko niemu powództwo o molestowanie seksualne. Nie zdawała sobie sprawy, że ujawniła w ten sposób, kim naprawdę jest, i nie było już szansy, żeby prawnik ugiął się pod presją szantażu. Po zadaniu ogromnego bólu i złamaniu serca, Melissa zaniechała sprawy w sądzie i przeprowadziła się do innego stanu. Prawnik wyznał, że w całym swoim życiu nigdy nie został tak obezwładniony emocjonalnie.

Istotnie, osoby te, korzystając ze swoich „poruszających przedstawień”, mogą być prawdziwie obezwładniające. Ich charyzma potrafi być tak porywająca, ich emocja tak głęboka i pozornie szczera, że ludzie po prostu chcą z nimi przebywać, chcą im pomagać, wszystko im dać i wesprzeć tak szlachetną, cierpiącą istotę. Na ogół jednak ofiara nie widzi tego, że karmi ona nieustanną wewnętrzną żądzę kontroli, podniecenia i uznania dla ego.

Psychopata, nawet jeśli sprawia wrażenie bezradnego, ma obsesję na punkcie kontroli. Udawanie emocjonalnej wrażliwości jest naprawdę elementem sprawowania kontroli: im wyższy w psychopacie poziom wiary, która może być w ofierze wzbudzona poprzez odgrywane przez niego dramaty, tym większą, jak sądzi, posiada „kontrolę”. I faktycznie jest to prawda. Kiedy inni wierzą w ich kłamstwa, oni NAPRAWDĘ sprawują kontrolę. Niestety, stopień wiary, stopień „poddania się” tej kontroli poprzez fałszywe wyobrażenie, na ogół powoduje tak wiele bólu, że - w momencie ujrzenia prawdy - ofiara woli trwać w kłamstwie niż stawić czoło faktowi, że została oszukana. Na to liczy psychopata. To część jego „aktuarialnych kalkulacji”. Daje mu to poczucie władzy.

Niezwykle łatwo jest ulec urokowi charyzmatycznego psychopaty. Jest wielu, którzy wykonują rozkazy psychopaty nie zdając sobie sprawy, że są subtelnie i sprytnie kierowani. Mogą być oni zmanipulowani nawet do popełniania na korzyść psychopaty czynów przestępczych lub sabotażowych przeciwko niewinnemu człowiekowi. Kiedy ofiara uświadamia sobie, że na życzenie kłamcy spowodowała cierpienie niewinnych ludzi, równie często będzie wolała temu zaprzeczyć, niż zaakceptować prawdę o swojej własnej perfidii i łatwowierności.

Zachowania psychopatyczne wydają się nasilać z powodu samej natury amerykańskiego kapitalistycznego społeczeństwa. Wielcy naciągacze, uwodziciele i autopromotorzy w dziedzinie sprzedaży są świetnym przykładem tego, gdzie psychopata może rozkwitać. Przemysł rozrywkowy i sportowy oraz korporacyjny świat w systemie kapitalistycznym to pola, gdzie psychopaci naturalnie wspinają się na szczyt. Niektórzy obserwatorzy uważają, że istnieje psychologiczna ciągłość pomiędzy psychopatami (którzy często odnoszą zawodowe porażki) i narcystycznymi przedsiębiorcami (którym się powodzi), ponieważ te dwie grupy dzielą wysoce rozwiniętą umiejętność manipulowania innymi dla własnych korzyści. Uważa się dziś, że są oni oni w rzeczywistości „tacy sami”, z tym, że zdolności kalkulacyjne tego „nie odnoszącego sukcesów” psychopaty są po prostu upośledzone. Nie jest on w stanie przeprowadzić ponownej kalkulacji w oparciu o nowe dane aktuarialne. Wyglądałoby na to, że odnoszący sukcesy narcyz jest absolutnie w stanie nadbudowywać swoją aktuarialną bazę danych i – w oparciu o bieżące dane - „przekalkulowywać”, zmieniać kurs i opracowywać nowe podprogramy.

Generalnie, odnoszący sukcesy psychopata „oblicza”, ile może z tego mieć, rozważając stosunek zysków i strat dla różnych opcji. Wśród czynników, które uważa on za najważniejsze, są pieniądze, władza i zaspokojenie negatywnych pragnień. Nie motywuje ich takie społeczne wzmocnienie jak nagroda czy przyszłe korzyści. Przeprowadzono badania, które wykazały, że uwięzienie psychopaty nie odnosi absolutnie żadnego skutku, jeśli chodzi o zmianę ich życiowych strategii. W rzeczywistości okazuje się, że jedynie pogarsza to sprawę. W praktyce, w więzieniu psychopaci po prostu uczą się, jak być lepszymi psychopatami.

