Człowiek zewnętrzny posiada trzy "ja": "ja" ciała (fizyczne), "ja" Osobowości (psychiczne) oraz potencjalnie - prawdziwe "ja" (duchowe). Teoretycznie, prawdziwe "Ja" powinno wziąć na siebie odpowiedzialność za panowanie nad całym systemem. Jednak od upadku Adama prawdziwe "Ja", w swoim najgłębszym aspekcie, zostało usunięte na drugi plan świadomości zdominowanej przez psychiczne (lub inaczej, umysłowe) "ja" Osobowości. Temu ostatniemu, panującemu - niejako - w zastępstwie, brakuje jedności. Zmienne, płynne, wielorakie może działać jedynie w sposób chaotyczny. Tak więc "ja" ciała, które normalnie powinno podporządkować się "ja" umysłu, często narzuca mu swoje własne cele.
To właśnie poprzez centrum ruchowe manifestuje się "ja" ciała. Co do psychicznego "ja" naszej Osobowości, to normalnie wyraża się ono poprzez centrum emocjonalne i centrum intelektualne. W większości wypadków używa jednak tych centrów w niewłaściwy sposób, a w dodatku często ingeruje w działanie centrum ruchowego. Bezpośrednim skutkiem takiego stanu rzeczy jest nielogiczność naszego życia psychicznego, ponieważ "ja" ciała konkuruje z "ja" Osobowości a to, będąc mnogim, nie ma - i nie może mieć - jakiejkolwiek logicznej ciągłości ani w swoich pomysłach, ani w działaniach. Tak więc człowiek spędza życie przerzucając się od działania do przeciwdziałania i od przeciwdziałania do działania.
Ta chaotyczność naszego życia jest dobrze znana i często służy za wątek dzieł powieściopisarzy i dramaturgów. W Tradycji często przy tej okazji przywołuje się obraz współistnienia w każdym człowieku trzech osób: jednej, która myśli, drugiej, która doświadcza uczuć, i trzeciej, która działa. Możemy pokazać ich ingerencję w dziedziny, które na dobrą sprawę nie są ich domeną; ingerencje, które w różnych sytuacjach mogą być naturalne albo nienaturalne, zbawienne albo szkodliwe. Nienaturalne ingerencje zawsze są szkodliwe i przyczyniają się do znacznej części naszych wewnętrznych i zewnętrznych konfliktów. Takie ingerencje, czasami łagodne, częściej jednak gwałtowne, dodatkowo pogarsza fakt, że centra, z racji ich podziału na sektory, nie mogą nigdy działać w sposób autonomiczny, chociaż każde z nich rości sobie prawo do nakazywania innym. Wyłączając przypadki patologiczne, im silniejsze działanie podjęte przez jedno centrum, tym potężniejszy mechaniczny przymus doznawany przez pozostałe dwa.
"Ja" Osobowości złożone jest ze sporej liczby małych "ja", tworzących różne grupy, kolejno panujące nad naszymi postawami i działaniami. Jak zatem możemy pogodzić ten chaotyczny stan z ciągłością, którą nadaje ono, choćby tylko pozornie, naszemu życiu psychicznemu? Tę pozorną ciągłość tworzą trzy elementy:
- nasze nazwisko,
- utrwalone przez pamięć doświadczenie,
- zdolność do okłamywania siebie i innych.
Nazwisko, które nosimy, odpowiada "ja" Osobowości, czyli zespołowi cząsteczek opiłków żelaza, niezależnie od względnego położenia, jakie zajmują. Po okresie dojrzewania człowiek utożsamia z nazwiskiem również swój obraz siebie, jakim jest na jawie. Czasami podczepia do niego obraz idealny, jakim usiłuje być albo stać się.
Właśnie dlatego człowiek trzyma się swojego nazwiska jak tratwy ratunkowej. W końcu wszystko, co istnieje, ma jakąś nazwę; bez nazwy nie można wyobrazić sobie żadnego istnienia, psychicznego czy fizycznego, prawdziwego czy sztucznego.
W przypadku człowieka jego nawisko i imię kryje ogół tego, co możemy określić jako jego własny wszechświat - zarówno w jego elementach namacalnych, jak i wyimaginowanych, przy czym te ostatnie człowiek często bierze za rzeczywiste.
