02-11-95
P: (L) Wcześniej czytaliśmy w Tertium Organum Uspieńskiego o postrzeganiach, czy był to całkiem dokładny opis stanu naszych postrzegań i stanu postrzegania 2-giej gęstości?
O: Tak.
P: (L) Okay, odskakując od tego, jeżeli chodzi o czwartogęstościowe postrzeganie, czy czwartogęstościowe postrzeganie...
O: Poczekaj i zobacz.
Wiem, że wielu z was zastanawia się nad wzmianką o opisie postrzegań drugiej gęstości dokonanym przez Uspieńskiego, wspomnianym w poprzedniej części tej serii, ponieważ pisaliście do mnie, pytając o co dokładnie w nim chodzi. Zanim przejdę do rozmowy z Kasjopeanami, chcę zacytować urywek omawiany podczas sesji, ponieważ to zagadnienie pojawi się ponownie w tej części i czytelnik mógłby chcieć być zaznajomiony z tym, o czym tam mowa, ponieważ wydaje się, że każdy chce wiedzieć dokładnie, dlaczego tak jest, i JAK to jest, że możemy żyć w świecie tak niezmiernie różnych postrzegań i że mogą one mieć tak dogłębny wpływ na nas, tak że możliwe jest, że żyjemy i poruszamy się pomiędzy istotami, których nie możemy dostrzec. Jest również zagadnienie, jakie mogą być nasze własne postrzegania po "zdaniu" do czwartej gęstości, i to jest pytanie, na które chcielibyśmy znać odpowiedź. Więc, być może, w tych domysłach na temat materii Uspieński dał nam pewne wskazówki, chociaż jest całkiem pewne, że nie wszystko było poprawne.
De facto, Ark i ja raczej długo debatowaliśmy nad tym, czy podzielić się tym fragmentem czy też nie, ponieważ dostrzega on poważne rysy w "naukowych argumentach" Uspieńskiego. Ark mówi, że wcale nie są one naukowymi i że Uspieński robi pochopnie założenia i przyjmuje stwierdzenia bez dowodu.
To może być prawdą, ale sednem tego fragmentu było zdobycie jakichkolwiek wyobrażeń na temat tego, jakie mogą być różnice pomiędzy ludzkim i zwierzęcym doznawaniem świata wokól nas, tak żebyśmy mieli bazę do dalszych spekulacji. W międzyczasie Ark będzie przygotowywał pewne dodatkowe informacje na temat obecnej wiedzy w poszczególnych dziedzinach mających związek z tematem, o czym Uspieński mógł nie potrafić sobie wyobrazić, a nawet jeżeli, to nie wyobraził go sobie wystarczająco dobrze, bądźcie więc na to przygotowani.
Cytat będzie trochę długi, ale po prostu nie wiedziałam jak mogłabym go skrócić bez tracenia naprawdę czegoś ważnego. Chociaż język jest trochę "przestarzały", jako że było to napisane w latach 20-tych lub wcześniej, to Uspieński jest całkiem zwięzły i oszczędny w słowach i jest bardzo niewiele "ozdobników". W rezultacie nawet ci, którzy nie mogą po prostu wyjść i kupić książki, będą w stanie zrozumieć, o czym tu mówimy, rozprawiając o "postrzeganiach" gęstości. W tekście Uspieńskiego bardziej chodzi mi o przekazanie kwestii różnic, niż o szczegóły w nim zawarte. Tak więc, proszę przeczytaj to, nawet jeżeli początkowo nie widzisz zasadności, a możesz być zaskoczony niektórymi ideami, ktróre zaczną szię niespodziewanie pojawiać!
Z Tertium Organum:
Podstawową jednostką naszego postrzegania jest doznanie. Doznanie jest podstawową zmianą w stanie naszego wewnętrznego życia, tworzoną, czy też tak to się nam wydaje, albo przez pewne zmiany w stanie zewnętrznego świata w odniesieniu do naszego wewnętrznego życia, albo przez zmianę w naszym wewnętrznym życiu w odniesieniu do zewnętrznego świata. ...wystarczy nam określenie doznania jako podstawowej zmiany w stanie wewnętrznego życia. Doświadczając doznania, zakładamy, że jest ono, że tak powiem, odbiciem jakiegoś rodzaju zmiany w zewnętrznym świecie.
Doznania doświadczane przez nas pozostawiają pewien ślad w naszej pamięci. Podczas magazynowania, wspomnienia doznań zaczynają łączyć się w naszej świadomości w grupy zgodnie z ich podobieństwem, by stać się skojarzonymi, by zostać zebrane razem, lub by zostać przeciwstawione. Doznania, zwykle doświadczane w bliskim pokrewieństwie jedno z drugim, narodzą się w naszej pamięci zachowując to samo pokrewieństwo. I stopniowo, ze wspomnień doznań formują się wyobrażenia.
Wyobrażenia, że tak powiem, są grupowymi wspomnieniami doznań. W tworzeniu wyobrażeń, grupowanie doznań podąża w dwóch jasno określonych kierunkach. Pierwszy kierunek odnosi się do charakteru doznania: zatem doznanie żółtego koloru będzie połączone z innymi doznaniami żółtego koloru, doznanie kwaśnego smaku - z innymi doznaniami kwaśnego smaku. Drugi kierunek odnosi się do czasu odebrania doznania.
Kiedy jedna grupa, formując jedną reprezentację, zawiera różne doznania doświadczone równocześnie, wspomnienia tej skończonej grupy doznań są przypisywane wspólnej przyczynie. "Wspólna przyczyna" jest rzutowana w świat zewnętrzny, jak obiekt; zakłada się, że ustalona reprezentacja odzwierciedla prawdziwe właściwości tego obiektu.
Taka zbiorowa pamięć składa się na reprezentację, jak na przykład reprezentacja drzewa - tego drzewa. W tę grupę wchodzi zielony kolor liści, ich zapach, ich cień, dźwięk wiatru w gałęziach i tak dalej. Wszystkie te rzeczy, zebrane razem, formują do pewnego stopnia ognisko promieni emitowanych przez nasz mózg i stopniowo skupionych na zewnętrznym obiekcie, który może zejść się z nim albo źle, albo dobrze.
W dalszych zawiłościach życia mentalnego wspomnienia reprezentacji ulegają temu samemu procesowi co wspomnienia doznań. Podczas gromadzenia się, wspomnienia reprezentacji lub "obrazy reprezentacji" stają się powiązane wzdłuż najbardziej zróżnicowanych linii, są zbierane razem, przeciwstawiane, tworzą grupy i, w końcu, są przyczyną powstawania pojęć.
Zatem, z różnorodnych doznań doświadczonych w różnych momentach (grupami), powstaje w dziecku reprezentacja drzewa (tego drzewa), a później z obrazów reprezentacji różnych drzew tworzy się pojęcie drzewa, np. nie tego konkretnego drzewa, ale drzewa w ogóle. Tworzenie pojęć prowadzi do tworzenia słów i pojawienia się mowy.
Mowa składa się ze słów; każde słowo wyraża pojęcie. Pojęcie i słowo są naprawdę tym samym, tylko że jedno (pojęcie) oznacza, do pewnego stopnia, wewnętrzny aspekt, podczas gdy drugie (słowo) oznacza zewnętrzny aspekt. Słowo jest algebraicznym przejawem rzeczy.
W naszej mowie słowa wyrażają pojęcia czy idee. Idee są obszerniejszymi pojęciami; nie są one zbiorowym przejawem podobnych reprezentacji, ale obejmują grupy niepodobnych reprezentacji czy nawet grup pojęć. Zatem idea jest złożonym lub abstrakcyjnym pojęciem.
W chwili obecnej przeciętny człowiek, posiada standardowo trzy elementy życia psychicznego - doznanie, reprezentację i pojęcie.
Obserwacja pokazuje nam następnie, że u określonych ludzi w określonych momentach pojawia się, w pewnym stopniu, czwarty element życia psychicznego, któremu różni autorzy i szkoły nadają różne nazwy, ale w którym element postrzegania składnika idei jest zawsze powiązany z czynnikiem emocjonalnym. Jeżeli idea Kanta jest prawdziwa, jeżeli przestrzeń z jej cechami jest właściwością naszej świadomości, a nie właściwością świata zewnętrznego, to trójwymiarowość musi być w pewien sposób zależna od budowy naszego narządu umysłowego.
Konkretnie, pytanie może zostać sformułowane w ten sposób: Jakie jest powiązanie trójwymiarowej rozciągłości świata z faktem, że nasz narząd umysłowy mieści w sobie doznania, reprezentacje i pojęcia i że zajmują one miejsce w tej kolejności?
Posiadamy narząd umysłowy tego rodzaju a świat jest trójwymiarowy. Jak udowodnić, że trójwymiarowość świata zależy od tej szczególnej budowy naszego narządu umysłowego?
Gdybyśmy byli zdolni zmienić nasz narząd umysłowy i obserwować to, że świat naokoło nas zmienił się wraz z tą modyfikacją, udowodniłoby to nam zależność właściwości przestrzeni od właściwości naszego umysłu. Jeżeli powyżej wspomniana wyższa forma wewnętrznego życia, która obecnie pojawia się przypadkowo zależąc od mało znanych warunków, mogłaby zostać przedstawiona jako skończona, jako dokładna, jako posłuszna naszej woli, jako pojęcie, i jeżeli, poprzez to, liczba cech przestrzeni wzrosłaby, np. jeżeli przestrzeń, zamiast być trójwymiarową, stałaby się czterowymiarową, potwierdziłoby to nasze przypuszczenie i udowodniłoby ideę Kanta, że przestrzeń z jej właściwościami jest formą naszego postrzegania zmysłami.
Jeżeli moglibyśmy ograniczyć liczbę elementów naszego życia psychicznego i celowo pozbawić samych siebie albo jakiegoś innego człowieka pojęć, pozostawiając jego lub nasz umysł, by działał tylko poprzez reprezentacje lub doznania; i jeżeli poprzez to ilość cech otaczającej nas przestrzeni pomniejszyłaby się, np. jeżeli dla tego człowieka świat miałby stać się dwuwymiarowy zamiast trójwymiarowego, a przy dalszym ograniczeniu jego narządu umysowego, np. poprzez pozbawienie go reprezentacji, miałby stać się jednowymiarowy, to utwierdziłoby to nasz domysł i idea Kanta mogłaby zostać uznana za udowodnioną.
Zatem idea Kanta mogłaby zostać udowodniona doświadczalnie, jeżeli bylibysmy zdolni sprawdzić, że dla istoty posiadającej tylko doznania, świat jest jednowymiarowy; dla istoty posiadającej doznania i reprezentacje jest on dwuwymiarowy, a dla istoty posiadającej dodatkowo poza pojęciami i ideami takżę wyższe odmiany postrzegania, świat jest czterowymiarowy.
Twierdzenie Kanta odnośnie subiektywnej natury idei przestrzeni mogłoby zostać odebrane jako dowiedzione jeżeli:
a) dla istoty posiadającej tylko doznania cały nasz świat z całą jego różnorodnością form zdaje się być jedną linia; jeżeli wszechświat tej istoty miałby jeden wymiar, np. jeżeli ta istota byłaby jednowymiarową na mocy właściwości jej postrzegania; i
b)dla istoty posiadającej możliwość tworzenia reprezentacji jako dodatek do jej zdolności doświadczania doznań, świat miał dwuwymiarowe przedłużenie, np. jeżeli cały nasz świat, z jego błekitnym niebem, chmurami, zielonymi drzewami, górami i przepaściami, jawiłby jej się ledwie jako płaszczyzna; jeżeli wszechświat tej istoty miałby tylko dwa wymiary, to jest, jeżeli ta istota byłaby dwuwymiarową na mocy właściwości jej postrzegania.
Zwięźlej, twierdzenie Kanta zostałoby udowodnione, jeżeli zobaczylibyśmy, że dla określonego osobnika ilość cech świata zmieniła się stosownie do zmiany jego narządu umysłowego.
Przeprowadzenie takiego doświadczenia ograniczania cech psychicznych może się wydawać niemożliwe, jako że nie wiemy, jak ograniczać własny lub cudzy narząd umysłowy zwykłymi metodami, którymi dysponujemy. Eksperymenty mnożenia cech psychicznych istnieją, ale z wielu różnych przyczyn nie są one wystarczająco przekonywujące. Zwiększenie bowiem ilości zdolności psychicznych tworzy w naszym wewnętrznym świecie tak wiele nowego, że to nowe maskuje jakiekowiek zmiany, które zachodzą równocześnie w naszych zwyczajnych postrzeganiach świata. Czujemy to nowe, ale nie możemy dokładnie określić różnicy.