Ponieważ psychopata opiera swoje działania – mające na celu otrzymania tego, co chce – na swojej szczególnej „teorii umysłu”, warto przyjrzeć się temu zagadnieniu. Posiadanie „teorii umysłu” pozwala jednostce przypisywać stany umysłu (myśli, spostrzeżenia i uczucia) nie tylko sobie, ale i innym. Jest to narzędzie, które w praktyce pomaga nam przewidzieć cudze zachowania. Osobami najczęściej odnoszącymi sukcesy są te, które biorąc pod uwagę ogół warunków, potrafią najdokładniej przewidzieć zachowanie innych. W obecnych czasach mamy teorię gier, którą wykorzystuje się do modelowania wielu problemów społecznych, z psychopatią włącznie.

Kiedy dwie osoby wzajemnie na siebie oddziałują, każda z nich musi decydować o tym, co robić, nie wiedząc, co robi ta druga. Wyobraźcie sobie, że tymi dwoma graczami są rząd i społeczeństwo. W tym przykładzie każdy z graczy ma jedynie wybór dwuwartościowy: postępować etycznie lub nie, czy to tworząc prawa, czy ich przestrzegając.

Z założenia obydwaj gracze informowani są o wszystkim, poza poziomem etyki w postępowaniu tego drugiego. Wiedzą, co oznacza etyczne postępowanie, i znają konsekwencje okazania się nieetycznym.

W tej grze są trzy elementy: 1) gracze, 2) strategie dostępne każdemu z nich i 3) wynagrodzenie, jakie otrzymuje gracz za każdą możliwą kombinację strategii.

W systemie prawnym jedna strona zobowiązana jest zrekompensować straty tej drugiej, ale tylko w niektórych okolicznościach. Zamierzamy wyobrazić sobie system, w którym rząd nigdy nie jest odpowiedzialny za poniesione przez społeczeństwo straty, spowodowane nieetycznym postępowaniem rządu; zamiast tego, to społeczeństwo musi płacić za szkody wyrządzone przez rząd swoim nieetycznym postępowaniem.

Zysk przedstawiany jest generalnie w kategoriach pieniężnych. To znaczy, ile kapitału musi wnieść każdy z graczy w postępowanie etyczne i jaki otrzyma zysk ze swojego wkładu.

W tym modelu, zgodnie ze standardami wartości społecznych uznanych za „normę”, etyczne zachowanie kosztuje każdego gracza 10 $. Każde uchwalone prawo, niekorzystne dla społeczeństwa, kosztuje społeczeństwo 100 $. Przyjmujemy, że takie prawa będą z pewnością uchwalane, jeśli przynajmniej jeden z graczy nie zachowuje się etycznie.

Zakładamy następnie, że prawdopodobieństwo przyjęcia krzywdzącego prawa w przypadku, gdy zarówno społeczeństwo jak i rząd postępują etycznie, wynosi jeden do dziesięciu.

W systemie prawnym, w którym rząd nigdy nie odpowiada za nieetyczne postępowanie, jeśli ani rząd, ani społeczeństwo nie postępuje etycznie, rząd zyskuje 0$, a społeczeństwo, kiedy przyjęta jest krzywdząca dlań ustawa, płaci 100$.

Jeśli obie strony „inwestują” w postępowanie etyczne, rząd uzyskuje wynik minus 10$ (koszt postępowania w sposób etyczny), społeczeństwo zaś traci 20$ -- 10$ zainwestowanych w zachowanie etyczne PLUS 10$ jako równowartość 1/10 części szansy na stratę wartą 100$.

Jeśli rząd postępuje etycznie, a społeczeństwo nie, rząd - w następstwie przyjęcia prawa niekorzystnego dla ludności – traci 10$ zainwestowanych w postępowanie etyczne, społeczeństwo zaś kosztuje to 100$.

Jeśli rząd nie postępuje etycznie, a społeczeństwo tak, rząd ma 0$ zysku, społeczeństwo zaś traci 110$, co jest „kosztem bycia etycznym” dodanym do strat poniesionych za przyjęcie przez rząd krzywdzącej ustawy. W modelu wygenerowanym przez teorię gier dwumacierzowych wygląda to tak jak poniżej (w każdej parze liczb przedstawiających „wypłatę” liczba po lewej reprezentuje zysk społeczeństwa, a po prawej – rządu):



Rząd etyczny

Rząd nieetyczny

Społeczeństwo etyczne

-100; 0

-100; 10

Społeczeństwo nieetyczne

-110; 0

-20; -10

 

Krótko mówiąc, w tej grze rządowi zawsze bardziej opłaca się nieprzestrzeganie etyki i możemy przewidzieć rządowy wybór strategii, ponieważ jest tylko jedna strategia, która – bez względu na to, jakiego wyboru dokona naród – jest dla rządu lepsza: żadnej etyki. Jest to „strategia ściśle dominująca”, czy też strategia, która jest dla gracza wyborem najlepszym, bez względu na to, jakich wyborów dokonuje drugi gracz.