Pamięć jest bezpośrednią funkcją bycia jednostki. Im wyższy poziom bycia, tym lepsza pamięć i tym więcej może pomieścić. Utrata pamięci, która pociąga za sobą zapomnienie nazwiska i wszystkiego, co się z nim wiąże, z człowieka normalnego robi wariata: znika poczucie ciągłości.
Zdolność do okłamywania jest trzecim elementem naszego sztucznego życia, który znacznie przyczynia się do nadania mu pozorów ciągłości. Łatwo możemy uzmysłowić sobie rolę, jaką odgrywa zdolność okłamywania, kiedy wyobrazimy sobie, czym byłoby nasze życie, gdyby tę zdolność nam odebrano. Życie stałoby się wówczas niemożliwe z powodu wstrząsów i konfliktów, wobec których musielibyśmy stanąć. Tym sposobem, kłamstwa służą za zderzaki, podobne do zderzaków łagodzących wstrząsy w wagonach kolejowych. To zdolność okłamywania czyni nasze życie mniej rażącym i skutecznie przyczynia się do wrażenia ciągłości, jakie nam ono daje. Po raz kolejny doprowadziło nas to do stwierdzenia, że przypisujemy sobie zdolności, których nie mamy - mamy jedynie możliwość ich rozwinięcia: rościmy sobie pretensje do bycia wiarygodnymi, tymczasem mówienie prawdy i życie w prawdzie są możliwościami, które mogą się urzeczywistnić, ale dopiero w przyszłości, po długiej i ciężkiej pracy nad sobą. W międzyczasie skazani jesteśmy na kłamanie i każdy, kto temu zaprzecza, potwierdza tylko, jak trudno jest stawić czoła prawdzie.
Musimy zatrzymać się na chwilę przy kwestii kłamstwa, kwestii wielkiej wagi, do której będziemy musieli częściej wracać. Zdolność kłamania jest funkcją naszej zdolności wyobrażania sobie, będącej zdolnością twórczą. Zanim cokolwiek stworzymy, musimy wyobrazić sobie, co takiego chcemy stworzyć. Ten dar należy wyłącznie do ludzi, zwierzęta nigdy go nie miały.
To dzięki darowi wyobraźni, boskiemu darowi, posiadamy zdolność kłamania. Kłamiemy z różnych powodów, na ogół chcąc polepszyć sytuacje, które wydają się nam nie do wytrzymania czy zaakceptowania. Kłamstwa otwierają w ten sposób drogę mechanizmom racjonalizowania albo usprawiedliwiania, stanowiącym sposób na "łataninę". Później zobaczymy, jak dochodzi do tego, że powikłane zachowanie osób wokół nas wywołuje liczne wstrząsy, tworząc w ludzkich relacjach trudne i czasami nierozwiązywalne sytuacje, prawdziwe węzły gordyjskie. Uciekamy się zatem do kłamstw, oczywiście w najlepszej wierze.
Skoro tak, to podejście ezoterycznej Doktryny do kłamania jest jasne i realistyczne. Nie wymaga ona od nas, byśmy od razu przestali kłamać, ponieważ nikt nie zniósłby takiego rozwiązania. Jednakże o ile człowiek nie może przestać okłamywać innych, nie można tego samego powiedzieć o kłamaniu sobie. Wymaga się więc od niego, żeby przestał się okłamywać - i to natychmiast. To wymaganie jest bezwzględne i łatwo możemy zrozumieć, dlaczego. Celem pracy ezoterycznej jest marsz w kierunku Świadomości, czyli w kierunku Prawdy. Usiłowanie zbliżenia się do prawdy przy ciągłym okłamywaniu siebie, czy wierzeniu we własne kłamstwa, stanowiłoby contradictio in objecto. Dlatego musimy eliminować każdą próbę okłamania siebie i pod tym względem nie może być mowy o kompromisie czy przyjęciu jakiegokolwiek usprawiedliwienia. I chociaż w naszych obecnych warunkach nie możemy żyć nie okłamując innych, musimy przynajmniej być świadomi tych kłamstw.