Jawnym lub ukrytym celem całego szeregu nauk oraz religijnych i filozoficznych doktryn jest właśnie to poszerzenie świadomości. Jest to cel całego mistycyzmu wszystkich religii, cel okultyzmu, cel wschodniej jogi. Ale kwestia rozszerzania świadomości wymaga szczególnego zbadania.
W międzyczasie, aby udowodnić podane powyżej twierdzenie o zmianie świata w następstwie zmiany narządu umysłowego, wystarczy zbadać hipotezę o możliwości mniejszej liczby cech psychicznych.
Jeżeli nie wiemy, jak przeprowadzić doswiadczenia w tym kierunku, być może możliwa jest obserwacja. Musimy zadać sobie pytanie: Czy są na świecie istoty, których to życie psychiczne jest na niższym poziomie od naszego w tym konkretnym sensie?
Takie istoty, których życie psychiczne jest poniżej naszego, niewątpliwie istnieją. Są to zwierzęta. Wiemy bardzo niewiele o tym, co stanowi różnicę pomiędzy procesami psychicznymi zwierzęcia a procesami psychicznymi człowieka; nasza zwykła 'potoczna psychologia' jest zupełnie jej nieświadoma. Regułą jest, że całkowicie zaprzeczamy istnieniu rozumowania u zwierząt lub, wręcz przeciwnie, przypisujemy im naszą własną psychologię, ale 'ograniczoną' - chociaż jak i w jakim odniesieniu ograniczoną, nie wiemy. A następnie mówimy, że zwierzę nie posiada żadnego rozsądku, ale ma instynkt. Mamy jednak bardzo mgliste pojęcie, co może oznaczać instynkt. Nie mówię teraz tylko o potocznej psychologii, ale także o psychologii 'naukowej'.
Pozwólcie nam jednak spróbować zbadać, czym jest instynkt i jaka jest umysłowość zwierzęcia. Po pierwsze, pozwólcie nam zbadać działanie zwierzęcia i ustalić, w jaki sposób różni się od naszych. Jeżeli są to działania instynktowne, to co to oznacza?
Rozróżniamy u żywych istot działania odruchowe, działania instynktowne, działania rozumne, działania automatyczne. Działania odruchowe są po prostu odpowiedziami poprzez ruch, reakcjami na zewnetrzne pobudzenia, występującymi zawsze w ten sam sposób, niezależnie od ich przydatności lub nieprzydatności, celowości lub niecelowości w danym przypadku. Ich pochodzenie i prawa są wynikiem prostej pobudliwości komórki.
Co rozumie się poprzez pobudliwośc komórki i jakie są te prawa?
Poprzez pobudliwość komórki rozumie się jej zdolność do odpowiedzi na bodzce zewnętrzne poprzez ruch. Doświadczenia z najprostszymi żyjącymi jednokomórkowymi organizmami dowiodły, że pobudliwością kierują twardo określone prawa. Komórka reaguje poprzez ruch na zewnętrzne pobudzenie. Siła odpowiadającego ruchu wzrasta wraz ze wzrostem siły pobudzenia, ale nie udało się ustalić dokładnego stosunku. Aby spowodować odpowiadający ruch, pobudzenie musi być wystarczająco silne. Każde doświadczone pobudzenie pozostawia określony ślad w komórce, czyniąc ją bardziej podatną na dalsze pobudzenia. Jest to dowiedzione poprzez fakt, że na powtarzane pobudzenie o równej sile komórka odpowiada silniejszym ruchem niż na pierwsze pobudzenie. I, jeżeli pobudzenia powtarzane są dalej, komórka będzie odpowiadać na nie ruchem coraz silniejszym, do określonej granicy. Po osiągnięciu tej granicy, komórki stają się zmęczone, do pewnego stopnia, i zaczynają odpowiadać na to samo pobudzenie coraz słabszą reakcją. Komórka zdaje się przyzwyczajać do tego pobudzenia. Staje się to dla komórki częścią jej trwałego środowiska i komórka przestaje reagować na nie, jako że reaguje tylko na zmiany stałego środowiska. Jeżeli od samego początku pobudzenie jest zbyt słabe, żeby spowodować odpowiadający ruch, wciąż pozostawia ono określony niewidzialny ślad w komórce. Wskazuje na to fakt, że poprzez powtarzanie słabych pobudzeń można sprawić, by komórka odpowiadała na nie. Zatem prawa pobudliwości, które obsewujemy, które wydają się być szczątkami zdolności pamięci, nużą się i wchodzą w nawyk. Komórka stwarza iluzję istoty, która, jeżeli nieświadoma i nierozumna, jest przynajmniej zdolna do pamiętania, zdolna do tworzenia nawyków i męczenia się.
Jeżeli dajemy się zmylić komórce, to o ile łatwiej damy się zmylić zwierzęciu ze złożonym życiem. Ale powróćmy do naszej analizy działań.
Poprzez odruchowe działania organizmu rozumie się działania, kiedy cały organizm albo jego oddzielne części zachowują się tak, jak robi to komórka, np. w granicach praw pobudliwości. Obserwujemy takie działania zarówno u człowieka jak i u zwierząt. Od nagłego chłodu lub od niespodziewanego dotyku człowiek dostaje dreszczy. Mruga, jeżeli jakiś obiekt zbliża się szybko lub go dotyka. Jeżeli człowiek siedzi ze spuszczonymi luźno nogami, jego stopa wykonuje nagły ruch do przodu jeśli uderzy się go w ścięgno zaraz poniżej kolana. Te ruchy powstają niezależnie od świadomości i mogą nawet zdarzyć się wbrew świadomości. Z reguły świadomość postrzega je jako fakt już dokonany. I te ruchy niekoniecznie są wskazane. Jeśli ścięgno zostanie uderzone, stopa szarpnie do przodu, nawet jeżeli znajduje się przed nią nóż lub ogień.
Poprzez działania instynktowne rozumie się działania, które są wskazane, ale przeprowadzone bez żadnej świadomości wyboru ani świadomości celu.
Powstają razem z pojawieniem się w doznaniach jakości emocjonalnej, np. od chwili, kiedy do doznań dołącza odczuwanie przyjemności lub bólu.
I w rzeczy samej, przed pojawieniem się ludzkiego intelektu, 'działania' w całym królestwie zwierząt zarządzane są przez dążenie do odczucia lub utrzymania przyjemności albo do uniknięcia bólu. Możemy powiedzieć z największą pewnością, że instynktem jest przyjemność-ból, które jak północny i południowy biegun magnesu, odpychają i przyciągają zwierzę w jednym czy drugim kierunku, tym samym zmuszając je do przeprowadzenia całego szeregu skomplikowanych działań, czasami tak wskazanych, że wydają się być świadomymi; nie tylko świadomymi, ale opartymi na wglądzie w przyszłość, prawie że graniczącymi z jasnowidztwem, takie jak migracje ptaków, budowanie gniazd dla jeszcze nienarodzonych młodych, znajdowanie drogi na południe jesienią i na północ wiosną, i tak dalej. Ale w rzeczywistości te działania dają się wytłumaczyć wyłacznie instynktem, np. poprzez podporządkowanie przyjemności-bólowi.
W okresach, kiedy tysiące lat mogą być liczone jako dni, rozwinął się we wszystkich zwierzętach, poprzez selekcję, typ, który żyje zgodnie z tym podporządkowaniem. To podporządkowanie jest korzystne, np. jego skutki prowadzą do wymaganego celu. To zupełnie jasne, dlaczego tak jest. Jeżeli odczuwanie przyjemności wynikałoby z czegoś szkodliwego, dane gatunki nie mogły by żyć i wkrótce by wymarły. Instynkt jest wiodącym czynnikiem życia zwierzęcia; ale tylko tak długo, jak długo jest on korzystny. Gdy tylko przestaje być korzystny, staje się wiodącym czynnikiem śmierci, i gatunki w niedługim czasie wymierają. Normalnie, 'przyjemność-ból' jest przyjemna i nieprzyjemna nie dla pożytku albo szkody, którą przynosi, ale jako jej konsekwencja. Wpływy, które okazały się przydatne dla danych gatunków podczas ich roślinnego życia, zaczynają być doświadczane jako przyjemne wraz z przejściem w życie zwierzęce; szkodliwe wpływy doświadczane są jako nieprzyjemne. Jedno i to samo oddziaływanie - powiedzmy określona temperatura - może być przyjemne i pożyteczne dla jednego gatunku, a szkodliwe i nieprzyjemne dla innego. Jest zatem jasne, że podporządkowanie się 'przyjemności-bólowi' powinno być korzystne. Przyjemne jest przyjemne, ponieważ jest pożyteczne; nieprzyjemne jest nieprzyjemne, ponieważ jest szkodliwe.
Nastepna po działaniach instynktownych faza składa się z działań rozumnych i automatycznych. Poprzez rozumne działanie rozumie się działanie znane przez podmiot działający przed jego wykonaniem - działanie, które podmiot działający potrafi nazwać, określić, wyjaśnić, i którego przyczyny i zamysły mogą zostać wypunktowane - zanim ono nastąpi.
Poprzez działania automatyczne rozumie się działania, które były rozumne dla danego podmiotu, ale stały się powszechne i nieświadome poprzez częste powtarzanie. Działania automatyczne wyuczone przez tresowane zwierzęta były wpierw rozumne nie w zwierzęciu, ale w treserze. Takie działania często wydają się być całkiem rozumne, ale jest to czysta iluzja. Zwierzę pamięta kolejność działań i stąd działania te wyglądają na przemyślane i korzystne. I jest to prawdą, że działania zostały przemyślane, ale nie przez zwierzę. Działania automatyczne często pomieszane są z działaniami instynktownymi; i w rzeczy samej, są podobne do instynktownych, ale jednocześnie występuje pomiędzy nimi ogromna różnica. Działania automatyczne tworzone są przez podmiot w ciągu jego własnego życia. I zanim staną się automatyczne, przez długi czas muszą pozostawać rozumne dla niego lub innej osoby.
Działania instyntowne tworzone są podczas życia gatunku i zdolność do ich wykonywania jest przekazywana, w postaci gotowej do użycia, poprzez dziedziczenie. Działania automatyczne mogą być nazywane działaniami instynktownymi, ktróre dany podmiot sam wykształcił. Działania instynktowne nie mogą być nazywane działaniami automatycznymi wykształconymi przez dany gatunek, ponieważ nigdy nie były rozumnymi dla oddzielnych jednostek tego gatunku, ale są wynikiem złożonego ciągu odruchów.
Odruchy, działania instynktowne i działania 'rozumne' mogą być traktowane jako odbite, to znaczy jako nie niezależne.
Pierwsze, drugie i trzecie nie pochodzą od samego człowieka ale ze świata zewnętrznego. Człowiek zaledwie przekazuje albo przeistacza pozycję sił; wszystkie jego działania należące do tych trzech kategorii są tworzone poprzez odciski pochodzące ze świata zewnętrznego. W tych trzech rodzajach działań człowiek jest faktycznie automatem albo świadomym, albo nieświadomym swoich działań. Nic nie pochodzi od niego.
Tylko najwyższa kategoria działań, tj. działania świadome (których, ogólnie mówiąc, nie obserwujemy, odkąd mieszamy je z działaniami rozumnymi, głównie dlatego, że nazywamy działania 'rozumne' świadomymi) - tylko działania zależą nie tylko od odcisków pochodzących ze świata zewnętrznego, ale od czegoś innego poza tym. Ale zdolność do takich działań jest bardzo rzadko spotykana i posiada ją bardzo niewielu ludzi. Ci ludzie mogą zostać określeni jako WYŻSZY RODZAJ CZŁOWIEKA.
Po ustaleniu różnicy pomiędzy działaniami, musimy teraz powrócić do pytania: Czym różni się zwierzęcy narząd umysłowy od ludzkiego?
Z czterech kategorii działań tylko dwa niższe są dostępne zwierzętom. Kategoria działań 'rozumnych' nie jest dla nich dostępna. Jest to dowiedzione, po pierwsze, poprzez fakt, że zwierzęta nie mówią tak jak my.