Co gorsza, za etyczne postępowanie naród jest KARANY. Ponieważ wiemy, że rząd w powyższym systemie nigdy nie będzie postępował etycznie, taka jest bowiem jego strategia dominująca, stwierdzamy, że etyczne postępowanie ze strony narodu w rzeczywistości kosztuje WIĘCEJ niż postępowanie nieetyczne.

Krótko mówiąc, w takim systemie zachowanie psychopatyczne jest rzeczywiście POZYTYWNYM PRZYSTOSOWANIEM.

Naród, jak widać, nie może nawet zminimalizować swoich strat etycznym postępowaniem. Bycie etycznym kosztuje go 110$, zaś bycie nieetycznym – tylko 100$.

Podstawcie teraz pojęcie „psychopata” w miejsce rządu, a w miejsce narodu wstawcie „nie­psychopata”, a zaczniecie rozumieć, dlaczego psychopata zawsze będzie psychopatą. Jeśli „wypłatą” jest emocjonalny ból doznania krzywdy albo wstyd z powodu ujawnienia, to taka konsekwencja w świecie psychopaty po prostu nie istnieje, tak jak w stworzonym powyżej systemie prawnym rząd nigdy nie odpowiada za nieetyczne postępowanie. Psychopata żyje w takim świecie jak ten, gdzie rząd nigdy nie ponosi odpowiedzialności za postępowanie, które jest dla innych krzywdzące. Proste. Powyższy diagram gry powie wam, dlaczego psychopaci w obrębie populacji, jak również w rządzie, są w stanie nakłonić naród do zaakceptowania praw, które są krzywdzące. Po prostu nie warto być etycznym. Jeśli zgadzasz się z psychopatą – tracisz. Jeśli stawiasz psychopacie opór – tracisz jeszcze więcej.

Psychopata nie zna podstawowych faktów czy danych na temat tego, co można by nazwać wartościami osobistymi i jest zupełnie niezdolny do zrozumienia takich spraw. Niemożliwe jest, by choć w najmniejszym stopniu zainteresował się nieszczęściem albo radością czy też dążeniami ludzkości przedstawianymi w poważnej literaturze czy sztuce. Na wszystkie te sprawy jest również obojętny w samym życiu. Piękno i brzydota (poza powierzchownym odczuciem), dobro, zło, miłość, przerażenie, poczucie humoru nie mają żadnego rzeczywistego znaczenia ani możliwości wzruszenia go. Co więcej, psychopata nie posiada też umiejętności dostrzeżenia, że wzruszeni są inni. Tak jakby pomimo sporej inteligencji był daltonistą, jeśli chodzi o ten aspekt ludzkiego bytu. Nie można mu tego wyjaśnić, w jego sferze świadomości nie istnieje bowiem nic, co mogłoby wypełnić tę lukę jakimś porównaniem. Może on powtórzyć te słowa i bez zająknięcia powiedzieć, że rozumie, ale w żaden sposób nie uświadamia sobie tego, że tak naprawdę nic nie rozumie. [Cleckley H.M. (1941). The mask of sanity: An attempt to reinterpret the so-called psychopathic personality. St. Louis: The C.V. Mosby Company]

Oznacza to również, że taka osoba może według własnego uznania wybrać działania, które są potencjalnie autodestrukcyjne, nie dając drugiemu „graczowi” poznać, że jego czy jej wybór opiera się wyłącznie na złudzeniu. Bardzo często „wygrywają” oni z powodu czystej zuchwałości swoich działań, nie ograniczonej sumieniem, które jest konstruktem emocji.

To tak, jak z pokerowym graczem, który nie ma w ręku zupełnie nic, ale - ponieważ tak bardzo chce wygrać i pozostaje zupełnie niewzruszony wobec ewentualności przegranej, jako że kłamstwo nie tworzy absolutnie żadnej wewnętrznej, emocjonalnej reakcji strachu przed zdemaskowaniem albo nieodłącznym w takim przypadku potencjalnym wstydem lub nieszczęściem – potrafi on tak przekonująco blefować, że inni gracze – a wśród nich i ci, którzy mogą mieć w ręku wygraną - zwijają się i odchodzą, ponieważ pewność siebie psychopaty przekonuje ich, że od samego początku musiał on mieć w ręku wygraną wszech czasów.

Tyle tylko, że on nie ma.