Istnieje jednakże inne zalecenie stawiane na tym polu. We wszystkich naszych ezoterycznie tolerowanych kłamstwach w stosunku do innych ludzi, musimy ćwiczyć się w rozróżnianiu pomiędzy tymi kłamstwami, które są nieodzowne albo nieuniknione, czy tymi, które są zwyczajnie pożyteczne, a tymi, które takimi nie są. Doktryna od tych, którzy ją studiują, wymaga energicznej walki przeciw bezużytecznym kłamstwom.
Jedynie dzięki tego typu ćwiczeniom będziemy w stanie stopniowo pokonywać istniejącą w nas i głęboko zakorzenioną tendencję do kłamania. Każda próba przyspieszenia tempa, jeśli chodzi o kłamanie innym, choć zacna, skazana jest na rychłe niepowodzenie. Żyjemy w świecie pogrążonym w kłamstwach i napędzanym przez kłamstwa. Należy zauważyć, że Dekalog, który nakłada na człowieka wyraźne przykazania, nie zabrania mu kłamania poza małym sektorem ludzkich relacji, takich jak dawanie fałszywego świadectwa, i to wtedy, kiedy jest ono wnoszone przeciwko bliźniemu.
Należy również wystrzegać się pewnej odmiany zwyczaju okłamywania siebie, którą powszechnie przyswoiliśmy we wczesnym dzieciństwie i z którą musimy walczyć wszelkimi metodami. Odmiana ta jest szeroko rozpowszechniona, ponieważ na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie pozytywnego nastawienia. Takie podejście przeważnie można łatwo dostosować do dowolnej sytuacji, równie dobrze w mowie jak i w piśmie, w rozmowie towarzyskiej i w rozprawie doktorskiej. Zdradza się ono poprzez frazę: tak, ale..., której użycie samo w sobie nie pociąga za sobą niczego szkodliwego. Przeciwnie, jest użyteczne, a nawet konieczne w dyskusjach, polemikach i obronie, gdzie dość często się do tej frazy uciekamy. Kiedy jednak stosujemy ją do siebie i dla własnej korzyści, a celem jest złagodzenie wstrząsu albo odzyskanie wewnętrznego spokoju po tym jak zgrzeszymy, albo usprawiedliwienie swoich czynów czy wad, wyrażenie to krystalizuje się w nas, by po pewnym czasie stworzyć prawdziwy mechanizm samouspokajania. Należy zauważyć, że efekty tego mechanizmu nie mają nic wspólnego z 'zimną krwią', czy z umiejętnością udzielania szybkiej i dobrej odpowiedzi, ani też z przebłyskami świadomości. Przeciwnie, jest to prawdziwy mechanizm psychicznego znieczulenia oparty na wysubtelnionym i zamaskowanym kłamstwie, zasiewający w człowieku obłudę wobec samego siebie.
Ten samouspokajacz, tak jak wszystkie inne moralne zderzaki, musi być zniszczony.
Wróćmy teraz do badania "ja" Osobowości. Zostało ustalone, że to "ja", takie jakim jest, jest ruchomym piaskiem. Obraz piasku i obraz legionu użyte w Ewangelii są bardzo bliskie rzeczywistości. To, co bierzemy bowiem za swoje "ja", faktycznie jest mieszaniną wielu małych "ja". W Osobowości każde małe "ja" czy grupa małych "ja" wkracza na scenę zależnie od okoliczności. Istnieje wiele możliwych kombinacji tych "ja", lecz ich ilość jest ograniczona - da się ją wyliczyć.
Widzieliśmy, że zgodnie z Tradycją człowiek posiada trzy centra umysłowe, każde z nich podzielone na sześć sektorów co podnosi liczbę różnych organów świadomości Osobowości do osiemnastu. Każde małe "ja" jest tylko ułamkową świadomością Osobowości, czyli zespołu umysłowych "ja", które chwilowo myślą o sobie w ten sposób.
Ta cząstkowa postać świadomości tłumaczy niekompletny stan, w jakim na ogół znajduje się Osobowosć. Powiedzmy chwilowo, że ta cząstkowa świadomość powstała w człowieku jako jedna z możliwych kombinacji, jakie w każdym momencie biorą udział w odbieraniu wrażeń i w wyrażaniu pragnień, uczuć i opinii.