Zostało wcześniej powiedziane, że posiadanie mowy jest nierozerwalnie połączone z posiadaniem pojęć. Możemy zatem powiedzieć, że zwierzęta nie posiadają pojęć.
Czy jest to prawdą - i czy posiadanie instynktownej logiki jest możliwe bez posiadania pojęć?
Wszystko co wiemy o instynktownej logice mówi nam, że działa ona kiedy posiada się tylko reprezentacje i doznania, a na niższych poziomach posiadając tylko doznania. Narząd umysłowy, który myśli za pomocą reprezentacji, musi być identyczny z logiką instynktowną, umożliwiającą mu dokonanie wyboru spośród dostępnych reprezentacji, które, z zewnątrz, stwarzają wrażenie rozumowania i wyciągania wniosków. W rzeczywistości zwierzę nie rozmyśla nad swoimi działaniami, ale żyje poprzez emocje, poddając się władzy tej emocji, która jest w danym momencie najsilniejsza. Chociaż jest prawdą, że w życiu zwierzęcia mogą występować bardzo dotkliwe chwile, kiedy staje ono przed koniecznością dokonania wyboru z pewnego zbioru reprezentacji. W takim wypadku, w danej chwili, jego działania mogą wydawać się przemyślane. Na przykład zwierzę, postawione w obliczu niebezpieczeństwa, często działa z zaskakującą ostrożnością i inteligencją.
W rzeczywistości jednak działania zwierzęcia nie są zarządzane przez mysli, ale głównie przez pamięć emocjonalną i reprezentacje ruchowe. Pokazano już wcześniej, że emocje są korzystne i, u normalnej istoty, posłuszeństwo im powinno również być korzystne. U zwierzęcia każda reprezentacja, każdy zapamiętany obraz, powiązany jest z pewnym doznaniem emocjonalnym i emocjonalnym wspomnieniem; w naturze zwierzęcia nie ma żadnych nieemocjonalnych, zimnych myśli czy obrazów. Albo, jeśli jakieś są, są one nieaktywne, niezdolne do przekształcenia się w działania.
Wszystkie zatem działania zwierząt, czasami bardzo złożone, korzystne i wyglądające na rozumne, dają się wyjaśnić bez zakładania istnienia w nich pojęć, rozumowania i wnioskowania umysłem.
Przeciwnie, musimy przyznać, że zwierzęta nie posiadają pojęć. Dowodem na to jest fakt, że nie dysponują one mową. Jeżeli weźmiemy dwóch ludzi różnych narodowości, różnych ras, nie znających nawzajem swoich języków, i każemy im żyć razem, od razu znajdą jakieś sposoby komunikowania się. Jeden narysuje palcem okrąg, drugi narysuje kolejny okrąg obok pierwszego. To wystarczy, by ustalić, że mogą się nawzajem rozumieć. Jeżeli gruby kamienny mur miałby oddzielać ludzi, też nie powstrzymałby ich. Jeden zapukałby trzy razy; drugi w odpowiedzi także zapukałby trzy razy - komunikacja jest ustanowiona. Idea komunikacji z mieszkańcami innej planety jest oparta dokładnie na systemie sygnałów świetlnych. Na Ziemi proponuje się, żeby zrobić ogromny świecący okrąg lub kwadrat. Powinien zostać zauważony na Marsie lub gdzieś tam, powinna pojawić się odpowiedź przy użyciu podobnego sygnału.
Żyjemy obok siebie ze zwierzętami, jednak nie potrafimy ustanowić z nimi takiej komunikacji. Najwyraźniej odległość między nami jest większa, różnica głębsza niż pomiędzy ludźmi, których dzieli nieznajomość języka, kamienne mury i ogromne odległości.
Kolejnym dowodem na brak pojęć w zwierzęciu jest jego niezdolność do używania dźwigni, tj. jego niezdolność do niezależnego osiągnięcia zrozumienia znaczenia i działania dźwigni. Zwykły argument, że zwierze nie wie, jak używać dźwigni, ponieważ jego narządy - łapy itd. - nie są przystosowane do takiego działania, nie wytrzyma krytyki, ponieważ każde zwierzę może zostać nauczone używania dźwigni. Oznacza to, że narządy nie mają z tym nic wspólnego. Rzecz polega po prostu na tym, że zwierzę samo z siebie nie potrafi dojść do idei dźwigni. Wynalezienie dźwigni w jednym momencie oddzieliło prymitywnego człowieka od zwierząt i było nierozłącznie powiązane z pojawieniem się pojęć. Umysłowa strona zrozumienia działania dźwigni polega na budowie poprawnego sylogizmu. Bez umysłowego skonstruowania sylogizmu niemożliwe jest zrozumienie działania dźwigni. Bez pojęć niemożliwe jest skontruowanie sylogizmu. W sferze umysłowej sylogizm jest dosłownie tym samym, co dźwignia w sferze fizycznej.
Zastosowanie dźwigni odróżnia człowieka od zwierzęcia tak samo drastycznie jak mowa. Jeśli jacyś marsjańscy naukowcy mieliby patrzeć na Ziemię i badać ją obiektywnie przez teleskop, nie słysząc z daleka mowy ani nie wnikając w subiektywny świat mieszkańców Ziemi i bez żadnego kontaktu z nią, podzieliliby oni istoty mieszkające na Ziemi na dwie kategorie: tych zaznajomionych z działaniem dżwigni i tych niezaznajomionych z nim.
Całościowo psychologia zwierząt jest dla nas bardzo mglista. Skończona liczba obserwacji dokonanych na wszystkich zwierzętach, od słoni po pająki, oraz skończona liczba anegdot o inteligencji, bystrości i jakościach moralnych zwierząt, nie zmienia nic pod tym względem. Patrzymy na zwierzęta albo jak na żyjące automaty, albo jak na głupie istoty ludzkie. Jesteśmy zbyt zamknięci w kręgu własnej umysłowości. Nie mamy pojęcia o jakiejkolwiek innej umysłowości i mimowolnie myślimy, że jedyną możliwą umysłowością jest ta, którą sami posiadamy. Ale jest to iluzja umiemożliwiająca nam zrozumienie życia. Jeżeli bylibyśmy zdolni wejść w wewnętrzny świat zwierzęcia i zrozumieć, jak ono postrzega, rozumie i działa, ujrzelibyśmy wiele niezwykle interesujących rzeczy.
Gdybyśmy potrafili na przykład wyobrazić sobie i ponownie stworzyć mentalnie logikę zwierzęcia, pomogłoby nam to w ogromnym stopniu zrozumieć własną logikę i prawa odnoszące się do naszego myślenia. Przede wszystkim, zrozumielibyśmy warunkowy i względny charakter naszej idei świata.
Zwierzę musi posiadać bardzo osobliwą logikę. Oczywiście, nie jest to logika w prawdziwym sensie tego słowa, jako że logika zakłada istnienie logos, tj. słowa lub pojecia. Nasza zwyczajna logika, ta z którą żyjemy, bez której 'szewc nie byłby w stanie zrobić butów', może być sprowadzona do prostego schematu sformułowanego przez Arystotelesa w opublikowanych przez jego uczniów dziełach pod ogólnym tytułem Organon, tj. 'Przyrząd' (myślowy). Ten schemat zbudowany jest nastepująco:
A jest A.
A nie jest nie-A.
Wszystko jest albo A albo nie-A.
Logika zawarta w tym schemacie - logika Arystotelesa - jest całkowicie wystarczająca do obserwacji. Nie jest jednak wystarczająca do doświadczenia, jako że doświadczenie zachodzi w czasie, natomiast wzór Arystotelesa nie uwzględnia czasu. Zaobserwowano to już u zarania tworzenia naszej wiedzy doświadczalnej; zauważył to Roger Bacon, a kilka wieków później jego słynny imiennik, Francis Bacon, sformułował w opracowaniu naukowym Novum Organum - 'Nowy Narząd' (myślowy). Lakoniczne sformułowanie Bacona może zostać zredukowane do następującego:
To co było A, będzie A.
To co było nie-A, będzie nie-A.
Wszystko było i będzie albo A albo nie-A.
Całe nasze naukowe doświadczenie zbudowane jest na tych wzorach, niezależnie od tego czy są one brane w rachubę przez nasz umysł czy nie . Faktycznie, te same wzory służą jako podstawa przy robieniu butów, gdyby bowiem szewc nie mógł być pewny, że skóra zakupiona wczoraj będzie skórą jutro, prawdopodobnie nie odważyłby się robić butów, ale szukałby jakiejś innej, bezpiecznejszej, profesji.
Wzory logiczne, zarówno te Arystotelesa jak i Bacona, są wydedukowane wprost z obserwacji faktów i nie zawierają nic innego jak treśc tych faktów - i nie mogą zawierać niczego innego. Nie są to prawa myślenia, a jedynie prawa świata zewnętrznego, jakim go postrzegamy, lub prawa naszego powiązania ze światem zewnętrznym.
Gdybyśmy byli w stanie uzmysłowić sobie 'logikę' zwierzęcia, zrozumielibyśmy jego powiązanie ze światem zewnętrznym. Nasz główny błąd odnośnie wewnętrznego świata zwierzęcia polega na tym, że przypisujemy mu naszą własną logikę. Myślimy, że istnieje tylko jedna logika, że nasza logika jest czymś absolutnym, czymś istniejącym poza nami i czymś odrębnym od nas. Jednak, w rzeczywistości, są to tylko prawa powiązania naszego wewnętrznego życia ze światem na zewnątrz lub prawa, które nasz umysł znajduje w świecie zewnętrznym. Inny umysł znajdzie inne prawa.
Pierwszą różnicą pomiędzy naszą logiką a tą zwierzęcia jest to, że ta druga nie jest ogólna. Jest to specyficzna logika w każdym przypadku, dla każdej osobnej reprezentacji. Dla zwierząt nie istnieje żadna klasyfikacja zgodnie z powszechnymi właściwościami, tj. klasy, odmiany i rodzaju. Każdy pojedyńczy obiekt istnieje sam z siebie, wszystkie jego właściwości są charakterystycznymi właściwościami.
Ten dom i tamten dom są dla zwierzęcia całkowicie różnymi obiektami, ponieważ jeden jest jego domem, a inny jest obcym domem. Mówiąc ogólnie, my rozpoznajemy obiekty poprzez ich podobieństwo; zwierzę musi rozpoznawać je poprzez ich różnice. Zapamiętuje każdy obiekt na podstawie znaków, które miały dla niego największe znaczenie emocjonalne. W tej postaci, tj. z jakościami emocjonalnymi, reprezentacje utrwalane są w pamięci zwierzęcia. Łatwo zauważyć, że utrwalanie takich reprezentacji w pamięci jest o wiele trudniejsze; więc pamięć zwierzęcia jest o wiele bardziej obciążona od naszej, jednakże pod względem ilości wiedzy i ilości rzeczy utrwalonych w pamięci zwierzę jest daleko za nami.
Po jednorazowym ujrzeniu obiektu, wiążemy go z określoną klasą, odmianą i rodzajem, przyłączamy go do takiego lub innego pojęcia i powiązujemy go w naszym umyśle z takim lub innym 'słowem', tj. ze znakiem algebraicznym, następnie z innym, określając go, i tak dalej.
Zwierzę nie posiada pojęć, nie posiada algebry umysłowej, za pomocą której myślimy. Musi ono znać dany obiekt i pamiętać go razem ze wszystkimi jego właściwościami i osobliwościami. Nawet jedna zapomniana właściwość nie powróci. Ale dla nas główne właściwości są ukryte w pojęciu, z którym połączyliśmy dany obiekt, i możemy odnależć go w naszej pamięci poprzez dowolny z charakterystycznych znaków.
Jasno z tego wynika, że pamięć zwierzęcia jest o wiele bardziej obciążona od naszej, i że dokładnie to jest przyczyną hamującą ewolucję umysłową zwierzęcia. Jego umysł jest zbyt zajęty. Nie ma czasu, by poruszyć się naprzód. Sprawiając, żeby dziecko uczyło się na pamięć zbioru wyrazów i zbioru kształtów, można zatrzymać jego rozwój. Zwierzę jest dokładnie w takiej samej sytuacji. I to tłumaczy dziwny fakt, że zwierzę jest bardziej inteligentne w młodości.
Człowiek osiąga szczyt władzy umysłowej w wieku dojrzałym, bardzo często wręcz na starość; w przypadku zwierzęcia jest prawie odwrotnie. Jest chłonne tylko w młodości. Podczas dojrzałości jego rozwój zostaje zatrzymany, a na starość niewątpliwie uwstecznia się.