A to oznacza, że siła psychopaty jest również jego piętą achillesową. Kiedy tylko zostaje zauważony, rozpoznany, rozszyfrowany, traci moc blefowania. Kiedy do gry wkracza wiedza, psychopata zostaje zdemaskowany i nie ma już możliwości „nabierania” innych graczy. Smutne w tym jest to, że nie ma on też możliwości nauczenia się z tego doświadczenia czegokolwiek innego poza tym, jak swój blef usprawnić i – następnym razem – uczynić bardziej przekonującym. Psychopata nigdy nie wścieka się z powodu przyłapania go na kłamstwie; interesuje się jedynie „minimalizowaniem szkód” w sensie utrzymania możliwości dalszego oszukiwania.

W modelu gry psychopaty za „graczy” mogą być uznane społeczeństwa.

Wcześniejsze zachowania społeczności będą przez psychopatę wykorzystane do przewidzenia zachowań przyszłych. Podobnie jak indywidualny gracz, społeczeństwo będzie mieć pewną szansę wykrycia oszustwa i mniej lub bardziej dokładnie pamiętać, kto ich oszukał w przeszłości, jak również bardziej lub mniej rozwiniętą skłonność do wzięcia odwetu na kłamcy i oszuście. Ponieważ psychopata stosuje aktuarialne podejście, by oszacować koszty i pożytki różnych zachowań (po prostu ile może z tego mieć), to w jego kalkulacjach uwzględnione zostanie raczej faktyczne zachowanie społeczności w przeszłości niż jakakolwiek ocena ryzyka oparta o „obawy czy niepokoje” o przyłapanie go i ukaranie, jakie odczuwaliby ludzie empatyczni przed zrobieniem czegoś niedozwolonego.

Dlatego też, by zredukować zachowania psychopatyczne w społeczeństwie i w rządzie, społeczeństwo MUSI ustalić i przeforsować wysokie wskaźniki wykrywania oszustw i rozpoznawania kłamców oraz gotowość do odwetu. Innymi słowy, musi ono ustanowić pomyślną strategię odstraszania.

Ponieważ psychopata jest szczególnie niezdolny do podejmowania decyzji w oparciu o przyszłe konsekwencje i może skupić uwagę jedynie na natychmiastowej gratyfikacji – na krótkoterminowych celach – można sobie z takimi osobami poradzić ustalając historię wymierzania szybkiej społecznej odpłaty. To znaczy, rozpoznawanie i karanie kłamców i oszustów musi być natychmiastowe, ale i niezwłoczność ta musi być łatwa do przewidzenia.

I tu dochodzimy do następującej kwestii: w realnym świecie, w świecie wielkoskalowych interakcji społecznych, zredukowanie psychopatii u naszych przywódców zależy od poszerzenia zbiorowej pamięci społeczeństwa o zachowaniach indywidualnych graczy w przeszłości.

Jakikolwiek racjonalny przegląd wiadomości ujawni, że kłamstwa i oszukiwanie nie są „ukryte” tak dokładnie, jak chcieliby sądzić amerykańscy apologeci.

Nawet ci gorzej poinformowani Amerykanie domyślają się, że śledztwo w sprawie zabójstwa JFK z pewnością było lipne. W ostatnich latach do „przekłamań” w raporcie przyznał się Gerald Ford, były prezydent oraz członek Komisji Warrena i człowiek faktycznie nią sterujący.

Potem była Watergate, a po niej afera Iran-Contra, nie wspominając o aferze „Monica-gate”. A to tylko niektóre z ważnych wydarzeń, znane wszystkim Amerykanom.

Jakie konsekwencje ponieśli ci krętacze oszukujący społeczeństwo?

Nie warte wzmianki. W rzeczywistości, w niemal każdym przypadku zostali oni elegancko nagrodzeni tym, co dla psychopaty wartościowe: pieniędzmi i dobrami materialnymi. Jeśli ktokolwiek myśli, że publiczne zdemaskowanie zawstydziło ich, niech to jeszcze raz przemyśli!

Ale KLUCZOWE w tym jest to, że na ujawnienie kłamstw w rządzie Amerykanie po prostu NIE odpowiedzieli jakimkolwiek oburzeniem, które mogłoby być uznane za więcej niż zdawkowe. Obecnie nie ma nawet „symbolicznego oburzenia”.

Czy nie uważacie, że to dziwne?

My jednak już wspomnieliśmy, co jest tego przyczyną: amerykański sposób życia zoptymalizował przetrwanie psychopatii, a w świecie psychopatów ci, którzy nie są genetycznymi psychopatami, ulegają wpływom i zachowują się jak psychopaci, po prostu, żeby przetrwać. Kiedy reguły ustawione są tak, żeby społeczeństwo „dopasowało się” do psychopatii, z każdego czyni to psychopatę. W konsekwencji, bardzo duża liczba Amerykanów to faktyczni socjopaci. (Pojęcia „socjopata” używamy tu dla określenia tych osób, które nie są psychopatami genetycznymi.)