Te zgrupowania pojawiają się na ogół po trzy albo po dwa; stosunkowo rzadko w jakimś stanie psychicznym uczestniczy tylko jeden sektor. Dopóki nie nastąpi połączenie cząsteczek opiłków żelaza, wszystkich dziewięćset osiemdziesiąt siedem możliwych kombinacji centrów i ich sektorów daje początek takiej samej ilości ułamkowych stanów świadomości Osobowości, które mają się za pełne "ja" i w tym momencie tak właśnie myślą o sobie. Musimy mieć na uwadze, że mamy tu do czynienia z tymi małymi "ja", o których wiele razy już mówiliśmy.
Różne kombinacje, które nieustannie z tych małych "ja" w nas powstają i znikają, tkają nasze życie; ich efekt jest szkodliwy. To życie - te opiłki żelaza w naczyniu - wciąż zmienia się w sposób anarchistyczny, na łasce zdarzeń, bez ingerencji z góry określonego planu, dzięki któremu można by osiągnąć zamierzony cel. Przywodzi to na myśl zjawisko interferencji fal czy pianę na morskich falach.
Zjawisko to skutkuje wyjałowieniem, które może doprowadzić człowieka do śmierci. Później będziemy patrzeć na ten problem pod innym kątem, co lepiej wyjaśni przyczynę starzenia się i śmierci. Z ezoterycznego punktu widzenia śmierć jest bankructwem. Tarcie pomiędzy opiłkami żelaza występujące w codziennym życiu nie jest dość intensywne, by rozpaliło wewnętrzny ogień wystarczający do przeobrażenia całego bycia, co pozwoliłoby przezwyciężyć smierć. Takie tarcie jednak jest więcej niż wystarczające do całkowitego wyczerpania zapasów sił życiowych i w konsekwencji doprowadzenia do śmierci. Do takich właśnie między innymi przypadków odnoszą się słowa Apokalipsy:
Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Ty bowiem mówisz : "Jestem bogaty" i "wzbogaciłem się", i "niczego mi nie potrzeba", a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział.
Właściciele oraz wydawcy
niniejszych stron pragną oświadczyć, że materiał tu prezentowany jest wynikiem
ich badań i eksperymentu w Komunikacji Nadświetlnej. Zapraszamy
czytelnika by przyłączył się do naszego poszukiwania Prawdy poprzez czytanie z otwartym, ale sceptycznym
umysłem. Nie zachęcamy tu do "dewotyzmu"
ani też do "Prawdziwej Wiary". Zachęcamy STANOWCZO do poszukiwania Wiedzy oraz świadomości we
wszystkich obszarach działania jako najlepszego sposobu, by być w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy.
Jedno co możemy powiedzieć czytelnikowi: pracujemy bardzo ciężko, wiele godzin na dobę, i czynimy tak od wielu lat, by odkryć "sedno" naszej
egzystencji na Ziemi. Jest to nasze zajęcie, nasze poszukiwanie, nasza praca. W sposób ciągły szukamy potwierdzenia
oraz/lub pogłębiamy zrozumienie tego, co uważamy albo za możliwe, albo za prawdopodobne lub za jedno i drugie. Czynimy tak ze szczerą nadzieją,
że ludzkość jako całość skorzysta z naszej pracy, jeśli nie teraz , to przynajmniej w jakimś punkcie w jednej z naszych prawdopodobnych przyszłości.
Skontaktuj się z administratorem serwera pod adresem cassiopaea.com
Prawa Autorskie (c) 1997-2005 Arkadiusz Jadczyk oraz Laura Knight-Jadczyk. Wszystkie prawa
zastrzeżone. "Cassiopaea, Cassiopaean, Cassiopaeans," są zastrzeżonym
znakiem handlowym Arkadiusza Jadczyka oraz Laury Knight-Jadczyk.
Listy adresowane do Kasjopei, szkoły QFS, Arkadiusza lub Laury, stają się
własnością Arkadiusza Jadczyka i Laury Knight-Jadczyk
Wtórne publikacje oraz wtórne rozpowszechnianie zawartości niniejszego ekranu lub dowolnej części niniejszej witryny
w dowolnej formie jest stanowczo zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autorów.
Jesteś
gościem o numberze
.