Logika zwierzęcia, jeżeli postaramy się wyrazić ją za pomocą wzorów podobnych do tych Arystotelesa i Bacona, wyglądałaby nastepująco:
Zwierzę będzie rozumiało wzór A jest A.
Powie ono: Ja to ja, i tak dalej.
Ale nie będzie ono rozumiało wzoru A nie jest nie-A, jako że nie-A jest pojęciem.
Zwierzę powie: To jest tym. Tamto jest tamtym. To nie jest tamtym.
Albo: Ten człowiek jest tym człowiekiem. Tamten człowiek jest tamtym człowiekiem. Ten człowiek nie jest tamtym człowiekiem.
Później powrócę do logiki zwierząt. Na tą chwilę było to tylko ważne dla ustalenia faktu, że psychologia zwierząt jest bardzo charakterystyczna i zasadniczo różna od naszej. I jest ona nie tylko charakterystyczna, ale również bardzo zróżnicowana.
Pośród znanych nam zwierząt, nawet pośród zwierząt domowych, różnice psychologiczne są tak wielkie, że stawia je na całkowicie różnych poziomach. My nie zauważamy tego i wkładamy je wszystkie do jednego działu - 'zwierzęta'.
Gęś postawiła swoją łapę na kawałku łupiny arbuza, ciągnie łupinę dziobem, ale nie może wyciągnąć i nigdy nie przyjdzie jej do głowy, by zabrać łapę z łupiny. To oznacza, że jej procesy umysłowe są tak mgliste, że ma ona bardzo niedoskonałą wiedzę na temat własnego ciała i nie odróżnia go poprawnie od innych obiektów. Nie mogłoby to się zdarzyć ani psu, ani kotu, znają bowiem doskonale swoje ciało. Ale w swoich relacjach z zewnętrznymi obiektami pies i kot bardzo się różnią.
Obserwowałam psa, 'bardzo inteligentnego' setera. Kiedy mały dywanik, na którym spał, pomarszczył się i zrobił się niewygodny, pies zrozumiał, że przyczyna niewygody była na zewnątrz niego, w dywaniku, a dokładniej, w ułożeniu dywanika. Gryzł dywanik, wykręcał go i ciągał tu i tam, cały czas wyjąc, wzdychająć i stękając, do czasu kiedy ktoś przyszedł mu z pomocą. Ale nie potrafił sam sobie poradzić z rozprostowaniem dywanika.
Jeżeli chodzi o kota, taka kwestia nawet by nie powstała. Kot zna swoje ciało doskonale, ale wszystko na zewnątrz siebie uważa za oczywiste, jak coś, co jest dane. Poprawianie świata zewnętrznego, dostosowywanie go do swojego komfortu, nigdy nie wystąpiłoby u kota. Może jest tak, ponieważ kot bardziej żyje w innym świecie, świecie snów i fantazji, niż w rzeczywistym. Dlatego jeśli byłoby coś nie tak z jego legowiskiem, kot sam by się obrócił i powykręcał sto razy, aż ułożyłby się wygodnie; albo by poszedł i ułożył się w innym miejscu.
Małpa oczywiście z łatwością rozwinęłaby dywanik.
Mamy oto cztery różne zwierzęta. I jest to tylko jeden spośród przykładów, jakich z łatwością można by znaleźć setki. Pomimo to dla nas wszystko to jest jakimś zwierzęciem. Mieszamy ze sobą wiele zupełnie różnych rzeczy; nasze podziały są bardzo często mylne, a to utrudnia nam badanie samych siebie.
Co więcej, byłoby całkiem niepoprawnym twierdzić, że wspomniane różnice określają 'ewolucyjne poziomy', że zwierzęta jednego typu są wyżej czy niżej niż inne. Pies i małpa przez ich rozum, przez ich zdolność do naśladowania, a pies także przez jego wiernośc do człowieka, wydają się być wyżej niż kot, ale kot jest nieskończenie wyżej w stosunku do nich pod względem intuicji, jego poczucia estetyki, jego niezależności i siły woli. Pies i małpa przejawiają się w swoim całokształcie. Wszystko, co w nich jest, może być zobaczone. Ale nie bez przyczyny kot jest uważany za magiczne i tajemne zwierzę. Jest w nim wiele tego, co ukryte, wiele tego, czego on sam nie wie. Jeżeli ktoś chce posługiwać się terminami w sensie ewolucji, o wiele poprawniej byłoby powiedzieć, że są to zwierzęta różnych ewolucji, tak jak, z najwyższym prawdopodobieństwem, nie jedna, ale wiele ewolucji zachodzi w gatunku ludzkim.
Identyfikacja kilku niezależnych i, z pewnego punktu widzenia równoważnych, ewolucji, rozwijających całkowicie różne właściwości, doprowadziłaby nas do labiryntu nieskończonych sprzeczności w naszym rozumieniu człowieka i ukazałaby nam drogę do rozumienia jedynej prawdziwej i ważnej dla nas ewolucji, ewolucji w kierunku nadczłowieka.
Ustaliliśmy kolosalną różnicę, jaka istnieje pomiędzy mentalnością człowieka i zwierząt. Ta różnica jest granicą mającą głęboki wpływ na postrzeganie świata zewnętrznego przez zwierzęta. Ale jak i w czym? To jest dokładnie to, czego nie wiemy, i co musimy postarać się ustalić.
Żeby to zrobić, musimy raz jeszcze wrócić do naszego postrzegania świata i przebadać szczegółowo, jak go postrzegamy; następnie musimy zobaczyć, jak świat musi być postrzegany przez zwierzę poprzez jego ograniczone wyposażenie umysłowe.
Po pierwsze, musimy zwrócić bacznie uwagę na to, że co do zewnętrznego oblicza i formy świata, nasze postrzeganie jest ektremalnie niepowrawne. Wiemy, że świat składa się z brył, ale zawsze widzimy i dotykamy tylko powierzchni. Nigdy nie widzimy i nie dotykamy bryły. Bryła jest już pojęciem, zbudowanym z szeregu reprezentacji złożonych razem przy pomocy rozumowania i doświadczenia. Dla bezpośrednich zmysłów istnieją jedynie powierzchnie. Doznania ciężaru, masy, kubatury, które umysłowo wiążemy z 'bryłą', są dla nas w rzeczywistości połączone z doznaniami powierzchni. Wiemy tylko, że to doznanie powierzchni pochodzi od bryły, ale nigdy nie wyczuwamy samej bryły. Może i możliwe jest nazwanie złożonego doznania powierzchni, ciężaru, masy, gęstości, oporności i tak dalej - 'doznaniem bryły'. Ale jesteśmy umysłowo zobowiązani łączyć te wszystkie doznania w jedno i nazywać to ogólne doznanie - bryłą. Bezpośrednio wyczuwamy jedynie powierzchnie, a następnie, oddzielnie - ciężar; nigdy nie odczuwamy oporu bryły jako takiej.
Ale wiemy, że świat nie składa się z powierzchni, wiemy, że widzimy świat niepoprawnie. Wiemy, że nigdy nie ujrzymy świata takiego jakim naprawdę jest, nie tylko w filozoficznym sensie tego wyrażenia, ale nawet w najbardziej zwyczajnym znaczeniu geometrycznym. Nigdy nie widzieliśmy sześcianu, kuli, itd., zawsze widzieliśmy tylko powierzchnie. Uświadamiając to sobie, mentalnie poprawiamy to, co widzimy. Wyobrażamy sobie coś litego za powierzchniami. Ale nigdy nie możemy przedstawić sobie przestrzenności; nie potrafimy przedstawić sobie sześcianu albo kuli nie w perspektywie, ale ze wszystkich stron jednocześnie.
Jest oczywiste, że świat nie istnieje w perspektywie; jednak nie potrafimy ujżeć go w jakikolwiek inny sposób. Wszystko widzimy tylko w perspektywie, tj. postrzegając go, wykoślawiamy świat naszymi oczami. I wiemy, że go wykoślawiamy. Wiemy, że nie jest taki, jak go widzimy. I mentalnie ciągle poprawiamy to, co widzi oko, zastępując prawdziwą zawartość symbolami rzeczy, które pokazuje NAM nasz wzrok.
Nasz wzrok jest złożoną zdolnością. Składa się z doznań wizualnych, plus pamięć doznań dotyku. Dziecko próbuje dotknąć wszystkiego co widzi - nosa niańki, księżyca, tańczących na ścianie plam odbitego światła słonecznego. Dopiero stopniowo uczy się rozróżniać pomiędzy tym bliskim a tym dalekim samym wzrokiem. Ale wiemy, że nawet w dorosłym wieku łatwo poddajemy się złudzeniom optycznym.Widzimy oddalone obiekty jako płaskie, tj. nawet bardziej niepoprawnie, jako że wypukłość jest mimo wszystko znakiem wskazującym konkretną właściwość obiektów. Z dużej odległości człowiek zarysowywuje się nam jako sylwetka. Jest tak, ponieważ nigdy nie zdołamy dotknąć niczego, co jest daleko, a nasze oko nie zostało wytrenowane tak, żeby zauważać różnice w powierzchniach, które - będąc w zasięgu - są wyczuwalne opuszkami palców.
W tym kontekście bardzo jest interesująca obserwacja niewidomego, który zaczyna widzieć,. Czasopismo Ślepiec (The Blind Man, 1912), zawiera oparty na bezpośredniej obserwacji opis, jak ludzie, niewidomi od urodzenia, uczą się widzieć po operacji, która przywróciła im wzrok. Tak siedemnastoletni młodzieniec opisuje swoje doświadczenia po wyleczeniu wzroku przez usunięcie katarakty. W trzecim dniu po operacji został zapytany, co widzi; odpowiedział, że zobaczył ogromną przestrzeń światła z mglistymi obiektami poruszającymi się wewnątrz niej. Nie rozróżniał tych obiektów. Dopiero po czterech dniach zaczął je rozróżniać, a dopiero po dwóch tygodniach, kiedy jego oczy przyzwyczaiły się do światła, zaczął praktycznie używać wzroku do rozróżniania obiektów. Pokazano mu wszystkie kolory widma i bardzo szybko je opanował, oprócz żółtego i zielonego, które przez długi czas mylił. Sześcian, kula i piramida, umieszczone przed nim, wyglądały dla niego jak kwadrat, płaski dysk i trójkąt. Kiedy położono obok kuli płaski dysk, nie potrafił dostrzec między nimi różnicy. Kiedy poproszony o opisanie swoich pierwszych wrażeń dotyczących tych dwóch figur, odpowiedział, że dostrzegł natychmiast różnicę pomiędzy sześcianem a kulą i uświadomił sobie, że nie są one rysunkami, ale nie mógł otrzymać z nich reprezentacji kwadratu i koła, dopóki nie odczuł za pomocą upuszków palców takiego samego doznania, jak gdyby dotykał kwadratu lub koła. Kiedy pozwolono mu ująć w ręce sześcian, kulę i piramidę, natychmiastowo zidentyfikował te bryły poprzez dotyk i był zaskoczony nie rozpoznaniem ich od razu przy pomocy wzroku. Jak dotąd nie posiadał reprezentacji przestrzeni, perspektywy. Wszystkie obiekty jawiły się mu jako płaskie. Chociaż wiedział, że nos wystaje a oczy są zatopione w zagłebieniach, ludzka twarz również wyglądała płasko w jego oczach. Był on zachwycony odzyskaniem wzroku, ale na początku męczyło go spoglądanie na rzeczy; wrażenia przytłaczały go i wyczerpywały. To dlatego, ciesząc się z doskonałego wzroku jednocześnie powracał czasami do dotyku, jako formy relaksacji.
Nie jesteśmy w stanie widzieć nawet małego kawałka świata zewnętrznego takim jakim jest, tj. takiego jakim go znamy z wiedzy o nim. Nie zobaczymy nigdy biurka lub szafki równocześnie ze wszystkich stron, ani też ich wnętrza. Nasze oko w określony sposób wypacza świat zewnętrzny, żeby umożliwić nam, przy rozglądaniu się, określenie położenia obiektów w odniesieniu do nas samych. Ale spoglądanie na świat nie z własnego punktu widzenia jest dla nas niemożliwe. I nie będziemy mieli nigdy poprawnego jego oglądu, widoku niewykoślawionego przez nasz wzrok.