I tak oto mamy George'a Busha i Trzecią Rzeszę, którzy przyglądając się reakcjom Amerykanów na oszustwa, kalkulują, ile mogą dla siebie wyszarpać.

A reakcji nie ma żadnych, ponieważ ten system dostosował się do psychopatii. Inaczej mówiąc, Amerykanie popierają Busha i jego agendę, ponieważ większość z nich jest TAKA JAK on.

Jednakże jest tak nie dlatego, że WSZYSCY się takimi urodzili, a dlatego, że psychopatia jest niemal wymagana, by móc przetrwać w Konkurencyjnej, Kapitalistycznej Ameryce.

W miarę jak społeczeństwo się rozrasta i staje się bardziej konkurencyjne, jednostki stają się bardziej anonimowe i bardziej makiaweliczne. Społeczne rozwarstwienie i segregacja prowadzą do poczucia niższości, pesymizmu i depresji wśród tych nieposiadających, a to przyczynia się do korzystania w życiu ze „strategii oszukiwania”, co z kolei czyni środowisko ogólnie bardziej przystosowanym do psychopatii.

Psychopatyczne zachowania niegenetycznych psychopatów można by rozpatrywać w kategoriach skutecznej metody otrzymywania pożądanych środków, poprawienia pozycji w lokalnej grupie, a nawet sposobu dostarczenia stymulacji, którą ludzie odnoszący społeczne i finansowe sukcesy znajdują w akceptowalnych wyzwaniach fizycznych i intelektualnych. Inaczej mówiąc, psychopata jest znudzonym i sfrustrowanym poszukiwaczem wrażeń, który „nie posiada intelektualnej zdolności, by samemu się rozweselić czy zająć czymś swój umysł”. Tacy ludzie mogą zacząć na niższych szczeblach społeczno ekonomicznych, często jednak docierają na szczyt.

W Ameryce na wiele rodzin wywiera wpływ fakt, że praca, rozwód, albo jedno i drugie, odsuwa jednego albo oboje rodziców od interakcji z dziećmi przez większość dnia. Takie są konsekwencje kapitalistycznej gospodarki.

Kiedy rodzice są nieobecni - albo kiedy jeden z nich jest obecny, ale nie posiada wystarczającej wiedzy - dzieci pozostawione są na łasce rówieśników i kultury kształtowanej przez media. Przewodnikiem uzbrojonych w dżojstiki i piloty do telewizorów dzieciaków zostają filmy takie jak South Park i Jerry Spinger czy gry typu Mortal Kombat na konsoli Nintendo. Normalne początkowo dzieci stają się mniej wrażliwe na przemoc, a te bardziej podatne na wpływy – dzieci z genetycznie odziedziczoną psychopatią – popychane są w kierunku niebezpiecznej mentalnej przepaści. Tymczasem rząd, na żądanie rodziców i środowiska psychologów, regularnie ustanawia prawa pozwalające nieletnim uniknąć konsekwencji za brutalne zachowania.

Jeśli chodzi o przemoc w mediach, tylko nieliczni badacze wciąż próbują kwestionować fakt, że rozlew krwi w telewizji i w filmach ma wpływ oglądające to dzieci. Teraz dodatkowo mamy jeszcze gry video oparte na schemacie ścigania i zabijania. Dzieci, zaabsorbowane grafiką, uczą się kojarzyć strugi „krwi” z główną gratyfikacją osiągnięcia „wygranej”.

I znowu gospodarka steruje rzeczywistością.

Podczas gdy każdy chętnie przyzna, że w telewizji jest prawdopodobnie zbyt wiele przemocy i że reklamy to zapewne zwykłe bujdy na resorach, bardzo niewielu ludzi ma naprawdę pojęcie o rzeczywistej naturze mediów i stopniu ich hipnotycznego wpływu. Jeszcze mniej liczni mają jakiekolwiek pojęcie o celu, jaki stoi za tym wpływem. W książce The People's Almanac Wallace i Wallechinsky piszą:

„Po drugiej wojnie światowej telewizja rozkwitła... Zaangażowano psychologów i socjologów do badania ludzkiej natury pod kątem sprzedaży, inaczej mówiąc, by dowiedzieć się, jak manipulować ludźmi tak, żeby nie czuli się manipulowani. Dr Ernest Dichter, rektor Institute for Motivational Research Instytut Badań nad Motywacją], w 1941 roku stwierdził... „odnoszące sukcesy biuro reklamy manipuluje ludzkimi motywacjami i pragnieniami, rozwija potrzebę posiadania towarów, których kiedyś społeczeństwo w ogóle nie znało – których być może wcale nie pragnie kupować.”