Wypukłość i perspektywa - są to wypaczenia obiektów dokonane przez nasze oko. Są one iluzją optyczną, wizualnym oszustwem. Sześcian w perspektywie jest jedynie obowiązującym symbolem trójwymiarowego sześcianu. A wszystko co widzimy jest tylko umownym obrazem tego umownie prawdziwego trójwymiarowego świata, który bada nasza geometria - a nie samego prawdziwego świata. Na podstawie tego co widzimy, musimy odgadnąć czym to jest naprawdę. Wiemy, że to co widzimy jest niepoprawne, i myślimy o świecie jako o czymś innym od tego co widzimy. Gdybyśmy nie mieli żadnych wątpliwości co do poprawności naszego wzroku, jeżeli wiedzielibyśmy, że świat jest takim, jakim go widzimy, rzecz jasna myślelibyśmy o nim tak jak go widzimy. W praktyce jednakże, bez ustanku wprowadzamy poprawki do tego, co widzimy.
Ta zdolność wprowadzania poprawek do tego, co widzi oko, nieodzownie pociąga za sobą posiadanie pojęć, jako że poprawki są czynione za pomocą rozumowania, które bez pojęć nie istnieje. Bez owej zdolności poprawiania tego, co jest widziane przez oko, widzielibyśmy świat całkiem odmiennie, tj. dużą część tego, co faktycznie istnieje, widzielibyśmy niewłaściwie, dużej części tego, co faktycznie istnieje, nie widzielibyśmy wcale i widzielibyśmy całą masę tego co w rzeczywistości wcale nie istnieje.
Po pierwsze, widzielibyśmy ogromną ilość nieistniejących ruchów. Jako że każdy nasz własny ruch jest połączony z ruchem wszystkiego wokół nas. Wiemy, że ten ruch jest iluzoryczny, ale widzimy go jako prawdziwy. Obiekty obracają się przed nami, mijają nas, jeden prześciga drugi. Kiedy czyms powoli jedziemy, mijane domy obracają się powoli; jeżeli przejeżdżamy szybko, obracają się szybko; drzewa nagle wyskakują przed nami, przelatują i znikają.
To widoczne ożywienie obiektów, wraz ze snami, dostarczało i wciąż dostarcza głównego pożywienia dla baśniowych fantazji.
W tych przypadkach 'ruchy' obiektów mogą być bardzo złożone. Popatrzcie na dziwne zachowanie pola zboża widzianego z okna wagonu kolejowego. Dochodzi pod samo okno, zatrzymuje się, obraca się powoli i ucieka w drugą stronę. Drzewa w lesie wyraźnie poruszają się z różnymi prędkościami, jedne przeganiając drugie. Cały pejzaż iluzorycznego ruchu! A co ze słońcem, które ciągle, we wszystkich językach, wschodzi i zachodzi, a którego to ruch swego czasu tak żarliwie był broniony!
Tak nam się to wszystko jawi. I chociaż już wiemy, że wszystkie te ruchy są iluzoryczne, jednak je widzimy i czasami dajemy się oszukać.
O ileż więcej widzielibyśmy iluzji, gdybyśmy nie byli zdolni do mentalnego rozpoznania przyczyn, które je tworzą, i uważalibyśmy, że wszystko jest dokładnie takie, jakim je widzimy?
Widzę to, zatem to jest.
To założenie jest głównym powodem wszystkich iluzji.
Poprawnym sposobem ujęcia byłoby:
Widzę to, zatem tego nie ma . Lub przynajmniej: Widzę to, zatem to nie jest tak.
My możemy powiedzieć to drugie zdanie, ale zwierzęta nie mogą. Dla nich cokolwiek widzą - jest. One muszą wierzyć w to, co widzą.
Jak świat jawi się zwierzętom?
Dla zwierząt świat jest zbiorem złożonych, poruszających się powierzchni. Zwierzęta żyją w świecie dwuwymiarowym; ich wszechświat ma wygląd i właściwości powierzchni. A na tej powierzchni rozgrywa się ogromna ilość ruchów o najbardziej zróżnicowanym i dziwacznym charakterze.
Dlaczegoż to świat miałby jawić się zwierzętom jako powierzchnia ?
Po pierwsze, ponieważ i nam jawi się jako powierzchnia.
Tylko że my wiemy, że świat nie jest powierzchnią, podczas gdy zwierzęta nie mogą tego wiedzieć. Akceptują wszystko takim, jakim się jawi. Nie potrafią poprawiać tego, co widzi ich oko, albo nie potrafią robić tego w takim samym stopniu jak my.
My potrafimy odmierzać w trzech kierunkach; umożliwia nam to jakość naszego umysłu. Zwierzęta potrafią odmierzać jednocześnie tylko w dwóch kierunkach; nie mogą odmierzać w trzech kierunkach jednocześnie. Jest to spowodowane faktem, że nie posiadając pojęć, są niezdolne do zachowania w umyśle pomiarów pierwszego kierunku podczas mierzenia drugiego i trzeciego.
Wyjaśnię to bardziej przejrzyście.
Wyobraźmy sobie, że mierzymy sześcian. Mierząc sześcian w trzech kierunkach, musimy podczas mierzenia w jednym kieruknku, zachowywać w umyśle, pamiętać, dwa pozostałe. Ale rzeczy mogą być przechowywane w umyśle tylko jako pojęcia, np. możemy pamiętać je tylko poprzez łączenie ich z różnorodnymi pojeciami, poprzez etykietowanie ich w taki czy inny sposób.
Zatem po zaetykietowaniu pierwszych dwóch kierunków - długości i szerokości, można zmierzyć wysokość. Inaczej nie można by tego dokonać. Jako że reprezentacje pierwszych dwóch pomiarów sześcianu są całkowicie identyczne i muszą zlać się w naszym umyśle w jedno. Zwierzę nie posiada pojęć, więc nie może zaetykietować pierwszych dwóch pomiarów sześcianu jako długości i szerokości. Zatem w chwili kiedy zaczyna mierzyć wysokość sześcianu, pierwsze dwa pomiary zleją się w jedno. Zwierzę mierzące sześcian i nieposiadające pojęć, a jedynie reprezentacje, będzie podobne do kotki, którą kiedyś obserwowałam. Wywlekła ona swoje kocięta - było ich pięć lub sześć - do różnych pokoi i potem nie mogła zebrać ich razem. Chwytała jednego, przynosiła go do kolejnego i stawiała jedno koło drugiego. Następnie zaczynała rozglądać się za trzecim, przynosiła go i umieszczała z tamtymi dwoma. Potem natychmiast łapała pierszego, wynosiła go do innego pokoju i kładła go koło czwartego; następnie biegła do pierwszego pokoju, chwytała pierwszego i wlokła go gdzieś indziej, do piątego, i tak dalej. Przez całą godzinę kotka zmagała się ze swoimi kociętami, autentycznie zmęczona, ale nie mogła nic zrobić. Najwidoczniej nie posiadała pojęć pomagających jej zapamiętać, ile było wszystkich kociąt razem.
Wyjaśnienie sobie, jak wygląda u zwierzęcia stosunek do mierzenia brył, jest niezwykle ważne .
Istotą tego zagadnienia jest to, że zwierzęta nie widzą nic innego jak tylko powierzchnie. (Możemy to powiedzieć z całym przekonaniem, albowiem my sami nie widzimy niczego innego jak powierzchnie.) Widząc jedynie powierzchnie, zwierzęta mogą przedstawić sobie tylko dwa wymiary. Trzeci wymiar, zaraz obok dwóch pierwszych, może być jedynie ideą, tj. ten wymiar musi być pojęciem. Ale zwierzęta nie posiadają pojęć; trzeci wymiar jawi się również jako reprezentacja. W chwili więc jego pojawienia się, pierwsze dwie reprezentacje niezmiennie stapiają się w jedną. Zwierzęta widzą różnicę pomiędzy dwoma wymiarami, ale nie potrafią jej dojrzeć pomiędzy trzema. Ta róznica może być jedynie znana. A żeby ją znać, niezbędne są pojęcia.
Dla zwierząt identyczne reprezentacje muszą zlać się w jedno, tak jak dla nas muszą zlać się w jedno dwa równoczesne, identyczne zjawiska występujące w jednym miejscu. Dla zwierząt byłoby to jedno zjawisko, tak jak dla nas wszystkie identyczne, równocześnie występujące zjawiska są jednym zjawiskiem.
Zatem zwierzęta będą widzieć świat jako powierzchnię i będą mierzyć tę powierzchnię jedynie w dwóch kierunkach.
Jak więc wytłumaczyć fakt, że żyjąc w dwuwymiarowym świecie, lub widząc same siebie w dwuwymiarowym świecie, zwierzęta doskonale orientują się w naszym świecie trójwymiarowym? Jak wytłumaczyć to, że ptak lata w górę i w dół, do przodu i w bok - we wszystkich trzech kierunkach? Że koń przeskakuje ogrodzenia i rowy; że pies i kot wydają się rozumieć właściwości głębi i wysokości wraz z długością i szerokością?
W tym celu musimy powrócić jeszcze raz do podstawowych zasad psychologii zwierzęcia. Wcześniej zostało podkreślone, że wiele właściwości obiektów, które pamiętamy jako ogólne właściwości rodzajów i odmian, muszą zostać zapamiętane przez zwierzęta jako indywidualne właściwości obiektów. Podczas sortowania tego ogromnego zasobu indywidualnych właściwości zachowanych w pamięci, zwierzętom pomaga emocjonalna jakość stowarzyszona u nich z każdą reprezentacją i każdym wspomnieniem doznania.
Zwierzę zna, powiedzmy, dwie drogi jako całkowicie oddzielne zjawiska nie mające ze sobą nic wspólnego; jedno zjawisko, tj. jedna droga zawiera szereg konkretnych reprezentacji zabarwionych konkretnymi jakościami emocjonalnymi; inne zjawisko, tj. inna droga, zawiera ciąg innych konkretnych reprezentacji, zabarwionych przez inne jakości. My mówimy, że obie, pierwsza i druga, są drogami, jedna prowadzi do jednego miejsca, druga do innego. Dla zwierzęcia dwie drogi nie mają nic ze sobą wspónego. Pamięta ono jednak całą sekwencję emocjonalnych jakości połączonych z pierwszą drogą i z drugą drogą i w ten sposób pamięta obie drogi z ich zakrętami, rowami, ogrodzeniami i tak dalej.
Zatem pamięć konkretnych właściwości obiektów, które widziały, pomaga zwierzętom orientować się w świecie zjawisk. Ale z reguły, kiedy napotkają na nowe zjawiska, są o wiele bardziej nieporadne niż człowiek.
Zwierzęta widzą dwa wymiary. Nieustannie wyczuwają trzeci wymiar, ale nie widzą go. Wyczuwają go jako coś chwilowego, tak jak my odczuwamy czas.
Powierzchnie widziane przez zwierzęta, posiadają dla nich wiele dziwnych właściwości; są to przede wszystkim liczne i zróżnicowane ruchy.
Zostało już powiedziane, że wszystkie iluzoryczne ruchy muszą być dla nich zupełnie prawdziwe. Te ruchy również nam wydają się prawdziwe, ale my wiemy, że są iluzoryczne, jak ten przykładowy dom obracający się, kiedy przejeżdżamy koło niego, wyskoczenie drzewa zza zakrętu, ruch księżyca pomiędzy chmurami i tak dalej.
Dodatkowo, dla zwierząt będzie istnieć wiele innych ruchów, których my nie podejrzewamy. W rzeczywistości ogromna ilość obiektów, dla nas zupełnie nieruchomych - w zasadzie wszystkie obiekty - muszą jawić się zwierzętom jako ruchome. I DOKŁADNIE W TYCH RUCHACH ZAWIERA SIĘ TO, CO POWODUJE, ŻE ZAMANIFESTUJE SIĘ IM TRZECI WYMIAR BRYŁ, tj. TRZECI WYMIAR BRYŁ BĘDZIE JAWIŁ SIĘ IM JAKO RUCH.
Spróbujmy wyobrazić sobie, jak zwierzę postrzega obiekty świata zewnętrznego.
Przypuśćmy, że przed zwierzęciem umieszczony jest duży dysk, a obok niego duża kula o tej samej średnicy.