Dyskutując kwestię oddziaływania telewizji, Daniel Boorstin napisał:

Oto mamy nareszcie supermarket z zastępczym doświadczeniem. Udane programowanie oferuje rozrywkę – pod płaszczykiem instrukcji; instrukcję – pod płaszczykiem rozrywki; polityczne przekonania – z atrakcyjnością reklamy; a reklamę – z atrakcyjnością sztuki teatralnej.”

Zaprogramowana telewizja służy nie tylko rozpowszechnianiu przyzwolenia i konformizmu, ale reprezentuje przemyślane podejście przemysłu.” [cytowane przez Wallace'a, Wallechinsky'ego]

Pomijając fakt, że telewizja przypuszczalnie jest niezwykle szkodliwa dla dzieci, a większość pogarszających się obecnie aspektów społecznych można przypisać przedstawianemu w telewizji upadkowi wartości, istnieje jeszcze głębszy i bardziej podstępny czynnik wpływający na ludzką psychikę. Jak zacytowano, jest to zaplanowana i rozmyślna manipulacja, mająca upowszechnić przytakiwanie i konformizm i zahipnotyzować masy do podporządkowania się autorytetowi panów gospodarki poprzez ich fałszywego proroka – telewizję.

Allena Funta, gospodarza popularnego programu, Candid Camera, zapytano kiedyś o najbardziej niepokojącą rzecz, jakiej dowiedział się o ludziach, mając z nimi do czynienia przez lata pracy w telewizji. Jego odpowiedź przyprawia o ciarki swoimi implikacjami.

„Najgorszą rzeczą, i widzę to ciągle, jest łatwość, z jaką ludzie mogą być kierowani przez jakąkolwiek postać z kręgów władzy, czy nawet najpośledniejszego rodzaju autorytet. Dobrze ubrany mężczyzna wchodzi po sunących w dół ruchomych schodach i większość ludzi odwróci się i też z desperacją będą próbowali wchodzić... Postawiliśmy na drodze znak „Dziś przejazd przez stan Delaware zamknięty”. Kierowcy nawet tego nie kwestionowali. Pytali tylko: „Czy otwarty jest stan Jersey?” [za: Wallace, Wallechinsky]

I tak rysuje się nam obraz rozmyślnie zmanipulowanego społeczeństwa telewizyjnego konformizmu, edukowanej i kreatywnej nieudolności oraz społecznego niepokoju i dekadencji. To oczywiste, że media odpowiadają za szerzenie tego stanu, a przez co one są kontrolowane?

Przez kapitalistyczną, konkurencyjną gospodarkę.

Wydawałoby się, że w interesie swoich klientów ci mistrzowie manipulacji zaplanują programy pozwalające stworzyć korzystne warunki społeczne, co rzeczywiście mogliby zrobić. Oczywiście najwyższa władza w telewizyjnym programowaniu spoczywa w rękach reklamodawców wspieranych przez te przedsiębiorstwa, których produkty są sprzedawane. Zdawałoby się, że z tymi wszystkimi psychologicznymi danymi, do których mają dostęp, wykorzystują programowanie do poprawienia warunków społecznych, co kosztuje. Co roku wydaje się ponad 25 miliardów dolarów, żeby robotników - po ukończeniu przez nich edukacji w szkołach publicznych połączonej z wpływem telewizji - nauczyć pisać i czytać. Przyjmuje się, że rosnący wskaźnik przestępczości, który również kosztuje tych przemysłowych gigantów ogromne sumy pieniędzy, w głównej mierze daje się przypisać frustracjom i niezadowoleniu wywołanym przez prezentowane powszechnie w telewizji fałszywe spojrzenie na rzeczywistość.

Dlaczego nie wykorzystują oni swoich środków finansowych na sponsorowanie fachowców od motywacji, by ci wymyślili, jakie programy mogłyby wywołać pozytywne zmiany?

Czy to możliwe, że stan społeczeństwa, a w tym zaprogramowana reakcja na „najmniejsze oznaki autorytetu” - są zaplanowane? Czy ktoś chciałby podsunąć myśl, że nie mają oni dostępu do tych liczb i badań dotyczących szkodliwego wpływu programowania i że nie są świadomi tego, że to kosztuje ich pieniądze? Jeśli tak faktycznie jest, to są oni zbyt głupi, by decydować o naszych wartościach, w każdym razie powinniśmy ich kompletnie ignorować. Jeśli jednak nie jest to prawdą, musimy założyć, że ta manipulacja ma jakiś cel.