Stając naprzeciw nich w pewnej odległości, zwierzę będzie widzieć dwa koła. Jeżeli zacznie je okrążać, zauważy, że kula pozostaje kołem, za to dysk stopniowo robi się węższy, aż staje się wąskim paskiem. Kiedy zwierzę dalej krąży wokół nich, pasek zaczyna rozszerzać się i stopniowo ponownie staje się kołem. Kula nie będzie zmieniać formy, kiedy zwierzę ją okrąża, ale zaczną występować w niej dziwne zjawiska kiedy zwierzę będzie się do niej przybliżać.
Spróbujmy zrozumieć, czym będzie się dla zwierzęcia różnić powierzchnia kuli od powierzchni dysku.
Jedno jest pewne - zwierzę będzie postrzegać sferyczną powierzchnię kuli inaczej niż my. My postrzegamy wypukłość czy sferyczność jako właściwość wspólną wielu powierzchniom. Z racji takiej a nie innej natury narządu umysłowego, zwierzę powinno postrzegać sferyczność jako indywidualną właściwość danej kuli. Jak powinna wyglądać kulistość, ujęta jako indywidualna właściwość danej kuli?
Możemy powiedzieć z całym przekonaniem, że kulistość będzie jawić się zwierzęciu jako ruch powierzchni, którą widzi.
Kiedy zwierzę zbliży się do kuli, z całym prawdopodobieństwem to, co się wydarzy, będzie wyglądało tak: powierzchnia, którą widzi zwierzę, eksploduje w gwałtowny ruch; jej środek wystrzeli naprzód, a wszystkie inne punkty zaczną oddalać się od środka z prędkością proporcjonalną do ich odległości od środka (lub kwadratu ich odległości od środka).
To jest sposób, w jaki zwierzę musi odbierać sferyczną powierzchnię. Przypomina to sposób, w jaki my odbieramy dźwięk. Z określonej odległości zwierzę widzi kulę jako płaszczyznę. Zbliżając się do niej i dotykając jakiegoś punktu na niej widzi, że relacja wszystkich innych punktów do tego punktu zmieniła się w porównaniu z tym, jak powinno to wyglądać w wypadku płaszczyzny - jak gdyby wszystkie inne punkty poruszyły się, rozjechały się na boki. Dotykając innego punktu znowu widzi, że wszystkie inne punkty od niego się oddalają.
Ta właściwość kuli będzie jawić się jako jej ruch, jako 'wibracja'. I rzeczywiście, kula będzie przypominać wibrującą, falującą powierzchnię. W ten sam sposób każdy kąt nieruchomego obiektu musi jawić się zwierzęciu jako ruch.
Zwierzę może widzieć kąty trójwymiarowego obiektu tylko mijając go, i w tym wypadku obiekt będzie zdawał się obracać - pojawi się nowy bok, a poprzedni cofnie się lub przesunie. Kąt będzie postrzegany jako obracanie się, ruch obiektu, to znaczy jako coś przemijającego, chwilowego, czyli jako zmiana stanu obiektu. Pamiętając kąty napotkane wcześniej - które zwierzę widziało jako ruch ciał - będzie ono traktowało je jako minione, zakończone, zniknięte, należącze do przeszłości.
Rzecz jasna, zwierzę nie może rozumować, ale będzie zachowywać się tak, jakby to było jego rozumowanie.
Gdyby zwierzę mogło myśleć o zajwiskach (np. kątach i zakrzywionych powierzchniach), które jeszcze nie wkroczyły w jego życie, bez wątpienia przedstawiłoby je sobie tylko w czasie. Innymi słowy, zwierzę nie może pozwolić im na żadne prawdziwe istnienie w aktualnej chwili, kiedy jeszcze nie wystąpiły. Gdyby mogło wyrazić o nich opinię, powiedziałoby, że te kąty isnieją jako możliwość, że będą, ale nie ma ich w teraźniejszości.
Dla konia narożnik domu, wokół którego przebiega każdego dnia, jest zjawiskiem, które powtarza się w określonych okolicznościach, które jednak zachodzi w czasie; nie jest to przestrzenna i ciągła właściwość domu.
Dla zwierzęcia kąt musi być zjawiskiem czasowym, zamiast być zjawiskiem przestrzennym, tak jak jest to dla nas.
Widzimy więc, że zwierzę będzie postrzegać właściwości naszego trójwymiarowego świata jako ruchy i będzie odnosiło te właściwości do czasu - do przeszłości, przyszłości albo do teraźniejszości, to znaczy momentu przejścia przyszłości w przeszłość.
Jest to ogromnie ważna kwestia i zawiera klucz do zrozumienia naszego własnego postrzegania świata; musimy zatem zbadać ją bardziej szczegółowo.
Jak dotąd rozważaliśmy wyższe zwierzęta - psa, kota, konia. Zajmijmy się teraz zwierzętami niższymi - na przykład ślimakiem. Nie wiemy nic na temat jego wewnętrznego życia, ale możemy być pewni, że jego postrzeganie bardzo różni się od naszego. Z całym prawdopodobieństwem doznawanie otoczenia jest dla ślimaka bardzo mgliste. Prawdopodobnie odczuwa on ciepło, zimno, światło, ciemność, głód i instynktownie (tj. pobudzany przez sterowanie przyjemnością-bólem) pełznie w kierunku niezjedzonej krawędzi liścia, na którym siedzi, i opuszcza martwy liść. Jego ruchy zarządzane są przez przyjemność-ból; zawsze podąża w stronę jednego i odsuwa się od drugiego. Porusza się zawsze po jednej lini - od nieprzyjemnego ku przyjemnemu. I, z całym prawdopodobieństwem, nie wie i nie wyczuwa nic poza tą linią. Ta linia stanowi cały jego świat. Wszystkie doznania dochodzące z zewnątrz są wyczuwane przez ślimaka na tej lini jego ruchu. I dochodzą do niego poza czasem - z możliwości stają się rzeczywistością. Dla ślimaka całość naszego wszechświata istnieje w przyszłości i przeszłości, tj. w czasie. Tylko jedna linia istnieje w teraźniejszości; cała reszta leży w czasie. Jest bardziej niż prawdopodobne, że ślimak nie jest świadomy swoich własnych ruchów; wysilając całe swoje ciało porusza się do przodu w kierunku świeżej krawędzi liścia, ale wydaje mu się, że to liść posuwa się w jego kierunku, powstając w tej chwili, wynurzając się z czasu, tak jak nam ukazuje się poranek.
Ślimak jest istotą jednowymiarową.
Wyższe zwierzęta - pies, kot, koń - są dwuwymiarowymi zwierzętami. Im przestrzeń ukazuje się jako powierzchnia, płaszczyzna. Dla nich wszystko poza tą płaszczyzną leży w czasie.
Zatem widzimy, że wyższe zwierzę - dwuwymiarowa istota w porównaniu z jednowymiarową - wyciąga z czasu jeden wymiar więcej.
Świat ślimaka ma jeden wymiar - drugi i trzeci nasz wymiar znajdują się dla niego w czasie.
Świat psa ma dwa wymiary - trzeci nasz wymiar znajduje się dla niego w czasie.
Zwierzę może pamiętać wszystkie 'zjawiska', które obserwowało, np. wszystkie właściwości trójwymiarowych ciał, z którymi miało kontakt, ale nie może wiedzieć, że to co dla niego jest powtarzającym się zjawiskiem, w rzeczywistości jest trwałą właściwością trójwymiarowego ciała - kątem, krzywizną, lub wypukłością.
Jest to psychologia postrzegania świata przez dwuwymiarową istotę.
Dla niej każdego dnia będzie wschodzić nowe słońce. Wczorajsze słońce odeszło i nigdy już nie wróci. Jutrzejsze słońce jeszcze nie istnieje.
Rostandowi nie udało się zrozumieć psychologii zawartej w sztuce 'Chantecler'. Kogut nie mógł myśleć, że obudził słońce swoim pianiem. Dla niego słońce nie idzie spać - powraca ono do przeszłości, znika, unicestwia sie, przestaje istnieć. Jutro, jeżeli będzie jutro, będzie nowe słońce, tak jak dla nas każdego roku jest nowa wiosna. Żeby być, słońce nie może obudzić się; musi ono zaistnieć, narodzić się. Zwierzę (gdyby mogło myśleć nie tracąc swojej charakterystycznej psychologii) mogłoby nie uwierzyć w pojawienie się dzisiaj tego samego słońca, które było wczoraj. To ludzki sposób rozumowania.
Dla zwierzęcia każdego poranka wschodzi nowe słońce, tak jak dla nas każdego dnia nadchodzi nowy poranek, każdego roku nowa wiosna.
Zwierzę nie jest w stanie zrozumieć, że słońce jest jedno i to samo, niezależnie czy dzisiaj, czy wczoraj - DOKŁADNIE TAK JAK MY PRAWDOPODOBNIE NIE MOŻEMY ZROZUMIEĆ, ŻE JEST JEDEN PORANEK I JEDNA WIOSNA.
Ruch obiektów, który dla nas nie jest iluzoryczny ale prawdziwy, tak jak ruch obracającego się koła albo poruszającego się powozu i tak dalej, dla zwierzęcia musi znacznie się różnić od ruchu, który widzi ono we wszystkich obiektach dla nas nieruchomych - ten ruch, pod postacią którego widzi ono trzeci wymiar ciał. Ten pierwszy ruch (tj. ruch, który jest prawdziwy również dla nas) musi jawić się mu jako samoistny, żywy.
I te dwa rodzaje ruchu będą dla niego niewspółmierne. Zwierzę będzie zdolne zmierzyć kąt lub wypukłą powierzchnię, chociaż nie będzie rozumieć jego prawdziwego znaczenia i będzie traktować je jako ruch. Ale nie będzie nigdy zdolne zmierzyć prawdziwego ruchu, tj. ruchu będącego prawdziwym dla nas. Żeby to zrobić, trzeba dysponować naszym pojęciem czasu i mierzyć wszystkie ruchy w odniesieniu do jakiegoś bardziej stałego ruchu, tj. porównać wszystkie ruchy z jakimś jednym. Jako że zwierzę nie zna pojęć, nie będzie w stanie tego zrobić. Zatem ruchy obiektów, które są prawdziwe dla nas, nie dadzą się zmierzyć, będą więc niewspółmierne z innymi ruchami, które dla niego są prawdziwe i mierzalne, ale dla nas są iluzoryczne, stanowiące trzeci wymiar ciał.
To ostatnie jest nieuniknione. Jeżeli zwierzę odczuwa i mierzy jako ruch to, co nie jest ruchem, jasne, że nie może zastosować tej samej miary do tego, co jest, jak i do tego, co nie jest ruchem.
Nie oznacza to jednak, że zwierzę nie może znać charakteru ruchów występujących w naszym świecie i dostosować się do nich. Przeciwnie, widzimy, że zwierzę doskonale orientuje się w ruchach obiektów naszego trójwymiarowego świata. Pomaga mu w tym instynkt, tj. zdolność wykształcona poprzez setki stuleci doboru i wykonywania korzystnych działań bez świadomości celu. I zwierzę doskonale rozróżnia ruchy zachodzące wokół niego.
Odróżniając jednak od siebie dwa rodzaje zjawisk - dwa rodzaje ruchu - zwierzę musi tłumaczyć jedno z nich poprzez jakieś wewnętrzne niewytłumaczalne właściwości obiektów, tj. będzie prawdopodobnie uważać ten rodzaj ruchu za wynik ożywienia obiektów i będzie uważać poruszające się obiekty za żywe.
Kocię bawi się piłką lub własnym ogonem, ponieważ tak piłka jak i ogon uciekają od niego.
Niedźwiedź będzie walczył z gałęzią, dopóki gałąź nie zrzuci go z drzewa, ponieważ w kołysającej się gałęzi odczuwa coś żywego i napastliwego.
Koń cofa się przed krzakiem, ponieważ krzak obrócił się i machnął gałęzią.
W tym ostatnim wypadku krzak mógł się wcale nie poruszyć - to koń biegł. Ale krzak wydawał się poruszać, więc był żywy. Prawdopodobnie wszystko, co się porusza, jest żywe dla zwierzęcia. Dlaczego pies tak zaciekle szczeka na przejeżdżający powóz? Nie całkiem to rozumiemy. Nie widzimy tego, jak przejeżdżający pojazd obraca się, skręca i robi grymasy w oczach psa. Jest pełen życia - koła, dach, błotniki, siedzenia, pasażerowie - wszystko to porusza się, obraca się ....
Podsumujmy teraz nasze wywody.
Ustaliliśmy, że człowiek posiada doznania, reprezentacje i pojęcia; że wyższe zwierzęta posiadają doznania i reprezentacje, a niższe zwierzęta tylko doznania. Wydedukowaliśmy, że zwierzę nie posiada żadnych pojęć, głównie na podstawie faktu, że nie posiada słów, nie włada mową. Dodatkowo ustaliliśmy, że - nie posiadając pojęć - zwierzęta nie mogą pojąć trzeciego wymiaru i widzą świat tylko jako powierzchnię. Innymi słowy nie mają środków, żadnego narzędzia, do poprawiania swoich niepoprawnych doznań świata. Następnie odkryliśmy, że widząc świat jako powierzchnię, zwierzęta widzą na tej powierzchni ogrom ruchów nieistniejących dla nas. Wszystkie te właściwości ciał, które my traktujemy jako właściwości ich trójwymiarowości, muszą ukazywać się im jako ruchy. Zatem kąt i sferyczna powierzchnia muszą jawić się im jako ruch powierzchni. Dodatkowo, doszliśmy do wniosku, że wszystko, co dla nas przynależy do zakresu trzeciego wymiaru jako coś stałego, zwierzęta muszą traktować jako przejściowe zdarzenie przytrafiające się obiektom jako zjawisko związane z czasem.
Zatem we wszystkich swoich relacjach ze światem zwierzę jest całkowicie analogiczne do nierzeczywistej dwuwymiarowej istoty, żyjącej - zgodnie z naszym założeniem - na płaszczyźnie. Cały nasz świat jawi się zwierzęciu jako płaszczyzna, po której chodzą zjawiska poruszające się zgodnie z czasem lub w czasie.
Możemy więc powiedzieć, że ustaliliśmy co następuje: przy pewnym ograniczeniu narządu umysłowego, który postrzega świat zewnętrzny, dla podmiotu posiadającego taki narząd cały aspekt i wszystkie właściwości świata muszą ulegać zmianie. A dwa podmioty, żyjące obok siebie, ale posiadające różne narządy umysłowe, muszą żyć w różnych światach - właściwości zasięgu świata muszą być dla nich zupełnie inne. Ponadto zobaczyliśmy warunki - nie sztuczne i wymyślone, ale faktycznie istniejące w naturze, tj. warunki umysłowe życia zwierząt - przy których świat wygląda jako płaszczyzna lub nawet jako linia.
Innymi słowy ustaliliśmy, że trójwymiarowy zasięg świata zależy dla nas od właściwości naszego narządu umysłowego; albo też, że trójwymiarowość świata nie jest jego własną właściwością, ale po prostu właściwością naszego postrzegania świata.
Ujmując to inaczej, trówymiarowość świata jest właściwością jego odzwierciedlenia w naszej świadomości.
Jeżeli tak, to jest jasne, że naprawdę dowiedliśmy zależności przestrzeni od poczucia-przestrzeni. A skoro dowiedliśmy istnienia poczucia-przestrzeni niższego niż nasze, poprzez sam ten fakt dowiedliśmy możliwości poczucia-przestrzeni wyższego niż nasze.
I musimy przyznać, że jeśli zostanie w nas uformowany czwarty element, tak samo różny od pojęcia jak pojęcie jest różne od reprezentacji, to równocześnie pojawi się nam w otaczającym świecie czwarta cecha, którą możemy geometrycznie nazwać czwartym kierunkiem lub czwartą linią prostopadłą, ponieważ ta cecha będzie zawierała właściwości obiektów prostopadłe do wszystkich właściwości nam znanych i nie równoległe do żadnych z nich. Innymi słowy, powinniśmy zobaczyć lub odczuć nas samych w przestrzeni nie trzech, ale czterech wymiarów, i otaczające nas obiekty włącznie z naszymi ciałami ujawnią ogólne właściwości czwartego wymiaru, których nie zauważaliśmy wcześniej lub które traktowaliśmy jako indywidualne właściwości obiektów (lub ich ruchu), tak jak zwierzęta traktują rozpiętość obiektów w trzecim wymiarze jako ich ruch.
Po zobaczeniu lub odczuciu samych siebie w świecie czterech wymiarów, powinniśmy odkryć, że świat trzech wymiarów nigdy nie istniał naprawdę, że była to tylko nasza fantazja, złudzenie, zjawa, omam, optyczna iluzja, cokolwiek chcesz, ale nie rzeczywistość.
Wszystko to dalekie jest od bycia 'hipotezą', domysłem; jest to fakt tak samo rzeczywisty jak istnienie nieskończoności. Ze względu na swoje własne istnienie, pozytywizm musiał jakoś pozbyć się nieskończoności lub przynajmniej nazwać ją 'hipotezą', któa może być lub może nie być prawdziwa. Ale nieskończoność nie jest hipotezą, jest faktem. I takim faktem jest również wielowymiarowość przestrzeni i wszystko co pociąga ona za sobą, tj. nierealność wszystkiego, co trójwymiarowe. [Uspieński, 1920]
Nie wiem jak inni, ale kiedy ja przeczytałam powyższy ustęp PO tym, jak Kasjopeanie mówili nam o postrzeganiu 4-tej gęstości, dotkliwie uświadomiłam sobie przepaść pomiędzy naszym postrzeganiem naszego świata, a tym jaki musi być rzeczywiście. Wkrótce wrócimy do Uspieńskiego i jego spekulacji na temat postrzegań wyższej gęstości, ale teraz musimy wrócić do naszego opowiadania odnoszącego się do Fali i coraz to nowych odkryć - dokąd one zaprowadziły i co obecnie rozumiemy.
Jakiś tydzień po tym gdy moje pytanie o "Sufi" doprowadziło do tematu "Niestabilnych Fal Grawitacji", zdecydowałam się zadać pewne pytania na temat gęstości. Naprawdę strałam się uporać z pytaniem, DLACZEGO jest tak, że możemy postrzegać tylko wąskie ramy naszej rzeczywistości. Chciałam wiedzieć, jak rzeczy przypuszczalnie istniejące w innych "rzeczywistościach" są ukryte przed nami. Nie mogłam złapać dokładnie różnicy pomiędzy 4-tą a 5-tą gęstością, ponieważ tyle słynnych czy dobrze znanych nauczań zdawało się mówić o fizycznych rzeczywistościach i następnie - Puf! - przenosisz się do rzeczywistości eterycznych lub "astralnych". Kasjopeanie zdawali się mówić, że było tam coś "parafizycznego", coś w rodzaju pośredniego poziomu - był on fizyczny ale w osobliwy sposób - i mogłeś tam "umrzeć", a następnie przenieść się na poziomy "astralne" lub eteryczne. Była to całkowicie nowa idea, i wydawała mi się warta bliższego przyjrzenia się. Zapuściłam się więc w ten temat:
22-06-96
P: (L) Dziś wieczór chciałabym zapytać o 5-tą gęstość. Jak funkcjonuje "linia podziału" pomiędzy czterema fizycznymi gęstościami i 5-tą?
O: Strefa recyklingu, należy mieć bezpośredni kontakt w doskonałej równowadze z tymi na 6-tej gęstośc, żeby spełnienić potrzebę fazy kontemplacji/uczenia się, kiedy jest się pomiędzy wcieleniami w gęstościach od 1-szej do 4-tej.
P: (L) Kiedy ktoś zakończy wszystkie swoje doświadczenia w gęstościach od 1-szej do 4-tej, czy pozostaje wtedy w 5-tej gęstości przez pewien okres przed przejściem do 6-tej gęstości?
O: Tak.
P: (L) Kiedy umrzesz w 3-ciej i pójdziesz do 5-tej, czy przechodzisz przez lub widzisz 4-tą?
O: Nie.
P: (L) Kiedy jesteś w 5-tej gęstości, czy częścią twojej służby jest bycie przewodnikiem? Czy są dwa rodzaje istot na 5-tej: te które są tam dla recyklingu, i takie, dla których JEST to po prostu ich poziom? (słyszałam dużo różnych nauczań w tym sensie - że "martwi kolesie" mogli wybrać bycie "przewodnikami" czy coś takiego. Byłam lekko zdezorientowana co do tego, jak to wszystko działa.)
O: Nie. Wszyscy są jako jeden w bezczasowym rozumieniu wszystkiego co jest.
P: (L) Jeśli w 5-tej gęstości ktoś posiada ponadczasowe rozumienie, o co z nim chodzi, co określa, że będzie "wprowadzony ponownie w obieg" zamiast przejść z 5-tej do 6-tej gęstości?
O: Kontemplacja odkrywa potrzebne przeznaczenie.
P: (L) Więc będąc zjednoczonym z innymi istotami w 5-tej gęstości, dochodzi się do pewnego rodzaju zrozumienia swoich lekcji....
O: Zrównoważony. I to, moja droga, jest kolejnym przykładem grawitacji jako spoiwa całego stworzenia... "Wielki Wyrównywacz!"
P: (L) W tym obrazie w moim umyśle, cykl przechodzi w rozproszenie, zaczyna narastać i powraca do źródła. Czy to jest poprawne?
O: Blisko.
P: (L) Czy tak jest faktycznie, że dokładnie połowa wszystkiego, co istnieje, zmierza do nierównowagi, podczas gdy druga połowa zmierza do równowagi?
O: Blisko.
P: (L) Cały kosmos? Wszystko co istnieje?
O: Tak.
P: (L) Czy możliwe jest, że jeden obszar kosmosu posiada więcej energii poszukującej równowagi, podczas gdy inny posiada więcej tej co poszukuje nierównowagi?
O: O tak!
P: (L) Czy Ziemia jest jednym z tych obszarów, który jest obecnie bardziej niezrównoważony niż zrównoważony?
O: Tak, ale gwałtownie powracający w kierunku równowagi.
P: (L) Czy Granica Rzeczywistości jest częścią tego wyrównywania?
O: Tak.
P: (V) Parę tygodni temu kilku z nas zaczęło cierpieć z powodu wewnętrznego gorąca, bezsenności i innych rzeczy. Co to było?
O: Odzwierciedlenie. Głębokie złączenie połączeń włóknistych w strukturze DNA.
P: (V) Cóż, chciałabym wiedzieć czy to, że robi mi się tak gorąco, znajduje się w moim umyśle , czy temperatura mojego ciała faktycznie wzrasta?
O: Tylko w 4-tej gęstości. Przecieki, przyzwyczaj się do nich!
P: (L) Czy to oznacza, że rzeczywiście odbieramy przecieki 4-tej gęstości?
O: Odzwierciedlenie.
P: (V) Czy małe błyśnięcia światła, które widzę również są tego manifestacją?
O: Może tak być, ale spróbuj skoncentrować się raczej na eterycznej niż na fizycznej doniosłości.
P: (L) Kiedy mówicie "głębokie złączenie połączeń włóknistych", czy oznacza to, że łączymy się z połączeniem do ciała 4-tej gęstości, które rośnie, rozwija się?
O: Powoli, ale dokładnie tak. Mówiliśmy wam wcześniej, że nadchodzące "zmiany" odnoszą się raczej do czynników duchowych i świadomości, niż do przereklamowanych fizycznych. Symbolizm zawsze jest narzędziem potrzebnym w nauczaniu. Ale sztuka polega na czytaniu ukrytych lekcji reprezentowanych przez sybolikę, nie zaś na zatrzymaniu się na dosłownych znaczeniach symboli!
P: (L) Mówicie, że symbolika ma coś wspólnego z ukrytymi znaczeniami. Symbolizm, którego użyliście mówił o "odzwierciedleniu" i "głębokim połączeniu włóknistym" DNA. Zatem czy to jest fizyczne, symboliczne odzwierciedlenie?
O: Tak.
P: (L) Co jest waszą definicją "odzwierciedlenia?" My posiadamy wiele.
O: Uczenie się jest zabawne, Lauro, jak to sama wielokrotnie odkryłaś!
P: (L) Cóż, jest mi teraz tak gorąco, że naprawdę muszę się tego dowiedzieć! I jak to jest, że jestem zawsze tą, której zostaje wyznaczone zadanie wynajdywania rozwiązania wszystkiego?
O: Ponieważ prosiłaś o "zdolność" rozwiązywania najważniejszych zagadnień w całej rzeczywistości. A my asystowaliśmy ci we wzmacnianiu się.