Istnieje sporo dowodów na poparcie idei, że celem owej manipulacji jest stworzenie psychologicznego i społecznego rozbicia - społecznej psychopatii, wystarczającej, by dopuścić do ustanowienia rządu totalitarnego na życzenie ludzi. Za tym idzie teoria, że ta „zamożna elita” usiłuje zza kulis kontrolować cały świat i że to w tym celu sterują oni i finansują różne działania, które masom wydają się politycznymi i międzynarodowymi „wypadkami”.

F.D. Roosevelt powiedział:

"W polityce nic nie dzieje się przypadkowo; jeśli coś się dzieje, możesz być pewien, że zostało to zaplanowane!”

A on mógł to wiedzieć.

Istnieje sporo dowodów na poparcie koncepcji, że wojny są wzniecane i prowadzone dla dokonania redystrybucji pozostałości zakulisowej finansowej władzy i że – chociaż podczas tych działań umierają nasi ojcowie, bracia, dziadkowie, wujkowie, kuzyni i synowie – są one jedynie gierkami „stosunków międzynarodowych” odgrywanymi przez tych, którym pieniądze i pozycja dają absolutną władzę w kształtowaniu naszej rzeczywistości w jakimś nikczemnym celu.

Psychiczne napięcia naszego świata są już w naszych domach. Tam mogą one z łatwością oddziaływać na każde dziecko, które wierzy, że „świat wyrządził mi krzywdę” - odczucie pochodzące z rzeczywistości istnienia – rzeczywistości stworzonej przez ekonomiczne naciski wprowadzane poprzez Teorię Gier.

Czy istnieje jakieś rozwiązanie?

Oczywistym rozwiązaniem byłby świat, w którym psychopata – w rządzie czy w społeczeństwie – byłby przynajmniej zmuszony odpowiadać za nieetyczne postępowanie. Jednak modele teorii gier wskazują, że egoizm jest zawsze najkorzystniejszą z możliwych strategii reprodukowania jednostek.

Czy wrodzona bezinteresowność ludzi mogłaby kiedykolwiek stać się trwałą ewolucyjnie strategią?

Ogólnie rzecz biorąc, zdolność oszukiwania, rywalizowania i kłamania okazała się być zdumiewająco pomyślną cechą przystosowawczą. Dlatego też koncepcja, że ciśnienie selekcji mogłoby kiedykolwiek spowodować rozprzestrzenienie się w społeczeństwie świętości wygląda w praktyce mało prawdopodobnie. Niewykonalnym wydaje się wygranie z genami, które promują rywalizację. „Mili chłopcy” są zjadani albo wprowadzani do hodowli i kojarzeni z innymi od nich. Ludzie szczęśliwi, którzy są nieświadomi, są zjadani albo wprowadzani do hodowli. Szczęście i uprzejmość są dziś cechami zanikającymi, a nieszczęście i cierpienie tych, którzy są w stanie prawdziwie odczuwać, którzy są empatyczni wobec innych, którzy mają sumienie, są aż nadto powszechne. A psychopatyczne manipulacje mają na celu nas wszystkich zmienić w psychopatów.

Pomimo to jednak, predyspozycja do posiadania sumienia, etyki, moźe przeważyć, jeśli - i wtedy, gdy - będzie jednocześnie w stanie wprowadzić w życie najgłębszy poziom altruizmu: obiektem empatii uczynić wyższy ideał – podnoszenie poziomu wolnej woli w sensie abstrakcyjnym, przez wzgląd na innych, w tym naszych potomków.

Krótko mówiąc, nasza „własna korzyść” powinna być poparta zbiorowym zapewnieniem, że wszyscy inni też są szczęśliwi i dobrze usposobieni oraz zapewnieniem, że dzieci, które wydajemy na świat mają szansę na należne im naturalne szczęście i wzajemną życzliwość.

Oznacza to, że jeśli psychopatia zagraża pomyślnej przyszłości grupy, poradzić sobie z nią można jedynie poprzez odmówienie jej zgody na zdominowanie naszej istoty, przez każdego członka danej grupy z osobna. Ochrona swojej wolnej woli w praktyce ostatecznie chroni wolną wolę innych. Ochrona naszych własnych praw NA RÓWNI z prawami innych gwarantuje stan wolnej woli i potencjalne szczęście wszystkich. Jeśli zmutowani psychopaci stanowią potencjalne zagrożenie, to prawdziwa empatia, prawdziwa etyka, prawdziwe sumienie nakazują użycie wobec psychopatów profilaktycznej terapii.

Tak więc zidentyfikowanie psychopaty, zerwanie z nim relacji, odcięcie go od naszego środowiska, stanie się niedostępnym dla niego „pokarmem” czy podmiotem kantu i wykorzystania - to jedyna i najskuteczniejsza strategia, jaką możemy zastosować.