Q: (L) Odzwierciedlenie. Połączenie DNA. (V) "Zdolność" była w cudzysłowiu.
A: Zostawcie to na razie, wkrótce będziecie wiedzieli wystarczająco wiele.
Q: (V) Czy to czwartogęstościowe ciało jest czymś, co już istnieje, tak że moglibyśmy się z nim komunikować?
A: Habeas Corpus?
Q: (V) Cóż, właśnie powiedzieli... (L) Cóż, to co musieli mieć na myśli, to że ty JESTEŚ nim - przekształcasz się po trochę i wszystkie niemiłe małe efekty uboczne są po prostu tego częścią.
A: Tak.
Q: (V) Słuszne! (L) T__A__ pokazał mi kilka punktów akupunktury, które zdawały się powodować odmienny stan. Czy to jest, jak on mówi, sposób na otwarcie drzwi do podświadomości?
A: Stymuluje endorfiny.
Q: (L) Czy jest jakiś punkt na ciele, który MOŻE być użyty do pomocy w otwarciu bramy do podświadomości?
A: Nie jest potrzebna żadna taka pomoc. Po pierwsze, chcielibyśmy zasugerować, żebyście, dla waszych poszukiwań, postarali się o lekarza od "wirowania"!!
Q: (L) Czy lekarz od "wirowania" byłby mistrzem Sufi?
A: Jeden z przykładów.
Q: (L) Tak. Oni poruszają rzecz angażując wirowanie.
A: Hilliard. Leedskallen. Coral Castle.
Q: (L) Cóż, oni naprawdę popychają naprzód tą sprawę grawitacji. Czy mogę zadać pytanie na inny temat?
A: Możesz zapytać o króliczka wielkanocnego, jeśli sobie życzysz.
Q: (L) Czy świadomość z 3-ciej gęstości jest jedyną gęstościa z percepcją czasu?
A: Nie.
Q: (L) Jakie więc jeszcze?
A: 4, 5, 6, 7.
Q: (L) Ale ja myślałam, że percepcja czasu jest iluzją?
A: WASZE postrzeganie tego jest iluzją. Pamiętasz przykład psów i kotów jeżdżących w samochodzie?
Q: (L) Tak. Uspieński i koń. Więc czas, jako zasadnicza rzecz, ISTNIEJE?
A: Ale nie taki, jaki znacie. Kiedy odnosimy się do "bezczasowości," mówimy tylko z punktu widzenia waszej znajomości.
Q: (L) Czy zatem istnieje czas i czy przestrzeń ma kres?
A: Stajesz się zdezorientowana, ponieważ twoja wrodzona, liniowa percepcja zaćmiewa obraz, ktróry starasz się stworzyć.
Q: (L) Okay, powróćmy do "równoważenia" Ziemi. Jak to można zrobić?
A: Niejasne pytanie.
Q: (L) Pozwólcie mi spróbować tak: grupa "wiadra miłości i światła" mówi, że to zostanie zrównoważone, ponieważ każdy będzie myślał przyjemne myśli, i wszystkie ich wiadra miłości i światła ostatecznie osiągną masę krytyczną i wyleją się na całą resztę ludzkości i wszyscy źli kolesie przemienią się w dobrych kolesi. To jest wersja standardowa. Czy to macie na myśli?
A: Nie.
Q: (L) Fajnie! Czy energia, która jest manifestowana pozytywnie, na planecie i wokół niej, zredukuje poziom negatywności u istot istniejących na planecie?
A: Nie o to chodzi. Kiedy "Ziemia" stanie się czwartogęstościową rzeczywistością, wszystkie siły, zarówno STS i STO, bedą w bezpośrednim wzajemnym kontakcie... Będzie to "płaszczyzna boiska," zatem będzie zrównoważone.
Q: (L) Mówiąc o równowadze, jeden krąg zbożowy, który objaśnialiście, był "zjawiskiem astronomicznego bliźniaka". Czym jest zjawisko astronomicznego bliźniaka?
A: Wiele doskonale współbieżnych znaczeń. Podwójność, jak w "Alicja po drugiej stronie lustra."
Q: (L) Podwójne obrazy. Hmmm... Czy odnosi się to do materii i antymaterii?
A: Tak, i...
Q: (L) Grawitacji i manifestowania się po jednej stronie i manifestowania się obrazu lustrzanego po drugiej...
A: Tak, i... Astronomiczny.
Q: (L) Okay, to odnosi się do gwiazd i planet... astronomiczny w znaczeniu innego wszechświata, alternatywnego wszechświata złożonego z antymaterii?
A: Tak, i....
Q: (L) Czy ten alternatywny wszechświat antymaterii jest punktem, z którego następują lub manifestują się zjawiska w naszym wszechświecie?
A: Bardziej wejście lub "przewód".
Q: (L) Czy ten alternatywny wszechświat jest drogą, przez którą musimy wędrować do 4-tej gęstości? Czy jest on jak swego rodzaju zasłona, lub otchłań?
A: Pomyślcie o nim jak o autostradzie. Granica Rzeczywistości jest podróżującą falą.
Q: (L) Okay, mówicie "podróżująca fala", a następnie mówicie, że antymateria jest autostradą. Czy oznacza to poruszanie się przez antymaterię lub wzajemne oddziaływanie na siebie z antymaterią w pewien sposób poprzez rozpęd podróżującej fali lub granicy rzeczywistości?
A: Zakrzywia przestrzeń/czas, to tam wasze niestabilne fale grawitacji mogą zostać spożytkowane.
Q: (L) Użytkowanie antymaterii poprzez tworzenie pola EM, które załamuje falę grawitacji, umożliwia antymaterii zjednoczenie się z materią, tworzenie portalu, przez który przestrzeń/czas mogą zostać zakrzywione, lub przez który można przebyć poprzez "zakrzywienie." Innymi słowy, tworzenie pola EM, które doprowadzi do do pewnego rodzaju podstawienia w antymaterii, JEST zakrzywianiem przestrzeni/czasu? Czy o to chodzi?
A: Tak.
Q: (V) Czy istnieje portal dla każdej osoby, albo jeden duży portal?
A: Nie.
Q: (V) Więc poruszamy się przez portal masowo?
A: Nie.
Q: (V) Jeśli nie ma osobistych portali dla jednej osoby, ani portali dla grup ludzi...
A: Portal jest tam, gdzie życzycie sobie by był. Z odpowiednią technologią możecie stworzyć portal tam, gdzie sobie życzycie. Istnieją nieograniczone możliwości wyboru.
Q: (L) Odpowiednia technologia. Niestabilne fale grawitacji. A raz powiedzieliście nam, by zbadać cewkę Tesli.... antymaterię... destabilizacja fal grawitacji poprzez produkcję EM pozwala antymaterii współoddziaływać z materią, która natępnie tworzy portal... czy to we wszechświecie antymaterii ma miejsce całe to podróżowanie w przód i w tył robione przez obcych kiedy porywają oni ludzi?
A: Blisko. Oni transportują poprzez niego, ale większośc porwań ma miejsce albo w 3-ciej, albo w 4-tej gęstości.
Q: (L) Czy to przesunięcie przez wszechświat antymaterii jest tym, co ludzie postrzegają w ich porwaniach jako "ściana ognia?" Rozpadanie się. Demolekularyzację?
A: Nie. To jest Ponadwymiarowa Remolekularyzacja Atomowa.
Q: (L) Okay, jeśli ktoś przechodziłby do wszechświata antymaterii, jak by to postrzegał?
A: Nie postrzegałaby.
Q: (L) Dlaczego?
A: Brak przestrzeni; brak czasu.
Q: (L) Wszechświat antymaterii nie posiada przestrzeni ani czasu... więc wszechświat antymaterii jest prawdopodobnie tam, gdzie znajdują się biedni ludzie z lotu 19?
A: Tak.
Q: (L) I można ugrzęznąć w tym miejscu?
A: Tak. I jeśli znajdujesz się w spaczonym czasowo kokonie, jesteś superświadoma, tj. postrzegasz "zerowy czas", jakby to były dosłownie miliony lat, to jest jakby cykl był połączony lub zamknięty, jak w "Eksperymencie Philadelphia". I przy tej uwadze, dobranoc.
Teraz chcę złożyć razem dwie uwagi z powyższego transkryptu:
Kiedy "Ziemia" stanie się czwartogęstościową rzeczywistością, wszystkie siły, zarówno STS i STO, bedą w bezpośrednim wzajemnym kontakcie... Będzie to "płaszczyzna boiska", zatem będzie to zrównoważone.
Q: (L) Więc będąc zjednoczonym ze wszystkimi istotami na 5-tej, dochodzi się do pewnego rodzaju zrozumienia swoich lekcji....
A: Zrównoważonego. I to, moja droga, jest kolejnym przykładem grawitacji jako spoiwa całego stworzenia... "Wielki Wyrównywacz!"
Pamiętając, co zostało powiedziane o "esencjonalnych istotach" w drugiej części tego cyklu:
P: (L) Czy wszyscy będziemy musieli stawić czoło tym aspektom siebie, które są innymi istotami?
O: Tak.
P: (L) Czy we wszystkich rzeczywistościach istnieją inne części nas samych, robiące w tej chwili inne rzeczy?
O: Tak.
P: (L) W jaki sposób wpłynie na to przekroczenie granicy wymiarów?
O: Połączą się.
P: (L) Czy powinniśmy w jakiś sposób nad sobą popracować, np. przy pomocy hipnozy, aby przypomnieć sobie o tych aspektach nas samych i powoli się z tym uporać?
O: Stanie się to mimowolnie. Jak termonuklearny podmuch.
a z naszej dyskusji o "Oz", którą przeprowadziliśmy, mamy:
P: (T) A ci, którzy przeniosą się do czwartej gęstości, czy w momencie przejścia będą odczuwać kompletność albo połączą się ze wszystkimi innymi gęstościami swojej istoty, nawet jeżeli na bardzo krótka chwilę?
O: Przez jedną niezmierzenie krótką chwilę - to właśnie oznacza "oświecenie"!
P: (T) Ale przez tę krótką chwilę, chwilę albo wieczność, zależy jak to mierzyć, bo tak naprawdę czas nie istnieje, możemy doświadczyć jedności z samym sobą?
O: Może wydawać się, jakby trwało "wieczność".
P: (L) To jest to, co jest znane jako "wniebowzięcie"?
O: Niektórzy próbowali w ten sposób wyjaśnić instynktowe wzorce myślowe.
Wydaje się więc, że zidentyfikowaliśmy naszą Falę - jest to Fala Grawitacji.
Jak dotąd dobrze, prawda? Są tu ze mną wszyscy? Czy wszyscy wiemy, czym jest to, czego próbuję się dowiedzieć za pomocą tych pytań? Tak też myślałam. A co więcej, wydawało mi się, że zaczynam łapać, o co w tej sprawie chodzi. Myślałam, że mam rozwiązanie. Zaczęłam być tak silnie napędzana przez odniesienia do fal grawitacji ujawniających sekrety fizyki, że nie mogłam nawet spać w nocy przez wszystkie te wizje Nagród Nobla tańczące w mojej głowie! I oto byłam, Pani Przeciętna Amerykanka z piątką dzieci i tablicą spirytystyczną w pokoju zaraz obok kuchni, która miała wyjawić mi sekrety potrzebne do odkrycia wszystkich zagadek przestrzeni, czasu i istnienia! Zamierzałam zrobić to dla wszystkich kobiet na świecie, które były traktowane jako obywatele drugiej kategorii, odkąd ten chytry stary Jaszczur Jehowa/Jahwe podsunął jabłko Ewie. Zamierzałam zrobić to dla wszystkich tych niedocenionych bohaterów i samorodnych geniuszy, którzy podreperowywali swoje życie w cichej rozpaczy, wypytując nocami niebo "Dlaczego tu jestem? Co muszę zrobić?" Moja poręczna, śliczna, mała tablica spirytystyczna miała dać mi NOWĄ Teorię Wszystkiego! Miałam zawinąć to wszystko w przyjemne, zgrabne, małe opakowanie i wysłać do najbliższego uniwersytetu, a oni mieli po prostu zostać tym oszołomieni i wysłać mnie do Sztokholmu, żebym odebrała swój medal!
Co za ekscytujące uczucie! Powinnam ujrzeć, jak to nadchodzi, ale nie ujrzałam. To oznacza dół; znacie ten, który kopie pycha? Wpadłam w niego w następnej sesji.
Fala: Część VII