Dowody zdają się wyraźnie wskazywać, że pozytywna przemiana ludzkiej natury nie dokona się poprzez wielkie duchowe przebudzenie, społeczno-ekonomiczne reformy czy spontaniczne pragnienie narodów świata, by być dla siebie nawzajem miłymi. Jest jednak zupełnie możliwe, że na dłuższą metę psychopatyczny program cierpienia poniesie porażkę, ponieważ nieszczęście nie jest strategią trwałą. W stanie pogłębiającego się nieszczęścia ofiary będą usiłowały od niego uciec, a usiłowanie to doprowadzi ich ostatecznie do badania faktycznego stanu ich niedoli, co z kolei może prowadzić do społeczeństwa inteligentnych ludzi, którzy będą mieli grupową zdolność dokonania tego [pozytywnej przemiany].

- - -
*"Pied piper" to bohater niemieckiej baśni, która jest kanwą jednej z opowieści braci Grimm, a także wiersza Browninga (i opery "zaczarowany flet" - "the magic flute"). Był to flecista, który obiecał miastu Hamelin pomoc w pozbyciu się szczurów, kiedy jednak dokonał dzieła, miasto odmówiło mu zapłaty. Flecista tak samo jak wyprowadził szczury, w odwecie wyprowadził z miasta wszystkie dzieci, wabiąc je muzyką fletu. [link]

**nomotetyczny (gr. nomothetikós ‘dotyczący prawodawstwa’), nauki nomotetyczne – wg klasyfikacji nauk W. Windelbanda i H. Rickerta – nauki zajmujące się wykrywaniem, opisem i formułowaniem praw ogólnych, niezmiennych; przeciwieństwo nauk idiograficznych [których zadaniem jest opis i wyjaśnienie faktów jednostkowych]. [link]

W psychologii podejście idiograficzne mówi o tym, że każdy przypadek jest wyjątkowy. Natomiast podejście nomotetyczne (aktuarialne) stara się ustalić ogólne zależności między zachowaniem a jego uwarunkowaniami, zależności dotyczące wszystkich ludzi.

Testy psychologiczne reprzentują własnie podejście nomotetyczne, ponieważ określają szereg cech za pomocą, których można opisać każdego.

Psychologowie stosujący podejście idiograficzne badają dlaczego ludzie zachowują się różnie w tych samych sytuacjach. Tymczasem psychologowie reprezentujący kierunek nomotetyczny dociekają co sprawia, że pozornie tak różni ludzie w wielu sytuacjach zachowują się podobnie. [link]


Właściciele oraz wydawcy niniejszych stron pragną oświadczyć, że materiał tu prezentowany jest wynikiem ich badań i eksperymentu w Komunikacji Nadświetlnej. Zapraszamy czytelnika by przyłączył się do naszego poszukiwania Prawdy poprzez czytanie z otwartym, ale sceptycznym umysłem. Nie zachęcamy tu do "dewotyzmu" ani też do "Prawdziwej Wiary". Zachęcamy STANOWCZO do poszukiwania Wiedzy oraz świadomości we wszystkich obszarach działania jako najlepszego sposobu, by być w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy. Jedno co możemy powiedzieć czytelnikowi: pracujemy bardzo ciężko, wiele godzin na dobę, i czynimy tak od wielu lat, by odkryć "sedno" naszej egzystencji na Ziemi. Jest to nasze zajęcie, nasze poszukiwanie, nasza praca. W sposób ciągły szukamy potwierdzenia oraz/lub pogłębiamy zrozumienie tego, co uważamy albo za możliwe, albo za prawdopodobne lub za jedno i drugie. Czynimy tak ze szczerą nadzieją, że ludzkość jako całość skorzysta z naszej pracy, jeśli nie teraz , to przynajmniej w jakimś punkcie w jednej z naszych prawdopodobnych przyszłości.

Skontaktuj się z administratorem serwera pod adresem cassiopaea.com
Prawa Autorskie (c) 1997-2005 Arkadiusz Jadczyk oraz Laura Knight-Jadczyk. Wszystkie prawa zastrzeżone. "Cassiopaea, Cassiopaean, Cassiopaeans," są zastrzeżonym znakiem handlowym Arkadiusza Jadczyka oraz Laury Knight-Jadczyk.
Listy adresowane do Kasjopei, szkoły QFS, Arkadiusza lub Laury, stają się własnością Arkadiusza Jadczyka i Laury Knight-Jadczyk
Wtórne publikacje oraz wtórne rozpowszechnianie zawartości niniejszego ekranu lub dowolnej części niniejszej witryny w dowolnej formie jest stanowczo zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autorów.

Jesteś gościem o numberze